piątek, 13 grudnia 2013

Caput XI

Sytuacja z Oliwierem i Sarą nie dawała jej spokoju. Myśli Zuzy w dalszym ciągu obsesyjnie krążyły wokół irracjonalnego – według niej – zachowania chłopaka oraz tego, co powiedziała jego była. Po głowie wciąż kołatały jej się te same pytania: Czy faktycznie zniszczyła ich związek? Czy naprawdę nie jest żużlowcowi obojętna? Czemu ktoś taki jak on zainteresował się dziewczyną z problemami? Czy była dla niego jedynie „łatwą ofiarą”? Dobijające się do jej świadomości pytania, na które nie znała odpowiedzi, zaczynały ją męczyć i nużyć. Były jednak niczym uparte owady przyciągnięte wonią słodkości – nie zamierzały odejść bez walki. Nie radziła sobie. Nie potrafiła zagłuszyć frapujących myśli. Nie był to ten rodzaj frustracji, który uśmierzały świeczki rozpalone na strychu, co udowodniła sobie już wczoraj. Nie czuła też bólu, więc nawet jej „zimna przyjaciółka” – jak nazywała żyletkę – nie była w stanie jej pomóc. Została tylko mieszanka wybuchowa – duża ilość alkoholu i pewien chłopak o bujnej wyobraźni.
Sięgnęła po telefon. Spojrzała na wyświetlacz – była godzina 18:18.
„Ktoś o mnie myśli…” – pomyślała i uśmiechnęła się do siebie. Nagle umysł podsunął jej wizję osoby, która właśnie w tej chwili mogła widzieć ją oczami wyobraźni. To sprawiło, że na jej twarzy zagościł smutek. Chciała jak najszybciej zapomnieć o tej chorej sytuacji. Po chwili bezmyślnego wpatrywania się w komórkę, niecierpliwie wybrała numer i czekała na odpowiedź. Jeden sygnał, drugi, trzeci… W końcu po drugiej stronie odezwał się radosny głos:
– Jimmy, do usług!
– Cześć, Słońce! – przywitała się. – Mam dzisiaj mętlik w głowie, ale wiem jedno – chcę się napić. Masz czas?
– Jimmy zawsze pomoże! Powiedz tylko gdzie i kiedy – odpowiedział z radością.
– Za godzinę tam, gdzie zawsze? – spytała.
– Well done! Ja to sobie umiem zapewnić atrakcje – krzyknął rozradowany i rozłączył się.
Jimmy był dziwakiem. Dziewczynę zawsze zastanawiało, czy sam rozumie, co miał na myśli. Bez względu na wszystko – ten chłopak był najlepszym, co człowiekowi mogło się przytrafić, gdy chciał on na chwilę oderwać się od rzeczywistości. Zuza jednak nie traktowała go poważnie ani przez chwilę – był dla niej niczym więcej, jak tylko zabawką – żywą, chodzącą maskotką.
Napatoczyli się na siebie po drodze. Chłopak opowiadał jej, że jest geniuszem, ponieważ wpadł na pomysł, by się spotkali. Fakt, że to Zuza do niego zadzwoniła, wydawał się nie docierać do jego umysłu. Orłowska przewróciła teatralnie oczami i postanowiła nie ustosunkować się do jego wersji wydarzeń. Oświecanie chłopaka mijało się z celem. Kiedy dotarli do baru, Jimmy przysunął się do dziewczyny i – obejmując ją ramieniem – spytał:
– Co chcesz dzisiaj robić, Mała?
– Dzisiaj? Dzisiaj chcę nie myśleć! Dzisiaj chcę pić i słuchać twoich opowieści – odpowiedziała, patrząc na niego z uśmiechem i wygodnie usadowiła się na krześle. Kiedy złożyli zamówienie, oparła brodę na dłoniach, a Jimmy rozpoczął:
– Znamy się już trochę, więc mogę ci to wyznać. Wiesz, dlaczego wtedy w barze się do ciebie dosiadłem i opowiedziałem ci o El Dorado? – spytał szeptem, rozglądając się badawczo i podejrzliwie po twarzach ludzi przebywających w lokalu.
– Bo byłam zachlana w trzy dupy, a twoich historyjek nie da się słuchać na trzeźwo? – odpyskowała. Zawsze była złośliwa i nawet wobec niego nie potrafiła pozbyć się drobnych uszczypliwości. Chłopak jednak jedynie spojrzał na nią obojętnie, jakby sens jej słów w ogóle do niego nie dotarł.
– Nie. Zrobiłem to, bo cię poznałem. Zastanawiałem się, czy wiesz coś o swojej przeszłości, więc postanowiłem to sprawdzić, wtajemniczając cię w historię mojej ojczyzny. Ale naprawdę – jak na ciebie patrzę to cały pradziadzia, tylko wąsów ci brakuje, Mała! – powiedział szeptem i uśmiechnął się.
– Jeszcze jedno takie słowo i obiecuję, że dzięki mnie będziesz wyglądał jak twój zjarany kot! – warknęła oburzona, unosząc szklankę do ust. Nie miała pojęcia, skąd w jej głowie znalazło się takie irracjonalne porównanie.
– Mój kot trochę przypomina dziadka albo pradziadka takiej Anki. A może to był prapradziadek…? Nieważne. Słuchaj i nie przerywaj! Twój pradziadek – Adolf H.( ze względu na nasze bezpieczeństwo nie podam ci nazwiska – sama się domyślisz) – upozorował na terenie III Rzeszy samobójstwo i wyjechał do El Dorado. – Mówiąc to, gorączkowo rozglądał się po sali. – Tam uzależnił się od alkoholu. Poznałem go pod monopolowym. Widziałem, że jest w kiepskiej formie, więc kupiłem mu zwykłą, polską Perłę, a on na mnie z twarzą, że chce Carlsberga albo Heinekena! Postanowiłem wyleczyć go z uzależnienia. Za każdym razem, kiedy chciał się napić – dawałem mu marchewkę. I przez to właśnie uzależnił się od tych nieszczęsnych marchewek, biedak. Ciągle mu było mało, więc zaczął sprowadzać te kubańskie. My w El Dorado ich bardzo nie lubimy, oj bardzo. Dlatego właśnie podpadł Sprzedawcy Marchewek. A jaki z niego zły człowiek to już wiesz. Adolf się stoczył. Pewnego dnia postanowił „ostatecznie rozwiązać kwestię żydowską”. Miał tylko jeden problem – u nas nie było Żydów. Kiedy się o tym dowiedział, zmienił plany. Postanowił zgermanizować całe El Dorado. Latał samolotem, żeby wszędzie pozatykać te swoje flagi i krzyczał ciągle „Ich bin fürer!”. Machałem do niego, żeby wylądował i odpuścił, ale chyba myślał, że zamierzam mu pomóc. Zagapił się na mnie i rozbił w oceanie. Ale Adolf – twardy chłop – przeżył. Tylko niepowodzenie w germanizacji wpędziło go w depresję. Miał kilka nieudanych prób samozabójczych. Bardzo go to frustrowało, więc się zastrzelił i został pochowany w Amazonce, tym jej podziemnym dopływie, no wiesz. Spacerowałem kiedyś i patrzę, a Amazonka wyrzuciła ząb. Podnoszę – jak nic Adolfa! Kto inny mógł mieć na zębie wygrawerowane „SS”? Zaniosłem do domu, wsadziłem do doniczki i taka fajna roślina mi wyrosła. Ale Sprzedawca Marchewek uznał, że to nowy gatunek, zabrał mi ją i przechowuje w piwnicy… – Jimmy przerwał i napił się piwa.
Zuza umierała ze śmiechu. Nie wiadomo tylko, czy w dobry nastrój wprowadziły ją bajki chłopaka, czy też nadmiar alkoholu. Kiedy on opowiadał dziwne historie – ona, z uporem potępionych, wlewała w siebie gin z tonikiem. Potrzebowała tego. Z jednej strony, aby zrozumieć sens całej baśni, a z drugiej – by jej mózg wciąż nie wracał do wydarzeń ostatnich dni.
– Kontynuując… – powiedział. – Ta roślina ostatnio opowiedziała bardzo ciekawą historię. Otóż twój dziadzia, a mój przyjaciel przeszedł na muzułmanizm i miał dwóch synów – pamiętam, że jeden nazywał się Osama Bin Laden. Ale ty pochodzisz od tego drugiego… On miał u nas bardzo ciężkie życie, więc wyjechał do Chin. Tam wpadł w konflikt z prawem – walczył z ninja i innymi samurajami. Raz nawet spotkał Bruce’a Lee, ale pokonał go swoją inteligencją. Potem jeździł po świecie. W Górach Ural poznał pewną Polkę, którą egzorcyzmował, a potem miał z nią syna. Kobiecie tak się spodobały te egzorcyzmy, że pojechała do Watykanu i ćwiczyła na papieżu. Zaegzorcyzmowała Jana Pawła I na śmierć. On jednak u schyłku swego życia przebił jej głowę dzidą i umarli razem. Syn pojechał do Polski, zakochał się. Miał dwoje dzieci. Kiedy razem z żoną zginął w wypadku, ich syn adoptował własną siostrę. A ten syn to właśnie twój ojciec. Koniec.
Blondynka nie zrozumiała końca opowieści, ponieważ była już kompletnie pijana. Gdyby było inaczej, pewnie zaczęłaby wykłócać się z Jimmy’m lub zadawać mu bardzo trudne pytania. Jak dotąd ta historia była bowiem najdziwniejsza ze wszystkich… Każda rzecz ma jednak swoje dobre strony. Dzięki niej nie myślała o swoich problemach. Pseudoamerykanin nie zamierzał znacząco odstawać od swojej towarzyszki. Szybko dorównał jej w piciu – po dwóch piwach był równie nietrzeźwy jak ona. Około godziny drugiej zostali ostatnimi klientami baru. Kelner chciał już zamknąć, więc pospiesznie wyprowadził ich z lokalu. Byli zbyt pijani, by zdobyć się na jakiekolwiek protesty. Wyszli z baru chwiejnym krokiem. Nie dali jednak rady dotrzeć zbyt daleko. Każdy krok był dla nich niczym spacer po linie. W ich głowach szumiało, a obrazy z każdą chwilą stawały się coraz bardziej rozmyte. Jedyne, na co znaleźli siłę, to by położyć się na pobliskim trawniku. Jimmy oparł się o drzewo, a koleżanka położyła głowę na jego kolanach i szybko zasnęła.
Szkoda, że dziewczyna tyle wypiła. Gdyby była choć odrobinę bardziej świadoma, na pewno zareagowałaby na rękę śpiącego Jimmy’ego, która zsunęła się nieco za bardzo na południe.

***

W tym czasie Oliwier cały czas próbował dodzwonić się do Zuzy. Prawdopodobnie pobił rekord wykonanych połączeń w ciągu trzech godzin. Kiedy nie odbierała, w jego głowie zaczęły kłębić się czarne myśli. Intuicja podpowiadała mu, że Orłowskiej na pewno nie ma w domu. Wiedział, że po ich ostatniej rozmowie musiała być bardzo rozchwiana, choć za wszelką cenę starała się to przed nim ukryć. W takim stanie nie wytrzymałaby ze swoją rodziną. Jeśli nie pokłóciłaby się o coś z siostrą, to na pewno podpadłaby matce jakąś błahostką. Podczas jednego z ich wcześniejszych spotkań, dziewczyna mimochodem wyznała mu, że nie ma z nimi najlepszych relacji. Choć nie powiedziała mu tego wprost –  zauważył, że nastolatka starała się spędzać w domu jak najmniej czasu. Uciekała, kiedy tylko coś się z nią działo. Bał się, że mogło się jej coś stać.  W ciągu dwóch ostatnich tygodni zdążył ją całkiem dobrze poznać – wiedział, że dziewczyna wszystko przeżywała o wiele mocniej niż zwyczajny człowiek. Nie miał wątpliwości, że ta sprawa nie była wyjątkiem. Znów paranoizował. Obwiniał się. Wiedział, że mógł to wszystko rozegrać inaczej, sam wyjaśnić Sarze zaistniałą sytuację. Wtedy ta nie nachodziłaby blondynki. Wypominał sobie tchórzostwo. Bał się wyznać Zuzie, co tak naprawdę od pewnego czasu zajmowało jego myśli. Wiedział, że gdyby podczas ich ostatniej rozmowy nie starał się być tak enigmatycznym i powiedział jej całą prawdę, nie narobiłby tak wielkiego zamieszania.
Nagle przypomniał mu się bar, w którym dziewczyna upijała się z obywatelem El Dorado, gdy miała problem. Obecna okazja doskonale pasowała do opisu sytuacji, w której Orłowska zazwyczaj wykręcała numer Jimmy’ego. Oliwier natychmiast podjął decyzję – jedzie tam. To, co Zuza opowiadała o swoim towarzyszu od butelki, z pewnością nie wzbudziło zaufania Lejkowicza. Człowiek pokroju pseudoamerykanina  mógł okazać się bardzo niebezpieczny. A już na pewno w życiu nawet nie pomyślałby o tym, że pijaną nastolatkę wypadałoby odprowadzić do domu.
Jeśli coś stałoby się dziewczynie – Oliwier nigdy by sobie tego nie wybaczył.  Krew w jego skroniach zaczęła rytmicznie pulsować. Szybko zarzucił na siebie czarną, skórzaną kurtkę i wsiadł do samochodu niczym uciekinier. Była druga połowa marca, a pogoda zmieniała się niczym w kalejdoskopie. Popołudnie należało do cieplejszych, jednak noc wyróżniała się zdecydowanie niższą temperaturą. Potęgujący ją chłodny i silny wiatr sprawiał wrażenie, że człowiek powinien oczekiwać nadejścia dżdżystej jesieni, nie zaś słonecznej wiosny. Doprawdy, wspaniała pogoda na nocną eskapadę. Na szczęście Lejkowicz nie zwrócił najmniejszej uwagi na panującą wokół aurę. Całą drogę martwił się o licealistkę i myślał. Zastanawiał się, dlaczego tak bardzo zależało mu na jakiejś raczej obcej, stosunkowo dziwnej dziewczynie.
Jadąc, igrał ze śmiercią. Reflektory jego samochodu rozcinały czarną noc niczym sztylety. Wyprzedzał, nie zważając na podwójną linię ciągłą namalowaną na chropowatej powierzchni asfaltu. Na wzór błyskawicy przejeżdżał przez czerwone światła. Nie przepuszczał pieszych, lecz wymijał ich na jezdni, prawie zostawiając ślady opon na ich butach. Pomimo późnej pory, spotkał ich zadziwiająco wielu. W końcu Wrocław to miasto studentów – nigdy nie śpi. Wokół wielokrotnie rozlegało się trąbienie klaksonów, jednak nie dotarł do niego żaden z tych dźwięków. Chociaż podróż trwała tylko siedem minut, zdążył złamać chyba wszystkie przepisy drogowe, jakie tylko mógł. W jego umyśle droga ciągnęła się w nieskończoność.
Wszystkie miejsca parkingowe pod barem były zajęte. Wreszcie udało mu się zostawić swoje BMW dwie ulice dalej. Zuza musiała być tutaj. Czuł to. Z całych sił biegł chodnikiem, nie zauważając niczego dookoła. W amoku nie spostrzegł nawet, że wpadł na kilku przechodniów. Kiedy przewrócił rowerzystę, był w stanie krzyknąć  jedynie „JAK JEŹDZISZ, IMBECYLU?!”. Dobiegł, lecz spostrzegł, że bar był już zamknięty. Pomyślał, że teraz już jej nie znajdzie. Jego mózg tworzył historie przerażających wypadków, których ofiarą mogła paść jego znajoma. Oczami wyobraźni widział morderców, psychopatów i gwałcicieli, których Orłowska mogła spotkać, spacerując pijana nocą po wielkim mieście. Zwłaszcza w tej niebezpiecznej okolicy. Chyba w życiu obejrzał jednak zbyt wiele horrorów, a jego imaginacja zaczynała żyć własnym życiem. Oparłszy się o mur,  powoli osunął się na ziemię. Spuścił wzrok i wplótł palce we włosy. Wytrwał tak jednak tylko krótką chwilę. Coś, czego nie potrafił nazwać, kazało mu ponownie unieść spojrzenie. Dopiero teraz na trawniku dostrzegł śpiącą dziewczynę i jej znajomego. Odetchnął z ulgą. „Ale zaraz… – pomyślał. – Co jego parszywa łapa robi na tyłku MOJEJ Zuzy?!”
Stracił kontakt z rzeczywistością. Krew odpłynęła z mózgu. Zacisnął pięści tak mocno, że pod jego skórą widoczne były wszystkie drgające mięśnie. Nie kontrolował siebie. Rzucił się na chłopaka niczym wygłodniały lew. Bił go ile sił. Był w amoku, nie wiedział, co robi. Musiał wyładować wszystkie negatywne emocje i frustracje, które skumulowały się w nim w ciągu ostatnich kilku godzin. Największą winą Jimmy’ego w całym zajściu było prawdopodobnie to, że napatoczył się w czasie napadu furii żużlowca.
Zuza została wyrwana z półsnu przez hałas, którego nie umiała zidentyfikować. Dziewczyna nie miała pojęcia, gdzie się znajdowała i co działo się wokół niej. Uniosła prawą dłoń i leniwie przetarła zamglone oczy. Ku swojemu zaskoczeniu ujrzała Lejkowicza, który traktował jej znajomego jak worek treningowy.
– Debilu! Co robisz? Zostaw go! – wrzasnęła, nie do końca jeszcze świadoma.
Przebudził się.
Przerwał napaść, a jedyne, co zdołał z siebie wydusić to:
– Dotknij jej jeszcze raz, to cię zabiję! Obiecuję ci, że skończysz tak, że rodzona matka cię nie pozna!
Odsunął się od nieświadomego niczego Jimmy’ego, po czym wziął dziewczynę na ręce. Ta jednak zaczęła wyrywać się i przeraźliwie głośno krzyczeć.
– Puszczaj mnie, pedofilu! Gdzie mnie zabierasz? Przez ciebie nigdy nie poznam Pana Śmietanki! – wrzasnęła niczym nawiedzona, po czym wybuchnęła histerycznym śmiechem.
– Nie odwiozę cię do domu w takim stanie. Jedziemy do mnie – wyjaśnił krótko.
Orłowska zaś bez przerwy próbowała wyrwać się z jego uścisku. Oliwierowi zaczynało już brakować cierpliwości. Przełożył ją przez ramię tak, że obejmował ją za nogi. Jej tułów zaś opadał na jego barki. Całą drogę do samochodu blondynka biła go po plecach pięściami i wrzeszczała. Kiedy wsadzał ją do auta zaczęła go wyzywać:
– Zabieraj łapy z mojej dupy, zboczeńcu! Słyszysz? To się nazywa molestowanie! Puść mnie, kretynie! Naślę na ciebie Stefana! – wyła, próbując uciec z auta.
– Kogo? – spytał, wsiadając. Planował odwrócić jej uwagę rozmową. Nie mógł pozwolić jej wrócić do domu w takim stanie. Nie chciał również używać wobec niej siły, ponieważ jej krzyki – prędzej czy później – przywołałyby wszystkich mieszkańców w obrębie kilometra, nawet tych nieżywych.
– Kolegę Jimmy’ego. On ma siekierę i przerąbie cię jak drzewo! A jak mu nazmyślam, że jesteś z Greenpeace’u, to cię ukatrupi! – krzyknęła w odpowiedzi.
– Zabawimy się w polskie El Dorado, będziesz moim zakładnikiem – zaproponował, uruchamiając silnik i uśmiechając się nonszalancko.
– Nie będę żadnym jeńcem ty,… ty,… ty kombatancie ty! – wrzasnęła i zaczęła śpiewać:
„A walka na ziemi i w niebie
Przeciwko sobie samemu o siebie.
I walka o święte cele,
O wieczne nadzieje.
Walka o z łóżka wstanie,
Kolejny taniec w cyrku zdarzeń.
I walka o strzępek marzeń,
O wieczne nadzieje!”*
– Zuza! – przerwał jej prędko. – Błagam cię! Chcesz mi uratować życie?
– Jasne, jak? – spytała zaciekawiona i spojrzała w jego stronę.
– KOBIETO, PRZESTAŃ FAŁSZOWAĆ!!!
Obrażona dziewczyna odwróciła głowę w stronę okna i splotła ręce na piersiach. Przez moment przyglądała się rozświetlonym ulicom jej rodzinnego miasta. Nawet w swoim obecnym stanie nie potrafiła oprzeć się urokowi miejsca tętniącego nocnym życiem. Kolejny raz piękno Wrocławia pozwoliło jej się uspokoić. Po chwili jednak szybko zmieniające się za oknem obrazy oraz przemykające światła latarń wywołały u niej zawroty głowy. Powoli odwróciła głowę i przeniosła wzrok na elementy wyposażenia samochodu. Z wielkim zainteresowaniem zaczęła przyglądać się desce rozdzielczej.
– Oliwier, patrz! Tu są ślady. Musiał je zrobić jakiś kruk. Albo wrona… Orła wrona nie pokona! – krzyczała zafascynowana.
– Jaki orzeł? Co ty bredzisz? – spytał z niedowierzaniem, wytrzeszczając na nią swoje niebieskie oczy.
– Orzeł Łódź! – odpowiedziała triumfalnie i uśmiechnęła się.
– Co?! – krzyknął zdziwiony. Odwrócił spojrzenie od jezdni. Mało brakowało, a przejechałby jakiegoś człowieka, który – na szczęście – biegiem uciekł bezpośrednio spod jego kół.
– Taka Stal Gorzów, tyle że z Łodzi… Ja mam ci to tłumaczyć, Panie Speedway Rider?! – mówiła oburzona. Chłopak zaś ostatecznie stracił cierpliwość.
– Przymknij się choć na chwilę, bo jak nie, to będę musiał cię uciszyć, a na takie jak ty jest tylko jeden, ale za to genialny sposób… – powiedział.
– Jaki, mądralo? – spytała z przekąsem, lekko unosząc brew. Była pewna, że żużlowiec nie znajdzie skutecznej metody na poskromienie jej słowotoku.
– Pocałować cię – odpowiedział z uśmiechem, patrząc przed siebie. Kątem oka obserwował jej reakcję. Dziewczyna lekko przygryzła wargę, zarumieniła się i nie odezwała ani słowem do końca podróży. Lejkowicz uśmiechnął się do siebie.
Kiedy dojechali na miejsce, Oliwier pomógł jej wysiąść i dojść do domu. Gdyby nie to, że mocno objął ją w pasie, na pewno znów skończyłaby na trawniku. Gdy dotarli do salonu, chłopak od razu posadził ją na kanapie i zajął miejsce tuż obok niej.
– Przepraszam… – szepnęła cicho i przylgnęła ciałem do Lejkowicza. Żużlowiec nic nie odpowiedział, a jedynie otoczył ją ramieniem i mocno przytulił. Siedzieli objęci przez krótką chwilę, do momentu, gdy chłopak zorientował się, że Zuzka zasnęła. Ułożył ją wygodnie na kanapie i przykrył polarowym kocem leżącym wcześniej na fotelu.
– Dobranoc – szepnął i delikatnie musnął wargami jej czoło.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Coma - "Zero Osiem Wojna"

22 komentarze:

  1. Pierwsza, mam nadzieję.
    Boże, popłakałam się ze śmiechu... A potem popłakałam się z żałości, biedny Jimmy, a Hitlerek miał magiczne zęby, a nasza Zuzia jest rodziną Bin Ladena !
    1000/10 za poczucie humoru - myślałam, że nikt nie ma takiego jak ja. :D
    Kocham Was, normalnie.
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Siedzę sobie na lekcji, nudno trochę, to pomyślałam " O, może złapię wi-fi."
    Patrzę -Jest !
    Patrzę nowy rozdział u Ciebie.
    Czytam, czytam, czytam i tak się zaczytałam, że zapomniałam gdzie jestem i co chwilę chichocze jak idiotka do kolan.Pani musiałam mieć niezłą rozkminę z czego ja się tak śmieję. Ale już nie mogłam wytrzymać, ta opowieść była epicka i jeszcze to " nie poznam Pana Śmietanki " aż przeczytałam to koleżance xd
    Normalnie zazdroszczę wyobraźni. Powiem Ci, że przez chwilę ta opcja, że Bin Laden jest synem Hitlera wydała mi się sensowna, ale tylko przez chwilę xdd Chciałam dodac komentarz jako pierwsza, ale przez telefon nie dałam rady ;c
    W każdym razie czekam na ciąg dalszy.

    Aha, miałam Ci jeszcze powiedzieć: Szablon jest nieziemski!

    Do usłyszenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękujemy bardzo za te wszystkie pochwały. Większość z nich jednak należy się nikomu innemu, jak tylko Jimmy'emu. Tak, Jimmy'emu we własnej osobie! Obiecujemy, że przekażemy mu wszelkie Wasze komplementy. W końcu to on jest autorem swoich cudownych monologów! My tylko starałyśmy się hamować zalewające nas fale śmiechu i skrupulatnie notować każde jego słowo dotyczące El Dorado.

    Jimmy, we love you <3!

    Musimy jednak przyznać, że to, co widzicie na naszym blogu jest zaledwie zalążkiem wszystkich pomysłów Pseudoamerykanina. Nie opowiemy tu niestety całych historii o Stefanie czy roślince Adolfa... Również wszystko to, co zawarłyśmy w opowiadaniu, jest wersją okrojoną. Niezmiernie przykro nam z tego powodu :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Jimmy rozwala system :D Wyobrażam sobie, jak Oliwier bił Jimmy'ego to aż mi Go szkoda. W końcu, jakby nie patrzeć to chłopak nic złego nie zrobił. Gdyby był trzeźwy to ta ręka na pewno, by się tam nie znalazła ;)
    Myślę, że Zuza podziękuje Oliwierowi za to, że zabrał Ją do swojego domu i, że w ogóle postanowił Jej poszukać.
    Uwielbiam Go, jak jest taki...troskliwy :) Zdał test i teraz może być chłopakiem Zuzy ;D
    A Ona nie może się ciągle zadręczać, bo to nie jej wina, że tan cały "związek" Sary i Oliwiera się rozpadł. Zresztą on i tak nie miał przyszłości...
    Napisałaś, że otworzyła się przed Oliwierem i opowiedziała Mu o swoich relacjach z siostrą i matką. Według mnie to dobrze, że w końcu przestała dusić te emocje w sobie i mogła się komuś wygadać. Jakby nie patrzeć do tej pory nie miała nikogo takiego.
    Pozdrawiam i czekam następny! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej jak słodko. Strasznie ich lubię *.*
    Ostatnia akcja najlepsza *.*
    O co chodzi z Panem Śmietanką? ;> xD
    Pozdrawiam ; *

    OdpowiedzUsuń
  6. Jimmy jest niemożliwy ;) Żal mi się go zrobiło, gdy Oliwier zaczął go bić... ale z drugiej strony ta troska Lejkowicza o Zuzę jest słodka... Jestem ciekawa, co dalej się wydarzy. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie ogarniam postaci Jimmiego, to jego paplanie bez ładu i składu... Wczesniej zastanawiałam się, czy w ogóle jest prawdziwy, czy może jest tylko wytworem wyobraźni pijanej Zuzy, ale po tej akcji pod klubem wszystko jasne. :D Ale Oliwer się o nią martwił, to słodkie! :) To jej gadanie bez ładu i składu, jak była pijana, masakra hahahha :D Aaaaa i jeszcze ta "zazdrość" Lejkowicza, "moja Zuza", może w końcu sobie uświadomi, że nie zalezy mu na niej jak na przyjaciółce.. :) Ogólnie spodobał mi się rozdział, nie moge doczekać się już kolejnego. :* Pozdrawiam / Ala

    OdpowiedzUsuń
  8. Postać Jimmy'ego jest ciekawa, barwna, wykreowana zupełnie groteskowo. Nie dziwię się, że właśnie kogoś takiego Zuza potrzebowała, gdy napadały ją natrętne myśli.

    Co do Lejkowicza to jak zawsze jest tutaj świetny :) Typowy nastoletni chłopak - porywczy, targany emocjami, działający pod wpływem impulsu. I to "moja Zuza", awww... <3 :D

    Ale jest w tym rozdziale coś, co szczerze mi się nie podoba. A mianowicie kwestie Zuzy po obudzeniu, gdy Oliwier zabiera ją do domu. Pijani ludzie się tak nie zachowują, nawet jak są maksymalnie pijani. Ona gada pierdoły jak po podwójnej dawce LSD. Jeżeli nie okaże się, że Jimmy jej czegoś dosypał i nie była pod wpływem tylko alkoholu, to uznam tę scenę za skopaną.

    Pozdrawiam ciepło i zapraszam na nowości do mnie :) xxx
    http://insomnia-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Miley,
      Dziękujemy bardzo za Twój komentarz :)
      Cieszymy się niezmiernie z tego, że tak bardzo polubiłaś Jimmy’ego. Mamy tylko jedną uwagę. Pseudoamerykanin nie był przez nas wykreowany. Jest bohaterem z życia wziętym. To nasz wspólny znajomy i monologi, które opowiada Zuzie są jego autorstwa (zazwyczaj właśnie tak wyglądają nasze rozmowy z nim xD). Ale faktem jest, że dziewczyna potrzebowała właśnie jego, by odizolować od dręczących ją myśli. Cieszymy się, że to zauważyłaś :)
      Jeżeli natomiast chodzi o zachowanie Zuzy po pijaku, to być może masz rację z tym, że przesadziłyśmy. Nie potrafimy być pod tym względem obiektywne, gdyż my potrafimy tak bredzić nawet w stanie trzeźwości (nie chcesz wiedzieć, co potrafimy wygadywać pod wpływem alkoholu) xD Same wypowiedzi dziewiętnastolatki – podobnie jak wypowiedzi Jimmy’ego – były z życia wzięte. Whatever – gdy jest zmęczona/przeziębiona i jest na przystanku – zaczyna mówić od rzeczy. Teksty o Wronie, Orle Łódź i Stali Gorzów powstały gdy czekałyśmy na autobus 125 po naszej 8. lekcji w zeszłym roku szkolnym. Teksty o jeńcu i kombatancie na PO, gdy przerabialiśmy Konwencję Genewską (to był efekt całej naszej rozmowy). Dlatego nie uznałyśmy tego za dziwne. Jeżeli natomiast chodzi o Stefana i Pana Śmietankę, to po prostu wynik działania Jimmy’ego przez kilka godzin xD To również są jego opowieści (nie umieściłyśmy tu wszystkich i – niestety – nie umieścimy).
      Niemniej dziękujemy bardzo za Twoje uwagi. I przykro nam, ale Jimmy niczego nie dorzucił Zuzie do jej ginu z tonikiem. Możemy jednak obiecać, że tego rodzaju reakcje na alkohol już się nie pokażą
      Serdecznie pozdrawiamy!

      Usuń
  9. Hahahah Jimmy jest fajny ;D rozwalił mnie tą opowieścią o Adolfie XD leżę i się śmieję :D
    Świetny rozdział! Genialne poczucie humoru :D
    Obserwuję i czekam na dalsze części ;3

    ~ http://no-rules-in-my-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Cóż to dużo mówić po prostu rozdział ,który kładzie na kolana ze śmiechu :) haha xd Pan Śmietanka :) Kocham to !! Zapraszam do mnie : http://smileeverydayandlive.blogspot.com/ NEW

    OdpowiedzUsuń
  11. Miałam bardzo dużo do nadrobienia i udało mi się. Jestem zmachana ;D Super piszesz i z każdym rozdziałem widać poprawę oraz to, że przykładasz się do swojej roboty. Jako czytelniczka jestem w pełnej gotowości polecać bloga, gdyż nietypowa tematyka oraz styl autorki zachęca do poznania części dalszej... Jimmy - mój nowy GURU <33
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na IV rozdział, a oto mała zachęta
    "- Kochani, chyba to nie jedyny nasz problem – rozmowę przerwał zdenerwowany głos Louisa, trzymającego w dłoniach kolorowe pisemko. Obrócił w naszą stronę jeden i artykułów, spoglądając na niego… Oniemiałam."
    http://all-times-enclosed-inthis-one.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Esuniu, jesteś dla mnie za szybka ;D Ja tu komentuje po przeczytaniu (było warto <3) i zapraszam do mnie, a tam już jest twój komentarz. SZACUN XD

      Usuń
  12. Ten rozdział dosłownie zmiótł wszystko z powierzchni ziemi xd Nawet nie jestem w stanie napisać jakiegoś sensownego komentarza, dlatego z góry przepraszam za ten chaos. Cóż, Zuza nie radziła sobie z myślami, więc musiała znaleźć jakąś odskocznię. Jimmy oczywiście, słysząc hasło "pijemy!", nie zawahał się ani chwili. Czytając jego historyjkę śmiałam się jak jakaś idiotka. Naprawdę nie wiem, skąd ten chłopak to wszystko bierze, na dodatek nie jąka się ani razu, tylko opowiada płynnie, jak gdyby to rzeczywiście była prawdziwa historia XD Chociaż jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że jest odrobinę dziwny, to chyba faktycznie dla niego to prawda. Jestem zdumiona, że Oliwier tak szybko wykombinował, gdzie może znaleźć Zuzkę. To, co ona sama wyprawiała w jego samochodzie, również mnie kompletnie rozłożyło xd Mniejsza z tym, najważniejsze, że Zuza trochę się oderwała od rzeczywistości. Co prawda życzę jej powodzenia z potwornym kacem, który zapewne obudzi ją nazajutrz rano, ale może dzięki temu będzie miała więcej czasu na myślenie o Oliwierze, w końcu jeszcze nie zdecydowała, co robić.
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Em.. wybacz za niekomentowanie ostatnich rozdziałów, ale nieco miałam na głowie. Komentuje więc teraz i stwierdzam, że z rozdziałem na rozdział coraz bardziej mi się ta historia podoba... Robi się więcej motywów, a na pewno więcej ukazywania uczuć, co ja sama szczerze mówiąc uwielbiam w opowiadaniach, czy też czymkolwiek, co sama piszę/ czytam. ;) Zuza - nie rozumiem do końca jej.. A raczej jej wątpliwości. Zamiast dać mu po prostu szansę się wykazać, że nie jest tak, jak przedstawia to wszystko jego była dziewczyna, to zawierza nowo spotkanej osobie. W sumie dochodzę do wniosku, że nieco to dziwne, jeśli jej w ogóle jest ciężko komukolwiek zaufać, ale biorąc pod uwagę, że Lejkowicza nie znała jakoś szczególnie długo, to też wyjaśnia, że jemu nie wierzy. W każdym bądź razie głupio, że potem w ramach niby "polepszenia" swego nastroju, odzywa się do Jimiego. Tutaj w ogóle decydując się na to nie myśli, czy ten dotychczas towarzysz jej picia, na pewno jest taki bezpieczny. I dobrze, że w rezultacie skończył się rozdział taką, a nie inną reakcją Oliwiera..:) Widać, że chłopakowi zależy na Zuzie, dobrze, że jej nie pocałował, bo to by było akurat w tamtej sytuacji nie fair.. Mam nadzieję, że ona doceni jego zachowanie, nie przestraszy się w momencie pobudki.. i jeszcze, że nie będzie pamiętać jego słów, bo będzie jej aż pewnie głupio :) Pozdrawiam.. I sorki, ale rozdziału jeszcze nie ma xd

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie wiem co bierze Jimmy, ale działa :D
    Te jego historie powaliły mnie na kolana. Koleś jest chyba z kosmosu.
    Ah rycerz Oliwier się znalazł, trochę przesadził z tym biciem, ale to tylko facet- zwierze.
    Podobało mi się to określenie "Mojej Zuzy" :D
    I ten dialog w samochodzie- mistrzostwo i do tego Coma <3
    Akcja się rozwija, jestem ciekawa co wydarzy się rano :D
    Czekam na ciąg dalszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jimmy to chyba postać, którą uwielbiam najbardziej w całym Waszym opowiadaniu! Myślałam, że to Oliwier zdobędzie moje serce, ale oddaję je temu choremu psychicznie, nieogarniętemu i rozbawiającemu mnie do łez chłopakowi, który bez wątpienia jest dobrym kompanem do picia.
    Cóż, Oliwier to Oliwier. Wciąż go kocham i podziwiam za to jak walczy o Zuzkę. Naprawdę - niejedna dziewczyna marzy o takim przyjacielu, który zabierze ją nawet pijaną spod baru. "Mojej Zuzy"... <3
    Przepraszam za częstotliwość moich komentarzy... mam nadzieję, że teraz już będzie lepiej.
    Pozdrawiam! xx

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie mogę przestać się śmiać, kiedy słucham opowieści Jimmy'ego. Ten facet to chodząca inspiracja! Roślina z zęba Adolfa H.? Gdzie Jimmy znalazł swój umysł i jakim cudem istnieje naprawdę? :3
    Jak miło zobaczyć epitet 'MOJEJ Zuzy'. :3 Mamy odpowiedz dla Lejkowicza na pytanie dlaczego przejmuje się obcą, dziwną dziewczyną. :D
    Taka Stal Gorzów, tyle że z Łodzi? O Boże, leżę i nie wstaję. :D
    Twoje opowiadania są świetne, a wzmocnione tekstami Jimmy'ego to już mistrzostwo!
    Czekam na kolejny odcinek, a tym samym popis Twojego kunsztu. Liczę, że kiedyś zobaczę nie jedną książkę i będę mogła powiedzieć, że czytałam opowiadania tej autorki.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Uwielbiam Jimmy'ego. Gada kompletne głupoty i nie potrafię wyobrazić sobie, by taki człowiek mógł istnieć w rzeczywistości, ale może właśnie dlatego ta postać tak bardzo przypadła mi do gustu. Na świecie potrzeba wariatów i oryginalnych osobowości. No i Zuza przynajmniej ma znajomego, który może pomóc jej oderwać się od rzeczywistości i nie myśleć za dużo o problemach.
    Cieszę się, że Oliwier tak bardzo martwił się o Zuzę. To znaczy, że naprawdę mu zależy. Uwielbiam wątki miłosne w opowiadaniach i ciężko mi nie uśmiechnąć się, kiedy widzę wyraźne oznaki, że tych dwoje już niedługo będzie ze sobą.
    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie
    b-u-n-t

    OdpowiedzUsuń
  18. Początek nie napawał optymizmem. Bałam się, że kolejny raz pocieszeniem będzie "metalowa przyjaciółka". Na szczęście Zuza pomyślała o właściwej osoby. Jimmy kolejny raz udowodnił, ze jest człowiekiem z innej planety. Jego bajka kolejny raz okazała się bardzo zwariowana. Zastanawia mnie trochę jej koniec. Chętnie poznałabym dalszą część. Może alkohol to nie najlepszy pomysł na odreagowanie, ale zawsze to coś, szczególnie jeśli ma się odpowiednie towarzystwo. Zuza i Jimmy trochę przeholowali i mogło się to różnie skończyć.
    Na szczęście pojawił się Oliwer. Nie wiem tylko po co bił biednego Jimmy'ego. Przecież w gruncie rzeczy nie zrobił nic złego. To, że jego ręka zawędrowała w pewne miejsce nic nie znaczy. Coś mi się wydaje, iż żużlowiec zaczyna czuć coś więcej do dziewczyny. Gdyby tak nie było pewnie, miałaby to gdzieś co dzieje się ze znajomą. Droga do domu chłopaka wywołała u mnie uśmiech na twarzy. Zuzka ewidentnie nie wiedziała co się dzieje dookoła, na szczęście ktoś obok panował nad wszystkim. I ta ostatnia scenka...
    Pozdrawiam i przepraszam, ze dopiero teraz przeczytałam. :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ślicznie dziękuję moja kochana za Twój komentarz u mnie;)
    Ja tylko jak znalazłam chwilę wolną, od razu wpadłam do Ciebie. Nawet nie wiesz ile emocji wywołuje we mnie Twoja historia i jak strasznie mi się podoba!

    Zuza jak zwykle ucieka od problemów w alkohol. Niszczy się dziewczyna, skoro upija się do tego stopnia, że ląduje na trawniku z jakimś szaleńcem, a potem sama gada jak on. Mam nadzieję, że będzie jej wstyd gdy się rano obudzi i przypomni sobie wszystko. Denerwuje mnie już jej niepewność, ciągłe szukanie dziury w całym i ciągle doły. Rozumiem, że kiedyś było koszmarnie i sytuacja z rodziną ją przeraża, ale przecież pojawił się Oliwier! Może w końcu go doceni, bo taki facet to skarb. Niejeden w takiej sytuacji odwróciłby się na pięcie i odszeł od takiego alkona, a on kurde.. uratował ją przed wstydem i pijanym Jimmim.
    Swoją drogą, facet jest naprawdę intrygujący. Te bajeczki, które gada rzeczywiście chyba nawet umarłego by rozśmieszyły. Totalny świr;D Lubiłam go, zanim nie zaczął kłaść swoich łapsk tam gdzie nie trzeba.

    Jedno zdanie totalnie utkwiło mi w pamięci. "MOJEJ ZUZY". Ha! Wreszcie się przyznał, co tak naprawdę czuje! Ha! Skaczę jak szalona:D Strasznie mnie to zdanie ucieszyło i rozbawiło.

    A rozdział jak zwykle genialny. Sposób w jaki opisujesz emocje i dobierasz słowa jest fenomenalny!

    Ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń
  20. Jimmy najlepszy ! Po prostu genialne :D
    Jego historie są nieziemskie, gdy czytałam jego opowieść to tak się śmiałam że aż mama przyszła do mojego pokoju i pytała się czy wszystko ze mną dobrze >.<
    To mój pierwszy komentarz na tym blogu, więc napiszę też moją ogólną opinię :
    1. Macie świetny styl pisania, złożone zdania i dużo przemyśleń, a mimo wszystko rozdziały nie są nudne, wręcz przeciwnie to po przez przemyślenia bohaterów genialnie opisujecie zdarzenia. :)
    2. Narracja trzecioosobowa ? Dobry pomysł ! Nie każdemu przypadnie do gustu, ale do tego trzeb po prostu się przekonać. Jest to świetny sposób aby opisywać zdarzenia z różnych perspektyw bez zbędnego, częstego zmieniania bohaterów z których perspektywy piszemy. :D
    3. Idealna długość rozdziałów ^^
    4.super szablon, wszystko czytelne i nawet wpada w klimat opowiadania =)
    No nic skoro już napisałam kilka słów od siebie to nie pozostaje mi nic innego jak czekanie na następny rozdział ;*
    Ami♥

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Rowindale