piątek, 20 grudnia 2013

Caput XII

Zuza przespała dzisiaj całą noc. Spokojnie. Pierwszy raz od bardzo dawna. Być może dlatego, że z nieznanych sobie przyczyn, czuła się bezpiecznie. A być może wyłącznie dlatego, że zbyt duża dawka alkoholu uśpiła nerwy dziewczyny i pozwoliła jej w końcu na chwilę odpoczynku od rzeczywistości. Kiedy blondynka otworzyła oczy, nie wiedziała, gdzie się znajduje. Obudziła się w jakimś ogromnym, obcym pokoju. Promienie słoneczne wpadające przez ogromne okno, oślepiły ją. Poczuła się jak gdyby ktoś wbił w jej oczy ostre miecze.  Błyskawicznie zacisnęła powieki, nasunęła na głowę koc i starała się ponownie zrelaksować. Wzięła głęboki wdech. W tym momencie jej serce wypełniła dziwna niepewność. Intensywny i świeży zapach wody kolońskiej nie był tym, do czego przywykła o poranku. Zacisnęła dłonie na brzegach okrycia, po czym niepewnie, a zarazem bardzo ostrożnie, zsunęła materiał z twarzy. Przetarła zamglone, piekące oczy i rozejrzała się wokół. Nagły obrót głowy spowodował silny, miejscowy ból przypominający cios. Zatrzymała się na chwilę, jednak nie wytrzymała długo. Ciekawość i niepokój były o  niebo silniejsze od chwilowego fizycznego dyskomfortu. Poruszyła całym tułowiem, by po raz kolejny nie narazić się na niepotrzebne cierpienie. Obrzuciła wzrokiem pomieszczenie, w którym – z zagadkowych powodów – właśnie się znajdowała. Otaczały ją obce sprzęty, obce kolory.  Zorientowała się, że leży na pięknej kanapie z czarnej skóry.  Wszystkie inne meble również były czarne, lecz lakierowane. Jedna ze ścian także była w tym kolorze. Rozjaśniało ją jednak punktowe, zimne światło. Na reszcie ścian dominowały jasne odcienie szarości. Nie były one jednak smutne i przygnębiające, lecz eleganckie i stylowe. Salon zaś nie zdawał się być ciemny. Świetnie rozjaśniała go biała podłoga oraz drobne światełka w tym samym kolorze, rozmieszczone dyskretnie w całym pomieszczeniu. Fioletowy pejzaż wielkomiejski na najciemniejszej ze ścian doskonale ożywiał wnętrze. Taki sam efekt dawały rozmieszczone po całym salonie ciemnopurpurowe świece. Przytulności zaś dodawał kominek w odcieniu wenge, stojący w kącie.
Gdzie ona mogła być? Co stało się poprzedniego dnia? W jaki sposób się tu znalazła? Powoli starała się przypomnieć sobie wczorajszy wieczór... Kiedy niemrawe wspomnienia zawładnęły pamięcią dziewczyny, zarumieniła się ze wstydu. Przecież chłopak zabrał ją pijaną spod baru i zawiózł do swojej willi.  Tak, to musiał być dom Oliwiera. „Matko, on nawet na projektowaniu wnętrz się zna?” – pomyślała, rozglądając się wokół ze zdumieniem. Głośno przełknęła ślinę. Zuzce zdawało się, że w jej gardle znajduje się jakieś ogromne, obce ciało. Starała się wypowiedzieć jakiekolwiek słowo, jednak z jej krtani wydobyło się tylko ciche chrząknięcie. Miała wrażenie, że w jej ustach panuje susza niczym na australijskiej pustyni. Marzyła choćby o szklance chłodnej wody. Tylko tego w tej chwili pragnęła…
Z rozmyślań wyrwał ją aromat świeżo zmielonej kawy. Przeciągnęła się leniwie, po czym postarała się wstać. Odepchnęła się rękami i powoli uniosła z kanapy. Nagle świat w jej głowie zawirował niczym karuzela. Wszelkie obrazy rozmyły się jak odbicie na tafli jeziora. Licealistka zachwiała się i bezwładnie opadła z powrotem na sofę. Przyłożyła chłodną dłoń do czoła. Tak drobny gest okazał się dla niej zbawieniem. Rzeczywistość powoli zaczynała się stabilizować i nabierać ostrości. Maturzystka napięła mięśnie. Z wielkim trudem zmusiła swoje ciało do wykonania jakiegokolwiek ruchu. Po chwili usilnych starań wstała ostrożnie i powoli podążyła za intensywnym zapachem. Gdy znalazła się w kuchni, miała wrażenie, że przeniosła się do zupełnie innej rzeczywistości. Pomieszczenie to było kompletnie różne od salonu. Również pomalowane dwoma kolorami, jednak bardzo jasnymi. Dominowała tu soczysta zieleń. Wraz z nią wspaniale komponowała się barwa brzoskwini. Wszystkie meble miały kolor olchy. Podłogę zaś pokrywały jasnobrązowe kafle świetnie imitujące drewno.
Przy oknie ujrzała chłopaka obsługującego ekspres do kawy. Oparła się o ścianę, nie mogąc oderwać oczu od tego widoku. „Idylla, prawie jak w filmie…” – pomyślała i uśmiechnęła się. Oliwier wreszcie spostrzegł jej obecność.
– Espresso, cappuccino, latte czy może mocha? Bo w twoim stanie kawy po irlandzku nie polecam – zażartował i uśmiechnął się cwaniacko, lekko zwracając się w jej stronę. Był jednak zbyt zajęty, by zwrócić na dziewczynę większą uwagę.
– Ciszej, błagam… – szepnęła ochryple. Każde jego słowo rozbrzmiewało w jej głowie niczym młot pneumatyczny – niemiłosiernie świdrowało na wskroś. Bez pytania sięgnęła po butelkę z wodą mineralną, która stała na stole jakby czekając na Orłowską. Wybawienie od cierpienia. Każda kropla była dla niej na wagę złota. Zachłannie wlała w siebie połowę zawartości plastikowego naczynia. Dopiero, gdy palące piekło w jej gardle zostało ugaszone, dziewczyna spostrzegła, że chyba poczuła się zbyt swobodnie w gościnie u Lejkowicza. Zarumieniona pociągnęła ostatni, aczkolwiek spory łyk, po czym odstawiła butelkę na swoje miejsce. Gdy wyimaginowany przedmiot w jej gardle zniknął, mogła wreszcie wypowiedzieć coś więcej niż tylko dwa słowa. – Espresso, mocne. A najlepiej dwa – jestem nieprzytomna! – odpowiedziała, ziewając. – Ale najpierw – gdzie masz łazienkę?
– Wszystko przygotowałem, masz świeży ręcznik i takie tam… – powiedział, wskazując kciukiem na drzwi.
– Przerażasz mnie czasem – mruknęła. Lejkowicz nic nie odpowiedział, a jedynie uśmiechnął się niewinnie. Zuza powoli skierowała swoje kroki w stronę łazienki. Po raz kolejny tego ranka, znieruchomiała z wrażenia. Za drzwiami ujrzała istną plażę. Kafle na ścianach były morskie, te na podłodze zaś piaskowe. Ciepłe, rozproszone światło imitowało promienie słoneczne. Na półkach oraz na szafkach dziewczyna odnalazła rozłożone muszle, rozgwiazdy, bursztyny. W rogu zaś stała jakaś roślina. Nie potrafiła jej nazwać. Sucha trawa? Jakieś algi? Bez różnicy. Miała na głowie większe problemy niż nazwa jakiegoś krzaczka. Ważne, że wszystko razem tworzyło harmonijną całość. Przy umywalce leżały specjalnie dla niej przygotowane przybory toaletowe. „Skąd on to ma?” – zaczęła się zastanawiać. Postanowiła jednak nie zaprzątać sobie tym głowy. Czasem lepiej nie wiedzieć…
Oparła się dłońmi o brzegi umywalki i spojrzała w swoje odbicie w lustrze. Ujrzała cień samej siebie. Od razu widać było, że poprzednia noc nie należała do łatwych. Ciemne sińce pod oczami, opuchnięte powieki, ziemista cera. „Mogę grać zombie bez charakteryzacji… – pomyślała. – Boże, jakie to szczęście, że nie zwrócił na mnie uwagi!” Odkręciła kran i przemyła obrzęknięte oczy strumieniem lodowatej wody. Tego właśnie potrzebowała – otrzeźwienia.
Kiedy wróciła do kuchni, Oliwier czekał na nią z podwójnym espresso i tostami. Nie pamiętała tak miłego poranka w swoim życiu.
– Masz piękny dom. I taki duży. Aż się w nim gubię. – Zaśmiała się nerwowo, siadając na krześle. Była bardzo spięta. Kiedy otrzeźwiała, nie potrafiła czuć się swobodnie w obcym miejscu z – jakby nie patrzeć – prawie obcym człowiekiem.
– Jak zjesz – zapraszam na wycieczkę – zaproponował Oliwier, opierając się łokciami o blat stołu i pochylając się nad kubkiem z gorącą, aromatyczną kawą. Dziewczyna jednak nie była głodna. Sam zapach jedzenia wywoływał u niej fale mdłości. Ze wszelkich sił starała się pohamować torsje. Chłopak zaś spoglądał na nią wyczekująco. Nie chciała sprawiać mu przykrości, więc niechętnie odgryzła kawałeczek tostu. Z trudem połknęła jeden kęs, jednak przełyk wciąż palił ją niemiłosiernie. Dyskretnie odsunęła talerz i wróciła do przerwanej rozmowy.
– Ej, ja… ja… – Nie potrafiła tego powiedzieć, słowa więzły jej w gardle. Wiedziała jednak, że bez tego się nie obędzie. W jej mniemaniu ten niewypowiedziany wyraz tkwił między nimi niczym niewidzialny mur. Była rozbita. Czuła, że jej wnętrze przypomina zwierciadło Królowej Śniegu. Jakby rozpadła się na milion drobnych kawałeczków. Skrzyżowała ręce na brzuchu, próbując mentalnie odgrodzić się od otoczenia. Spuściła wzrok i postanowiła kontynuować. W wyobrażeniach przeklinała swojego kaca, który uniemożliwiał jej skupienie myśli choć na krótką chwilę. „Pieprzony aldehyd octowy!” – przemknęło jej przez głowę. – Przepraszam za wczoraj. Byłam pijana, zachowywałam się jak wariatka, nie powinnam… Przepraszam…
– Ja już nie pamiętam. Przyjmijmy, że mam amnezję – powiedział czule i uśmiechnął się zawadiacko. – Jedz, póki ciepłe!
Przez chwilę Orłowska czuła się jak mała dziewczynka, której tatuś wybaczył zrobienie z jego dokumentów płótna na swoje dziecięce dzieła. Ogromny ciężar spadł jej z serca. Jego pobłażliwe spojrzenie uspokajało ją, pozwalało zapomnieć. Uśmiechnęła się do chłopaka, po czym – już z nieco większym apetytem – starała się kontynuować posiłek. Każdy przełknięty kęs jednak wywoływał u niej ból. Choć w jej wnętrzu zagościł chwilowy spokój, nie była w stanie przezwyciężyć fizycznych objawów poalkoholowej niedyspozycji. Po zjedzeniu połowy tostu, dała za wygraną. Rzuciła chłopakowi przepraszające spojrzenia, jednak on tylko uśmiechnął się pobłażliwie. Podsunął jej filiżankę z kawą, po czym ponownie oparł się rękami o blat stołu. Widok blondynki, która ledwie trzymała się na nogach, wprawiał go w nadzwyczaj dobry nastrój. Nie zważając na arogancki uśmieszek, który bez przerwy błąkał się po twarzy żużlowca, licealistka drżącą dłonią sięgnęła po napój. Wychyliła go w jednej chwili. Każda kropla płynu była dla niej zbawieniem. Niestety, w żaden sposób nie udało jej się pozbyć obrzydliwego posmaku w ustach. Miała jednak nadzieję, że kofeina – gdy tylko zacznie krążyć w jej organizmie – pozwoli jej zebrać się w sobie i powrócić do normalnego stanu.
Po śniadaniu chłopak sprzątnął naczynia i oprowadził Zuzę po swojej willi. Zwiedzanie zaczęli od pokoi.
Jeden z nich był iście afrykański. Jego ściany pokrywała jasnopomarańczowa farba. Zarówno meble, jak i podłoga były wykonane z cudownego, czerwonego drewna merbau. Mały dywan oraz wszelkie dodatki miały wzór niczym skóra pantery cętkowanej. Ściany zdobiły obrazy przedstawiające schematyczne portrety afrykańskich kobiet. Ich piękno wydobywało ciepłe oświetlenie umieszczone wokół ramy. Półki ozdobione zostały figurkami pracującej ludności Afryki. Każdy element był przemyślany, wszystko tworzyło spójną całość.
Kolejny, który odwiedzili, miał charakter orientalny. Dominowały czerwienie, brązy i złoto. Jedyny chłodny element, to obraz przedstawiający słowiki siedzące na gałęzi na tle nocnego nieba. Było to jedyne pomieszczenie, w którym znajdowało się tak wiele tkanin. Jej uwagę przykuły stojące w kącie bambusy.  W różnych miejscach rozmieszczone były posążki Buddy. Dziewiętnastolatka nie znała chłopaka od tej strony. Zaczęła się nawet zastanawiać, czy jest wierzący, a jeśli tak, to  jakiego jest wyznania. Uznała jednak to pytanie za nieodpowiednie, a przynajmniej nie do zadania w tej chwili.
Ostatni pokój przypadł Zuzie najbardziej do gustu. Pomalowany był na dwa odcienie fioletu –  ciemny i lawendowy. Brzegami sufit był podwieszony. Ozdabiało go punktowe oświetlenie oraz niebieskie paski, dające bardzo jasny blask. Meble były czarne, ozdobione srebrnym obramowaniem. Centrum stanowiła jasna kanapa z ekoskóry oraz szklana ława. Jedną z ciemnych ścian ożywiało szare drzewo rozchwiane na wietrze. Idealnie pochylało się nad sofą. W rogu, w dużym wazonie, stały pomalowane srebrną farbą gałęzie, które genialnie kontrastowały z ciemnym otoczeniem. Całość zaś rozjaśniała jasnoszara, jesionowa podłoga.
– Boże, jak tu pięknie! Ten pokój jest idealny! – wyrwało jej się.
– Podoba ci się? To od dzisiaj jest twój. Azyl w tym wielkim budynku.  Możesz do mnie przyjeżdżać, kiedy chcesz – powiedział, patrząc jej głęboko w oczy. Zuza nie wiedziała, co odpowiedzieć. Szybko spuściła wzrok. Nie wytrzymała ciężaru jego spojrzenia. Miała wrażenie, że chciał jej coś przekazać, jednak nie miała pojęcia co. Po raz kolejny ją zaskoczył. Chłopak był dla niej istną zagadką. Z każdą chwilą intrygował ją coraz bardziej i coraz więcej dla niej znaczył. Co w sobie miał, że w tak krótkim czasie udało mu się ją całkowicie do siebie przekonać? I dlaczego tak bardzo się starał? Nie była w stanie odpowiedzieć na żadne ze swoich pytań. Dopiero kiedy wychodzili, zauważyła że na drzwiach znajduje się szara fototapeta ukazująca włoską uliczkę. Dzięki niej pokój zdawał się nie być zamknięty, miał jakąś głębię i aurę tajemniczości.
Udali się do pobliskiej łazienki. Ta była zupełnie różna od poprzedniej. Całe ściany pokrywały czarne, eleganckie kafle. Najważniejszym elementem była ogromna, biała wanna. Na jej brzegach rozmieszczono duże, czarne świece. Uwagę dziewczyny przykuło lustro. W jego wnętrzu znajdowały się światełka LED. Dzięki temu obrazy odbijające się w posrebrzanym szkle zdawały się być trójwymiarowe. Zuza nie wytrzymała.
– Sam urządziłeś cały ten dom? – spytała z podziwem, delikatnie dotykając dłonią gładkich kafli. Zachowywała się jak gdyby bała się czegokolwiek uszkodzić.
– Co ty, ja pewnie pomalowałbym wszystkie pokoje na ten sam kolor z braku pomysłów – zażartował. – To robota Chęci Do Życia.
– Co ty pieprzysz? – zapytała zaskoczona, momentalnie odwracając się w jego stronę. Spojrzała na niego z powątpiewaniem.
– Miałem taką przyjaciółkę, którą kiedyś próbowali zmusić do udziału w jakimś durnym klasowym filmie. Kazali wszystkim się przebierać i robić z siebie kretynów. Ale ona była inna, zawsze szła pod prąd. Ubrała się od stóp do głów na czarno i mówiła, że ona to Chęć Do Życia, a jej przyjaciółka w szaliku WKS-u – Miłość Do Ojczyzny. Ech, całe życie posługiwała się sarkazmem i ironią. Zawsze interesowała się projektowaniem wnętrz, więc zaoferowała pomoc. Wszystko tutaj to jej robota… – opowiadał ze smutkiem.
– Czemu się rozstaliście? – spytała szeptem dziewiętnastolatka. Na jej twarzy zaskoczenie ustąpiło miejsca dociekliwości.
– Zuzka! My nigdy nie byliśmy razem. Ona nikomu nie pozwalała się do siebie zbliżyć. Zawsze chciała wszystko robić sama, odrzucała pomoc. Dzisiaj byłaby w twoim wieku… – odpowiedział zamyślony.
– Byłaby? Co się z nią stało? – dziewczyna nie była w stanie opanować ciekawości.
– Opowiadałem ci kiedyś. Miała depresję i pewnego pięknego dnia się zaćpała i zachlała jednocześnie. A ja nie potrafiłem jej pomóc… – dodał. Jego oczy zaszkliły się. Dziewczyna nie mogła pozwolić, żeby się rozkleił. Nie wiedziałaby, co ma zrobić z płaczącym mężczyzną. Postanowiła więc szybko zmienić temat.
– A co jest za tamtymi drzwiami? – zapytała, wskazując kciukiem na następne pomieszczenie.
– Sypialnia. Chodź, pokażę ci. – Oliwier powoli dochodził do siebie. Chociaż był twardym facetem, jego też czasem dopadały przykre wspomnienia. Szarmanckim ruchem otworzył drzwi i przepuścił w nich licealistkę. To, co zobaczyła, zaparło jej dech w piersiach.
Ściany były pomalowane na intensywnie czerwony kolor. Ozdabiały je czarne naklejki z chińskimi znakami. Na środku znajdowało się ogromne łóżko, a obok niego stolik – oba wykonane z czarnego hebanu. W rogu stała szafa przesuwna z lustrzanymi drzwiami. Na podłodze zaś położono białe panele. Minimalizm i surowość tego wnętrza dodawały mu uroku i elegancji. Zuza była zachwycona. Wcześniej takie pomieszczenia widywała tylko w katalogach.
– Przyznaj się – ile dziewczyn już ekscytowało się twoją sypialnią? – zażartowała i dźgnęła chłopaka łokciem w żebro. Oliwier spuścił wzrok. Milczał. Orłowska ze zdziwieniem spojrzała w jego stronę. Nie spodziewała się takiej reakcji z jego strony. Sądziła, że chłopak powie coś z typową dla niego arogancją albo kpiną, co ona łatwo mogłaby obrócić w żart.
– Cóż, sporo… – szepnął zdawkowo po upłynięciu kilku niezręcznych sekund, nerwowo pocierając dłonią kark. Kątem oka dostrzegł zaskoczoną minę dziewiętnastolatki. Jej twarz wyrażała smutek i rozczarowanie. „A więc jest taki jak inni… A ja głupia miałam nadzieję…” – pomyślała. Ręce bezwładnie opadły jej wzdłuż ciała. Z trudem opanowała spazmatyczny oddech. Poczuła wręcz fizyczny ból. Nie dlatego jednak, że Lejkowicz nie okazał się idealny. Bolała ją własna naiwność. Wciąż wpatrywała się w niego błagalnie. Jakby liczyła na to, że cofnie swoje słowa lub że uda mu się wszystko jej wyjaśnić.
– Nie patrz tak na mnie! One same się pchały. Takich jak ta wtedy w barze jest pełno. Żadnej nie trzeba prosić. Dla nich to chwila popularności, dla mnie przyjemności. Jestem tylko facetem – nie miej do mnie pretensji! Nie patrz tak, błagam! – tłumaczył zmieszany, mimowolnie unosząc głos, na co Zuza skrzywiła się lekko. Sportowiec wiedział, że całe jego starania poszły na marne. W oczach dziewczyny znów stracił wszystko.
Przedostatnie zdanie doprowadziło ją do szewskiej pasji. Nie rozumiała, jak mógł zrzucać wszystko na płeć. Czyżby testosteron uniemożliwiał myślenie i wykluczał empatię?
 – Zuza! Nie myślałaś chyba, że jestem ideałem – ja jestem żużlowcem! – Dziewczyna za wszelką cenę starała się na niego nie patrzeć. Jej oczy zaszkliły się od łez. Poczuła się, jakby straciła najlepszego przyjaciela. Znowu. Skurczyła się w sobie. Objęła kark rękami, a brodę oparła na przedramionach. Podeszła do okna i beznamiętnie wpatrywała się w przestrzeń. Oliwier podszedł do niej i – mocno przytrzymując za ramiona – obrócił ją do siebie. Zmusił, by zwróciła wzrok w jego stronę. Odsunęła się, zrzuciła jego ciepłe dłonie ze swojego drżącego ciała, jednak znów patrzyła mu w oczy. – Sądziłaś, że sportowiec nie pije, nie pali i wcześnie chodzi spać, bo rano ma trening? Nie ta dyscyplina. Tutaj wszyscy wyznają zasadę „Baw się póki jesteś, bo jutro możesz nie żyć”. Trzeba jakoś odreagować. Adrenalina, rozróby, alkohol, u niektórych prochy. Po jednej z suto zakrapianych imprez mam pewną pamiątkę – kiedyś ci ją pokażę. Często bywałem w gorszym stanie niż ty wczoraj. Starsi mówią, że przestaniemy się tak zachowywać dopiero wtedy, kiedy spotkamy dziewczynę spoza środowiska, że tylko taka potrafi nas zmienić. I ja właśnie zaczynam rozumieć, co mieli na myśli. Dobrze wiesz, że to wszystko już przeszłość. Ty mnie zmieniłaś, rozumiesz?! – skończył. Ujął jej twarz w dłonie i długo wpatrywał się w duże, zielone oczy dziewczyny. „Cholera, robię z siebie kretyna, a ty niczego nie rozumiesz! – wrzeszczał na nią wewnątrz swojego umysłu. – Czy ty naprawdę nie widzisz, że właśnie próbuję ci uświadomić, że coś do ciebie czuję?!” Wyrwała się. Jego dotyk palił ją mentalnie.
– Po co mi to wszystko mówisz? – spytała półszeptem, gdyż tylko tak mogła ukryć targające nią emocje. Napięła mięśnie do granic możliwości, by zapanować nad sobą.
– A po co mam kłamać? „Nie zamierzam cię truć pigułkami ze słów…” – odpowiedział, przysuwając się nieznacznie.
– Coma? – zdziwiła się dziewiętnastolatka. – Ty słuchasz Comy?
– Coś tam kojarzę… I to nawet dłużej niż od tego twojego wczorajszego koncertu – zaśmiał się i lekko szturchnął ją, aby ukryć swoją frustrację. Miał ochotę wykrzyczeć jej prosto w twarz, że nie jest mu obojętna, podczas gdy ona bardzo płynnie zmieniła temat ich rozmowy.
– O Boże! Ja wczoraj śpiewałam? Nic nie pamiętam… – mruknęła i złapała się za głowę. Kac nigdy nie pozwalał jej raczyć się wspomnieniami. I tym razem nie było wyjątku.
– Udawajmy, że ja też nie. Jak już mówiłem, mam dzisiaj jakąś dziwną amnezję. – Uśmiechnął się i przytulił ją. Dziewczyna jednak szybko odskoczyła od niego. Wciąż nie była w stanie znieść jego bliskości. Starała znaleźć jakikolwiek pretekst, by móc pozbyć się jego dłoni ze swojej talii. Sprytnie wywinęła się, sięgając ręką do kieszeni i wyjmując z niej telefon. Spojrzała na wyświetlacz.
– Cholera! Już jest jutro? O nie! Muszę natychmiast wracać – matka mnie zabije! – krzyknęła spanikowana i zaczęła chaotycznie kręcić się wokół własnej osi, poszukując sama nie wiedziała czego.
– Czekaj, odwiozę cię – powiedział Oliwier. Wziął kluczyki z blatu nocnego stolika i szybko zaprowadził spanikowaną dziewczynę na dół.
Całą drogę nie odzywali się do siebie. Chłopak zastanawiał się, dlaczego powiedział jej prawdę. Dlaczego nie okłamał jej tak jak każdej poprzedniej? Może dlatego, że ona nie była jak każda poprzednia? Może dlatego, że ona naprawdę go zmieniła…? Może dlatego, że tej nocy uświadomił sobie, co tak naprawdę do niej czuje…
Zuzka miała mętlik w głowie.  Po co opowiedział jej o wszystkim? Czy ona też miała być jego zabawką? Nie, to niemożliwe. Gdyby tak było, nie powiedziałby jej całej prawdy i nie nocowałby dla niej w namiocie. Może on faktycznie się zmienił? Odkąd go poznała, zawsze się nią opiekował, a nie upijał. Opowiedział jej nawet o swoich konfliktach z matką  oraz o historii zmarłej przyjaciółki. Przy tej drugiej prawie się popłakał! To właśnie sprawiło, że dziewiętnastolatka mu uwierzyła. Doszła do wniosku, że skoro był z nią szczery i o wszystkim jej mówił – musiało mu na niej zależeć…
Dopiero teraz dotarło do niej, iż tego ranka niemal dosłownie powiedział jej, że czuje do niej  coś więcej niż przyjaźń. Ona natomiast szybko zmieniła temat! Dlaczego? Zrobiła to, gdyż nie miała pojęcia, jak mogłaby się zachować. Po ostatnich zawirowaniach między nimi, nie potrafiła mu tak po prostu beztrosko zaufać. Zbyt wiele razy została zraniona. Wyrobiła w sobie ostrożność, która uniemożliwiała jej pochopne zawieranie bliskich znajomości. Ponadto dziewiętnastolatka nie była w stanie jednoznacznie powiedzieć, co do niego czuła…
 „Nie, to niemożliwe… – pomyślała nagle, przerywając swój wewnętrzny monolog. – Znowu wszystko nadinterpretuję… On – Pan Idealny – i ja? To wykluczone. Jesteśmy przyjaciółmi i niech tak pozostanie… Nie mogę tego popsuć przez swoje chore wyobrażenia…”
Jednakowoż myśl, iż wreszcie miała prawdziwego przyjaciela, stłumiła w dziewczynie cały gniew i wywołała na jej twarzy nieznaczny, aczkolwiek szczery uśmiech. Mimo wszystko, wrodzona złośliwość dziewiętnastolatki nie dawała za wygraną. Wybaczyła chłopakowi, ale on nie musiał jeszcze o tym wiedzieć. Nie potrafiła zrezygnować z chwilowej roli Femme Fatale. Kiedy dojechali na miejsce, wysiadła bez słowa pożegnania.
Wbiegła po schodach i otworzyła drzwi od mieszkania. Kiedy matka ją zobaczyła, wpadła w szał.
– O której się do domu wraca, smarkulo?! – wrzasnęła kobieta, wymachując rękami. Zuza skuliła się. W dalszym ciągu źle reagowała na głośne dźwięki. Głos matki zaś rozbrzmiewał w jej uszach niczym pisk opon rozpędzonego samochodu hamującego niespodziewanie na asfalcie.
– Będę wracać o tej, o której mam ochotę! Jestem pełnoletnia – odpyskowała licealistka, unikając kontaktu wzrokowego. Odwróciła się i zamknęła za sobą drzwi.
– Gdzie ty w ogóle nocowałaś, gówniaro?! – Matka dalej nie schodziła z tonu. Splotła ręce na piersiach i wbiła w córkę wyczekujący wzrok.
– Może w namiocie z jakimś menelem? – zaszydziła Olka, wychylając głowę ze swojego pokoju. Nie mogła zatrzymać swojej wiedzy w tajemnicy. Znajomość siostry z chłopakiem wydała przy najszybszej możliwej okazji.
– Chciałabyś mieć taki „namiot” jak on, mała jędzo! – warknęła dziewiętnastolatka, zdejmując kurtkę i odkładając ją na wieszak. 
– Nie nazywaj tak siostry! – krzyknęła matka, a następnie uderzyła dziewczynę w twarz. Zuza poczuła piekący ślad na policzku i przyłożyła do niego dłoń, by uśmierzyć ból. Spojrzała na rodzicielkę oczami pełnymi gniewu oraz niedowierzania, po czym udała w stronę swojego pokoju.
– Z kim ty się szlajasz po nocach, smarkata zdziro? – wciąż wrzeszczała matka.
– Każdy ocenia swoją miarą – syknęła Zuza i weszła do pokoju, trzaskając drzwiami.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Z racji tego, że jest to nasza ostatnia notka przed Wigilą, wypadałoby złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia. Tak więc spełnienia marzeń, szczęścia, miłości i przyjaciół, na których można liczyć w każdej sytuacji. Wesołych świąt dla naszych kochanych bloggerek, anonimów, lurkersów i Chińczyków, którzy na nasze opowiadanie zapewne trafili przypadkiem!
Tak więc jeszcze raz: Merry Christmas, Frohe Weihnachten, Et Verbum Caro factum!
 A tak poza tym, to nienawidzę świąt ~ Whatever

17 komentarzy:

  1. Trzeba było tak szarżować? :D Nie ma to jak obudzić się w nieznanym miejscu ;__;
    Wybaczcie, ale mam wrażenie, że w pokoju jest parę osób: licealistka, maturzystka, dziewiętnastolatka i Zuza ;_; trochę mylące ;D
    Współczuję Zuzce, powinno być jakieś lekarstwo na kaca :/
    W sumie, to chciałabym mieszkać w takiej fantastycznej willi *-*
    Może przyjeżdżać kiedy chce? Intryguje ją? mmmm wyczuwam chemię ;D Tak, niech jej pokaże tą sypialnię.. if u know what i mean ;3
    Umarła? ;c a taka obiecująca postać!
    Co za facet *wywraca oczami* tłumaczenie się płcią i "ja jestem żużlowcem!" no doprawdy! Jakby to miało w tym większe znaczenie! Uh, no dobra, ale tłumaczy się tylko winny! Ot co.
    Nienawidzę kłótni córki vs matki ;c
    Wow, opowiadanie takie realistyczne <3 Kocham! :D
    Pozdrawiam i życzę weny! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. ojej wychodzi na to, że Pan Idealny wcale taki nie jest.
    troche taka niezreczna sytuacja z ta prawda...ciekawa jestem jak długo Zuza będzie ukrywać swoje uczucia..
    a jej matka to jakis tyran, zabilabym chyba.
    nieźle wszystko przedstawiacie ^ ^
    Wesołych Świąt ; *

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak kiedyś wybuduję sobie dom i będę urządzać jego wnętrze to wrócę tutaj ;D Dziewczyny, Wy mnie zaskakujecie na każdym kroku! A tak poza tym, to naszła mnie wena, co dalej mam pisać w moim opowiadaniu. Thanks :)
    I już zaszli tak daleko, ale oczywiście Pan Oliwier musiał wszystko popsuć. Czasami mógłby trzymać język za zębami. Chociaż może dobrze, że jest z Nią szczery?
    Dlaczego nie lubisz świąt? To taki magiczny czas :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ah nawet nie wiesz jak świetnie jest wrócić po tygodniowej nieobecności do blogowego świata i zobaczyć że na non-clamabit jest nowy rozdział! Od razu wzięłam się do czytania i jestem od wielkim wrażeniem. Po pierwsze, bardzo -podobały mi się opisy wystroju wnętrz. Bardzo czytelne i obrazowe. Jestem pod wrażeniem! A łazienka imitująca morze, po prostu świetna;D
    Bardzo zdziwiłam się, że Oliwier przyznał jej się do tego, że sypiał z łatwymi laskami i ze bylo ich dużo. Wręcz jestem w szoku, że zdobył się na taką szczerość. Ale to dobrze, może Zuza wreszcie coś dostrzeże i zmieni swoje podejście do niego. Widać, że już się coś w niej zmienia, ale jak zwykle musi mu jeszcze dowalic i potrzymać w niepewności;D Ale cieszę się niezmiernie, że coś rusza do przodu:D

    A matka.. szkoda słów.m Na miejscu Zuzy już dawno bym stamtąd uciekła!

    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział;*

    WESOŁYCH ŚWIĄT! ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Oliwier no nieźle ! To że jesteś żużlowcem z niczego cię nie tłumaczy ! A może to dobrze że się przyznałeś sama nie wiem :P Matka ! Szkoda słów ! Zapraszam do mnie : http://smileeverydayandlive.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Zacznę może od poprzedniego rozdziału:
    Zuza przypomina mi takie małe, zagubione dziecko. Widać, że nie potrafi poradzić sobie z otaczającym ją światem, boi się go. Na przykład idzie, patrzy na telefon, widzi godzinę 18:18 i cieszy się, że ktoś o niej myśli. A potem tnie się żyletką. To dla mnie niesamowity paradoks, porównanie osoby, która cieszy się z takich drobnostek i człowieka mającego poważne problemy emocjonalne.
    Jimmy mnie powalił. Uśmiałam się jak durna. A drugiej opowieści również nie zrozumiałam, mimo że wcale nie jestem pijana, nic z tych rzeczy xD
    Widać, że Zuza nie jest obojętna Oliwerowi. Mężczyzna naraża życie, by do niej dotrzeć, niemal cały czas o niej myśli. Dobrze, że dziewczyna znalazła kogoś, dla kogo jest naprawdę ważna.
    Końcowa scena była wręcz genialna. Sama nie wiem, jak opisać ją słowami. Rewelacyjnie oddałaś uczucia Oliwiera podczas ataku furii i zdezorientowanej, pijanej Orłowskiej (której teksty, szczerze mówiąc, mnie rozbawiły). A ten końcowy pocałunek...AAAAA!!!!
    A teraz drugi rozdział:
    Mieszkanie chłopaka jest naprawdę gustownie urządzone. Podobało mi się to, że opisałaś je z najdrobniejszymi szczegółami, dzięki czemu mogłam je sobie wyobrazić bez najmniejszych problemów. Chciałabym mieć taką łazienkę...
    Oliwier jest prawdziwym dżentelmenem. Zrobił jej śniadanie, przygotował ręcznik i takie tam... facet - marzenie po prostu ^^ Widać, że chce zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa, ukochać ją, bo póki co jeszcze nie znalazła osoby, która mogłaby to zrobić. Z drugiej strony, jak sam powiedział, nie jest idealny. Ma także wady, a Zuza musi nauczyć się je akceptować.
    Bardzo podobała mi się opowieść o "Chęci Do Życia" - była pełna paradoksów. Ostatnio zauważam, że te środki literackie dominują w tej historii, za co niezmiernie podziwiam autorki.
    "Czuła, że jej wnętrze przypomina zwierciadło Królowej Śniegu. Jakby rozpadła się na milion drobnych kawałeczków. " - cudne zdanie!
    Mam nadzieję, że Orłowska wreszcie przestanie się opierać uczuciom.
    Muszę przyznać, że zachowanie jej matki jest karygodne. Nie ma się co dziwić, że dziewczyna ma teraz takie problemy emocjonalne.
    Przepraszam za takie opóźnienia, ale szkoła mnie wykańcza. Naprawdę nie pamiętam, kiedy ostatnio robiłam coś poza nauką :/ Więc gdy tylko mam czas, nadrabiam blogowe zaległości, co niestety zdarza się bardzo rzadko. Teraz nadeszły święta, wreszcie trochę luzu. Co do Twojego pytania- zaczęłam już pisać nowy rozdział, cztery razy, bo póki co żadna wersja mi się nie podoba ^^ Powinnam skończyć za tydzień.
    Pozdrawiam, życzę weny i wesołych świąt!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Oliwier zaskakuje, dobrze, że próbował uświadomić dziewczynie, że zmieniła go, szkoda tylko, że Zuza szybko zmieniała temat. Mam nadzieję, że przemyśli sobie wszystko i dojdzie do wniosku, że chłopak naprawdę ją lubi, że nie nadinterpretuje jego zachowania. Mam też nadzieję, że Oliwier nie przestanie się starać i każdego dnia będzie okazywać dziewczynie, że coś do niej czuje i dzięki niej jest inny. Co do matki Zuzy...co za okropna kobieta, Zuza powinna zdobyć się na odwagę i wyprowadzić się z domu, przecież taka matka potrafi tylko zrujnować psychikę i życie...

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam postać Oliwera, należy do moich ulubionych :D Jest cudowny i taki realistyczny, wręcz namacalny. Dodatkowo bardzo szkoda mi Zuzy, matka ma tupet. Sucz xd Pozdrawiam serdecznie i czekam na nn! <3 Zostawiłam coś w spamie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Moim zdaniem w tym blogu jest dużo prawdy. Tzn każdy z nas może spotkać na ulicy taką 'Zuzę' nie mając pojęcia o jej życiu i problemach. Czytając tego bloga można sobie latwo wyobrazić każdą sytuacje i każdy dialog. Z nie cierpliwością czekam co tydzień żeby przeczytać dalsze losy bohaterów. Wracając do tego rozdziału to jestem pod wielkim wrażeniem opisu każdego pomieszczenie willi Oliwiera. Wydaje mi sie że Zuzka z każdym spotkaniem nabiera coraz więcej zaufania do tego chłopaka. Mam nadzieje że w końcu ma osobe ktorej może w pełni zaufać. Relacja Zuzy i Oliwiera są bardzo interesujące. Szczerość chłopaka wobec niej na pewno jest plusem tej znajomości. Zachowania matki i Olki nawet nie warto komentować. Zuzka powinna jak najszybciej sie usamodzielnić i nie utrzymywać kontaktu z matka i siostrą. Moze z czasem rodzina doceni Zuze i wszystko będzie dobrze.

    Pozdrawiam,
    Klaudia ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Co jak co, nie można zaprzeczyć, że Oliwier bardzo troskliwie zajął się naszą bohaterką. Położył ją grzecznie do łóżka, a rano zrobił kawę i śniadanie. Jego dom zrobił na mnie ogromne wrażenie, przede wszystkim dlatego, że opisy kolejnych pomieszczeń były naprawdę świetne, takie obrazowe, dzięki czemu z łatwością mogłam sobie wszystko wyobrazić. Swoją drogą nabieram do Oliwiera coraz więcej sympatii. Może i czasami zachowuje się jak skończony dupek, poza tym sam przyznał, że lubi mieć dziewczynę w łóżku, poza tym nie stronił nigdy od alkoholu, ale mimo wszystko to naprawdę dobry chłopak. Czuły, wrażliwy, inteligentny. Naprawdę się cieszę, że powiedział Zuzie prawdę o swoich uczuciach. Dziwię się, że ona sama tego nie dostrzegła, aczkolwiek chyba była zbyt zajęta wątpliwościami co do niego. W sumie która dziewczyna chciałaby partnera, który sypiał pewnie z połową lasek w okolicy? Mimo to liczę na to, że Zuzka da mu szansę.
    Powitanie w domu w ogóle mnie nie zdziwiło. Nie dość, że siostra to mała egoistka, to jeszcze matka zachowuje się jak zupełnie obca, okrutna kobieta... Naprawdę współczuję Zuzie mieszkania z takimi ludźmi.
    Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy i oczywiście Wesołych Świąt! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Szczerze mówiąc bardzo zirytowało mnie tłumaczenie Oliwiera, że jest "tylko facetem". Jakby to było jakiekolwiek usprawiedliwienie. Za to opis domu zrobił na mnie ogromne wrażenie. Wyobraziłam sobie wszystko dokładnie i to musi być naprawdę piękne miejsce. No może nie licząc tego, że ja osobiście nie byłabym chyba w stanie zasnąć w czerwonej sypialni.
    I to wyznanie... Dziwię się, że Zuza zareagowała właśnie w taki sposób i po prostu zmieniła temat. Może się bała, a może to po prostu zamroczenie po zbyt dużej ilość spożytego alkoholu. Ale to chyba bez znaczenia, bo skoro Oliwier raz otworzył swoje serce, to zrobi to także po raz kolejny. Poza tym jest jasne, że dziewczyna również żywi do żużlowca jakieś głębsze uczucia, więc wszystko na pewno dobrze się ułoży.
    Nie dziwię się, że matka Zuzy tak na nią nakrzyczała. Każdy rodzic martwi się, gdy jego dziecko nie wraca na noc do domu. Ale słowa, których użyła... To zdecydowanie było przegięcie. Nie wspominając już nawet o spoliczkowaniu.
    Zuza ma bardzo ciężkie życie rodzinne, dobrze, że chociaż w miłości powoli zaczyna się jej układać.
    Pozdrawiam i życzę wesołych świąt
    koszmar-na-jawie
    b-u-n-t

    OdpowiedzUsuń
  12. Ta willa to jakiś cud świata o.O
    Opis który został tu zastosowany.. pozwolił na wrażenie, że jest sie w tym domu z Nimi... to jest magiczne w tym opowiadaniu :)
    Jego przyjaciółka musiała być jakimś geniuszzem.. szkoda tylko,że nikt nie potrafił jej pomóc i skończyła w ten sposób. To przykre.
    Oliwier rozbroił mnie swoją szczerością :) Fajnie, że w końcu wyznał swoje uczucia... no prawie. Na swój specyficzny sposób.
    Ciekawe co robi teraz Zuza. Mam wrażenie, że usłyszała dokładnie to, co chciała ułyszeć, ale przestraszy się tego.
    Jestem bardzo ciekawa dalszych losów Zuzy :)
    Pozdrawiam i również życzę Wesołych Świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetne, od niedawna czytam tego bloga (właściwie wszystko w jeden dzień) i już się zakochałam ^_^ Oliwier i Zuza <3 Chcemy pierwszy pocałune z wzajemnością ;) Mam nadzieję, że nie zostawicie tego bloga jak większość <3 czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Rany, mogłabym się uczyć od ciebie jak opisywać miejsca, bo jak czytałam ten rozdział, to sobie pomyślałam, że ja to w ogóle nie mam talentu. Wszystko tak idealnie ci wyszło, nawet nie mam słów, by jakoś to ująć. Wszystko potrafiłam sobie wyobrazić. I chociaż w zasadzie wcześniej byłam za Olivierem, bo jego zachowanie było godne podziwu, to teraz sama nie wiem co mam o nim myśleć. Czytając wątki z nim czasami się irytowałam, ale z drugiej strony podoba mi się perspektywa tego, że mógłby być dla Zuzy kimś więcej. Wydaje mi się, że dobrze by ją traktował. No, gdyby nie stracił trochę zaufania teraz. Ale ogólnie myślę, że im się ułoży.
    Rozdział bardzo mi się podoba, czekam na kolejny. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozdział jest genialny, aż żałuję, że tak szybko go przeczytałam. :) Opis domu Oliwera był tak realistyczny, że czytając o każdym pomieszczeniu, czułam się jakbym tam była. Jednak nie to było tutaj ważne. Przyziemna sfera życia żużlowca, to nic przy tym jakim jest człowiekiem. To jak zaopiekował się Orłowską jest godne pochwały. Chyba w dzisiejszych czasach nie zdarza się to zbyt często.
    Prawda, którą usłyszała Zuza, jest bolesna, ale przynajmniej chłopak nie karmił ją kłamstwem, mogącym zrobić więcej złego. Speedway, jest takim sportem, że każdy dzień może być tym ostatnim, więc trzeba korzystać z wszystkiego, oczywiście w rozsądnych proporcjach. Częste imprezy z morzem alkoholu, narkotyki i przygodne panienki, to nie jest najlepsza forma odstresowania i nic dobrego z tego nie wyniknie. Tak do tej pory wyglądało życie Oliwera. Na szczęście przypadkowe spotkanie z Zuzą spowodowało, że chłopak zaczął się zmieniać i to na lepsze.
    Czytając o jego przyjaciółce, odniosłam wrażenie, iż była ona podobna do Zuzy i dlatego zawładnęła Lejkowiczem. Myślę, że chęć zbliżenia się do dziewczyny ma drugie dno. wydaje mi się, że Oliwer chciałaby uchronić Orłowską przed tym co spotkało jego przyjaciółkę. Może się mylę, ale takie mam odczucia.
    Szkoda tylko, że nie powiedział o swoich uczuciach wprost. Na szczęście do dziewczyny zaczyna docierać co tak na prawdę jest grane. Niestety miłą chwilę musiała popsuć matka. Nigdy nie zrozumiem jak można uderzyć własne dziecko w twarz. Kiedyś ktoś mi powiedział, że wymierzenie policzka jest najgorszą obrazą i w 100% się z tym zgadzam.
    Przepraszam, ze dopiero teraz komentuję, ale nie umiałam wygospodarować sobie chwili, żeby spokojnie przeczytać. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. No to trochę poczytałam, jestem z siebie dumna, że mi się dziś udało :D
    Więc tak - po pierwsze, to się niezmiernie cieszę, że się znów pojawił mój ulubieniec, znaczy się Jimmy! :D Chociaż on już się chyba tak bardzo nie cieszy, zważywszy na to, jak został potraktowany przez Oliwiera... Trochę słusznie a trochę niesłusznie moim zdaniem, bo z jednej strony to chyba nic strasznego się nie stało, żeby z Jimmiego worek treningowy robić... Ale z drugiej strony, to jestem pod wrażeniem, jaki z niego obrońca :D Chociaż może nie jest to najwłaściwsze słowo, zważywszy na to, że częściowo zazdrość nim chyba kierowała? Ech, wybaczcie, gadam dziś totalnie jak potłuczona, ten komentarz może średnio mieć sens D:
    Jimmy rozwalił mnie na łopatki swoimi teoriami spiskowymi, Adolfem H., Bin Ladenem i ich powiązaniami z Zuzą XD Piękne, dziewczyny, to jest naprawdę piękne XD
    A tak jak już przy Adolfie jesteśmy, to wam się do XI rozdziału wkradła literówka, bo macie furer (z umlautem, oczywiście, ale już mi się nie chce w tablicy szukać), zamiast fuhrer. A w X w którymś miejscu macie "- tak ja teraz -" , czy coś podobnego -> chyba powinno być "jak". A prócz tego nic mi się w oczy nie rzuciło :)
    Dobra, idąc dalej, to muszę baaaardzo pochwalić wasze opisy pokojów. Bo są bardzo ładne, plastyczne i nie mam żadnego problemu z wyobrażeniem sobie wszystkiego o czym piszecie. A dodatkowo sama jestem beztalenciem w tej dziedzinie, więc podziwiam jeszcze bardziej.
    Jak tak sobie wyobrażałam zawodzącą w samochodzie Oliwiera Zuzę, to od razu przypomniała mi się pewna impreza, na której niedawno byłam, i na której urządziliśmy sobie mały konkurs karaoke... Cóż, reakcja moich znajomych na mnie była bardzo podobna do reakcji Oliwiera na (wątpliwy) talent wokalny Zuzy :D
    A tak w ogóle, to cieszę się, że jej chłopak w końcu powiedział prawdę, wyjaśnił co i jak, i że Zuza chyba nawet względnie przyjęła to do wiadomości. Mówiłam już, że trochę ją rozumiem, bo sama jestem nieufna i mam skłonności do histerii i dramatyzowania, ale jednocześnie naprawdę trzymam kciuki, żeby w końcu się przełamała i w Oliwiera uwierzyła, bo po tym co przeczytałam do tej pory sądzę, że chyba na tym nie straci.
    Wybaczcie, że dziś tak trochę od czapy, ale naprawdę zupełnie nie mogę się dziś skupić, na niczym D: Jutro obiecuję bardziej ogarnięty komentarz!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam wrócić dzisiaj, ale nie wrócę D: Święta zjadły cały mój czas wolny D: będę i się odezwę pod następnymi rozdziałami jutro albo pojutrze, zależnie od tego, czy mi rodzinka da jutro żyć, czy nie D: To tak tylko, żebyście nie pomyślały, że zapomniałam :D
      Pozdrawiam!

      Usuń

Szablon by Rowindale