piątek, 7 marca 2014

Caput XXIII

Zuza dotarła do domu na kilka minut przed powrotem ojca. Miała naprawdę dużo szczęścia, że jej matka również nie wróciła jeszcze do domu. Niestety, była w nim jednak młodsza siostra dziewczyny. Ola chciała jakoś skomentować dziwne spóźnienie Zuzy, jednak rozmyśliła się, gdy zobaczyła jej twarz przepełnioną mieszanką wielu uczuć i emocji. Najwyraźniej miała jednak jakieś resztki instynktu samozachowawczego, gdyż postanowiła milczeć. Nie spróbowała również wejść do pokoju blondynki, gdy ta zamknęła się w nim, nie wypowiedziawszy ani słowa.
Zielonooka zaś od razu położyła się na łóżku i włączyła muzykę. Chciała odciąć się od swoich myśli i tylko to mogło jej w tym pomóc. Zagłuszenie ich. Gdyby sięgnęła po książkę, prawdopodobnie nie potrafiłaby skupić się na literaturze. Jej myśli prawie na pewno krążyłyby z dala od fikcyjnych zdarzeń i świata przedstawionego. Lektura działała na nią tylko i wyłącznie wtedy, gdy chciała odciąć się od reszty świata. Nie zaś, kiedy toczyła walkę sama ze sobą. Walkę, w której od początku stała na przegranej pozycji.
Muzyka jednakże również nie przyniosła jej upragnionego ukojenia. Łzy bez przerwy cisnęły się jej do oczu, wciąż nie przynosząc ulgi. Dzisiaj umarły je ideały i cele. Okazała się zbyt słaba, by zostać silną, niezależną, niezłomną kobietą. Kobietą, jaką zawsze chciała być. Jednego dnia zginęły jej marzenia. Jeszcze wczoraj wierzyła w to, że  była na dobrej drodze, by pokonać swoje wewnętrzne demony i w końcu stanąć na nogi. Ufała, że może stać się wolna – w pełni odpowiadać za swój los i wybory. I była z tego dumna. Teraz jednak zrozumiała, że nigdy nie stanie się w pełni samodzielna i niezależna. Że istnieje jeden człowiek, którego odejście zabiłoby jej duszę. Człowiek, który może opuścić ją w każdej chwili i dla nikogo fakt ten nie okazałby się nadmiernym zaskoczeniem. Brutalna prawda dotarła do niej z siłą fal rozbijających się o brzeg. Nie dość, że jej sen o niezależności okazał się zwykłą mrzonką, to na dodatek przyszłość może przynieść jej cierpienie o  wiele większe niż sama potrafiła sobie nawet wyobrazić. Kara za chwilę szczęścia mogła okazać się zbyt surowa. Wyłączna świadomość tego sprawiała Zuzie okrutny ból. Nie chciała nawet myśleć o tym, co mogłoby się z nią stać, gdyby jej obawy się spełniły.
W tym momencie dziewczyna momentalnie zerwała się z łóżka, niemal rzuciła telefon ze słuchawkami na ziemię i – nie zważając na nic – szybko włożyła na siebie buty i kurtkę. Bez słowa wyjaśnienia wybiegła z domu. Wiedziała, że jeśli jej siostra znów podzieli się swoją wiedzą o zachowaniu Zuzki z matką, będzie mogła mieć poważne kłopoty. W tym momencie jednak nie była w stanie wytrzymać w swoim pokoju, a nawet w tym mieszkaniu. Potrzebowała samotności, chwili odpoczynku. Chciała znaleźć się w miejscu, w którym trwać będzie wyłącznie ona. W miejscu, które pomoże jej zrozumieć, co tak naprawdę się z nią działo. Nie rozglądając się, przebiegła przez ulicę i szybko wspięła na strych. Pierwszy raz od niemal miesiąca.
Od razu skierowała się do punktu, w którym ukryła swoje świeczki. Wyjęła wszystkie. Znowu. Przyjrzała się każdej z osobna, biorąc ją do ręki i powoli obracając w dłoni. Jej skarby były bliskie wypalenia. Ale musiały wystarczyć. Z obawą i drżeniem sięgnęła po pudełko z zapałkami. Na szczęście było niemal pełne. Na dzisiaj ich również wystarczy.
Skierowała się do rogu pomieszczenia. Klęcząc między ścianami, czuła się bezpiecznie. Miała wrażenie, że ukryła się przed nieżyczliwą rzeczywistością. Wszystkie świece zapalała powoli, wręcz rytualnie. Każdą osobną zapałką. Jak zawsze. Tym razem układ żarzących się lampek był jednak chaotyczny. Odzwierciedlał on bowiem to, co działo się w głowie dziewczyny. Gdy rozłożyła wszystkie, ich widok skojarzył jej się z nocnym, bezchmurnym niebem nad odludnym jeziorem. Uśmiechnęła się nieznacznie i odetchnęła głęboko, napawając się zapachem topiącego się wosku, który – spływając po brzegach świec – tworzył cudowne wzory. W przeciwieństwie do większości ludzi, nie uważała go za nieprzyjemny.  Wręcz przeciwnie, uwielbiała go. Właśnie dlatego nigdy nie używała świeczek zapachowych. Według niej, niszczyły one całą magię.


Znów tkwię we własnym świecie. Znów rozpalam ogień, by odnaleźć ciepło.
Życie to istna entomologia. Ćma mknie pośród ciemności do płomienia, by móc choć na chwilę ogrzać swe samotne skrzydła przy jego cudownym cieple. Nie potrafi przezwyciężyć swoich pragnień. Chwilę przyjemności przyprawi śmiercią. Niechybnie zginie pośród żaru płomienia. Spłonie za własne marzenia, za marną cząstkę szczęścia wśród wszechobecnego bólu istnienia.
Mój los jest gorszy niż jej – mam świadomość impasu, w którym tkwię. Dobrze wiem, że mój moment szczęścia może kosztować mnie zatracenie samej siebie pośród trawiącego me wnętrze ognia cierpień. Po mej duszy zostaną jedynie zgliszcza. Wciąż czuję obawę. Każdego dnia zasypiam z myślą o naszym rozstaniu. Nikt nie byłby zaskoczony, gdyby Oliwier porzucił mnie na pastwę losu. Przecież mówią, że ludzie nigdy się nie zmieniają… Żyję w ciągłym strachu. Wciąż pytam samą siebie, gdzie podziała się moja niezależność. Cisza. Żadnej odpowiedzi. Serce milczy jak zaklęte.
Teraz właśnie poczułam, że nie potrafię bez niego żyć. Każda sekunda samotności to płonąca tęsknota za jego ciepłem. Czymże jest moja krucha świadomość rychłej zagłady wobec żaru pragnienia jego obecności? Niechybnie kroczę ku wewnętrznej śmierci. Śmierci za kilka pięknych chwil wobec odwiecznego cierpienia. Czymże różni się zmarnowanie w ciele płomienia od spłonięcia na stosie tęsknoty i wspomnień?
Wybrałam drogę, z której już nie mogę zawrócić. Mam świadomość podążania ku wyrokowi niczym skazaniec. Bolesny krzyk mojej duszy rozrywa przerażającą czerń, jednak na usta wylewa się jedynie cichy szept niemocy. Bunt już nic nie zmieni. Moje zniewolone serce nie jest w stanie się przeciwstawić. Żyję jak więzień świadom rychłej kary śmierci. Nie mogę uciec. Albo zginę bez niego, albo to on mnie zniszczy. Podświadomie już wybrałam.
Oddam swą duszę za chwilę zapomnienia.
Spłonę w ogniu jego wyborów, tańcząc radośnie niczym ćma pośród blasków i cieni…


Orłowska spoglądała na dogasające płomienie świec. Jedna po drugiej kończyły swój marny żywot niczym gwiazdy zmieniające się w czarne dziury. Gdy została jedna, ostatnia, Zuzka podniosła się z kolan. Wzięła ją do ręki i zdmuchnęła. Ognik zakołysał się lekko, by już po chwili zostać jedynie wspomnieniem. Dziewczyna nie mogła patrzeć, jak jej płomień sam gaśnie. Nie mogła przyglądać się dogasaniu swej duszy. Nie mogła… 
Nie miała siły posprzątać dowodów swojego pobytu na strychu. Spojrzała na resztki po świeczkach i zapałkach, po czym skierowała się do zdemolowanego wyjścia. „Niech chociaż po nich zostanie jakaś marna pamiątka…” – pomyślała, schodząc po schodach.


***

Nie wiedziała, jak długo siedziała w swoim królestwie. Wiedziała jedynie, że za chwilę Słońce schowa się za linię horyzontu, by zebrać siły na następny dzień. To, co zrobiła przed chwilą było niemal ostatecznością. W tej chwili tak bardzo pragnęła ukojenia, tak bardzo chciała ukarać się za zdradę własnych ideałów. Gdyby nie świadomość dzisiejszego powrotu Oliwiera, prawdopodobnie wzięłaby do rąk żyletkę. Okrutnie tęskniła za chłodnym ciałem swojej przyjaciółki. Jeśli jednak chłopak zobaczyłby ślady na jej ręce, nie potrafiłaby ich wytłumaczyć. Nie miała siły na tworzenie kolejnej żenującej bajki o kocie czy kompromitującej historii o przypadkowym spotkaniu z atakującym krzewem dzikiej róży. Wiedziała zaś, iż widok pełnej bólu twarzy żużlowca byłby dla niej bardziej bolesny niż cały dzisiejszy dzień. Nie mogła sobie na to pozwolić… Podświadomie jednak bała się jego reakcji również dlatego, ponieważ wielu ludzi zwyczajnie odsuwa się od takich jak ona, gdy poznają prawdę niczym od trędowatych. Nie była w stanie narazić ich związku na rozpad. Wolała ukrywać swoje uczucia i walczyć ze wszechogarniającym cierpieniem niż pozwolić, by coś między nimi się skończyło.
Jej ponure myśli rozproszył widok czarnego BMW pod jej domem. Oliwier wyłonił się z niego bardzo ospale i skierował swoje kroki w stronę bramy dziewczyny. Zuza nie mogła pozwolić na to, by zadzwonił do drzwi, ale nie mogła również go zawołać. Zauważywszy ją w okolicy, gdzie nie zapuszcza się nikt o zdrowych zmysłach, zacząłby zadawać jej niewygodne pytania oraz wygłaszać elaborat na temat grożącego jej niebezpieczeństwa. Wykład zniosłaby z kamienną twarzą, jednak wizja przesłuchania przerażała ją o stokroć bardziej. Orłowska nie potrafiła kłamać. Zaczynała jąkać się i pleść brednie. Przez jej nieostrożność i słowotok, Lejek mógłby przypadkiem odkryć jej strych. Mimo zaufania, jakim go darzyła, wciąż chciała mieć jakieś miejsce tylko dla siebie. Miejsce, w którym mogłaby schronić się przed całym światem. Dlatego też, nie rozglądając się, przebiegła przez ulicę i wskoczyła chłopakowi na plecy, mając nadzieję, że uzna to za przejaw jej radości na jego widok, nie zaś za jej ostatnią deskę ratunku czy akt desperacji. Zuzka nie miała pojęcia, która była godzina i czy jej matka wróciła już do domu… Wolała jednak nawet sobie nie wyobrażać, co mogłoby się stać, gdyby przypadkiem zobaczyła tę scenę.
– Cześć, Słoneczko! – powiedziała mu do ucha, gdy już odzyskał równowagę. Miała szczęście, że chłopak zorientował się, kto na niego skoczył i brutalnie nie zrzucił jej z siebie. Jak widać, nie przemyślała swojego pomysłu. Po chwili dziewczyna czule Lejkowicza go w policzek i zgrabnie zsunęła się z jego pleców.
– Czy ty chcesz mnie zabić?! Albo siebie?! – krzyknął z wyrzutem. Zuza w odpowiedzi po prostu zaczęła się śmiać.
– Przepraszam, że ucieszyłam się na twój widok… – powiedziała tonem przepełnionym fałszywym poczuciem winy, ocierając policzek z wyimaginowanej łzy. – Następnym razem nie będę. Obiecuję! – za wszelką cenę chciała zakamuflować swój ponury nastrój śmiechem, sarkazmem i ironią. To jej maska, którą zawsze zakładała, gdy tylko ludzie zwracali uwagę na to, co się z nią działo bądź gdy jej twarz kipiała emocjami. Jej dawna tarcza… Boże, jak dawno z niej nie korzystała…
– Nie bądź śmieszna – powiedział z nieznacznym uśmiechem, po czym przysunął się do niej i delikatnie musnął jej usta swoimi, co sprawiło, że Zuzę przeszedł przyjemny dreszcz. – Po prostu następnym razem mnie nie atakuj, bo może ci się coś stać – dodał prawie szeptem, nie odsuwając się od dziewczyny ani na milimetr.
– Tak jest, sir! – zasalutowała. Oliwier natomiast po prostu pokręcił głową, po czym wziął ją za rękę i poprowadził w stronę samochodu. Bacznej uwadze Zuzy nie umknął fakt, iż chłopak był zaskakująco spięty. W jej głowie zaczęły pojawiać się przeróżne czarne scenariusze, jednak zdusiła je w zarodku. „Popadasz już w paranoję, dziewczyno. Wyluzuj…” – uspokajała się w myślach, lecz w dalszym ciągu odczuwała lekki niepokój. Słowa uspokajały umysł, nie serce.
– Wiesz co? Masz tak ponurą minę, że gdybym cię nie znała, pomyślałabym, że jesteś jakimś porywaczem czy innym gwałcicielem… – powiedziała, by rozluźnić atmosferę, gdy żużlowiec usiadł za kierownicą. Zachowywała się jak gdyby przedawkowała kofeinę. Kręciła się, rozglądała, stukała palcami we wszystko, co znalazło się w zasięgu jej ręki... Niestety, to nerwy sprawiały, że nie potrafiła siedzieć spokojnie i za wszelką cenę starała się rozgonić natarczywą ciszę.
Oliwier odwrócił się do niej, by odpowiedzieć jej coś złośliwego, lecz uznał, że to nie najlepszy moment na kłótnię. W końcu nie po to przyjechał do niej o tej porze. Poza tym nie zamierzał dolewać oliwy do ognia po tym, co działo się ostatnimi czasy między nimi. Po sprawie z Kubą, której w dalszym ciągu nie wyjaśnił dziewczynie i ostatniej kłótni, która była ewidentnie jego winą, ich związek stał się bardzo niestabilny. Kolejna awantura mogłaby tylko zniszczyć wszystko, co razem zbudowali. A na to chłopak nie chciał pozwolić. Nigdy jeszcze nie musiał starać się, by uchronić związek przed rozpadem. Do tej pory to jego partnerki zabiegały o to, by relacja trwała jak najdłużej. On zaś – niczym samiec alfa – decydował o ich przyszłości. Być może właśnie z tego powodu miała miejsce ich ostatnia sprzeczka – Lejek nie przywykł bowiem do tego, że dziewczyna może zastanawiać się nad jego propozycjami, a nawet mu odmówić. Do tej pory zawsze to on rozdawał karty. Wiedział jednak, że jeśli wciąż chciał być z Zuzą, musiał pozbyć się złych nawyków. Był gotów na poświęcenia, byle nie stracić dziewczyny. Niefortunnie jednak to, co musiał jej teraz powiedzieć bynajmniej nie ułatwiało ich trudnej sytuacji.
– Muszę z tobą porozmawiać… – zaczął niepewnie, odwracając wzrok w stronę przedniej szyby i zacisnął dłonie na kierownicy. Skoro już zauważyła, w jakim był nastroju,  równie dobrze mógł od razu przejść do sedna sprawy i mieć to za sobą. Odwlekanie tej rozmowy w nieskończoność niczego nie ułatwi.
Zuzę natomiast naszły przerażające ją myśli. „Muszę z tobą porozmawiać…” – te słowa nigdy nie oznaczają niczego dobrego. Co, jeśli jej dzisiejsze przemyślenia były prorocze? Co, jeśli miała rację? Co wtedy zrobi? Jego słowa nie były przecież radosną twórczością jej paranoi. Oczywiste było, że Lejkowicz zamierza powiedzieć jej coś, co na pewno nie poprawi jej już i tak strasznego humoru. Czarne myśli krążące w jej głowie od samego rana wróciły jak bumerang i uderzyły w nią z podwojoną siłą. Jej umysł powoli próbował osunąć się w niebyt, jednak resztkami siły woli zmusiła go do pozostania w kontakcie z okrutną rzeczywistością.
– Niezły początek rozmowy po naszej ostatniej kłótni i po tym, jak się nie widzieliśmy przez ostatnich kilka dni, nie powiem… – burknęła, starając się ukryć ogarniającą jej ciało panikę. Mocno złapała się za brzegi fotela.
– Z tego, co pamiętam, to ty nie dałaś mi wtedy dojść do słowa. Gdybym mógł dokończyć zdanie, to mielibyśmy tę rozmowę za sobą… – odparł lekko zirytowany. W dalszym ciągu miał wyrzuty sumienia po tym, co wtedy powiedział. Nie mógł sobie wybaczyć tego, że nie przemyślał wypowiadanych słów. Niestety, czasu nie da się cofnąć.
– No jasne, istotnie. Mea culpa! Mea culpa! Mea maxima culpa! Bo de facto nie miałam powodu, żeby się wkurzyć, prawda? Może następnym razem chociaż trochę zważaj na słowa?! Wtedy nie będę się ciebie tak czepiała i –  dla odmiany – może nawet pozwolę ci dokończyć zdanie… Taka subtelna rada na przyszłość – prowokowała Orłowska. Wiedziała, że nie powinna po raz kolejny czepiać się przypadkowo wypowiedzianych przez niego słów, jednak była tak rozgoryczona i wyprowadzona z równowagi, że nie potrafiła w pełni zapanować nad własnymi. Złośliwością próbowała zabić wyrzuty sumienia.  Tak łatwo wpędzała się w poczucie winy. Widząc zbolałą twarz Lejkowicza, poczuła, że całe zamieszanie faktycznie spowodował jej upór. Przygryzła mocno wargę i zacisnęła dłonie w pięści, aby móc przejąć choć odrobinę władzy nad swoim rozemocjonowanym ciałem. Oliwier obrzucił ją zmęczonym, długim spojrzeniem. – Patrz na drogę! – krzyknęła roztrzęsiona Zuza.
– Wyluzuj trochę, dobrze? Odrobinę zaufania. Jestem przecież dobrym kierowcą… I nie mam problemu z refleksem. Jestem przecież żużlowcem, kochanie – próbował rozładować atmosferę sportowiec.
– A dokąd właściwie jedziemy? – spytała dziewczyna, pobieżnie rozglądając się po okolicy. Nie rozpoznawała budynków, ale to w jej przypadku nic dziwnego ani też nowego. Niezbyt dobrze znała Wrocław, choć mieszkała tu od urodzenia.
– Ogólnie, przejechać się. A co? Chcesz, żebym cię gdzieś zawiózł? – spytał, patrząc na dziewczynę z uroczym, krzywym uśmiechem.
– Słyszałeś kiedyś może o tym, że kierowcy, którzy rozmawiają w czasie jazdy zachowują się na ulicy jak osoby z około jednym promilem alkoholu we krwi? – spytała w odpowiedzi Zuza, splatając ręce na piersiach. Wprawdzie w samochodzie z Oliwierem za kierownicą nie czuła się zagrożona, jednakże miała ogromną chęć, by trochę go podrażnić. Jej przekorna natura nigdy nie dawała za wygraną. W końcu chłopak zasłużył na drobną karę.
– W takim razie ciesz się, że mam mocną głowę – odparł zadowolony żużlowiec. Ze swoją dziewczyną wolał wymieniać się złośliwościami niż kłócić. A to w tej chwili było jego alternatywą.
– Tak, od razu mi ulżyło – odrzekła Zuza, dramatycznie kładąc rękę na piersi w wyrazie fałszywej ulgi. Ton, jakiego użyła, sprawił, że chłopak wybuchnął śmiechem. Przy okazji lekko przekrzywił kierownicę, co sprawiło, że samochód odbił nieco w lewo. Zuzie żołądek podszedł do gardła, jednak Lejkowicz ze stoickim spokojem wyrównał wóz. – Mhm, chyba właśnie udowodniłeś, że jednak nie masz takiej mocnej głowy, jak ci się zdawało – naśmiewała się po zdarzeniu lekko drżącym głosem, nerwowo stukając palcami i wbijając w chłopaka szyderczy wzrok.
– Cóż, kto by pomyślał, czego to można się dowiedzieć o sobie w czasie krótkiej przejażdżki samochodem? – zastanawiał się w głos rozbawiony Oliwier. Zuza natomiast tylko się uśmiechnęła. Przez chwilę oboje zatonęli we własnych myślach. Dziewczyna, mimo że za wszelką cenę starała się to ukryć pod maską sarkazmu, bała się ich rychłej rozmowy. Nie mogła dłużej trwać w tej niepewności.
– A więc co chciałeś mi powiedzieć? – spytała, nie wytrzymując. Ogarnęła ją trwoga, a ciało przeszły przerażające dreszcze. Z jednej strony  obawiała  się jego odpowiedzi, ale z drugiej chciała mieć to za sobą. Co się odwlecze, to nie uciecze…
– Taa… Ostatnio chciałem spędzić z tobą trochę czasu, bo tak się przypadkiem składa, że jutro wyjeżdżam. Na dwa tygodnie. Do Leszna. Na zgrupowanie…
Słowa wypowiedziane przez Lejka sprawiły, że w umyśle Zuzki pojawiła się długa i bujna wiązanka przekleństw. Z jednej strony poczuła ulgę, że nie spełniły się jej najgorsze obawy. Z drugiej zaś zaczęła się martwić. Do tej pory, gdy nie widywała się ze swoim chłopakiem, czuła się dobrze, ponieważ miała świadomość, że zawsze może do niego zadzwonić i się z nim spotkać. Kiedy natomiast Oliwier był w Szwecji lub w Anglii – wiedziała, że przecież niedługo wróci. Ostatnie dni pokazały jej jednak, co się z nią dzieje, gdy nie miała możliwości zobaczenia się z nim, gdy jego bliskość nie była już tak oczywista… Ledwie poradziła sobie ze sobą i swoimi myślami. A dwa tygodnie?! Jak sprosta otoczeniu przez ten czas?! Nie była w stanie sobie tego nawet wyobrazić.
– Właśnie dlatego tak bardzo zależało mi na spotkaniu przedwczoraj… Dlatego jestem strasznie wściekły na siebie za to, że wtedy byłem taki roztrzęsiony i nie myślałem… – zaczął mówić chłopak, gdy Zuza zamilkła. Cisza między nimi była dla niego niezręczna i uciążliwa. Z tego powodu mówił wszystko, co mu ślina na język przyniosła. Wiedział, że jego wyjazd nie jest dobrym rozwiązaniem w ich sytuacji. Gdyby wyjazd odbył się tydzień wcześniej, rozłąka nie byłaby żadną przeszkodą. Wręcz przeciwnie – mieliby chwilę, by za sobą zatęsknić. Teraz jednak, gdy ich związku nie można było nazwać stabilnym, nie chciał zostawiać dziewczyny samej sobie na dwa tygodnie. Znał ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że na pewno męczy ją niepewność, że właśnie teraz bardzo go potrzebuje. Dlatego wolał spędzić ten czas na odbudowie ich relacji, nie zaś na bezsensownym zgrupowaniu. Ponadto sytuacja z Kubą wciąż nie była klarowna. To psychopata! Nie wiadomo, co przyjdzie mu do głowy, gdy tylko trochę się wykuruje i opuści szpital. Oliwier czuł, że to jeszcze nie koniec kłopotów, jakich przysporzył im obojgu były chłopak Ady. Frapowało go również, co tak naprawdę dziewczyna myślała o sposobie, w jaki Lejkowicz starał się rozwiązać problem z Kubą. W zeszły piątek – na wpół świadomie – zachowywał się jak absolutny ignorant, by nie powiedzieć palant. Niewyjaśnione z dziewczyną sprawy niemiłosiernie go męczyły. Mógł sobie jedynie wyobrazić, co tak naprawdę kłębiło się w jej głowie. Czuł, że nieodbyta rozmowa dryfuje między nimi niczym niezatapialny statek. Był świadom, iż zachwiał jej zaufanie nie swoim postępowaniem, ale właśnie przemilczeniem prawdy.
Zuza natomiast zamknęła się we własnych przemyśleniach i obawach tak szczelnie, że słowa żużlowca odbijały się od jej umysłu niczym od szkła. Znów ukryła się za barierą, która pozwalała jej przetrwać czasy bólu ostrego niczym  brzytwa.
– O cholera… – odezwała się w końcu, przerywając jego uciążliwy monolog. Jedynie te dwa słowa były w stanie oddać wszystko, co w tej chwili czuła. Oparła głowę o szybę, nie mogąc wykrztusić z siebie ani jednego wyrazu tkwiącego jej w gardle.

14 komentarzy:

  1. To się porobiło... Skoro Zuza tak reaguje na rozłąkę, która trwa kilka dni to nie wyobrażam jej sobie w ciągu rozłąki dwutygodniowej. Mam nadzieję, że jakoś to przeżyje oraz nie będzie się za bardzo zamyślać, bo to nie prowadzi do niczego dobrego... Boję się, że znów sięgnie po żyletkę, obym się myliła...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to :c dopiero nam tu Lejka sprowadziłyście a już go wyganiacie? :/ i to na dwa tygodnie? ! ;_;
    Trochę przerażający jest ten strych ze świecami.. Zuzka nadal tłamsi w sobie wszystkie emocje i na dobre z pewnością jej to nie wyjdzie.. ehh. Jednak to jej rozważanie o tym że Oliwier z nią może zerwać... ja wiem że Zuzajc to inny gatunek, wiszący pustą szklankę gdy jest ona pełna, ale to było trochę.. głupie ;_; znaczy się, jak dla mnie. Po prostu uważam rozważania za i przeciw, co by było gdyby itp za zupełnie bezsensowne i idiotyczne. Co będzie to będzie, a Lejek jest zbyt nią zafascynowany, żeby zerwać! Popełnia gafy, owszem, ale to jak każdy facet. W tym nie ma wyjątków :D
    Mam nadzieję że ten wyjazd niczego w ich stosunkach nie zmieni. Oby Zuzajc założyła różowe okulary ;_; tak się zastanawiam czy jest coś co by jej pomogło, bo jak jest z Oliwierem to źle. Jak z nim nie jest to jeszcze gorzej. Czy ona wszędzie musi znaleźć złe strony? :c współczuję takim ludziom..
    Ogółem rozdział świetny! Na początku w wyrazie "jej" zjadła się literka j na końcu, ale nie pokażę gdzie dokładnie bo jestem na telefonie :/
    W każdym razie połknęłam wszytko na raz i nadal czuję niedosyt! *czy to dziwne, że zawsze jak czytam Wasze rozdziały to mam ochotę na żelki? O.o
    Pozdrawiam! :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam, dziewczyny za brak komentarzy. Maturalna klasa, a teraz rozłożyła mnie choroba, mam nadzieję, że zrozumiecie i nawet wybaczycie mój bezsensowny komentarz.
    Więc OH, trochę nie wyobrażam sobie momentu gdy Lejkowicz wyjdzie na 2 tygodnie, skoro teraźniejsza rozłąka tak bardzo ją rozbiła. Zuzka chyba za dużo o wszystkim myśli, ale myślę, że jest to niestety problem wielu dziewczyn. Mimo wszystko myślę, że Lejek skoro już tak nią się zafascynował nie zostawi jej od tak. Nawet jeśli wcześniej miał takie skłonności. Czasem zastanawiam się, czy jej da się dogodzić, zawsze czegoś się doszuka i zwiększa to myślami. Eh..
    Kończę już, życzę wam weny! :)
    Pozdrawiam! :) x

    OdpowiedzUsuń
  4. Zuza nie może zostać sama noooo. Niech jedzie z nim! :D
    Więc tak, przeczytałam oczywiście wszystkie wasze rozdziały, nie wiem czy zostawiłam tam gdzieś po drodze komentarz, ale... no naprawdę świetnie piszecie. Praktycznie zawsze mam poczucie, że jest wartka akcja, nawet wewnętrzne monologi głównej bohaterki.
    Chociaż czasaaaami mam wrażenie, że chcecie stworzyć oryginalne zdanie pełne jakichś wyszukanych słów, ale wychodzi masło maślane. Może znalazłabym jakieś przykładowe zdanie, ale jestem leniwa i mi się nie chce, ot co! ;)
    Poza tym, ten fragment kiedy ona jest na strychu, ten, który napisany jest kursywą.... ha-ha, nie wiem czy jesteście tego świadome, ale po drobnych przeróbkach wyszedłby z tego niezły rapowy kawałek ^_^
    Okeeej, to na koniec...
    ,, Nie wiedziała, jak długo siedziała w swoim królestwie. Wiedziała jedynie, że za chwilę Słońce schowa się za linię horyzontu, by zebrać siły na następny dzień. To, co zrobiła przed chwilą było niemal ostatecznością. W tej chwili tak bardzo pragnęła ukojenia, tak bardzo chciała ukarać się za zdradę własnych ideałów. Gdyby nie świadomość dzisiejszego powrotu Oliwiera, prawdopodobnie wzięłaby do rąk żyletkę. Okrutnie tęskniła za chłodnym ciałem swojej przyjaciółki. Jeśli jednak chłopak zobaczyłby ślady na jej ręce, nie potrafiłaby ich wytłumaczyć. Nie miała siły na tworzenie kolejnej żenującej bajki o kocie czy kompromitującej historii o przypadkowym spotkaniu z atakującym krzewem dzikiej róży. Wiedziała zaś, iż widok pełnej bólu twarzy żużlowca byłby dla niej bardziej bolesny niż cały dzisiejszy dzień. Nie mogła sobie na to pozwolić… Podświadomie jednak bała się jego reakcji również dlatego, ponieważ wielu ludzi zwyczajnie odsuwa się od takich jak ona, gdy poznają prawdę niczym od trędowatych. Nie była w stanie narazić ich związku na rozpad. Wolała ukrywać swoje uczucia i walczyć ze wszechogarniającym cierpieniem niż pozwolić, by coś między nimi się skończyło." - która z was to napisała? Bo wyczuwam tu inicjatywę jednej osoby, ale do rzeczy. Ten kawałek jest bezbłędny. Byłam pod wrażeniem doboru słów i tak dalej.
    Doba widzę, że tu morały prawię. Wenyy. Pozdrawiam ;3
    Lara. ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. No nie! Dopiero co Oliwier wrócił i znowu musi gdzieś jechać. Ale jak ja sobie bez niego poradzę? :( to znaczy Zuza. ;)
    Dopiero niedawno uświadomiłam sobie, co tak naprawdę znaczy ciąć się żyletką. Kiedy zobaczyłam te rany, od razu pomyślałam o Zuzie. Wspomniałyście też o tym, że często tacy ludzie są odrzucani przez społeczeństwo. Jak kiedyś moja wychowawczyni powiedziała, że "tacy ludzie są chorzy" to myślałam, że wyjdę z klasy. I to nie było pierwszy raz kiedyś coś takiego słyszę! Ale lepiej zakończę ten temat, bo się tylko nie potrzebnie zdenerwuje.
    Jak jak uwielbiam, jak oni się tak sprzeczają. :) Po tym rozdziale naprawdę uświadamiam sobie, że związek z Zuzą wywrócił życie Oliwiera o 180°. Teraz to on musi się starać ;) Do dobrego jest się szybko przyzwyczaić, ale w drugą stronę już nie jest tak fajnie.
    Zuza zaczyna mnie już nudzić. Serio? Kto normalny zachwyca się świecami? Nie wiem, być może Wy macie inne spojrzenie na takie rzeczy. Ja uważam, że to nudne. Chociaż z drugiej strony... lepsze to niż żyletka.
    Tak poza tym rozdziałem, w zeszły piątek, jak obejrzałam zwiastun, to aż się popłakałam. Ta piosenka jest taka piękna ♥ Obejrzałam go chyba 50 razy, a może i więcej.
    Powracając do początku... Wychodzi na to, że czeka nas następny rozdział bez Oliwiera. Mam nadzieję, że Zuza mnie nie zanudzi. Niech ta dziewczyna sobie coś wymyśli! Ja gdybym była na jej miejscu (chodzi mi tutaj o mieszkanie w mieście) to wychodziłabym z domu rano i wracała późnym wieczorem :D Przecież można sobie znaleźć tyle zajęć! Wiem, że Zuzka woli unikać ludzi, ale gdzie się człowiek nie ruszy, tam jest pełno tego bydła. Na końcu to trzeba byłoby siedzieć w domu i nigdzie nie wychodzić.
    Liczę na szybki powrót mojego ulubieńca :D A tak poza tym muszę Ci powiedzieć, że uzależniłam się od tego opowiadania ;) Teraz piątek nie kojarzy mi się tylko z początkiem weekendu, ale także z nowym rozdziałem tutaj :) No i jak ja mam wytrzymać cały tydzień? Nie można tego jakoś przyspieszyć? ;)
    Powracając do Zuzy, mam nadzieję, że nie będzie męczyć Kajetana. Fakt, chłopak wydaje się jeszcze nudniejszy niż Zuza, ale wtedy wykorzystała go, aby udowodnić "coś" Oliwierowi, mimo iż on sam nie był tego świadkiem...

    OdpowiedzUsuń
  6. Strasznie mi się podoba, w jaki sposób zawsze są opisane uczucia Zuzy. To jest naprawdę niesamowite. Niby proste słowa, ale wprowadzają w odpowiednią atmosferę i sprawiają, że mogę doskonale wczuć się w sytuację głównej bohaterki. W sumie wcale mnie nie zdziwiło, że pobiegła do swojej samotni, na swój ukochany strych. W końcu to właśnie tam zawsze się uspokajała i mogła zebrać myśli. Bałam się jedynie, że ponownie sięgnie po żyletkę, na szczęście powstrzymała się od tego. Chociaż jest tylko fikcyjną postacią, stale wywołuje we mnie różne uczucia i chciałabym np. jej pomóc. Nie wiem, po prostu z nią usiąść wśród tych wszystkich świec, żeby miała jakieś towarzystwo albo pozwolić, żeby mi się wygadała. Owszem, poniekąd uzależniła się od Oliwiera, ale czy to coś złego? Lubią spędzać ze sobą czas, zakochali się w sobie i chociaż Orłowską przeraża ten brak niezależności czy samodzielności, to przecież na pewno sobie poradzą. Przynajmniej ja w to wierzę.
    Szczerze mówiąc aż sama się przeraziłam, kiedy Lejkowicz pojawił się pod domem swojej dziewczyny. Chyba jej nastrój udzielił mi się na tyle, że zaczęłam również podzielać jej obawy :D Ale w sumie Oliwier jest tak zapatrzony w Zuzkę, że w ogóle sobie nie wyobrażam, by mógł ją zostawić. Mimo wszystko cieszę się, że zdecydował się na taką rozmowę. Chociaż Zuza nie sprawiała wrażenia zachwyconej, jestem przekonana, że taka szczerość i otwartość poprawi nieco sytuację w ich związku. Zwłaszcza, że Lejkowicz wyjeżdża na zgrupowanie, a sprawa z Kubą wciąż nie została wyjaśniona.
    Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy, zwłaszcza że ten rozdział przypadł mi do gustu (zwłaszcza te przemyślenia głównej bohaterki zapisane kursywą, no mistrzowstwo!).
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ej, przecież on dopiero wrócił, pewnie nawet nie zdążył się rozpakować, a tu już znowu znika? Niedobrze. Bo bez niego wszystko wydaje się sypać. Zuza się zamartwia i na dodatek popada ze skrajności w skrajność.
    Nie wiem do końca z czego to wynika, może z mojego zmęczenia i średniego humoru, ale czytając te dwa ostatnie rozdziały naszła coś jakby namiastka niechęci do Zuzy. Do tej pory jak najbardziej odczuwałam do niej sympatię, ale chyba jakoś ta sytuacja z Kajetanem wzbudziła we mnie negatywne odczucia, których potem do końca już nie mogłam się wyzbyć. Bo rozumiem, że można próbować się odegrać, udowodnić coś sobie, ale jednak potraktowanie kogoś w taki sposób nie do końca mi się podoba. Zwłaszcza, że sama Zuza w taki, a nie inny sposób była/jest traktowana przez innych i dlatego doskonale powinna zdawać sobie sprawę, że takie podejście nie jest najlepsze. Bo i sama się umęczy, a i jego bezsensownie „wykorzysta”. Gosh, naprawdę mam kiepski humor, skoro takie rzeczy zmuszają mnie do wyciągania aż takich straszliwych wniosków. Chyba muszę wziąć poprawkę na jej i mój gorszy dzień :D
    Głupio będzie tak bez Oliwiera. Może niech Zuza jakoś zabierze się z nim? W końcu to nie jest niewykonalne, a przy okazji znowu zawita duet T&T, a i Zuza nie będzie musiała rozstawać się z Oliwierem. Naprawdę ostatnią rzeczą, którą teraz potrzebują jest taka dwutygodniowa rozłąka :(
    Ta scena na strychu, choć przerażająca, od strony opisu wspaniała. Fragment napisany kursywą – cudo. Bardzo lubuję się właśnie w takich opisach. I między innymi też dlatego bardzo lubię rozważania Zuzy.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Życie w trasie... Trzeba się z tym liczyć, wiążąc się z żużlowcem. Niemniej, rozłąka to ostatnia rzecz, jaka może pomóc Zuzie. Dziewczyna ma tendencję do dramatyzowania i paniki. Z jednej strony to czyni ją wyjątkową, z drugiej lekko irytującą. Chyba zbyt wiele myśli. Znaczy, ja ją świetnie rozumiem, też jestem takim człowiekiem, ale wydaje mi się, że musi bardziej zaufać chłopakowi. Przy czym, to też nie będzie łatwym zadaniem, dopóki nie zaufa sama sobie. Dobrze jest mieć swoją odskocznię. Mnie nie przeraziła scena na strychu. Sama chciałabym być na miejscu Orłowskiej. ;)
    Odnośnie konwersacji Zuzy i Lejka... Do nich nie pasują normalne rozmowy. ;) Nie byliby sobą bez sprzeczek. Są w tym tacy autentyczni, jednocześnie uroczy ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Dowaliłyście ;o Po tym wszystkim rozłąka na dwa tygodnie?! Serio?! Dwa?!
    Zuza ma niezły mętlik w głowie, ale jestem pewna, że wszystko sobie poukłada pod nieobecność
    Lejka. Bardzo dobrze, że nie sięgnęła po żyletkę, choć ja już dawno pociągnęłabym nią po skórze.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Cóż, dawno mnie tu nie było, to na pewno. Czytałam kiedyś tego bloga, ale jakoś... link mi się zgubił i ciągle pamiętałam, że powinnam go znaleźć, ale nie mogłam. W każdym razie - wiele się pozmieniało odkąd czytałam ostatni rozdział. Akcja nieco nam się zapętliła, a bohaterowie wykreowali swoje charaktery i pozmieniali się. Zuza musi mieć niezłe zamieszanie po tym wszystkim, ale przekonałam się, że umie sobie radzić z wieloma problemami, więc myślę, że i tym razem będzie okej. Chociaż ta rozłąka trochę mnie niepokoi i już zastanawiam się jak wpłynie na wszystkie późniejsze następstwa. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.

    W wolnym czasie zapraszam do siebie. :)
    http://banshee-fanfiction.blogspot.com/

    Pozdrawiam. x

    OdpowiedzUsuń
  11. Do tej pory szczęśliwy związek Zuzy i Oliwera zostaje wystawiony na dość poważną próbę. Niewyprostowana sprawa z poprzednią kłótnią, teraz wyjazd Lejkowicza na zgrupowanie. To się chyba trochę za szybko dzieje. Niestety dziewczyna boleśnie przekonała się jak wygląda życie z żużlowcem. Ciągłe wyjazdy, mecze, treningi, to na pewno nie sprzyja zbudowaniu stabilnego związku. Właśnie w tym momencie Orłowska najbardziej potrzebuje swojego chłopaka. Mogę się tylko domyślać jak jest jej ciężko. Dojście do ładu ze samą sobą potrzebuje drugiej osoby. Te dwa tygodnie będą pewnie katorgą.
    Wycieczka na strych początkowo wzbudziła we mnie niepokój. Świece, zapałki, do kompletu brakowało tylko niewielkiego metalowego przedmiotu. Bałam się, że Zuza znowu wróci do tego rytuału. Na szczęście skończyło się na świecach, które nie są tak "szkodliwe". Niestety czarne myśli kolejny raz blokują dziewczynie normalne życie. Świadomość, że w każdej chwili może zabraknąć Oliwera niszczy bohaterkę. Może gdyby spróbowała na nowo się otworzyć i zaufać ludziom byłoby jej łatwiej, a tak "męczy się" sama ze sobą.
    Ucieszył mnie powrót Oliwera i to nawet bardzo. Nie będę ukrywać, że liczyłam na zażegnanie konfliktu. Niestety spotkanie przyniosło u dziewczyny kolejną falę rozczarowania. Wizja wrócenia do tego co było legła, kiedy żużlowiec oznajmił Zuzie o jego wyjeździe. Leszno to może nie jest koniec świata i można się spotkać od czasu do czasu, ale w przypadku tej dwójki jest zupełnie inaczej.
    I ta końcówka. Do tej pory czuję lekki niepokój. Dlaczego skończyłyście w takim momencie.

    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. No teraz to już totalnie boję się o Zuzę. Nie dość, że ostatnio jest w totalnej rozsypce i mało brakowało by znowu zaczęła się ciąć, to jedyna osoba, która może jej pomóc- musi wyjechać. To straszne, jak życie potrafi kopać w dupę. Miałam nadzieję, że po powrocie Lejka wszystko się jakoś ułoży, że Zuza odzyska spokój i te dręczące myśli odejdą. Niestety, wygląda na to, że nie. Ale mam nadzieję, że chociaż ten wieczór spędzi z ukochanym w miły sposób i to jakoś jej pomoże.
    Naprawdę się o nią boję. Ma dziwny sposób rozumowania. Za wszelką cenę chce być silna i niezależna, a gdy dochodzą do niej trapiące myśli-obwinia o to siebie. Nie dopuszcza do siebie myśli, że to jest normalne. Że każdy człowiek potrzebuje towarzystwa. Mam wrażenie, że bez Oliwiera zwariuje. Albo co gorsze- zacznie się ciąć. To by było chyba najgorsze co może zrobić. Ale na szczęście mam jeszcze jeden (chyba) rozdział, więc wybacz, że skończę już ten komentarza, ale strasznie mnie nurtuje, co wymyśliłaś w następnym rozdziale;D
    Także lecę;D

    OdpowiedzUsuń
  13. Niestety życie z żużlowcem nie należy do najłatwiejszych. Zuza musi się z tym pogodzić bo inaczej może się to źle skończyć. Powinni cieszyć się każdą wspólną chwilą a nie marnować czas na kłótnie dogryzanie i sprzeczki. A poza tym co za problem?! Niech jedzie z nim :) albo przynajmniej odwiedzi go w weekend ;) mam nadzieje, że te wyjazd ich umocni a Zuza zrozumie, że nie może trafić czasu na udowadnianie kto jest bardziej złośliwy czy twardy i nieugiety. To bez sensu. Nie wiem czemu ale obawiam się, że ten wyjazd nie skończy się dobrze i przyniesie kłopoty.

    OdpowiedzUsuń
  14. No witam! :D Długo mnie nie było, bo dostałam pracę i trochę zarobiona jestem, wiecie, czasu na Internety zbytnio nie mam, ale sobotnie popołudnia i niedziele mam wolne, więc będę wtedy zaglądać :D Generalnie, to klienci doprowadzają mnie do białej gorączki, ja załamuję ręce nad ludzkim idiotyzmem, więc muszę się trochę odchamić, także spodziewajcie się w tym komentarzu dość ubogiego poczucia humoru z mojej strony, o ile w ogóle jakieś żarciki (niezbyt wysokich lotów) będą się mnie trzymać D:
    Generalnie, to odnośnie poprzedniego rozdziału, mam taką koleżankę, jak Kajetan. Znaczy, kiedyś byłyśmy baaardzo blisko, naprawdę wiecie, przyjaźń forever i tak dalej, nadal żyjemy w zgodzie, lubimy się i w ogóle, czasem się spotykamy i nadal uważamy za przyjaciółki, tylko że... No właśnie. Nie mamy ze sobą już kompletnie nic wspólnego, nie mamy żadnych tematów do rozmowy, a cisza, która zapada między nami aż nazbyt często jest tak krępująca i niezręczna, że właściwie ostatnimi czasy unikam spotkań z nią. To jest bardzo smutne, kiedy tak się dzieje, naprawdę, dlatego nie dziwię się, że Kajetan tak okropnie Zuzę dołuje. Szczególnie, że ja zawsze widziałam dwa gatunki ludzi - jeden właśnie taki, do jakiego należy Kajetan, z którymi milczenie jest niezręczne i kłopotliwe, a drugi, to taki, z którymi milczenie sprawia przyjemność i nie wprawia nikogo w żadne zakłopotanie. Tak naprawdę po tym kryterium rozpoznaję swoje bratnie dusze, powiedzmy - jak mi się z kimś dobrze milczy, to naprawdę znaczy, że muszę tego człowieka baaaardzo lubić i świetnie się z nim czuć. Wielka szkoda, że Kajetan dla Zuzy ewidentnie jest tą drugą osobą. Bo to taki fajny chłopak...
    Idąc dalej, to te świeczki na strychu są naprawdę osobliwym i ciekawym sposobem na odreagowanie. Bardzo mi się podoba, jak zawieracie w samym ich opisie takie filozoficzne przemyślenia. Tylko, że ja za nic nie mogłam potraktować jakoś bardziej poważnie tego porównania do ćmy. Znaczy się, to żadna krytyka, ono było bardzo dobre i bardzo trafne, ALE JA SIĘ PANICZNIE BOJĘ CIEM i jedyne o czym byłam w stanie myśleć czytając to, to JEZUS MARIA, NIECH SIĘ USMAŻY, BARDZO JEJ TAK DOBRZE D: Przepraszam XD Fragment, jak powiedziałam, był bardzo ładny. Tylko że tak jak powiedziałam, i teraz mówię całkiem poważnie, że ja się tak okropnie boję i nienawidzę ciem, że aż dreszcze miałam i naprawdę do tej pory odczuwam dziką satysfakcję na myśl o tym martwym robalu D:
    No, ale nie przyszłam tu gadać o ćmach! :) Kurczę, tak mi szkoda Zuzy i Lejka, nieciekawie im się układa (to musiało w końcu nastąpić, tak to niestety zwykle bywa po początkowej sielance), Oliwier dodatkowo musi wyjechać, a ja się osobiście spodziewam, że akurat kiedy wyjedzie, to ten cały Kuba zapragnie zemsty i padnie na Zuzę. Jeeeeju, już widzę, jak wtedy Lejek by się wściekł... Ale wracając jeszcze, to naprawdę okrutnie mi szkoda Zuzy i tego, jak nagle sobie uświadomiła, że nie jest tak silna jak się spodziwała/jaką chciałaby być. Nie mam pojęcia, jak ona się czuje, bo ja akurat przeżyłam w życiu sytuację zupełnie odwrotną, że z poziomu pewności siebie na poziomie równym zeru absolutnemu nable upgrade'owałam na +384624521536871234762348. Jezu, żal mi siebie i swoich żartów, darujcie D: W każdym razie, to mając świadomość, jakim cudownym uczuciem jest takie nabicie sobie pewności i wiary w siebie, to nawet nie chcę myśleć, jak okropne musi to być, kiedy działa w odwrotną stronę D:
    Kurczę, rozdziały jak zwykle super, naprawdę świetnie piszecie, dziewczyny, i wiem, że powtarzam to chyba za każdym razem. BEDĘ POWTARZAĆ DALEJ, BO KTO BOGATEMU ZABRONI :D
    Znalazłam jeden, maluteńki błąd: " Dzisiaj umarły je ideały i cele" - JEJ, oczywiście. Wiadomo, literówka, ale pomyślałam, że wypiszę :)
    Wracam - uwaga, uwaga! - JUTRO :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Rowindale