piątek, 2 maja 2014

Caput XXXI

Zuza siedziała właśnie na kanapie w salonie otoczona stertą repetytoriów, zeszytów, schematów oraz luźnych kartek zapełnionych po brzegi  zapisanymi jej drobnym pismem notatkami, próbując nauczyć się schematu mechanizmu oddychania komórkowego. Ogólne zmęczenie, a także niemiłosierny ból głowy doskonale jednak ograniczały jej mózgowi zdolności kojarzenia i zapamiętywania, tym samym skutecznie uniemożliwiając jej przygotowanie się do matury. Dziewczyna dotkliwie odczuwała skutki zarówno poprzedniego wieczoru, jak i nieprzespanej nocy. Była wyczerpana. Nie miała pojęcia, o której udało jej się zasnąć. Mimo, iż jej wizje skończyły się jeszcze przed świtem, przez długi czas wciąż nie mogła zmrużyć oka. Przeżycia tej nocy były jej największą traumą. Niewielka dawka narkotyku wyświetliła przed oczami dziewczyny niczym przerażający horror, wszelkie jej ukryte lęki i niepokoje. Przez dłuższy czas, pomimo okrutnego zmęczenia i znużenia, nie była w stanie spokojnie odpłynąć w krainę snu. Wciąż obawiała się, że przerażające wizje powrócą. Kiedy jednak skrajne wycieńczenie wygrało w końcu ze strachem, udało jej się nieco rozluźnić i zapaść w niespokojny sen wielokrotnie przerywany poprzez nerwowe dreszcze. Półsen był jednak tak słaby, że nawet najmniejszy szmer wyrywał ją z błogiego stanu półświadomości. W chwilach względnej przytomności za każdym razem czuła, iż Oliwier – choć nie odzywał się ani słowem – również nie spał. Każdy jej nerwowy ruch czy mimowolne drżenie starał się ukoić niewyobrażalną bliskością własnego ciała. Gdyby nie jego obecność, Zuzka prawdopodobnie oszalałaby lub umarła ze strachu. Nie była w stanie zgadnąć, o której chłopak zakończył swój dyżur i również pozwolił sobie na chwilę odpoczynku. Nie wiedziała także, jak długo mogłaby jeszcze spać, gdyby około godziny trzynastej nie obudziło jej niezdarne krzątanie się żużlowca. On zapewne także wolałby wylegiwać się w łóżku, jednakże o piętnastej musiał być na treningu. Kiedy zaś dostrzegł, że Zuza właśnie się obudziła, ogarnęły go niemałe wątpliwości. Nie był przekonany, czy powinien zostawić dziewczynę samą w domu i pojawić się na stadionie. Dopiero, gdy Zuzka kilkukrotnie upewniła go, iż czuje się świetnie i nic jej nie będzie, a następnie mimochodem wspomniała o tym, że pod jego nieobecność zamierzała zająć się nauką do matury, w czym tylko nieświadomie by jej przeszkadzał, zdecydował się pojechać na aleję Jana Paderewskiego.
Po prawdzie nie było to nawet kłamstwo, mające na celu uspokojenie chłopaka. Matura zbliżała się wielkimi krokami – do pisemnego egzaminu z języka polskiego pozostał zaledwie tydzień. Z tego powodu Zuzka znajdowała się w bardzo trudnej sytuacji. Do niedawna bowiem wcale nie myślała o nauce, przez co czekało ją naprawdę dużo pracy. Dopiero Oliwier uświadomił jej, że nie może żyć z dnia na dzień. Dzięki niemu słowa „studia”, „politechnika” i „inżynieria biomedyczna” przestały być pustymi frazesami – nabrały nowego znaczenia, stały się przyszłością. Egzamin zbliżał się milowymi krokami, więc dziewczyna od pewnego czasu uczyła się dniami i nocami. Teraz jednak, gdy wyprowadziła się z domu, nie było to już tak oczywiste i łatwe zadanie. Zwłaszcza dzisiaj, gdy – pomimo usilnych prób – nie była w stanie skupić się na niczym.
Blondynka miała ogromne wyrzuty sumienia. Wiedziała, że dla Oliwiera była ogromnym ciężarem. Musiał ją utrzymywać i opiekować się nią jak małym dzieckiem. A dlaczego? Dlatego, ponieważ w nagłym przypływie gniewu uniosła się honorem i wyprowadziła z rodzinnego domu. Wciąż nie była przekonana co do słuszności swojej decyzji. Z własnej woli została niewolnicą. Utrzymanką chłopaka, którego znała zaledwie dwa miesiące… Zawsze marzyła o samodzielności i niezależności. Czy przecież nie to często bywało przyczyną jej kłótni z matką? Tymczasem sama dobrowolnie oddała się w opiekę Lejka. Żużlowiec dzielnie znosił wszystkie obowiązki, jakie w związku z tym na niego spadły. Niemniej jednak Zuzka była przekonana, iż nie mogą tak żyć. Jej honor i duma zabraniały jej życia na czyjkolwiek rachunek. Chciała więc jak najszybciej znaleźć pracę i uniezależnić się. Lejkowicz jednakże uparcie zabraniał jej szukania jakiegokolwiek zajęcia przed maturą. Prawda była taka, że gdyby zależało to wyłącznie od niego, pozwoliłby dziewczynie zacząć zarabiać dopiero po studiach. Uparcie zmuszał ją do nauki. Chciał, by miała możliwość zapewnienia sobie godziwej przyszłości. Nie chcąc zaczynać wspólnego życia od siarczystej awantury, zielonooka przystała na jego propozycję, jednakże nie była zadowolona z takiego obrotu spraw. Chciała jak najszybciej wziąć wszystko w swoje ręce, aczkolwiek doskonale wiedziała, iż z Lejkowiczem nie uda jej się wygrać. Choć często ulegał jej namowom, był człowiekiem bardzo stanowczym.
Z jednej strony czuła się przeszczęśliwa – w końcu udało jej się uwolnić od mąk życia pod jednym dachem z despotyczną matką i złośliwą siostrą. Mieszkanie z Oliwierem już teraz pozwalało jej zebrać w całość swoje zniszczone wnętrze, scalić wszelkie kawałki zszarganej duszy. Z drugiej jednak była święcie przekonana, iż stała się dla żużlowca niewyobrażalnym problemem. Z dnia na dzień i bez konsultacji z nim wprowadziła się do niego z szalonym psem. Nie zostawiła mu choćby pozorów wyboru. Przecież nie mógł odmówić jej pomocy i zostawić jej na bruku bez środków do życia. Co prawda Lejek już wcześniej proponował jej przeprowadzkę, jednak jego wizja zupełnie różniła się od rzeczywistego biegu zdarzeń. Żadne z nich nie chciało, by opuszczenie przez Zuzkę rodzinnego domu było wynikiem piekielnej, nieodwracalnej awantury. Teraz jednak było już za późno na wszelkie refleksje – niczego nie da się już cofnąć…
Dziewczyna wciąż nie potrafiła pogodzić się ze swoim uzależnieniem od blondyna. Kiedyś miał władzę wyłącznie nad jej uczuciami. Teraz jednak mógł ją sobie w pełni podporządkować. Z tego powodu okrutnie obawiała się przyszłości oraz tego, co przyniesie nowy dzień. Odkąd tylko pamiętała, zawsze szydziła z patriarchalnego  modelu rodziny. Nienawidziła, gdy kobiety – siedząc całymi dniami w kuchni – rezygnowały z własnych marzeń, aby opiekować się mężem i dziećmi. A jak wyglądała ich obecna sytuacja? Łudząco podobnie… Co prawda jednak Zuza nie mogła mieć nawet  złudzeń dotyczących tego, iż jest do czegokolwiek potrzebna – Lejkowicz przecież nie potrzebował jej opieki czy pomocy. W końcu mieszkał w tym domu sam przez ostatnie dwa lata i bez problemu dawał sobie radę. W ich związku to ona wiecznie wymagała wsparcia i kurateli, czego idealnym przykładem był wczorajszy dzień.
Orłowska bezustannie miała żal tylko i wyłącznie do siebie. W swoim odczuciu zrzuciła na chłopaka ogromny ciężar. Oliwier jednak doskonale wypełniał swoje obowiązki wobec niej – był opiekuńczy, odpowiedzialny i czuły. Bez problemu wywiązywał się ze słowa danego panu Orłowskiemu. A co dostawał w zamian? Nieprzespaną noc spowodowaną naiwnością i brakiem umiejętności logicznego myślenia swojej dziewczyny. Jak głupią trzeba być, aby wziąć drinka postawionego przez nieznajomego w tak dziwnych okolicznościach? Gdyby konsekwencje jej łatwowierności odbiły się wyłącznie na niej, przeszłaby nad całą sytuacją do porządku dziennego. Ze względu jednak na to, iż jej działania dotkliwie odczuł również Oliwier, niesamowite wyrzuty sumienia gryzły ją nieubłaganie. Chłopak dbał o nią, starał się, a ona prawie każdego dnia odpłacała mu się niepożądaną niespodzianką. Czasem była jak małe, nadpobudliwe dziecko, którego stale trzeba pilnować, by przypadkiem nie zrobiło sobie krzywdy. Czuła się z tym okropnie. Nie chciała, by ich relacja tak wyglądała, jednakże – mimo usilnych starań – wciąż wpadała w tarapaty, z których Lejek musiał ją stale wyciągać. Z tego powodu Zuza coraz częściej zastanawiała się, jak to możliwe, że Oliwier w ogóle nadal był w stanie z nią wytrzymać. Każdy inny chłopak poddałby się dawno temu.
– Jestem beznadziejna! – wrzasnęła, po czym w mgnieniu oka wstała z kanapy i – niczym poparzona – pobiegła do kuchni. Prędko otworzyła jedną z szuflad i wyjęła z niej srebrzysty nóż. Drżącą dłonią przyłożyła jego błyszczące ostrze do nadgarstka. Kiedy już miała przycisnąć ostry brzeg przedmiotu do swojej skóry i przeciąć ją, niespodziewanie z rezygnacją opuściła lewą rękę, jednocześnie rzucając nóż na blat. Ciszę panującą w kuchni przerwał przeszywający huk. – Nie mogę, przecież obiecałam! – bąknęła pod nosem, po czym obie dłonie zacisnęła na brzegach zlewozmywaku, bezsilnie spuszczając głowę. Długie, blond włosy zsunęły się z jej ramion na twarz, tym samym ukrywając jej łzy. Oddech dziewczyny przyspieszył, a po chwili przeistoczył się w cichy szloch. Po pewnym czasie jej mięśnie mimowolnie rozluźniły się, a ciało bezwładnie zsunęło się na podłogę. Nie mogąc się ruszyć, Zuza wbiła wzrok w podłogę i  – obejmując kolana ramionami – wcisnęła się w kąt utworzony przez kuchenne szafki. Jeszcze przez długi czas nie była zdolna do wykonania jakiegokolwiek ruchu, więc – niczym ofiara ukrywająca się przed oprawcą – starając się nie wydawać ani jednego dźwięku, ukryła twarz i otępiała osunęła się w mentalną nicość.
Przez dalszą część dnia Orłowska nie była w stanie się uczyć. Kłębiące się w jej umyśle natrętne, frapujące myśli i pytania zajmowały ją aż nadto. Jej mózg uparcie wolał zagłębiać się w szczegóły poprzedniego wieczoru oraz wyimaginowane wizje przyszłości niż w przebieg fazy ciemnej fotosyntezy – cykl Calvina. Wiedziała jednak, że Lejek będzie bardzo niezadowolony, gdy dowie się, że zmarnowała cały dzień, nie powtórzywszy ani stronicy materiału. Ponadto zapewne będzie się zadręczał, że zostawił ją samą i pozwolił jej cierpieć w samotności. Mogłaby spróbować go oszukać, jednakże Lejkowicz zdążył już nauczyć się rozpoznawania jej nieudolnych sztuczek. Teraz już nawet najbłahsze z  jej żałosnych kłamstw nie było w stanie go zmylić.
Orłowska musiała również pamiętać, iż chłopak po treningach wracał zwykle  zmęczony i głodny, a przez to zrzędliwy i marudny. Bardzo zależało mu na tym, by Zuza dobrze zdała maturę oraz dostała się na wymarzone studia, więc oczywistym było, iż wciąż nakłaniał ją do nauki. Kiedy zaś wróci poirytowany, na pewno nie będzie szczędził dziewczynie monotonnych elaboratów. Licealistka była jednak zbyt zmęczona i roztargniona,  by jej umysł przyjął choćby jedną informację.
Ni stąd, ni zowąd wpadła na pewien pomysł. Oliwier nie będzie  mógł narzekać, jeśli będzie miał co jeść. Męska instrukcja obsługi bywa dziecinnie prosta. Przez żołądek do serca, prawda? Problemem było tylko, co ugotować dla kogoś, kto powinien być na permanentnej diecie. Teraz Lejkowicz z pewnością był szczególnie wyczulony na punkcie jedzenia – po wczorajszej imprezie, na której nie wystrzegał się wysokokalorycznego alkoholu? Życie ze sportowcem nie należało do łatwych – nawet, gdy mowa o tak błahych sprawach jak na przykład zrobienie obiadu. Zwłaszcza, że Zuza nigdy nie grzeszyła talentem kulinarnym. Ale trudno, nawet jeśli posiłek nie będzie najsmaczniejszy – Lejek nie będzie miał prawa marudzić, a o to jej przecież w końcu chodziło.
Z tą myślą podeszła do lodówki, która niestety świeciła pustkami. „Oczywiście… – pomyślała. – Przecież nie mogę mieć ułatwionego zadania.” Przez ostatnie zawirowania w jej życiu nawet nie pomyślała o zrobieniu zakupów, a Oliwier o braku jedzenia zazwyczaj przypominał sobie dopiero wtedy, gdy dosłownie umierał z głodu. Jak on dawał sobie radę przez tyle lat? „Ale trudno, coś się wymyśli…” – pomyślała Zuza, powoli rozglądając się po półkach.
– Będzie sałatka! – powiedziała sama do siebie z zadowoleniem. W czeluściach lodówki odkryła bowiem sałatę lodową, pomidory i szczypiorek. Znalazła też kurczaka, którego usmażyła bez dodatku tłuszczu, po czym dorzuciła grzanki. – To musi wystarczyć... Najwyżej trochę schudnie! – zaśmiała się cicho do siebie, mieszając wszystkie produkty.

***

Dzień żużlowca był wyjątkowo męczący. Najpierw treningi na siłowni, później bieganie, a na końcu jazda na torze. Zawodników Sparty czekał niedługo kolejny ważny mecz – od jego wyniku zależała przyszłość drużyny. Drugi raz z rzędu sportowcy będą zmagać się z bardzo wymagającym przeciwnikiem. Mieli wprawdzie przewagę w postaci własnego toru, jednakże musieli zdobyć sporą zaliczkę, by w dwumeczu móc marzyć o punkcie bonusowym. Zawodnicy mieli bardzo wysokie ambicje. Podczas gdy wszyscy skazywali Spartę na spadek, oni udowodnili, że stać ich na jazdę na doskonałym poziomie. Swoim samozaparciem pokazali, iż dostanie się do fazy play-off nie jest dla wrocławskiego klubu jedynie marzeniem. Teraz jednak musieli postarać się, by utrzymać tę zadziwiająco dobrą statystykę – to natomiast oznaczało, że żużlowcy nie mogli pozwolić sobie na jakiekolwiek porażki na swoim torze.
– Na dzisiaj koniec – powiedział trener z uśmiechem, jeżdżąc po parku maszyn na rowerze. Pan Piotr uśmiechał się zawsze, bez względu na okoliczności. Właśnie dlatego ludzie go uwielbiali. Był wspaniałym człowiekiem. Wprowadzał w drużynie tak ciepłą, rodzinną atmosferę. To właśnie dzięki niemu wszyscy dobrze czuli się w klubie, a żaden z zawodników nie myślał nawet o zmianie pracodawcy na przyszły sezon.
– W celu odreagowania stresu – zapraszam na imprezę! – krzyknął jeden z zawodników, gdy wszyscy stanęli pod bandą, aby móc wymienić kilka zdań. – Oliwier, jedziesz? – dodał, widząc obojętność Lejkowicza.
– Nie tym razem – Zuza czeka na mnie w domu. Spotkamy się na następnym treningu. Cześć! – odpowiedział i unosząc dłoń ku górze, skierował się w stronę pryszniców.
– Ej, ona nie ma w tym roku matury? Jest chyba w trzeciej liceum… – spytał Patryk z zaciekawieniem. Na jego twarzy wykwitł kpiący uśmiech.
– Ma, właśnie się uczy… – odpowiedział radośnie Lejek. Cieszył się, że w końcu udało mu się namówić ją do studiów. Był przekonany, że gdyby nie jego zachęty, blondynka zapewne zakończyłaby edukację w liceum, nie przystępując do matury.
– To leć jej pomóż – zadrwił Dolny i wybuchnął gromkim śmiechem, teatralnie łapiąc się za brzuch. Nie wiedzieć czemu, miał iście szampański nastrój.
– Ona zdaje biologię, a ja mógłbym jej pomóc co najwyżej z fizyką – odpowiedział Lejek, kierując się do swojego boksu.
– To pomóż jej z anatomią! – rzucił za nim sarkastycznie junior, wciąż nie będąc w stanie pohamować śmiechu. – No chyba, że nie masz czasu, to ja się nią zaopiekuję.
W Oliwierze krew zawrzała. Młody przesadził. Powinien był darować sobie tak głupie komentarze. Wypowiadając ostatnie zdanie, sam założył sobie stryczek na szyję. Ponadto, swoją prowokacją trafił na doprawdy fatalny moment – po nieprzespanej nocy i ciężkim treningu samokontrola Lejkowicza była mocno ograniczona. W innych okolicznościach blondyn prawdopodobnie po prostu skwitowałby Patryka ciętą ripostą. Tego dnia jednak nie był w stanie nad sobą zapanować. A może wręcz nie chciał okiełznać swojego temperamentu?
– Odszczekaj to, gówniarzu! – syknął wściekle, po czym rzucił kask na ziemię i podbiegł w stronę Patryka. Trener jednak w porę zeskoczył z roweru i – odrzucając go w bok – złapał żużlowca za ramię.
– Chłopaki, uspokójcie się! Młody, idź już. Odpocznijcie! – powiedział do zawodników, jednocześnie przytrzymując Oliwiera i gestem dłoni nakazując Dolnemu oddalenie się. Mając nadzieję, że szybko udało mu się zażegnać konflikt, zabrał rękę z ramienia Lejkowicza i skierował kroki w stronę przechodzącego właśnie obok fizjoterapeuty.
– Z taką dupą jak Zuza, to Oliwier raczej nie odpocznie – burknął junior, odchodząc. – A w ogóle jak się Pani Imprezowiczka trzyma po wczorajszej ostrej jeździe? Uczy się od ciebie, nie? Nieźle się dobraliście! – rzucił, oglądając się przez ramię. Patryk miewał naprawdę znaczące problemy z instynktem samozachowawczym. Na jego miejscu bowiem nikt po raz kolejny nie odważyłby się na tak znaczącą prowokację. Nie trzeba było przecież być geniuszem, by przewidzieć prawdopodobną reakcję Oliwiera.
Tym razem w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby zatrzymać Lejkowicza. Kipiąc z emocji, bez słowa  podszedł do kolegi z drużyny i wymierzył mu cios. Zaskoczony chłopak zakołysał się lekko i przewrócił, chroniąc się jednak przed jakimkolwiek urazem poprzez oparcie się na łokciach. Wierzchem dłoni otarł cieknącą mu z nosa wąską stróżkę krwi i obdarzył swojego oprawcę niechętnym spojrzeniem. Na szczęście nie odważył się jednak już na to, by w jakikolwiek sposób skomentować reakcję przyjaciela.
Choć zdarzenie widzieli wszyscy zawodnicy, nikt nie zwrócił Oliwierowi uwagi. Żużlowcy doskonale wiedzieli, że Dolny dostał wyłącznie to, na co zasłużył. Zaskoczył ich jednak fakt, że Oliwier tak nerwowo zareagował na komentarze dotyczące jego dziewczyny. Zazwyczaj to właśnie on – do spółki z kolegą z Piły – dogryzał kolegom i ich partnerkom. Jakiś czas temu jakakolwiek bliższa relacja jego znajomych z kobietami wywoływała u niego gromki śmiech. Nie wierzył w miłość. Dziewczyny były zaś dla niego jedynie doskonałym narzędziem rozrywki. Każdy jednak zauważył, iż odkąd poznał Orłowską, bardzo się zmienił. I to na lepsze. Uważali, że blondynka miała na niego zbawienny wpływ i niezmiernie cieszyli się z tego. Dzięki niej ustatkował się i ustabilizował formę, a przez to stał się pewnym punktem drużyny.
Nikt nie wiedział, jak powinien się zachować w tak kuriozalnej sytuacji. Mężczyźni rozeszli się więc w milczeniu. Uznali, że nie powinni wtrącać się w nieswoje sprawy. Oliwier zaś prędko wziął swoje rzeczy i szybkim krokiem skierował się do samochodu. Był mocno rozemocjonowany. Chciał jak najszybciej opuścić to miejsce i zapomnieć o całej sytuacji. Gdyby ktoś obcy był świadkiem owego zdarzenia, mogliby go za to zawiesić. Pobił kolegę na oczach całej drużyny! Takie zachowanie było niedopuszczalne i mogło się spotkać z nieprzyjemnymi dla niego konsekwencjami. W tej chwili jednak nie miało to dla Oliwiera najmniejszego znaczenia. W głowie dźwięczało mu tylko jedno pytanie: Czy oni sądzą, że Zuza jest jego kolejnym „trofeum do kolekcji”? Nową zabawką, która szybko mu się znudzi i skończy tak jak poprzednie – porzucona i zapomniana? Rzucona w kąt pośród niepotrzebnych rupieci… Potrząsnął głową. Nieważne. Niech myślą, co chcą. Dla niego liczyła się wyłącznie prawda. A prawda była taka, że kochał swoją dziewczynę i jedynym, na czym mu zależało, było jej szczęście. Szczęście, które zamierzał jej ofiarować, nie zwracając uwagi na komentarze i opinie całego świata.
Nie zważając na sytuację, zostawił swój sprzęt w parkingu i szybko wsiadł do swojego samochodu, wrzucając torbę z ubraniami na fotel pasażera. Włączył muzykę, po czym z całych sił nacisnął pedał gazu. Czuł, że jak najszybciej musi odciąć się od wszystkiego, co wydarzyło się owego dnia. Chciał być już w domu, przy niej. Tylko to się w tej chwili dla niego liczyło.

***

Chrzęst klucza w zamku sprawił, że Zuza wzdrygnęła się. Jej ciało przebiegły nieprzyjemne ciarki. Nadal bała się zostawać sama w tym wielkim i wciąż jeszcze obcym miejscu. Niezdecydowanym krokiem udała się w stronę przedpokoju i niepewnie spojrzała w stronę drzwi, wychylając się zza futryny między salonem a hallem. Kiedy uchyliły się na tyle, by dało się dostrzec wchodzącą właśnie postać, dziewczynie ukazał się sportowiec. Cóż w tym dziwnego, skoro tylko oni dwoje mieli klucze? Przecież włamywacz raczej poczekałby na moment, w którym w domu nie będzie ich obojga. Uradowana widokiem swojego chłopaka Zuzka rzuciła mu się na szyję. Jego obecność dawała jej poczucie bezpieczeństwa i sprawiała, że dom – choć alochtoniczny – stawał się bardziej przytulny, przyjazny. Zaskoczony tak ciepłym powitaniem chłopak przytulił ją i pocałował w policzek. Dopiero teraz – gdy ich ciała bardzo się do siebie zbliżyły – Orłowska dostrzegła, że Lejek wrócił do domu w kevlarze. Wydawało jej się to dość dziwne, jednak zbyt mocno cieszyła się z jego obecności, by zadawać mu jakiekolwiek pytania.
– Spoko, już jestem! – uśmiechnął się. – Jeszcze nikt tak się nie cieszył na mój widok. Czekaj, idę wziąć prysznic… – powiedział, gdy blondynka złapała go za rękę i pociągnęła za sobą w stronę kuchni. Zgrabnie wysunął dłoń z jej uścisku i prędkim krokiem udał się w stronę łazienki, jednakże w połowie drogi zawrócił. Niespodziewanie podszedł do dziewczyny, objął ją w pół oraz mocno odchylił do tyłu, wpijając się w jej wargi.
– Co to było? – spytała zaskoczona, kiedy w końcu Lejkowicz przywrócił ją do zwyczajowej pozycji.
– Nic. Po prostu cię kocham… – rzucił niby to od niechcenia, ujrzawszy uśmiech wykwitający na twarzy zielonookiej. Po chwili zaś – jak gdyby nigdy nic – odsunął się i bez słowa odmaszerował wziąć prysznic.
Kiedy Oliwier był w łazience, dziewczyna nałożyła im obojgu na talerze sałatkę. Gdy spojrzała na swoje dzieło, nagle posmutniała. Dotarło do niej, iż swoim antytalentem kulinarnym tylko i wyłącznie ośmieszy się przed człowiekiem, którego przecież tak bardzo chciała udobruchać. Poczuła się dziwnie zmęczona. Zawiedzona sobą, usiadła na krześle i podciągnęła kolana pod brodę. Nie zauważyła nawet, że żużlowiec zakończył już prysznic i właśnie stanął w drzwiach kuchni. Prawie że bezszelestnie podszedł do niej, ukucnął przed nią i uniósł jej podbródek. Odrywając oczy od swoich spodni, Zuzka mimowolnie omiotła chłopaka spojrzeniem. Miał na sobie zwykły, zielony T-shirt i przetarte jeansy. Takiego właśnie go znała i kochała. Ta osoba była jej o wiele bliższa niż znany sportowiec, który stanął w drzwiach jakiś czas temu. Jej ciepły, czuły, wspaniały Oliwier – nie błyszczący w mediach niczym brylant Lejkowicz.
– Jestem beznadziejna… – szepnęła i lekkim skinieniem głowy wskazała talerze, po czym znów spuściła wzrok. Zaintrygowany chłopak odwrócił się w stronę stołu. Dostrzegłszy jedzenie, momentalnie zostawił dziewczynę i spróbował potrawy.
– Czego ty chcesz, kobieto? To jest pyszne! – powiedział zdziwiony, przełykając resztki sałatki. – Ja zazwyczaj po takim dniu jak dziś, idę spać głodny – wieczorem już mi się nic nie chce! Rozpieszczasz mnie! Co ja bym bez ciebie zrobił? Nawet jak będziesz chciała mnie zostawić, to chyba zamknę cię w piwnicy i będę więził…
Kręcąc głową z dezaprobatą, podszedł do dziewczyny i pocałował ją w czubek głowy. Na ten czuły gest Zuza podniosła wzrok i uśmiechnęła się. Nawet jeżeli nie była to prawda, Lejek jak zwykle wiedział, w jaki sposób ją pocieszyć. Sama jego obecność działała na nią kojąco, pozwalała zapomnieć o wszelkich problemach i zmartwieniach.
– Czemu przyjechałeś w kevlarze? – spytała nagle z ciekawością i spojrzała na niego badawczym wzrokiem. Naprawdę bardzo ją to interesowało, a ponadto uznała owe pytanie za doskonały sposób na przerwanie ciszy rozchodzącej się po kuchni.
– Bo się do ciebie spieszyłem. Będziesz mnie tak katować czy w końcu coś zjemy? – spytał z uśmiechem na twarzy. Z uśmiechem, który pozwalał dziewczynie uwolnić się od wszelkich trosk i wątpliwości.

***

Po kolacji Oliwier zaproponował dziewczynie wspólne oglądanie filmu. Orłowska z ogromną aprobatą przyjęła jego propozycję, więc oboje udali się do sypialni, którą chłopak odstąpił Zuzce. Podczas gdy ona usadawiała się wygodnie na łóżku, żużlowiec z ogromnym zaangażowaniem zaczął przeszukiwać swoją sporą kolekcję płyt DVD i po chwili wsunął jedną  z nich do odtwarzacza. Chwytając po drodze pilota, wskoczył do łóżka niczym zając i układając się na poduszkach, objął blondynkę ramieniem. Na ekranie ukazał się napis „Omen”. No tak. Czego można się było spodziewać po Lejkowiczu? Dziewczyna – tak jak i wszyscy jego znajomi – wiedziała, że był on maniakiem horrorów. Filmy sensacyjne uważał za „boleśnie przewidywalne”, romanse za „mdłe i nudne”, a amerykańskie komedie – „odmóżdżające”. Gdy potrzebował rozrywki – wybierał jakiś współczesny horror, kiedy zaś wolał obejrzeć coś poważniejszego – sięgał po klasykę kina. Niektóre filmy znał nawet na pamięć. Zuzka również je lubiła – pod tym względem doskonale się dobrali. Zielonooka kino grozy uznawała za intrygujące, choć oglądając je, nigdy się nie bała.
Tego dnia jednak nie potrafiła dostatecznie skupić się na fabule. Jednakże może tak było dla niej bezpieczniej – po wczorajszych wydarzeniach lepiej nie kusić losu i wspomnień. Tym razem bardziej niż film interesował ją znajdujący się obok chłopak, który podczas ekranizacji bezustannie otaczał ją ramieniem, półświadomie rysując palcami na jej skórze niewidzialne wzory. On był wpatrzony w ekran, a ona – w niego. Chciała zatrzymać tę chwilę. Nagle zapragnęła, aby już zawsze byli razem, by nic nie było w stanie ich rozdzielić. Kiedyś nie chciała żyć monotonnie. Przy Oliwierze jednak nie przeszkadzała jej rutyna. Mogłaby nawet spędzić każdy wieczór na oglądaniu horrorów. Była gotowa na wszystko. Wszystko, byle przy nim. Byle czuć jego zapach, ciepło, słyszeć miarowe bicie serca. Nie wiedziała, co dzieje się wokół. Lejkowicz był jedynym, co znała w swoim nowym życiu. Tylko on dawał jej poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji. Tego wieczoru otoczenie nie liczyło się zupełnie. Cały świat Orłowskiej ograniczał się do jej chłopaka. Mimo to, w swoim świecie była niesamowicie szczęśliwa. Nagle żużlowiec wstał z łóżka i skierował się w stronę odtwarzacza, tym samym wyrywając dziewczynę z odległego transu.
– Dokąd idziesz? – spytała szczerze zaskoczona, unosząc się lekko na łokciach. Nie chciała, aby chłopak odchodził nawet na chwilę. Nie mogła przecież pozwolić na przerwanie ich własnej idylli.
– Film się skończył, więc wyłączam sprzęt i idę spać. Tobie radzę to samo. Zobacz, która godzina… Cały dzień się uczyłaś. Należy ci się odrobina odpoczynku… – wyjaśnił cicho. Zielonooka zaś nawet nie zauważyła końca ekranizacji. Tego dnia liczyła się dla niej jedynie obecność chłopaka. Sama nie wiedziała dlaczego tak bardzo potrzebowała jego bliskości. Może dlatego, że przez cały dzień bardzo za nim tęskniła? A może dlatego, że w dalszym ciągu czuła się niezmiernie zagubiona w nowym, wciąż obcym dla niej świecie… Nienawidziła samotnych wieczorów. Od dłuższego czasu miała ogromne problemy z zaśnięciem. Przez natłok myśli, każdej nocy rzucała się na łóżku, nie mogąc zapaść w spokojny sen. Teraz, gdy wprowadziła się do Oliwiera, sytuacja uległa pogorszeniu. Bezustannie dręczyły ją wątpliwości. Wciąż nie wiedziała, czy postąpiła słusznie. Kiedy tylko zamykała oczy, umysł zaczynał odtwarzać wspomnienia. Widziała ostatnią kłótnię z matką, słyszała jej krzyki, czuła zapach obiadu, który gotował się w kuchni, gdy wróciła do domu. Przede wszystkim jednak widziała zatrwożone spojrzenie ojca, kiedy ten prosił Lejka o opiekę nad córką. Owe obrazy sprawiały, że do jej oczu niepohamowanie cisnęły się łzy żalu. Miała ogromne wyrzuty sumienia. Pomimo, iż rodzicielka traktowała ją jak wroga, Zuza doskonale wiedziała, że w głębi duszy kobieta ją kochała. W końcu przecież była jej matką! Blondynka nigdy nie przypuszczała, że opuści rodzinny dom właśnie w taki sposób – w pośpiechu, wykrzykując bolesne słowa i odcinając sobie tym samym drogę powrotną.
Ponure myśli dręczyły ją nieustannie. W ciągu dnia wprawdzie potrafiła jeszcze jakkolwiek zająć umysł błahostkami, które nie pozwalały jej myśleć. Kiedy jednak zostawała sam na sam ze swoim umysłem, nie umiała ot tak lekceważyć podszeptów sumienia. Z tego właśnie powodu nie chciała, by Oliwier od razu poszedł spać. Wiedziała, iż zachowywała się bardzo egoistycznie, gdyż po ciężkiej nocy i męczącym dniu chłopak z pewnością był wykończony. Miała jednak nadzieję, że tego wieczoru spędzą razem choć trochę czasu, dzięki czemu będzie mogła później położyć się do łóżka, a tym samym krócej zmagać się z własnymi rozterkami.
– Że niby koniec imprezy? – rzuciła i uklękła na łóżku naprzeciw niego, zaciskając dłonie na oparciu. – Żartujesz sobie ze mnie?
Dziewczyna splotła ręce na piersiach, ukazując swoje niezadowolenie. Lejkowicz jednak spojrzał na nią ponurym wzrokiem.
– Kobieto, padam na pysk. Marzę tylko o tym, żeby pójść się kimnąć. Daj mi już dzisiaj spokój… – powiedział błagalnym tonem, odchodząc od sprzętu i kierując się w stronę wyjścia. Widząc to, Zuzka w mgnieniu oka zeskoczyła z łóżka i zastąpiła mu drogę. Wiedziała, że jedyną możliwością zatrzymania go w pokoju było podrażnienie jego przerośniętego ego. Musiała zarzucić mu coś, z czym na pewno się nie zgodzi. Wyzywająco spojrzała mu w oczy.
– Jesteś nudny jak jasna cholera! – rzuciła, opierając dłonie na biodrach. Jej twarz przywdziała maskę zawodu i rozczarowania. – W życiu bym nie przypuszczała, że jesteś takim monotonnym rutyniarzem!
Żużlowiec spojrzał na nią ze zdziwieniem.  Nie spodziewał się, że jego dziewczyna kiedykolwiek mogłaby zarzucić mu akurat takie oszczerstwo. Przecież była to największa bzdura, jaką tylko mogła wymyślić. W jego umyśle zaczęło kiełkować jednak drobne ziarnko niepewności. „Może  faktycznie ostatnio zrobiłem się jakiś taki jednostajny? – spytał się w myślach. – Nie, zdaje jej się!” Mimo wszystko jednak takie irracjonalne pomówienia pod adresem Lejkowicza sprawiły, że w jego umyśle zrodziła się nagła wola walki o swoje racje, dzięki której zmęczenie choć na chwilę zeszło na drugi plan. Postanowił, iż za wszelką cenę udowodni dziewczynie, że słowa, które wypowiedziała przed chwilą były największym błędem w jej życiu. Uśmiechnął się przebiegle, po czym przysunął się do dziewczyny, układając ręce na jej wąskiej talii. Ona, chcąc się do niego przytulić, położyła dłonie na jego ramionach i przylgnęła do jego ciała swoim. Żużlowiec zaś wyczekiwał owej chwili nieuwagi i zatracenia. Energicznie przebierając palcami, z całych sił zaczął ją łaskotać. Dziewczyna momentalnie jęła szamotać się w jego ramionach.
– Przestań! – krzyknęła, opadając bezwładnie na podłogę. Chłopak jednak ani myślał zaniechać swojej zabawy. Łaskotał ją coraz to mocniej i szybciej, bez opamiętania. Orłowska zaś wiła się na podłodze niczym piskorz.– Zostaw mnie, idioto! – krzyknęła ponownie, chichocząc.
Chłopak niechętnie przestał znęcać się nad blondynką, by chwilę z nią pokonwersować. Siedząc na niej okrakiem, skrzyżował jej nadgarstki na piersiach i przycisnął ją do podłogi, uniemożliwiając jej tym samym ucieczkę.
– Dlaczego mam przestać? Skoro tak się cieszysz, to chyba ci się podoba… – zasugerował z kpiącym uśmiechem, pobłażliwie unosząc brwi. Zuzka jednak spojrzała na niego spode łba.
– Jakbyś nie wiedział, to śmiech podczas łaskotania jest objawem paniki, nie radości! – prychnęła wściekle, łapiąc oddech. – A poza tym, to to zagranie było boleśnie przewidywalne!
– Odwołaj to w tej chwili… – powiedział groźnie, puszczając ręce dziewczyny i ponownie układając dłonie na jej talii. Ta jednak – pełna buty i samozaparcia – w odpowiedzi pokręciła głową. Niewiele myśląc, Oliwier wzruszył ramionami i szybko stanął na równe nogi. Z poważną miną wyciągnął dłoń ku Zuzce.
Blondynka była niezmiernie zaskoczona jego zachowaniem. Ba! Była wręcz pewna, iż ponownie zacznie ją bezlitośnie łaskotać. Nie zamierzała jednak wyjawiać mu swych prawdziwych myśli. W ten sposób sama zniweczyłaby własny plan zatrzymania go jak najdłużej przy sobie. Nieświadoma jego niecnych zamiarów, ufnie podała mu dłoń i pozwoliła się podnieść. Kiedy stała tuż przed nim, Lejek objął ją w talii i przyciągnął do siebie. Orłowska odwzajemniła uścisk, oplatając jego szyję ramionami. Wykorzystując moment, Oliwier zbliżył swoją twarz do jej, po czym złożył czuły pocałunek tuż za jej uchem. Zadrżała.
– Odwołaj to, słoneczko… – szepnął, nie odsuwając się ani na milimetr. Jego ciepły, przepełniony zmysłowością ton sprawiał, że dziewczyna rozpływała się z rozkoszy. Mimo to nie dała się omotać działaniom chłopaka i w dalszym ciągu nie miała zamiaru ustąpić.
– Nie ma mowy, słoneczko… – odpowiedziała równie cicho. W jej głosie słychać było nutkę triumfu. Była dumna z tego, iż udało jej się zapanować nad sobą i nie ulec urokowi sportowca. Nie mogła jednak długo cieszyć się swoim sukcesem. Lejkowicz w odpowiedzi, bez słowa zsunął ręce z jej pasa na uda, po czym szybkim ruchem podniósł ją. Zaskoczona dziewczyna mocno przylgnęła do jego torsu, jednocześnie oplatając jego biodra swoimi nogami. – Postaw mnie, kretynie! – wrzasnęła. Żużlowiec jednak ani myślał pozytywnie rozpatrzyć jej prośbę. Był zbyt zdeterminowany, by ukazać jej, jak bardzo się pomyliła, głosząc swoje oszczerstwa. Ponadto, z każdą chwilą owe udowadnianie coraz bardziej przypadało mu do gustu. Wciąż trzymając dziewczynę, przygwoździł ją swoim ciałem do ściany. Zbliżył swoje usta do jej ramienia, jednak nie pocałował jej. Poruszając się tuż nad jej skórą, bardzo powoli i ospale kierował swoją głowę ku jej uchu, oddychając głęboko. Ciepłe powietrze wypływające z jego ust subtelnie łaskotało szyję dziewczyny. Zuza kochała, gdy droczył się z nią w tak łagodny sposób. Jego efemeryczne gesty doprowadzały ją do szaleństwa. „Dla takich chwil warto żyć…” – pomyślała. Nagle chłopak przytknął wargi do jej ucha, po czym prawie niesłyszalnym szeptem rzekł:
– A teraz mnie ładnie przeproś, bo jak nie, to pożałujesz…
– Po moim trupie… – mruknęła złośliwie.
– Sama tego chciałaś… – powiedział równie cicho, po czym przeniósł dziewczynę w stronę łóżka i z impetem rzucił ją na materac. Ukląkł między jej nogami, które bezwładnie zsunęły się z jego pleców, jednocześnie obezwładniając ją poprzez przyciśnięcie jej nadgarstków do powierzchni łóżka tuż nad głową. Pochylił się nad twarzą Zuzy i spojrzał jej głęboko w oczy. Jego wzrok mimowolnie przestał pałać chęcią dowiedzenia swojej racji. W jednym momencie przepełnił się miłością oraz ogromnym pożądaniem. Oliwier powoli zaczął składać drobne pocałunki na jej włosach, czole,  policzkach, nosie. Kiedy zaś dotarł do ust, lekko niczym motyl, krótko objął jej górną wargę swoimi. Po chwili to samo uczynił z dolną. Poczuł, że na twarzy dziewczyny wykwitł łagodny uśmiech. Odwzajemniając go, uniósł się nad ciałem blondynki, po czym rozluźnił ucisk, jaki wywierał na jej nadgarstki. Delikatnie i zmysłowo zaczął przesuwać opuszkami palców po jej przegubach oraz przedramionach. Nieprzerwanie sunął dłońmi wzdłuż konturów jej ciała – powoli obrysowując piersi, talię, pośladki i uda. Z każdym jego dotykiem Zuza zdawała się odchodzić od zmysłów. Jego subtelne, kuszące ruchy doprowadzały ją do obłędu. Czuła jak wzbiera w niej pożądanie. Miała ochotę rzucić się na niego, przywrzeć do niego całym ciałem i pocałować namiętnie. Była jednak zbyt słaba, by wykonać jakikolwiek ruch. Czułość chłopaka zniewalała ją, czyniła mu poddaną. Z marazmu wyrwała się dopiero wówczas, gdy poczuła jak Oliwier unosi lekko jej bluzkę, a następnie po raz kolejny raczy ją serią drobnych pocałunków. Tym razem jednak jego cudowne usta zaczęły pieścić jej brzuch. Nie odrywając warg od jej rozpalonej skóry, przesuwał je coraz niżej. Kiedy zaś dotarł do jej jeansów, delikatnie zsunął je o kilka centymetrów w dół, by również dolne partie jej brzucha otrzymały należną im porcję czułości. W tym momencie jej ciało przepełniło się pulsującym, rytmicznym bólem. Nagle poczuła, że jedynym środkiem, jaki może go ukoić, jest bliskość Lejka. Nie mogła dłużej biernie czekać. Nie była w stanie tego znieść. Nie teraz!
– Długo zamierzasz mnie jeszcze tak katować? – warknęła wściekle. Na dźwięk jej głosu Oliwier podniósł głowę, by móc na nią spojrzeć. Spodziewał się, że Zuzka nie będzie zdolna do cierpliwego znoszenia jego pieszczot. Chłopak doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż czułość jest przyjemna wyłącznie wtedy, gdy trwa krótką chwilę. Później – gdy w ciele wzmaga się pożądanie – staje się istną torturą. Właśnie dlatego zdecydował się na taki, a nie inny sposób ukarania swojej dziewczyny.
– Dalej uważasz, że jestem nudny? – spytał zuchwale, uśmiechając się szeroko.
– Ktoś powinien poduczyć cię kreatywności… – rzuciła niedbale, nie chcąc ukazywać swoich uczuć. Miała nadzieję, że żużlowiec zrozumie tę drobną aluzję. Lejkowicz jednak spojrzał na nią z lekkim zaskoczeniem, po czym wyswobodził się z plątaniny ich ciał i usadowił się wygodnie na łóżku.
– W takim razie ucz, mądralo! – rzucił prowokująco, unosząc lekko brew. Splótł dłonie za głową i uśmiechnął się nonszalancko. Skoro dziewczyna uważała, że mogła go czegoś nauczyć, nie zamierzał jej niczego zabraniać. Zuzka obróciła głowę w jego stronę, wbijając w niego zaskoczone spojrzenie. Jej oczy skrzyły się niczym brylanty. Widząc jednak, że chłopak nie żartował, uśmiechnęła się do niego szatańsko i natychmiast zerwała z miejsca.
Na czworakach doczołgała się po łóżku do Lejkowicza, po czym prędko usiadła mu na kolanach, swoimi obejmując jego biodra. Ujęła jego twarz w swoje drobne dłonie i zaczęła go całować. Najpierw powoli, czule i delikatnie muskała jego wargi swoimi. Początkowo próbowała drażnić się z Oliwierem, co chwila zamykając usta i uciekając przed jego bliskością. Chciała doprowadzić go do podobnego obłędu, jaki on rozpalił w niej chwilę temu. Nie potrafiła jednak zbyt długo bawić się swoją grą. Jego obecność oddziaływała na nią zbyt silnie, by mogła okiełznać swoje pożądanie i prowokować go, wzmagając w nim zmysłowe żądze. Z każdą chwilą ich ciała przylegały do siebie coraz ściślej, pocałunek natomiast stawał się szybszy i bardziej namiętny. Początkowa zabawa w jednej chwili zmieniła się coś o wiele poważniejszego. Język Zuzy zachłannie natarł na usta Oliwiera, chcąc je otworzyć, na co chłopak bez chwili wahania pozwolił. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że działania Zuzki nie były już elementem ich małej gry. Nie potrafił jednak zwalczyć w sobie pożądania, które sprawiało, że jego ciało domagało się coraz większej bliskości blondynki. Zamiast tego wyszedł Zuzie naprzeciw, zaczynając walczyć z nią o miłosną dominację. Intymna gra ich języków szybko ustąpiła miejsca namiętnemu starciu kochanków. Dziewczyna wplotła palce w jego włosy i mocniej wpiła się w jego usta, coraz to mocniej napierając na niego swoim ciałem. Ich pocałunek z każdą chwilą stawał się bardziej ognisty. Języki obojga namiętnie łączyły się i splatały ze sobą w erotycznym tańcu, sprawiając jedynie, że chcieli czym raz to więcej i więcej siebie. Lejek położył swoją lewą dłoń na biodrze dziewczyny, prawa zaś spoczęła na jej udzie. Pragnąc jej ciała, subtelnie zaczął przesuwać ręce w górę jej sylwetki. Łakomie i nienasycenie przyciskając dłonie do jej kształtnych ud, czuł jej ciało pod jeansem. Kiedy zaś dotarł do jej talii, objął ją obiema rękami i mocno przycisnął do siebie. Pragnął, by byli jak najbliżej, by ich ciała współgrały w jedności. Niespodziewanie ich oddechy zgrały się w jeden, wspólny rytm, łącząc ich ze sobą jeszcze silniej.
Zuzka bezustannie wodziła dłońmi po jego ciele. Początkowo muskała opuszkami jego policzki, szczękę, szyję. Dając się jednak ponieść skrzydłom namiętności, chwilę później zaczęła wodzić rękoma po jego silnych ramionach i plecach, okrężnymi ruchami delikatnie masując jego spięte, drżące pod gorącą skórą okrytą cienkim materiałem mięśnie. Chłopak z każdym jej dotykiem doznawał niemałej rozkoszy. Chłonąc dziewczynę wszystkimi zmysłami, napawał się ich obcowaniem. Nieoczekiwanie przerwał pocałunek i oddychając ciężko, odsunął się o kilka centymetrów. Chciał choć przez chwilę ponownie spojrzeć Orłowskiej prosto w oczy. Jej wzrok świdrował go na przestrzał, płonąc z pożądania. Opuszką palca wodziła po konturach jego twarzy jakby starając się zapamiętać każdy, nawet najdrobniejszy jej element. Po chwili jednak przesunęła spojrzenie na jego różowe wargi. Oliwier bez problemu zrozumiał aluzję – to ich pragnęła w tej chwili. Odsuwając dłonią jej włosy z twarzy, przyłożył swoje usta do jej szyi, tuż pod uchem. Całował ją centymetr po centymetrze, powolutku przesuwając wargi coraz niżej. Dziewczyna zamknęła oczy i odchyliła głowę do tyłu. Długie, blond włosy opadły jej na plecy. Jeszcze nigdy nie czuła się tak cudownie. Wiele razy Lejkowicz obsypywał jej ciało pocałunkami – zarówno tymi krótkimi i delikatnymi, jak i bardziej namiętnymi. Nigdy jednak nie udało mu się wzmóc w niej tak potężnego pożądania. Nie wytrzymując napięcia, szybko zsunęła ręce na ramiona chłopaka. Po kolejnym pocałunku straciła całą swoją subtelność. Ból kumulujący się w jej podbrzuszu wzmagał się z każdą sekundą. Powoli traciła nad sobą kontrolę. Chcąc uspokoić swój organizm, z całej siły wbiła palce w barki żużlowca. Jego ręce zaś bez chwili przerwy błądziły po jej ciele. Nie przestając całować jej ani na moment, delikatnie wędrował dłońmi po jej plecach, talii, pośladkach. Zuzka zaczęła drżeć, choć jej ciało zalewały fale gorąca. Miała wrażenie, że temperatura w sypialni była bliska tropików. Każdy gest Oliwiera przyprawiał ją o cudowne dreszcze. Jego ciepły oddech na jej szyi powodował u niej okrutny zawrót głowy. Dzieliły ich tylko centymetry, jednak dla niej i tak było to zbyt wiele. Pragnęła czuć go jeszcze bliżej, aby stali się jednym. Jego ostrożność powoli zaczynała ją drażnić. Nie tego w tej chwili pragnęła. Potrzebowała jego bliskości, starań, pocałunków i pieszczot, nie zaś łagodnych czułości, którymi darzył ją obecnie. Nieposkromiona namiętność wzięła górę nad jej zwyczajową ostrożnością. Kiedy pocałunek żużlowca spoczął tuż nad jej obojczykiem, wplotła palce w jego jasne włosy i przycisnęła usta bliżej swojej skóry. Coraz to mocniej pragnęła, by móc poczuć go jeszcze bliżej, wewnątrz siebie.
Chłopak podwinął brzeg jej koszulki i wsunął swoje dłonie pod ubranie dziewczyny. Kiedy dotknął jej nagiej, płomiennej i rozgrzanej skóry, jego również oblała fala gorąca. Czuł się jak gdyby tkwili pośród parzących piasków pustyni, nie zaś w jego sypialni. Delikatnie musnął palcami lędźwie blondynki. Miał ochotę brutalnie zedrzeć z niej wszelkie ubrania i kochać się z nią. Kochać, dopóki starczy im sił. Nie wiedział jednakże, jak daleko może się posunąć. Zuza była inna niż wszystkie kobiety, z którymi miał do czynienia do tej pory. Zbyt mocno mu na niej zależało, by mógł stracić ją przez nieposkromiony instynkt. Z każdą chwilą jednak trudniej było mu nad sobą panować. Dziewczyna zaś ani przez ułamek sekundy nie pomagała mu w owych trudnych dla niego momentach. Bez przerwy coraz to mocniej przywierała do niego swoim ciałem. Przy każdym kolejnym jej dotyku odczuwał coraz silniejsze pożądanie. Czuł jej gorącą, drżącą skórę tuż pod swoimi palcami. Tak bardzo jej pragnął… Chcąc doprowadzić dziewczynę do szaleństwa, zmysłowo przejechał nimi wzdłuż jej kręgosłupa. Zuza wydała cichy jęk rozkoszy. Dla Oliwiera był to znak do działania. Poczuł się jak gdyby w końcu doczekał się upragnionego zielonego światła. Jego ręce zaczęły wędrować pod jej bluzką coraz to wyżej i szybciej, łakomie sunąc po jej plecach oraz brzuchu. Żużlowiec odważnie wsunął kciuk pod klamerkę biustonosza dziewczyny i powolnym gestem przesunął nim przez całą szerokość jej pleców, muskając lekko jedną z jej piersi. W odpowiedzi usłyszał cichy świst wydobywający się z krtani Zuzy, gdy ta spazmatycznie chwyciła powietrze ustami. W jednej sekundzie zapomniał o delikatności, którą tak przejmował się chwilę temu. Pragnął jej. Zachowywał się tak, jakby od jego zaangażowania zależało życie ich obojga. Przyciskał jej ciało do swojego, błądził po nagiej skórze, obsypywał pocałunkami. Nie chciał się od niej oderwać. Nie potrafił. Wpadł w sidła namiętności, z których nie sposób było się wyplątać. Dziewczyna zaś coraz mocniej wbijała palce w jego ramiona. To tylko wzmagało w nim i tak rosnące nieustannie pożądanie. Był u kresu wytrzymałości. Jego ciało również zaczęło drżeć. Czuł się jak wulkan tuż przed erupcją. Pocałunki żużlowca z każdą chwilą stawały się bardziej namiętne, a cera rozpalona. Dotyk jego dłoni na plecach Zuzy zdawał się być niczym żywy ogień. Usta i dłonie obojga wciąż i bez przerwy pieściły ciało partnera, racząc go ogromną przyjemnością. Drobne gesty, muśnięcia, oddechy zdawały się być niczym skrzydła motyla, który swoją determinacją wywołuje tornado. Tornado zmysłów i namiętności.
Nagle blondynka przestała przysuwać się do chłopaka. Ułożyła otwarte dłonie na jego klatce piersiowej, po czym odepchnęła go od siebie. Jej serce biło szybko i rytmicznie, a klatka piersiowa falowała w rytm spazmatycznego oddechu, którego dziewczyna nie potrafiła uspokoić. Oliwier był pewien, że to jego wina, że znów dał się ponieść chwili. Zaczął ganić się w myślach za nieumiejętność opanowania własnego instynktu i ciała. Spojrzał na zielonooką przepraszająco, unosząc otwarte dłonie po obu stronach swojego ciała. Dziewczyna jednak uśmiechnęła się i – splatając swoje palce z jego – przysunęła twarz do jego policzka.
– Chcę tego… – szepnęła mu do ucha, lekko muskając je wargami. Doskonale wiedziała, co mówi. Pragnęła tylko i wyłącznie jego bliskości. Był on bowiem jej własnym panaceum na wszelkie dolegliwości – jego obecność koiła ból, zabijała strach, zamazywała trudne wspomnienia. Zagubiona w nowym życiu potrzebowała jego ciepła. Oliwier – jej jedyna ostoja pośród oceanu nieznanego świata.
– Jesteś pewna? – spytał niepewnie. Jego wzrok jednocześnie wyrażał zaskoczenie, nadzieję i wątpliwości. Choć każda komórka jego ciała płonęła z pożądania, nie chciał zmuszać dziewczyny do niczego, czego mogłaby później żałować. Przez cały czas starał się trzymać swoje popędy na wodzy, by nie wywierać na niej jakiejkolwiek presji. Wychodził z założenia, że musi to być tylko i wyłącznie jej decyzja. On może na nią poczekać. Wytrzyma. A dlaczego? Odpowiedź była prosta – bo ją kochał.
Orłowska zaś miała oczy pełne namiętności. Powoli i bardzo zmysłowo przesunęła dłońmi wzdłuż tułowia chłopaka, po czym znów odsunęła się od niego. Na jej twarzy wykwitł prowokujący uśmiech. Jednym, szybkim ruchem zdjęła z niego zieloną koszulkę i cisnęła ją na podłogę. Spojrzała na jego muskularną klatkę piersiową oraz cudownie umięśniony brzuch. Po raz kolejny jej wnętrze zalało niewyobrażalne, przyjemne ciepło. W mgnieniu oka skrzyżowała ręce na wysokości brzucha, momentalnie zrzucając z siebie swoją fioletową bluzkę i opuszczając ją na białe panele, porzucając ją tuż obok garderoby Oliwiera. Żużlowiec zaś mimowolnie taksował jej ciało szeroko otwartymi oczami. Powoli sunął łakomym wzrokiem po jej płaskim, lekko umięśnionym brzuchu – efekcie jej niedawnej walki o idealną sylwetkę  – oraz kształtnych piersiach uwięzionych wewnątrz czarnego, seksownego, koronkowego biustonosza. Zauważając jego rozmarzone spojrzenie, blondynka zaśmiała się lekko, by po chwili o kilka centymetrów zmniejszyć dzielący ich dystans. Lejkowicz jednak nie był w stanie droczyć się z nią czy podsycać pożądania. Mocno objął ją w talii, zachłannie przyciągając do siebie. Ich tułowia szybko do siebie przylgnęły, a oddechy ponownie zgrały się w jeden rytm. Każde z nich doskonale czuło bijące serce oraz krew pulsującą prędko w ciele tego drugiego. Zuza musnęła ucho sportowca swoimi drżącymi wargami, jednocześnie targając jego włosy oraz niespiesznie wodząc dłońmi po jego karku, szyi, ramionach. Chłopak po raz kolejny zaczął obsypywać jej ciało drobnymi, jednakże jak bardzo namiętnymi pocałunkami. Niecierpliwie i płomiennie dotykał wargami jej szyi, obojczyków, dekoltu. Na dłuższą chwilę zatrzymał usta na jej biuście, doprowadzając dziewczynę do szaleństwa. Ta w odpowiedzi lekko popchnęła go na łóżko. Chłopak zaś nie stawiał najmniejszego oporu, bezwzględnie poddał się jej działaniom. Dostrzegłszy jego uległość, Zuza obiema dłońmi przejechała po jego umięśnionym brzuchu i torsie. Zobaczyła, że chłopaka przeszedł dreszcz. Mrużąc powieki, zacisnął dłonie na jej kształtnych pośladkach. Postanowiła więc kontynuować pieszczotę. Kiedy jej ręce powoli przesunęły się na jego krocze, pod fakturą jeansów poczuła znaczącą twardość. Spoglądając na niego, uniosła lekko brew i zaczęła sunąć dłońmi po wewnętrznej części jego ud. Usłyszawszy, iż chłopak cicho pomrukuje z rozkoszy, z powrotem przesunęła ręce w górę, dotykiem pokonując dokładnie tę samą trasę. Gdy dotarła do jego torsu, pochyliła się nad Oliwierem. Jej długie, gęste włosy opadły na jego twarz. Lejek mocno zaciągnął powietrze i ponownie zmrużył oczy. Uwielbiał zapach jej włosów tak samo jak miękkość skóry i smak ust. Postanowił nasycić się nim jak tylko mógł najpełniej. Jedną rękę przesunął tak, by objąć Orłowską w pasie, drugą zaś powoli zaczął wodzić po jej płaskim brzuchu. Dziewczyna czule pocałowała go i szepnęła:
– Jak niczego na świecie…
Chłopak odwrócił głowę, unikając dotyku jej kuszących warg i – z niemałym trudem – zaczął mówić:
– Ale to jest ważna decyzja. Ja cię do niczego nie zmuszam. Zastanów się. Nie chcę, żebyś robi…
Zuza cicho westchnęła i ujęła jego twarz w dłonie.
– Przestań pierdolić! – rzuciła z nieskrywaną frustracją, obejmując jego usta swoimi niczym miłosną klamrą. Po chwili jednak delikatnie rozsunęła jego wargi językiem i namiętnym pocałunkiem ukróciła jego moralizatorski monolog. Przylegając silnie swoim ciałem do jego nagiej skóry, definitywnie uciszyła sumienie chłopaka. On więc, ostatecznie tracąc samozaparcie i kontrolę, zsunął ręce w dół brzucha dziewczyny, docierając do linii dżinsów. Przez moment ślepo szukał zapięcia spodni, po czym jednym, sprawnym ruchem rozpiął metalowy guzik, definitywnie zatracając się w chwili.

23 komentarze:

  1. Roździał bardzo fajny podobnie jak wszystkie♥;>
    Ni i mam pytanie ile roździałów przewidujesz do końca ?;*

    OdpowiedzUsuń
  2. No nareszcie!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. No i co w Oliwierze obudziło się zwierze!
    Ale od początku.
    To nie Zuzy wina, że ten przyryty koleś wrzucił jej narkotyk do drinka, co prawda mogła go nie przyjmować, ale kto by się nie skusił. Dobrze, że nie pociągnęła nożem po ręce, próbuje sobie z tym wszystkim poradzić ;)
    Oliwier idealnie się zachował. Ja na jego miejscu chyba zabiłabym tę osobę co obraziłaby moją drugą połówkę. Mnie może kopać, wyzywać, ale od mojego ukochanego niech się trzymają z daleka, niczym Lejkowicz xD
    Troche Zuza nie wkurzyła z tą sałatką, nie jej wina, że zapasy w lodówce były takie ubogie, nie może od razu się besztać.
    A więc nie chce nic mówić, ale jak znacie takiego Lejka to nie miałabym nic przeciwko ciągłym torturom ^ ^ SERIO.
    Zuza ma straszne szczęście! Lejek jej nie zostawi po tym jak pójdą do łóżka, ona to wie, ale miło z jego strony, że jednak mimo swojego pożądania ostrzegł ją - w sumie to zapewnił, że nie musi tego robić.
    Ogromny plus za opisanie ich emocji, normalnie czułam się jak oni xD
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem okropna znowuuu, nie zdążyłam skomentować dwóch ostatnich rozdziałów :/
    Wiesz co mnie najbardziej ucieszyło w tej notce? Ten moment, kiedy Oliwer tak po prostu podszedł do Zuzy, pocałował ją i powiedział, że ją kocha. Poruszyło mnie to. Miłość należy okazywać w tych codziennych, zwyczajnych chwilach, a nie tylko od święta, na przykład w walentynki.
    Poza tym nie uważam, by Zuza była jakoś szczególnie zależna od Lejkowicza. Twierdzę raczej, że tworzą zgraną parę niczym prawdziwe małżeństwo. Poniekąd są niezależni, lecz nie potrafią bez siebie żyć i, przede wszystkim, nie chcą. Ucieczka z domu była najlepszym rozwiązaniem. W końcu przebywanie w tak toksycznej rodzinie źle wpływało na umysł dziewczyny. Cieszyłam się także, gdy opuściła nóż. Obiecała Lejkowi, że już nigdy nie zrobi sobie krzywdy i dotrzymała przysięgi! Widać musi bardzo go kochać... on ją również, skoro obchodzi się z nią inaczej niż z resztą kobiet. Zapytał, czy jest na to gotowa i w razie czego mógłby ustąpić.
    Co do poprzednich rozdziałów...
    Kurcze, masakra... to LSD O.o Takie schizy muszą być serio przerażające. A Zuza dodatkowo nie wiedziała, co się z nią dzieje, nie wiedziała, że podano jej narkotyk. Wstrętny barman... szkoda gadać, w ogóle nie chce mi się wierzyć, że istnieją tak podli ludzie.
    W gruncie rzeczy ucieszył mnie powrót Jimmiego. To bardzo pozytywna postać :D
    Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego :*

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest przegenialne <3 Kocham Was! Dokończycie tą ich zabawę? xDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bardzo bym chciała. Oj, nawet nie wiesz jak bardzo. W głowie mam wręcz napisany już "Caput XXXI i pół" xD A wyobraźnią obdarzono mnie wybitnie plastyczną :P Tylko wiesz, taka Klaudia na przykład ma dopiero 13 lat. Potem będzie, że okropna Whatever zniszczyła jej dzieciństwo, obdarła z psychicznego dziewictwa i uświadomiła ją jak w "Ferdydurke". Nie biorę na siebie takiej odpowiedzialności, nie ma mowy.
      Dziękujemy za wyznania miłości i pozdrawiamy cieplutko!

      Usuń
    2. Dobra, przyznaję się że czytam wszystkie komentarze. Można się trochę pośmiać ;)
      Ale po za tym: hahahahah :D widać, że mnie nie znasz :D Uwierz, że nic mnie już nie zaskoczy. Kiedy zadajesz się z kimś takim jak Michał, Natan, Kacper, Jasiu, Martyna bycie niezboczonym jest niemożliwe. Np. Zuza napisała Michałowi w ćwiczeniach od matmy "Lubie cycki" , "Lubie w dupe" itp. Według nich jestem najbardziej zboczoną osobą w klasie.
      Ale żeby nie było, NIE PODPUSZCZAM CIĘ!
      Po prostu mam niezły ubaw z ludzi, którzy myślą że jestem grzeczną i ułożoną dziewczynką. Jeszcze nie poznali tej okropnej prawdy... i niech tak zostanie XD

      Usuń
  6. Osz ty zboczuchu <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdecydowanie to najpiękniejszy rozdział, jakimiałam przyjemność przeczytać na tym blogu, mam to na myśli głównie przez tę ostatnią scenę, ale żeby nie wyjść na jeszcze bardziej chaotyczną niż zwykle, może lepiej zacznę od początku.
    Jak dobrze, że Zuza ostatecznie jakoś wyszła z tego psychotycznego stanu wywołanego LSD. Skoro narkotyk spowodował, że widziała same najgorsze rzeczy, wcale się nie dziwię, że tak się zachowywała, plus następnego dnia była kompletnie pozbawiona energii. Trzymam za nią kciuki w związku z maturą (aż mi się przypomniało, jak rok temu sama zdawałam). Podoba mi się, że po raz kolejny mieliśmy dokładny wgląd w jej głowę, dzięki temu można lepiej ją zrozumieć. Jej obawy związane z wspólnym mieszkaniem z Oliwierem są w pełni uzasadnione, aczkolwiek co do wyprowadzki z domu jestem pewna, że dziewczyna dobrze zrobiła. Wiem, że to jej rodzina, ale byli toksyczni i źle na nią działali, a jedyny przychylny ojciec na niewiele się zdawał. Mam nadzieję, że Zuzka z czasem przestanie się za wszystko obwiniać, usamodzielni się, nie zrywając przy tym związku z Oliwierem. Myślę, że kolejnym krokiem ku tej lepszej przyszłości był fakt, iż tym razem się nie pocięła, zdołała zatrzymać rękę z nożem. Jestem z niej naprawdę dumna.
    Nie mam absolutnie żadnej pretensji do Oliwiera za to, że bez chwili wahania rzucił się na Patryka i porządnie przylał mu w mordę. Co jak co, ale należało mu się! Świadczy o tym również brak reakcji ze strony pozostałych zawodników. Serio, koleś mógł sobie darować te uwagi, bo żarty żartami, ale te teksty były naprawdę złośliwe -,- Fajna była ta uwaga o tym, jak Lejkowicz zmienił się pod wpływem związku z Zuzą. Bardzo, ale to bardzo mnie to cieszy.
    No i przechodzimy teraz do mojej ulubionej części rozdziału. Oczywiście nie wątpiłam ani przez chwilę, że Oliwierowi zasmakuje sałatka przygotowana przez jego dziewczynę i to właśnie ten widok, w połączeniu z ciepłymi słowami, ostatecznie poprawi Zuzce nastrój. Tak w sumie jak tylko zabrali się do oglądania tego całego horroru, to spodziewałam się, że wieczór zostanie zakończony czymś znacznie przyjemniejszym i bardziej... gorącym XD Nie będę się tutaj specjalnie rozwodzić, chciałam tylko powiedzieć, że opis intymnego zbliżenia Oliwiera i Zuzy jest najpiękniejszym, jaki miałam okazję przeczytać w blogosferze i na pewno jednym z najlepszych, jakie KIEDYKOLWIEK przeczytałam. Naprawdę, kłaniam się nisko, bo takie sceny są naprawdę trudne do opisania. Tutaj wszystko zostało oddane bardzo prawdziwie, ze smakiem, z odpowiednią dawką emocji, bez żadnej przesady. Przyjemnie się czytało, tym bardziej że na blogach roi się od nieudolnego porno, które o dziwo cieszy się większą popularnością niż tak dobre opowiadanie jak to. No cóż.
    Czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział świetny :)
    Już nie mogę się doczekać następnej części.
    Pozdrawiam :*
    S.

    OdpowiedzUsuń
  9. Niezly rozdzial ; )
    Cos mi sie wydaje, ze Zuza nie miala takich planow na zatrzymanie Lejka aczkolwiek wydaje mi sie, ze bedzie bardzo zadowolona ^^ zycze weny i do piatku ;33

    OdpowiedzUsuń
  10. Właściwie to muszę napisać, że jestem dumna z Zuzy. Bo powoli udaje jej się zażegnać własne „demonki”. Oczywiście, w kwestii samej zmiany sposobu myślenia i zaprzestania sprowadzania wszystkich swoich działań do wyszukiwania ich ewentualnych negatywnych rezultatów, droga do stanu równowagi jeszcze długa. Ale może z pomocą Oliwiera, uda się ją znacznie skrócić :) Życzyłabym tego Zuzie z całego serca.
    I kolejna odsłona walecznego Lejka. I znowu mam problem. Bo z jednej strony, wiadomo, przemoc to coś złego, ale z drugiej, gdyby Patrykowi się nie dostało, to sam Lejek czułby się nie w porządku, a i mnie czegoś by zabrakło. W końcu to było w szlachetnym celu – obronie dobrego imienia Zuzki. Także skoro nie będzie żadnych druzgocących konsekwencji, niech będzie - Lejek znowu punktuje swoją niezachwianą wiarą w Zuzę i chęcią jej obrony. Aż nasuwa się w tym momencie to takie trochę nadużywane słowo: rycerz <3
    O, Zuzka, inżynieria biomedyczna? Też poważnie rozważam ten kierunek, także może będziemy mogły za jakiś czas przybić piątkę :D
    A resztę komentarza zostawię sobie na zachwycanie się końcówką xd
    Zaczynając rozdział zupełnie się tego nie spodziewałam :D
    Tak szukam w pamięci, szukam i jakoś ciężko znaleźć mi książkę albo opowiadanie, w którym taką, hmm powiedzmy, że intymną scenę czytałoby mi się tak bezproblemowo. Zazwyczaj albo mam wrażenie, że dzieje się wszystko za szybko, czegoś mi brakuje albo no, po prostu jakoś nie odczuwam żadnego napięcia. Ostatnio, żeby trochę odpocząć od ciężkich szkolnych lektur, sięgałam po dużo romansów historycznych, a tam takich fragmentów przewijało się sporo i już gotowa byłam stwierdzić, że chyba nie znajdę niczego, co tak zupełnie w pełni by mi podpasowało. Aż do teraz. Naprawdę, ciężko jest mi znaleźć w pamięci tak dobrze opisany moment zbliżenia. Sama zupełnie nie umiem pisać takich scen, więc tym bardziej podziwiam i doceniam. Nie było ani za dużo, ani za mało. I czułam napięcie, radość, może też trochę zniecierpliwienia, tak jak Zuzka. Mnóstwo emocji, umiaru, subtelnej brutalności .
    Rozdział cudowny. Z sałatką, dzielną Zuzką, Oliwierem-rycerzem i tym jego cudownym „kocham cię” oraz z ostatnią sceną. Zdecydowanie będzie pretendować o miano mojego ulubionego :D
    Trochę ten komentarz kulawy, ale jakoś nie mogę się pozbierać po weekendowym lenistwie, a odkładać na później jego napisania nie mogę, bo bym z pewnością zapomniała :( Więc niech już sobie będzie taka mała pokraka. Żeby tylko za bardzo nie przeraziła ;)
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Na raty, ale przeczytałam. ;)
    Jak ja uwielbiam czytać te wszystkie przemyślenia Zuzy. Nawet sobie nie wyobrażam, jak będzie wyglądać moje życie, kiedy już opublikujecie 36 rozdział. Tak, byłam w zakładce "Pytania" bo chciałam spytać o to ile jeszcze rozdziałów zostało do końca. Jak się okazało, wcale nie musiałam tego robić. Odpowiedź była już podana. Ja normalnie żyję tym opowiadaniem! Nie możecie mi tego zrobić! Nie możecie tego skończyć! NIGDY! Nie często zdarzają się historie, które rzeczywiście kocham czytać. Do tej pory miałam jeden taki blog. Po tym, jak autorka tego opowiadania napisała epilog przez dwa tygodnie dochodziłam do siebie. Nawet teraz, kiedy mam czas lub nudzi mi się, wchodzę tam i czytam wszystko od początku. Nigdy Wam tego nie pisałam, ale zdarza się, że Wasze rozdziały też czytam po kilka razy. Kiedy pomyślę o tym, że już tylko 5 rozdziałów i koniec chce mi się płakać ;( To co teraz piszę to jeszcze nic. Z rozdziału na rozdział będę coraz bardziej dramatyzować. Także już możecie sobie wyobrazić co będzie jak przeczytam ostatni rozdział.
    A teraz przejdę już do rozdziału. Zuza zdecydowanie za dużo myśli. Niech ona się lepiej pouczy do tej matury. Mało brakowało, a polałaby się krew. Oliwier jak będzie zostawiał ją samą w domu to będzie musiał zabrać ze sobą wszystkie noże, widelce i wszystko czym Zuza mogłaby zrobić sobie krzywdę. Sama nie wierzę, że to piszę, ale... eh... Dziewczyno, on Cię kocha! Gdyby tak nie było nie uderzyłby Patryka. Myślę, że on sam nie wie co zrobił i jakie mogą być tego konsekwencje. Dlatego niech już przestanie ciągle wmawiać sobie, że zwaliła mu się na głowę i takie tam. To że Oliwier zapytał ją czy rzeczywiście jest pewna tego co chce zrobić jest wystarczającym powodem do tego, aby była pewna że on na pewno ją kocha i jego marzeniem było to, aby zamieszkali razem. ;)
    W trakcie czytania zauważyłam jedną rzecz, na którą zwróciłam szczególną uwagę. "Zawsze marzyła o samodzielności i niezależności." obecnie jestem w trakcie czytania książki Jorge'a Bucay'a "Droga do samozależności". Mój ulubiony psychoterapeuta pisze, że nie ma czegoś takiego jak niezależność. A oto uzasadnienie:
    "Dlaczego niezależność jest niemożliwa?
    Ponieważ, żeby być niezależnym, musielibyśmy być samowystarczalni. A nikt taki nie jest. Nikt nie może żyć bez drugiego na stałe."
    Tak więc Zuza pocieszę Cię. Nigdy nie staniesz się niezależna ;) ale możesz być samozależna.
    A już zaczynałam lubić Patryka. Co za gówniarz z niego! Jednak to, co zrobił Oliwier było bardzo nieodpowiedzialne. Pamiętam jak w tamtym sezonie Grzegorz Walasek ostro jechał po Nickim Pedersenie, ale obaj trzymali swoje nerwy na wodzy. Mam nadzieję, że nie wynikną z tego żadne większe kłopoty.
    Szacun dla Zuzy! Ja nawet sałatki bym nie zrobiła. Zdecydowanie przy mnie Oliwier by głodował :D
    No co ja więcej mogę napisać? Do wyra im się nie będę pakować. Niech się dzieci nacieszą sobą ;) a co tam im będziemy żałować. Młodzi są niech korzystają z życia, bo później to im już tylko pozostaną pieluchy. Nie no, jakoś nie potrafię wyobrazić sobie Zuzy i Oliwiera w roli rodziców :D A tak na poważnie to gratuluję profesjonalnego podejścia do sprawy. :)
    Z Lubcza relacjonowała, Klaudia Banach-Pawlicka. No, może być Dudek, jak wolicie ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ooooo ^^ to się działo ;) super rozdział:*

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten rozdział jak na razie podobał mi się najbardziej. Niekoniecznie ze względu na zdarzenia, jakie miały w nim miejsce, bardziej z powodu sposobu, w jaki zostały opisane. Ale może po kolei.
    Oliwier ma świetny wpływ na Zuzę, skoro zdołał ją namówić do nauki. Co prawda uczenie się tuż przed maturą to chyba nie najlepszy pomysł, chociaż lepiej późno niż wcale. Zresztą główna bohaterka wydaje się bardzo inteligentna, więc raczej dobrze jej pójdzie na egzaminach. Maturę warto napisać, ale niestety prawda jest taka, że jak sobie porównuję np. moją mamę po kilku kierunkach studiów i jej koleżanki, które nawet nie podeszły do matury, to niestety często o wiele lepiej się powodzi tym, którzy się zbytnio nie wysilali w szkole.
    Zuza bardzo się stara. Nic dziwnego, że Oliwier się ucieszył, kiedy po treningu czekała na niego sałatka. Niby żadna wymyślna potrawa, ale za to jaka pyszna. Aż sama nabrałam na taką ochotę przy czytaniu.
    Nadal nie potrafię zrozumieć tych pesymistycznych myśli Zuzy. Czemu ona wciąż sądzi, że jest dla Lejkowicza tylko obciążeniem i że mu się narzuca? Przecież chłopak był zachwycony przeprowadzką swojej dziewczyny. Zresztą nic dziwnego, bo zawsze lepiej mieć przy sobie ukochaną osobę, a poza tym Oliwier mógł się czuć trochę samotny, kiedy wracał codziennie do pustego domu.
    Za to jestem z Zuzy dumna, że odłożyła ten nóż i się nie pocięła. To już ogromny postęp. Mam nadzieję, że będzie coraz lepiej i w końcu dziewczyna zacznie się też częściej uśmiechać i bardziej optymistycznie patrzeć na świat (nie mówię, że ma od razu skakać z radości, po prostu nie być aż tak krytyczna wobec samej siebie).
    No i wreszcie mogę przejść do drugiej części tego rozdziału, czyli zdecydowanie mojego ulubionego fragmentu w całym tym opowiadaniu. Jak już wcześniej wspomniałam, nie chodzi tu o samą scenę, chociaż uwielbiam wątki miłosne i wszystko co z tym związane, więc nie narzekam. Nie wiem, co takiego dokładnie różni ten fragment od pozostałych, ale napisałyście go w taki sposób, że przeczytałam go błyskawicznie i naprawdę żałowałam, że to już koniec. Po prostu dało się idealnie wyobrazić sobie wszystkie emocje, jakie towarzyszyły temu wydarzeniu, to wszystko było po prostu bardzo prawdziwe. Nie wiem, co by się musiało stać, żebym dała się oderwać od czytania. Niełatwo jest sprawić, by opowiadanie było "żywe", ale Wam się to udało.
    Po przeczytaniu tego rozdziału w głowie miałam lekki chaos, więc postanowiłam poczekać trochę z napisaniem komentarza. Teraz trochę żałuję, bo teraz pewnie o wielu rzeczach zapomniałam. W każdym razie rozdział cudowny.
    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie
    b-u-n-t

    OdpowiedzUsuń
  14. Po pierwsze nie wiem jak to się stało, że nie przeczytałam poprzedniego rozdziału. Niestety ostatnio wiele rzeczy nie ogarniam i oto jakie efekty. Dlatego pozwolę sobie krótko go tutaj skomentować. Czytając o obserwacjach Zuzy, poczułam się jakby to było o mnie. :) Chyba postawa takiego obserwatora jest najlepszą rolą, bo nikt niczego nie wymaga. Zmartwiła mnie tylko ta impreza i barak humoru głównej bohaterki. Niepotrzebnie ciągle zadręcza się tym, że nie zasługuje na Oliwera, bo właśnie jak nikt ma prawo do szczęścia. :)
    A teraz czas wrócić do teraźniejszości. :) Muszę przyznać, że ten rozdział jest genialny. :) Ale może tak po kolei...
    W 100% rozumiem to co dzieje się z Zuzą. Decyzja o przeprowadzce została podjęta pod wpływem negatywnych emocji i dopiero teraz przyszedł czas na głębszą analizę. W rodzinnym domu na pewno nie było lekko, jednak zawsze to dom i rodzina. Zamieszkanie z Oliwerem pozwoliło chociaż na chwilę odpocząć od tego co było, jednak mimo wszystko dziewczyna ma problemy z przywyknięciem do nowej sytuacji i to jest naturalne. Chyba każdy potrzebuje czasu na uporanie się ze zmianami w życiu. W pełni rozumiem też, że Orłowska chciałaby się jakoś bardziej usamodzielnić i nie być ciągle na łasce chłopaka. Obecna sytuacja jest dla niej na pewno ciężka, zważywszy na jej charakter. Wydaje mi się, że z czasem będzie coraz lepiej i blondynka odnajdzie własne miejsce.
    Najważniejsze, że w najtrudniejszych chwilach obok jest Oliwer. Piękne jest to, że mimo chłopak nie zna ukochanej zbyt długo, to wie kiedy jest najbardziej potrzebny dziewczynie. Nie będę już wspominała jak staną w jej obronie, kiedy pan (z)Dolny zaczął ją obrażać. Na moje oko powinien dostać jeszcze raz, tak żeby zapamiętał na przyszłość. Poza tym żużlowiec ma bardzo pozytywny wpływ na Zuzę. Wydawałoby się, że sportowcy nie przykładają większej uwagi do wykształcenia, a tutaj proszę namówił ukochaną, żeby nie poprzestała na maturze. Czy ten człowiek ma jakiekolwiek minusy?
    No i sama końcówka... Opisana scena jest tak doskonale ubrana w słowa, że czytając ma się wrażenie, że to dzieje się gdzieś obok. Należą się Wam za to wielkie brawa. :)
    Przepraszam za moje opóźnienia. Mam nadzieje, że już teraz uda mi się być na bieżąco.
    Pozdrawiam i życzę weny. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jest to najlepsze opowiadanie, jakie do tej pory w internecie przeczytałam. Potraficie na prawdę bardzo dobrze pisać. Jestem pod wrażeniem, że potrafiłyście opisać scenę (która jest serio trudna do opisania) tak, że można sobie to bez problemu wyobrazić. Jesteście zdolne, tylko pozazdrościć i pogratulować! Używacie słów, przez które opowiadanie nabiera barw i przez co łatwo i szybko się je czyta. Chciałabym również być taka mądra i pomimo, że dużo czytam, nie jestem w stanie stworzyć takiego opowiadania i opisać tak dokładnie jakąkolwielk trudną sytuację.
    Mam nadzieję, że nie jest to Wasze jedyne opowiadanie, liczę na Was!
    Gorąco pozdrawia i życzę powodzenia!:)

    OdpowiedzUsuń
  16. O ja piernicze! Tak naprawdę to nie wiem, co napisać. Jestem strasznie zaskoczona tym rozdziałem, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Ale może zacznę od początku.

    Całkowicie zapomniałam o tym, że Zuza jest maturzystką! A z tego, co wywnioskowałam ma zamiar zdawać dodatkowe przedmioty i nie leci na łatwiznę zdając tylko to, co trzeba. I to jest postawa godna pochwały. Szkoda tylko, że przez ostatnie wydarzenia wiele dni minęło jej na kompletnym roztargnieniu. A wiadomo, nie da się uczyć i skupić myśląc ciągle o zupełnie czymś innym. Podziwiam ją, że mimo wszystko zebrała się do nauki i chociaż próbowała.
    Niewątpliwie jej sytuacja jest bardzo ciężka. Stała się niezależna od rodziców w najmniej oczekiwanym momencie i wszystko w jednej chwili może się posypać. Nie dziwię się, że non stop się martwi. Wszystko stanęło na głowie. Ale wkurzyła mnie i to okropnie w momencie gdy chwyciła do ręki nóż. Boże, jaka ona czasami jest egoistyczna! Lejek robi dla niej tak wiele, zajmuje się dorosłą dziewczyną jak dzieckiem, gdy nie potrafi sobie ze sobą poradzić, albo upija do nieprzytomności, a ona za to wszystko chciała mu się odwdzięczyć podciętymi żyłami. No ludzie! Myślałam, że walnę na twarz. I koło się zamyka. Martwi się, wyrzuca sobie, że jest głupia bo się tnie i nie zasługuje na Lejka i o to podcina sobie żyły udowadniając, że jej słowa są prawdą. Dobrze, że tym razem odłożyła ten nóż, bo bym chyba wyszła z siebie.

    Lejek, Lejek, Lejek... Agresor z niego i to dobry. Tym bardziej jeśli chodzi o Zuzkę. Nerwy mu puszczają i boję się, że kiedyś wpadnie w niezłe kłopoty przez te ciągłe bijatyki. Sądziłam, że Patryk jest jego kumplem, najlepszym nawet. Ale o tym rozdziale już wiem, że na pewno tak nie jest. Kumpel oczywiście, żartowałby z różnych rzezy, może nawet z Zuzki, ale nie w taki sposób. To była po prostu drwina i nie dziwię się, ze Lejek zareagował tak jak zareagował. Widać, że nie pozwoli obrażać swojej kobiety. Jest jego i tylko jego. Prawdziwy samiec ! Agrr;D:D:D

    No i kwintesencja rozdziału! Jezu, dziewczyny! Czytałam z wypiekami na twarzy. Opisałyście wszystko idealnie. Każdy ruch, każde spojrzenie, każdy przypływ namiętności. Genialnie po prostu! Aż miałam w głowie obraz podnieconego Lejka i napierającej na niego Zuzki. Te sceny ewidentnie są Waszą mocną stroną. Ale najbardziej podobało mi się to, że Oliwier zapytał "jesteś pewna" powiedział "Ja poczekam, zastanów się". To jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że kocha ją i to naprawdę. A oprócz tego, darzy wielkim szacunkiem. I za to szacunek do niego. Mam nadzieję, że dzięki niemu Zuzka wreszcie poczuje się kochana, szanowana i doceniana. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. taaa... jak na "nie wiem co napisac" nieźle się rozpisałam:D

      Usuń
  17. Tak po pierwsze to strasznie przepraszam za spóźnienie :| chciałam parę dni temu tutaj skomentować, już nawet pisałam, ale zaczęły się dziać dziwne rzeczy w moim otoczeniu. Cóż, siłą sprowadzili mnie na ziemię i stwierdzili, że teraz się trochę w życiowych realiach :/
    No ale do rzeczy! Rozdział był taki... aw ;w; mam tylko nadzieję że żadne nastki się nie zadowalały do tego bo mi się niesmacznie robi na taką myśl ._. Nieważne!
    "Jak głupią trzeba być, aby wziąć drinka postawionego przez nieznajomego w tak dziwnych okolicznościach?" To ja powiem tak. To jest Z U Z A to inny level myślenia! C:
    Ostatnio sobie tak myślałam nad tą naszą blondyneczką. Mam wrażenie że podchodzi nieco anarchistycznie do życia. Nie chce mieć nikogo nad sobą, chce żyć samodzielnie i na swoich zasadach. No cóż. Nie da się. Nie w tych realiach. Zawsze możesz wziąć psychotropy i poudawać że wszystko jest kolorowe, ale po ostatnim doświadczeniu to wydaje mi się, że Zuza nie ma na to ochoty :| ale wracając to tak sobie siedziałam i myślałam i doszłam do wniosku, że takiej to jest cholernie ciężko. Próbuje być niezależna, ale nie ma siły by taką być. Z resztą nie ma pojęcia niezależności w tutejszym świecie. Zawsze będzie ktoś wyżej, kto będzie kierował tobą i pokazywał co wolno, a czego nie. Cholera, że też tyle ludzi się na to godzi! Media wyprały nam mózgi! Nie podążajmy ślepo za tłumem!!1! Kurde, zapedzam się. Jak zawsze, mi tylko rzucić hasło powiązane z anarchią i będę traktować jak katarynka :| okey, stop.
    W każdym razie. Dobrze że Zuzka odrzuciła propozycję bliskiego spotkania z ostrzem noża. Biedne noże, takie lekceważone. Czemu nikt nie rozumie że one cierpią, bo krzywdzą innych hmm? Prowadzę akcję "nie krzywdź ostrza, może też ma rodzinę". Zuza przyłącz się!
    Kurde, rzuca mi się na mózg.
    Oliwier postąpił strasznie porywczo, ale to przez to lsd u Zuzajca. Nie ma co się dziwić. Chłopak zasłużył? Zasłużył. Ni ma tematu w takim razie! C:
    Aż zdjadlabym taką sałatkę ;-; jak teraz zejde na dół to mnie chyba ukatrupią za "nieludzką" godzinę na obżeranie się... każda godzina jest dobra na jedzenie :|
    Co ja tu jeszcze... aham, nie muszę chyba pisać, że ostatnia scena była fenomenalna? To ładne przejście ze zwykłej zabawy w miłosne uniesienia! Nobel się należy, mili państwo, Nobel!
    7 zasada dynamiki według Waszego opowiadania: "im dłuższe, barwniejsze, przeciągające akcje opisy u Was, tym większe napięcie w czytelniku". Jestem mądralą, odkryłam nowe prawo fizyki. Juhu!
    Rzuciłam mojemu chłopakowi hasło "męska instrukcja obsługi" stwierdził, że bekon i cycki.. no coś nie pykło :|
    Nie wiem czy da się cokolwiek ogarnąć z tej paplaniny, z góry przepraszam za chaos w komentarzu, ale nadal jestem w rozsypce.
    A swoją drogą Omen fajny film.
    Pozdrawiam! *następny rozdział skomentuję w najbliższym czasie.. ;-;*
    czarny-mazak

    OdpowiedzUsuń
  18. No to jestem :)
    Rozdział był bardzo dobry, chyba jeden z lepszych z jakimi się tu zetknęłam. Nie tylko technicznie, ale i o samej treści mówiąc.
    Jak ja doskonale rozumiem Zuzę, że ciągle rozpamiętuje odejście z domu, że ma wątpliwości, że czuje, że narzuca się Lejkowi! Już to chyba pisałam odnośnie jakiegoś wcześniejszego rozdziału, ale naprawdę - ja na pewno przeżywałabym to tak samo, jako że mam tendencję do rozmyślania i zadręczania się WSZYSTKIM. Z punktu widzenia takiej osoby to wszystko czyni postać Zuzy jeszcze bardziej prawdziwą i przekonującą niż wcześniej.
    Nową kwestią, którą poruszyłyście w tym rozdziale, i o której ja koniecznie muszę wspomnieć, mianowicie fakt, że Zuza chce być niezależna, że nie podoba jej się patriarchalny model rodziny oraz fakt, że żyje jakby na łasce Oliwiera. Tu również ją rozumiem doskonale, naprawdę... Nie ma nic gorszego, niż świadomość, że w każdej rzeczy jest się zależnym od kogoś innego. Ja nigdy, przenigdy nie chciałabym się znaleźć w takiej sytuacji - po pierwsze dlatego, że nie chciałabym mieć związanych rąk, a po drugie, to uważam, że mężczyzna-głowa domu to już przestarzały model, albo inaczej - chciałabym, by takim był. Uważam, że kobieta jak najbardziej powinna być tak samo odpowiedzialna za rodzinę i jej utrzymanie, albo w ogóle za utrzymanie domu, kiedy się mieszka z facetem, niekoniecznie mając z nim dzieci. Oczywiście wiadomym jest, że Zuza z powodu matury nie może jeszcze podjąć pracy, więc naprawdę rozumiem jak straszliwie musi ją to frustrować, ale naprawdę aż mi się mordka cieszyła na jej plany znalezienia pracy zaraz po egzaminach. Podobają mi się takie kobiety, z charakterem, chcące być odpowiedzialne same za siebie, i samemu o siebie dbać. Lejek i jego chęci utrzymywania jej póki się uczy są naprawdę godne pochwały, ale uważam, że chyba żadna świadoma siebie i chcąca być niezależną kobieta, taka jak Zuza właśnie, nie przystałaby na taką propozycję. Ja bym nie przystała.
    Idąc dalej, to strasznie podobają mi się przekomarzanki Zuzy i Lejka - oboje tacy dumni, że wiecznie muszą robić sobie na złość. Jeśli kupuję romantyzm w jakimś wydaniu, to właśnie w takim :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I właściwie, to chcę się jeszcze wypowiedzieć na temat tej ostatniej, szalenie długiej sceny. Powiem szczerze, że baaaardzo rzadko czytam takie sceny pisane w jakichś opowiadaniach po polsku, przynajmniej w tych, które czytam. Chcę tu Was bardzo pochwalić za język i słownictwo. Otóż, tego typu sceny zwykle lepiej podchodzą mi po angielsku, bo z jakiegoś powodu tam nawet nazywanie rzeczy po imieniu (czego akurat u Was nie było) wychodzi jakoś tak bardziej zgrabnie i, nie wiem, nie sprawia, że czuję się zakłopotana, czytając. Nawet, jeśli pisane jest bardzo dosadnie. Po polsku z kolei co innego - czasem rzeczywiście spotykam się z dobrym opisaniem jakiejś po troszku (albo i wcale nie po troszku) erotycznej sceny, ale to naprawdę baaaardzo rzadko, szczególnie na blogach - zwykle wychodzi tak niezręcznie, że mam ochotę tylko wcisnąć czerwony krzyżyk w prawym górnym rogu i uciekać w popłochu z powodu okrutnie niezręcznego i śmiesznego wręcz momentami słownictwa. Trzeba mieć wyczucie, żeby pisać o fizycznym aspekcie związku dwojga ludzi, a Wy najwyraźniej je macie. Naprawdę ten fragment był tak zgrabny, przyjemny, jednocześnie przeuroczy i przekonujący, że aż nie mam słów. Poważnie. Nie będę się jakoś bardzo nad tym rozwodzić, powiem tylko, że odwaliłyście z tym tutaj kawał dobrej roboty, bardzo pochwalam :D A, i jeszcze propsy za niedokończenie tej sceny. Bo ogółem, to nie miałabym nic przeciw jej dokończeniu, jeśli dalej pisałybyście z takim wyczuciem, jak do tej pory. Z drugiej jednak strony takie niedopowiedzenia mają swój urok, i nawet nie wiem, czy nie większy :)
      No, dziś się nie rozpisałam tak, jak zawsze, mam nadzieję, że wybaczycie D: Ale w gruncie rzeczy powiedziałam wszystko, co chciałam o tym rozdziale. Jest bardzo udany i aż mnie korci, żeby czytać dalej, jak zwykle z resztą, ale muszę jeszcze nadrobić zaległości u innych, więc nie wiem, czy zdążę jeszcze dziś wpaść i skomentować jeszcze z jeden. Zobaczymy, ale raczej wątpię D: A jak coś, to wracam za tydzień, oczywiście :)
      I chcę jeszcze tylko dodać, że bardzo się cieszę widząc, że umysły ścisłe potrafią napisać coś tak dobrego, jak to opowiadanie :) Miło patrzeć, że przełamujecie schematy - szczególnie, że tak naprawdę jedyni ścisłowcy z jakimi zetknęłam się w blogosferze do tej pory to Wy, Kwas i ja. No, taka luźna dygresja :)
      Pozdrawiam!

      Usuń

Szablon by Rowindale