piątek, 16 maja 2014

Caput XXXIII

Tego dnia Zuza obudziła się wyjątkowo późno – zbliżała się już godzina dziesiąta. Nie chcąc otwierać jeszcze oczu, pogrążyła się w myślach. Po jej głowie w jednej chwili przepłynęły miliardy wspomnień z ostatnich kilku dni. Kiedy wprowadzała się do Oliwiera, blondynka bała się między innymi tego, że niebawem zacznie mieć dosyć ciągłego towarzystwa Lejkowicza. Oczywistością było to, iż mieszkając z ukochaną osobą, człowiek poznaje ją dużo lepiej niż gdy widuje się z nią przez zaledwie kilka godzin w ciągu dnia. Może się wówczas okazać, że jego partner nie jest tak idealny jak mogłoby się wydawać. Przecież każdy normalny człowiek, oprócz zalet, ma również wady. Wszyscy mają swoje drobne nawyki, które mogą doprowadzać drugą osobę do szału. To z kolei często prowadzi do nieprzyjemnych kłótni, które nagromadzając się, prowadzą do kryzysów i niesnasek w na pozór stabilnym związku. Zakochani zaczynają męczyć się sobą nawzajem, a ich relacja rozpada się powoli w drobny pył. Orłowska bała się, że taki nieprzyjemny los mógłby spotkać również ją i Oliwiera. Obawiała się, czy przetrwają najtrudniejszą próbę, na jaką tylko mogli wystawić się z własnej woli. Martwiła się, iż Lejek – spędzając z nią całe dnie bez choćby chwili przerwy – nie będzie w stanie znosić jej wahań nastroju czy wybuchów złości. Ponadto nie wiedziała również, czy wszechobecny Oliwier nie będzie doprowadzał jej swoją arogancją oraz nachalnością do szału. Nic bardziej mylnego. Do tej pory bowiem spędzali ze sobą tylko wieczory. Lejkowicz większą część dnia był poza domem – na siłowni albo na stadionie. Ona zaś gorliwie uczyła się do matury.
Dzisiaj jednak postanowiła choćby odrobinę odpocząć od nauki. Czuła się przeciążona nadmiarem informacji, jakie wmusiła w swój mózg w ostatnim czasie. Ludzki organizm tak właśnie został skonstruowany – każdy czasami potrzebuje chwili przerwy, czasu na odzyskanie sił i regenerację pamięci. Sobota zaś zdawała się być do tego wręcz idealnym dniem.
Niemniej jednak główny powód, dla którego Zuzka nie zamierzała brać do rąk książek jeszcze przez co najmniej kilka godzin, prawdopodobnie drzemał teraz smacznie w pokoju obok. Po ciężkich treningach i emocjonujących wydarzeniach ostatnich dni Oliwier w końcu miał szansę porządnie się wyspać. Przez cały tydzień, każdego ranka wstawał dość wcześnie i udawał się na siłownię, by następnie popołudnie spędzić na próbach spasowania sprzętu do przyczepnej, charakterystycznej nawierzchni wrocławskiego toru. Tym razem jednak – ze względu na to, iż następnego dnia miał ważny mecz, pozwolono mu wypocząć. W końcu ileż warci byliby wykończeni, przetrenowani zawodnicy? Ostatni trening przed tym wydarzeniem zorganizowano więc dopiero na godzinę piętnastą. Zanim jednak chłopak wybędzie z domu, będzie mógł wreszcie wyspać się, ale i przede wszystkim spędzić choć odrobinę więcej czasu z Zuzą. Na tę myśl dziewczyna uśmiechnęła się do siebie.
W dalszym ciągu jednak nie miała siły ani ochoty podnosić się z łóżka. W związku z tym po chwili ponownie znalazła się w błogim stanie półsnu, z którego nie zamierzała budzić się jak najdłużej. Niechętnie wyrwała się z niego dopiero wówczas, gdy niespodziewanie poczuła, że materac łóżka zapada się tuż obok niej pod czyimś ciężarem. Ledwie zdążyła otworzyć oczy, gdy usłyszała z przystawionego jej do ucha telefonu włączone na całą głośność: „Dzień dobry, kocham cię”. Wytrącona z równowagi – podrywając się gwałtownie –  usiadła na łóżku, po czym spojrzała na Oliwiera wymownie. Jej oczy ciskały gromy wściekłości.
– Czy ciebie już do reszty pogięło?! Jak to możliwe, że z dnia na dzień coraz bardziej udowadniasz mi, jakim jesteś debilem?! – krzyczała zirytowana Zuza, przyciskając rękę do prawego ucha.
– Wiesz co? Jesteś chyba jedyną osobą, która nie potrafi docenić mojej kreatywności – rzucił, teatralnie wywracając oczami. – Większość ludzi byłaby zadowolona z tak optymistycznego początku dnia. A poza tym, to pogięłoby mnie, gdybym próbował ci to zaśpiewać! – powiedział Oliwier, udając urażonego. Jego próby jednakże okazały się tak nieudolnie, iż blondynka od razu spostrzegła jego trudną walkę z nieumiejętnością opanowania śmiechu.
– Cóż, masz zaszczyt poznać wyjątek od reguły – warknęła wyniośle, opierając się na łokciach. – A poza tym, gdyby ofiarą twojej wyobraźni był ktoś inny zamiast mnie, to może bym ją doceniła! Jak na razie jednak zastanawiam się tylko, czy nie zacząć szukać numeru do jakiegoś porządnego psychoterapeuty. Do tej pory nie zrobiłam tego tylko dlatego, że martwiłabym się o JEGO psychikę! A tak w ogóle, to co ty robisz w moim pokoju?! – spytała, unosząc brew.
– Pomyślałem sobie, że skoro ostatnio codziennie cały czas się mijaliśmy, a teraz mam czas do wpół do trzeciej, to miło by było spędzić z tobą tyle czasu, ile tylko się da… – powiedział z udawaną niepewnością, drapiąc się w potylicę. Miał nadzieję, że może chociaż w ten niecodzienny dla niego sposób uda mu się choć troszkę udobruchać dziewczynę. Orłowska jednak nie przejęła się jego słowami. Znała go zbyt dobrze, by jakimikolwiek gierkami mógł wzbudzić w niej choćby krztę wyrzutów sumienia.
– Skoro tak, to może zabierzesz mnie na trening? Wtedy spędzimy ze sobą cały dzień – zaproponowała, mrugając zalotnie oczami. Oliwier jednak był przekonany, że ta z pozoru niewinna propozycja musiała mieć jakieś drugie dno.
– Mhm, jasne, bo to na pewno ze mną chcesz spędzić tam czas? – droczył się. – Przecież wiem, że chodzi ci o Batcha  – powiedział, udając dogłębnie zranionego, starając się złamać głos. Drobną prowokacją zamierzał skłonić dziewczynę do wyjawienia prawdziwych motywów kierujących jej sugestią.
– Ach… Troooooy… – mruknęła Zuza, wbijając nieobecne, rozmarzone spojrzenie w śnieżnobiały sufit.
– Co ty masz do tego Troy’a, do cholery?! – warknął wściekle. – Co on ma, czego ja nie mam, że tak bardzo się na niego uwzięłaś?! Co ci tak imponuje – fura tatuaży, gówniane Subaru Impreza czy wrodzona natura dupka? – spytał nagle zirytowany Oliwier, zaciskając mocno zęby. Nie spodziewał się takiej reakcji ze strony dziewczyny. Przecież zamierzał się z nią tylko podrażnić! Słowa zielonookiej jednak nadzwyczaj źle na niego wpłynęły.
– Oj, no wiesz. Te mięśnie… I ten uśmiech… – mówiła nadal rozmarzona i lekko nieobecna blondynka. Uwielbiała dokuczać swojemu chłopakowi, a zdążyła się już przekonać, że Batchelor był naprawdę dobrym pretekstem do sprzeczki. Zazdrość Lejka o Australijczyka była w jej mniemaniu przekomiczna, a do tego wyjątkowo urocza. Ponadto uwielbiała, gdy Oliwier za wszelką cenę starał się ukazać jej swoją wyższość nad kolegą z drużyny. Od dawna zastanawiała się, skąd brała się niechęć Lejkowicza, gdy temat schodził na Kangura, jednakże wiedziała, iż owym pytaniem zniweczyłaby cały trud włożony w swą grę.
– Czyli moje mięśnie i uśmiech są naprawdę gorsze, co? – spytał bez namysłu, unosząc się nad ciałem Zuzki. Był wściekły, więc nie zastanawiał się nad sensem słów wypływających z jego ust. Musiał jednak przyznać się przed samym sobą, iż naprawdę bardzo ciekawiła go odpowiedź dziewczyny.
– Hmm… – mruknęła Orłowska, wnikliwie taksując go wzrokiem i zmysłowo przejeżdżając otwartą dłonią po jego tułowiu. – Powiedzmy, że jesteście na równi… – dodała po kilku sekundach, siląc się na beznamiętność.
– Tak? Skoro on nie ma niczego, czego nie mam ja, to może pokażę ci, co mam ja, czego nie ma on, hmm? – wymruczał Oliwier, po czym przyciągnął dziewczynę do siebie i namiętnie ją pocałował. – I pokażę ci parę sztuczek, których on nie zna!
– Jeśli od tego poczujesz się lepiej… – wymamrotała niezrozumiale Zuza, gdy chłopak zachłannie przesuwał rozpalone usta na jej policzek, szczękę, szyję…
Nagle do łóżka wskoczył Burżuj, zawzięcie warcząc na Lejkowicza. Właścicielka psa wybuchnęła gromkim śmiechem, gdy zaczął on okładać chłopaka łapami, zostawiając na jego plecach białe ślady. Oliwier nie miał wyboru, musiał coś z tym zrobić. Niechętnie odsunął się od dziewczyny i teatralnie przewracając oczami, wstał z materaca, bełkocząc pod nosem kilka przekleństw. Szybkim spojrzeniem omiótł jasne panele sypialni. Gdy tylko znalazł na podłodze jakąś zabawkę zwierzaka, z całych sił rzucił ją na korytarz. Kundel radośnie wybiegł za nią z pokoju, poszczekując wesoło, a żużlowiec błyskawicznie zamknął drzwi tuż za jego ogonem.
– No to będzie chwila spokoju – powiedział, z powrotem wchodząc do łóżka. Ponownie obejmując blondynkę, delikatnie wsunął dłoń pod jej koszulkę. Badawczo spojrzał na jej szyję. – To gdzie ja skończyłem…?
– Nie pamiętam, chyba będziesz musiał zacząć od początku… – szepnęła, uśmiechając się zalotnie, jednocześnie mierzwiąc mu włosy.

***

– Ale mi się nie chce stąd ruszać… – wyjęczała Zuza jakiś czas później, przeciągając się leniwie. Promienie słoneczne wlewające się do pokoju przez cienki materiał rolet niechybnie uświadomiły jej, iż zapewne dochodziło już południe. Dziewczyna nie potrafiła zmusić swoich mięśni do pracy. Siląc się jednak na jakikolwiek ruch, ułożyła się na boku, opierając głowę na swoim przegubie.
– Mhm… – mruknął leżący na brzuchu chłopak, jednocześnie bawiąc się jej włosami, które owijały się wokół jej przedramienia. Zdecydowanie mógł podpisać się pod słowami blondynki. Najchętniej do końca dnia nie ruszyłby się z łóżka. Podczas gdy on leżał wygodnie oplatając wokół palca świetliste loki dziewczyny, ona powoli sunęła opuszkami palców wzdłuż konturów jego tatuażu, wciąż z zafascynowaniem podziwiając kunszt autora.
Po chwili błogiego lenistwa żużlowiec wpadł na pewien pomysł. Niechętnie wysunął się spod dłoni Orłowskiej, po czym usiadł na łóżku, sięgnął ręką na szafkę obok łóżka, wziął z jej blatu swój telefon komórkowy i pospiesznie wykręcił jakiś numer, uśmiechając się szelmowsko.
– Dzień dobry. Poproszę jedną dużą capriciosę… Tak, i do tego sos pomidorowy… Nie, dziękuję…
– Pizza? Czy ty aby nie masz specjalnej diety? – spytała sceptycznie Orłowska, gdy tylko chłopak skończył rozmowę.
– No mam… Jako sportowiec muszę pilnować kalorii i normalnie to robię. Ale miło, że o tym wspomniałaś. Jeśli tak bardzo obawiasz się o moją formę, to możesz pomóc mi spalić te zbędne kalorie… O ile nie czujesz się usatysfakcjonowana swoim porannym wsparciem przy treningu kondycyjnym – powiedział bardzo zadowolony z siebie, unosząc brwi. Jego ton przepełniony był arogancją oraz nadmierną pewnością.
– Zbok! – wykrzyknęła Zuza, odgrywając zaskoczoną. Mimo usilnych starań, nie potrafiła jednakże stłumić śmiechu, który samorzutnie wyrwał się z jej ust. – A tak na serio, to pizza naprawdę nie jest dobrym pomysłem na śniadanie, nie sądzisz?
– A co? Sam sobie niczego nie zrobię, bo mi się nie chce. Za dobrze mi tu. Ty właśnie oznajmiłaś, że nie masz siły się ruszać, a poza tym nie zamierzam wypuścić cię jeszcze z łóżka. Ja niedługo mam trening – jeśli nie chcę stracić na nim przytomności, muszę coś zjeść! Poza tym „śniadanie” nie jest tu chyba odpowiednim słowem. Prędzej „lunch”. Wiesz, która jest godzina? – spytał, nadal głupawo się uśmiechając.
– Możesz mi przypomnieć, co robisz w MOIM pokoju? – spytała zirytowana Zuza, zmieniając temat. Pokrętna logika i niewyobrażalna arogancja Oliwiera  przeplatające się z jego specyficznym poczuciem humoru powoli zaczynały już bowiem działać jej na nerwy.
– Jestem tu, bo czułaś się dzisiaj rano samotna i mnie zaprosiłaś…? – odpowiedział chłopak z uniesionymi brwiami i pewnym siebie uśmieszkiem, którego bezustanne powiększanie się sprawiło, że Zuza nabrała wielkiej ochoty, by zetrzeć go z jego twarzy.
– Mhm, tak tak, rzeczywiście. Ale cóż, teraz nie czuję się samotna, więc równie możesz już sobie iść – powiedziała bezczelnie, wskazując ręką na drzwi.
Oliwier w odpowiedzi na jej słowa zaczął mościć się w łóżku, arogancko poprawiając pod głową poduszkę. Zuza ostatecznie straciła cierpliwość – tego było już zbyt wiele. Jego zuchwałość stawała się nieznośna. Aby pokazać Lejkowiczowi, że mówiła absolutnie poważnie, zrobiła z ciała dźwignię i bezceremonialnie skopała go z materaca.
– Wynocha stąd! – krzyknęła, lekko się unosząc.
– Ała! To było niegrzeczne, wiesz?! – powiedział z wyrzutem, ponownie niezgrabnie włażąc na czworakach na łóżko i unieruchamiając dziewczynę swoim ciałem. – Bardzo niegrzeczne…  Ale ja też potrafię być niegrzeczny… – mruknął tuż nad jej twarzą, po czym delikatnie pociągnął zębami jej dolną wargę, a następnie szczelnie zakrył jej swoimi, zanim dziewczyna zdążyła cokolwiek odpowiedzieć. Chcąc skłonić ją do ukazania choć odrobiny entuzjazmu i namiętności, bezceremonialnie rozsunął jej wargi, przechodząc tym samym do prawdziwego pocałunku. Zuza jednak w odpowiedzi z całych sił ugryzła go w koniuszek języka, po czym położyła jedną dłoń na jego klatce piersiowej i delikatnie odepchnęła go od siebie.
– Mówiłam serio – masz stąd wyjść – powiedziała, zaczerpując ciężko oddech. Niepewność w jej tonie sprawiła jednak, iż do racjonalności owego kłamstwa nie udało jej się przekonać nawet samej siebie.
– Mhm… – wymamrotał żużlowiec, po czym – nie przejmując się niedawnym oporem dziewczyny – ponownie ją pocałował. Tym razem jednak jego usta delikatnie muskały jej wargi, nie dając jej żadnego powodu do kolejnego brutalnego ataku. Dłonie Oliwiera znów zaczęły ospale błądzić po dekolcie i piersiach dziewczyny, a ich ciała z każdą chwilą znajdowały się coraz bliżej siebie. Po chwili Orłowska nie potrafiła już znaleźć żadnego argumentu, by wyeksmitować chłopaka z pokoju. Jego czuły dotyk, ręce wodzące po jej brzuchu i biodrach oraz ciepły oddech na jej szyi usunął z umysłu wszelkie wątpliwości dotyczącego jego obecności. W tej chwili nie miała zamiaru pozbywać się chłopaka, a raczej wprost przeciwnie – pragnęła mieć go  jak najbliżej tylko się dało.
Zatracając się w swoim obcowaniu, oboje zagubili na chwilę kontakt z rzeczywistością. Dopiero, gdy usłyszeli przeciągły dźwięk natrętnego dzwonka do drzwi, niechętnie odsunęli się od siebie.
– Twoja pizza, ty otwierasz – niemal natychmiast poinformowała chłopaka Zuza, sunąc na pożegnanie palcami po jego ustach rozchylonych w niemym uśmiechu.
– Moja pizza? Dobra, mogę otworzyć, ale mowy nie ma, że dostaniesz chociaż kawałek… – odparł chłopak złośliwie, mając nadzieję, iż drobnym szantażem uda mu się zmusić blondynkę do zejścia na dół.
– Taki z ciebie gentelman?! Kupujesz jedzenie bez konsultacji z dziewczyną, a potem jeszcze zmuszasz ją, by po nie szła? Doprawdy urocze – zaatakowała dziewczyna w odpowiedzi, splatając ręce na piersiach. Wiedziała, że gra na ambicji i honorze zapewni jej zwycięstwo w ich słownej potyczce. Nie pomyliła się. Oliwier spojrzał na nią krzywo, jednakże z nieukrywaną niechęcią powoli wstał z łóżka i skierował się do drzwi. Zuza uśmiechnęła się do siebie z satysfakcją.
– W sumie to nawet lepiej, bo założę się, że dostawcą jest jakiś facet… – rzucił, taksując dziewczynę wzrokiem. Powoli sunął spojrzeniem wzdłuż jej szczupłych nóg, ostatecznie zatrzymując się na zakończeniu krótkiej, atłaskowej koszulki, która z wielkim trudem mogłaby zakryć choćby połowę jej ud. – A pewne widoki są zarezerwowane tylko dla mnie!
Usłyszawszy słowa chłopaka i jednocześnie dostrzegłszy jego marzycielskie spojrzenie utkwione na wysokości jej pośladków, zielonooka spojrzała na niego z wyrzutem, odruchowo naciągając skraj swojego ubrania. Słysząc jednak gromki śmiech Lejka – niewiele myśląc – sięgnęła ręką po jego poduszkę i rzuciła nią w jego kierunku. Żużlowiec zaś, przewidziawszy jej zamiary, szybko wymknął się z sypialni, przez co element pościeli odbił się od drzwi. Zrezygnowana Orłowska – ostatecznie kapitulując – bezwładnie opadła na materac.
– Cholerny dupek – mruknęła do siebie, naciągając kołdrę na głowę.
Gdy Oliwier nie przyszedł z powrotem do pokoju ani nie odezwał się przez kolejne dziesięć minut, zaciekawiona postanowiła jednak zejść na dół. Założyła na siebie biały, pluszowy szlafrok, po czym wyszła z pokoju. Kiedy znalazła się na schodach, jej nozdrza wypełnił apetyczny zapach pizzy. Półświadomie podążając więc za kuszącym zapachem, dotarła do kuchni.
Widząc chłopaka, oparła się o framugę, założyła ręce i spojrzała na niego wymownie. On, jakby wyczuwając na sobie jej palący wzrok, prędko uniósł głowę znad tekturowego pudełka.
– Mówiłem, że nie dostaniesz ani kawałka – bronił się żużlowiec z pełnymi ustami, wymachując kawałkiem pizzy, który trzymał w dłoni. Blondynka z dezaprobatą spojrzała na jego twarz umorusaną sosem, by po chwili przenieść wzrok na blat stołu. Z niedowierzaniem dostrzegła, iż w tak krótkim czasie chłopak zdążył zjeść prawie połowę ich lunchu.
– Czyżby? – spytała dziewczyna z uśmiechem zdradzającym jej niecne zamiary. Niespiesznie podeszła do sportowca i pochyliła się nad nim jakby chciała go pocałować. Zamiast tego jednak – wykorzystując rozproszenie chłopaka, który naiwnie pozwolił wplątać się w jej grę – sprytnie ściągnęła ze stołu pudełko z pizzą i – zanim Oliwier zdążył zorientować się w jej działaniach – trzymając je kurczowo w dłoni, uciekła z nim na drugą stronę pomieszczenia. Potem, obdarzywszy Lejka triumfalnym spojrzeniem, nie wypuszczając kartonu ani na chwilę, zgrabnie wskoczyła z nim na kuchenny blat, po czym wyjęła jeden kawałek i ostentacyjnie wpakowała go do ust.
Żużlowiec spojrzał na nią złowrogo, po czym wstał powoli, ukradkiem zanurzając palce lewej ręki w sosie pomidorowym i – uzbrojony w niecny uśmiech – podszedł do niej, blokując jakąkolwiek drogę ucieczki.
– Okay, udało ci się mnie przechytrzyć. Pozwól więc, że ci pogratuluję. Zasłużyłaś na sowitą nagrodę – powiedział i objąwszy ją prawym ramieniem, namiętnie pocałował. Niepodejrzewająca niczego, aczkolwiek nieco zaskoczona dziewczyna, chętnie oddała mu pocałunek. Kiedy jednak poczuła, że dłoń, którą chłopak położył jej chwilę później na policzku była dziwnie lepka i wilgotna, odepchnęła go z całych sił i spojrzała na nią, marszcząc brwi. Ujrzawszy czerwoną maź na skórze Lejkowicza warknęła na niego wściekle, jednocześnie nerwowo ścierając ją ze swojej twarzy. On natomiast uniemożliwił jej to, unieruchamiając jej dłoń prawą ręką oraz – wykorzystując ostatnią okazję – przesunął brudną dłonią po szyi i ramieniu Zuzki. Gdy zaś ta zaczęła się wyrywać, położył ją na talii dziewczyny, jednocześnie ściągając ją z blatu i przyciskając ją ściśle do swojego ciała, tym samym ostatecznie odbierając jej jakąkolwiek możliwość ruchu. – Pytanie tylko brzmi, czy aby na pewno było warto… Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie, kochanie – powiedział z cwanym uśmiechem i zaczął się śmiać.
– Mój szlafrok! – krzyknęła dziewczyna, przyglądając się z przerażeniem czerwonym plamom na białym materiale i wyrywając się z żelaznego uścisku. Szamocząc się w objęciach Lejka, niechcący uderzyła łokciem w porcelanową miseczkę stojącą na skraju szafki. Odwróciwszy wzrok na przedmiot, który trąciła, dostrzegła, iż naczynie powoli rotacyjnie zbliża się po skraju blatu. W ostatniej chwili niezdarnie udało jej się złapać spadającą miseczkę, jednakże wypełniające ją orzeszki ziemne rozsypały się po podłodze niczym szklane paciorki.  – Ty cholerny idioto! – wrzasnęła, odwracając się w stronę chłopaka, aby spojrzeć na niego wściekle. Żądza mordu w jej oczach jednak wywołała jedynie kolejny niepohamowany napad ironicznego śmiechu Oliwiera.
– Spokojnie, skarbie. Wypiorę to! A ty będziesz mogła się ponabijać, bo tak się składa, że nadal chyba do końca nie ogarniam, jak działa pralka – powiedział, po czym pocałował dziewczynę w czoło i wrócił do stołu, nonszalancko zgarniając po drodze pudełko z pizzą. – A z pozbyciem się resztek z twarzy i szyi powinnaś sobie poradzić. No – chyba, że chcesz – to z tym też mogę ci pomóc. I to nawet w tej chwili… – dodał po chwili łaskawie, odwracając się przez ramię.
– Bez łaski… – prychnęła, przesuwając dłonią po dekolcie, aby zetrzeć z siebie sos, którego intensywny zapach powoli zaczynał drażnić jej nozdrza, a ją samą niezmiernie irytować. Kiedy jednak na chwilę uniosła wzrok, dostrzegła natarczywie wpatrującego się w nią chłopaka. On zaś – widząc że Orłowska odkryła jego natrętne, utkwione w niej spojrzenie – niby to od niechcenia przeniósł wzrok na sufit, kładąc nogi na przeciwległym krześle i lekceważąco zajadając posiłek. Obserwując jego karykaturalne zachowanie Zuza poczuła, że złość powoli ją opuszcza. Wciąż jednakże nie darowała  chłopakowi sceny z sosem w roli głównej. „Naprawdę nie mógł zamówić czosnkowego?! – pomyślała z wyrzutem, ostatni raz zerkając na krwiste plamy zdobiące jej śnieżnobiały szlafrok. – Przynajmniej nie rzucałby się tak w oczy!” Niemniej była bardzo głodna, więc – nie zważając na urazę – usiadła naprzeciw Lejka przy stole. Patrząc na niego bezczelnie, sięgnęła po fragment pizzy, który sportowiec trzymał w dłoni, po czym, sprytnie rozsuwając jego palce, odebrała mu ostatni element ich posiłku, demonstracyjnie przesuwając nim przed nosem chłopaka. Oliwier spróbował jeszcze ugryźć choć kawałek cienkiego ciasta, jednakże blondynka okazała się szybsza. Pospiesznie wzięła się za pałaszowanie, gdyż poprzednia część jej lunchu brudziła w tej chwili jasną, kuchenną podłogę. Widząc jej ukontentowanie, żużlowiec postanowił zamilknąć. Doskonale zdawał sobie sprawę, iż kolejna sprzeczka z dziewczyną mogłaby się dla niego źle skończyć.
– Nie chcę nic mówić, ale z tego, co widzę, to za jakieś dziesięć minut powinieneś wyjść z domu, a jeszcze nawet nie jesteś ubrany – powiedziała Zuzka po chwili, zerkając na ciemnobrązowy zegar wiszący na ścianie nad głową chłopaka. – No, chyba, że to normalne, że na trening idzie się w bokserkach – dodała ze złośliwym uśmiechem.
Na twarzy żużlowca natychmiast pojawiło się przerażenie. Szybko odwrócił się i spojrzał na zegar, głośno przeklął, po czym dosłownie wyleciał z kuchni jak na orlich skrzydłach. Zuza, widząc jego nadmierny pośpiech graniczący z prędkością światła, zaczęła śmiać się tak mocno, iż skręcając się i łapiąc za brzuch prawie spadła z kuchennego krzesła. Po chwili jednak opanowała się. Beznamiętnie wzruszyła ramionami i w spokoju kontynuowała jedzenie. W końcu spóźnienie Lejka  nie było jej problem ani też winą. Chłopak powinien lepiej pilnować czasu.
– Na razie! Jakby co, będę za góra trzy godziny! – krzyknął Oliwier z przedpokoju, chwiejąc się na jednej nodze podczas wiązania butów, po czym wybiegł z domu, zatrzaskując za sobą drzwi. Zuza w odpowiedzi prychnęła niczym kot i wygodnie oparła się o stół. Nie współczuła Oliwierowi, bowiem w jej mniemaniu sam był sobie winien. Gdyby zamiast bawić się jedzeniem i nią, wcześniej zaczął szykować się do wyjścia, z pewnością nie musiałby tak bezsensowne się spieszyć.
Kilka minut później Zuza usłyszała dzwonek do drzwi. „Oho! Ciekawe, czego zapomniał mój kochany Pan Wielki Pośpiech…” – pomyślała Orłowska, nie ruszając się z miejsca. Wiedziała, że chłopak na pewno wziął ze sobą klucze. Nigdy ich nie wyjmował ich z kieszeni swojej kurtki. Ponadto, jak na ironię, dziewczyna chwilowo nie potrafiła zmusić swojego ciała do wstania.
– Sam sobie otwórz! – krzyknęła, przykładając dłoń do ust.
Po kilku sekundach dzwonek dotarł do jej uszu po raz drugi. „Co to za jakaś chora gra?” – pomyślała zirytowana, rzucając wściekle obrzeże pizzy do pudełka.
– Boże, przecież wiem, że masz klucze! Może tak z nich skorzystasz, co?! – krzyknęła głośniej niż poprzednio. Zaparła się. Nie miała najmniejszego zamiaru otwierać mu drzwi. Miała nadzieję, iż dzięki jej uporowi Lejkowicz w końcu zrozumie, że nie warto z nią zadzierać. Choć sumienie powoli zaczynało dawać jej o sobie znać, uspokajała je mówiąc, iż Oliwierowi nic złego się nie stanie, gdy postoi dłuższą chwileczkę pod drzwiami. W najgorszym razie spóźni się chwilę na trening. Niemniej jednak, będzie to wyłącznie jego wina. I jego dziwnych wymysłów.
Dzwonek zadzwonił po raz trzeci. Przeciągły brzdęk wypełnił cały parter. Tym razem dźwięk był o wiele bardziej energiczny, a przez to i drażniący, jak gdyby wyrażał frustrację i znudzenie gościa. Orłowska w końcu dała za wygraną. W wyobraźni niemal słyszała niewyobrażalny hałas, jakim następnym razem chłopak mógłby ją katować bawiąc się dzwonkiem tak długo, dopóki ona nie dotrze do drzwi i łaskawie  ich nie otworzy. Ostatecznie kapitulując, Orłowska wstała z krzesła i sennie powlokła się do przedpokoju.
– Rany! Czy zmęczenie tak ci się rzuciło na mózg, że nie umiesz już wsadzić klucza do dziurki?! Rano w sypialni z czymś stricte podobnym nie miałeś najmniejszego problemu, erotomanie! – krzyczała krocząc powoli przedpokojem. Kiedy dotarła do drzwi, bez zastanowienia czy profilaktycznego zerknięcia przez wizjer, otworzyła je gwałtownie. Nie dojrzawszy jednak swojego chłopaka, a czyjąś obcą sylwetkę, wpadła w niemałą konsternację. – O kurwa… – mruknęła czerwona z zażenowania i naciągając poły szlafroka oraz szczelnie zakrywając umorusany dekolt, spuściła wzrok na swoje bose stopy.

*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Przepraszamy Was serdecznie za wpadkę, jaka nam się zdarzyła. Jedna z nas pomyliła pliki i przypadkiem dodała wersję roboczą. Nie sprawdzając nawet, co wkleiła, opublikowała post i wyłączyła komputer na kilka godzin. Na szczęście wszystko już naprawione. Pech jednak chciał, że trafiło to akurat na ten rozdział i nasze zbereźności. Mamy nadzieję, że żyjecie :)

20 komentarzy:

  1. Genialny rozdział :D
    Jestem ciekawa, kto to tak dzwonił :D
    Już nie mogę się doczekać następnej części. I fajnie się czytało wasze komentarze , tak kolorowo ^^
    Trzymajcie się i życzę dużo weny.
    Miłego dnia :)
    S.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zwykle ciekawy ;) Mam różne teorie, kto mógł tak uparcie dzwonić, ale coś mi mówi, że to będzie zaskoczenie dla czytelników... Co do pary to oboje są po prostu niemożliwi :D
    Co do waszych komentarzy, to ciekawe, co sobie myślicie pisząc rozdziały i w poszczególnych momentach, ale to trochę przeszkadza w czytaniu historii. Tak trochę wybija z rytmu, ale to tylko moja opinia.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem czy, tylko ja tak miałam, ale jest baardzo kolorowo. Przeszkadza to w czytaniu, zamiast skupić się na tekście, to ja patrzę na kolory. Natomiast Wasze wypowiedzi oraz przemyślenia całkowicie wybijają z tekstu, mogą one się znajdować. Jak najbardziej, ale na końcu. Wracając do rozdziału jest bardzo fajny! I te ich zabawy <3 wszystko ok tylko te kolory i wypowiedzi :/
    Niniejszym pozdrawiam :D
    Kathyy

    OdpowiedzUsuń
  4. Zuzka, co ty, wy mielibyście się sobie znudzić? Nie możecie, bo inaczej będę bardzo smutna ;) Poza tym nie starczy na świecie złośliwości, którymi możecie się nawzajem obdarzać, więc raczej opcja znudzenia nie wchodzi w grę…
    Hah, nawet Oliwier wie, że zawsze chodzi o Batcha. Tylko, że akurat nie Zuzce, ale mnie <3
    I pizza może okazać się przyczyną niezgody. Chociaż to nic dziwnego, skoro to jedzenie…
    Oliwier jest uroczo zazdrosny o Zuzkę. Na jej miejscu nie miałabym serca tak go dręczyć ;) Oni poza sobą świata nie widzą, a to ciągłe przekomarzanie się jest przezabawne. I ponownie mam wrażenie, że im się to nigdy nie znudzi, w żadnym wypadku.
    Oj, Zuzka, trochę się wkopałaś.
    Wiem, że to swoisty punkt kulminacyjny, wprowadzenie dodatkowego napięcia, ale zabija mnie ta niepewność. Bo kim jest ten człowiek? W pierwszej chwili stwierdziłam, że to ktoś z rodziny Oliwiera… I zaczęłam się zastanawiać czy to może być na przykład jego tata. Ale za nic nie mogę sobie przypomnieć, jak to z Oliwierem i jego rodziną jest… Ciągle się nad tym zastanawiam. Rany, krótkotrwała pamięć to jedna z najgorszych dobrych/złych rzeczy jakie mogą człowieka spotkać… Nic, będę nad tym dalej medytować… O, a może to ktoś kto przyniósł złe wieści… Nie, stop. Najpierw mam ochotę płakać na myśl o tym, że coś mogłoby poróżnić Zuzkę i Oliwiera, a teraz sama liczę na coś strasznego. Zostaję przy pierwszej wersji, postanowione. A niech ten osobnik będzie listonoszem albo mleczarzem (akurat to zupełnie bez sensu, ale ostatnio widziałam filmik, będący parodią i głównym bohaterem był mleczarz i aż za bardzo utkwiło mi to w podświadomości, więc wybaczcie tę dziwną dygresję)
    Widzę, że Zuzka i Oliwier tak jak ja, lubią pomidory. Jak nie sam pomidor, to sos, proszę, proszę :D
    Zostawiam taki bardzo kulawy komentarz i znikam odsypiać cały tydzień :D
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Zabiłabym za taką pobudkę, mimo że go kocha to na jej miejscu zabiłabym go. Strasznie długo szykował się na trening tylko szkoda, że w łóżku Zuzy xD
    Kto to przylazł? To na pewno nie matka, bo nie powiedziałaby "o kurwa", więc kto?
    Oliwier jak zwykle ma dobre i złe momenty, ale i tak go kocham! Jak można po "wysiłku" nie dać zjeść dziewczynie kawałka pizzy? TRAGEDIA!
    Życzę weny i Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak trochę nic konkretnego. Ale czekam z niecierpliwością na następny bo zapowiada się bardzo ciekawie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Strasznie się cieszę, że obawy Zuzy związane z tym, że jej związek z Oliwierem może okazać się niewypałem po zamieszkaniu pod jednym dachem okazały się wyjątkowo nietrafione. Moim zdaniem to para wprost idealna, uwielbiam o nich czytać :) Pobudka zgotowana przez Lejkowicza strasznie mnie rozśmieszyła, chociaż na miejscu Zuzki sama odczułabym żądzę mordu, bo nienawidzę, jak ktoś mnie budzi bez większego powodu XD Naprawdę uwielbiam wszystko w ich relacji. Zarówno zazdrość Oliwiera, który po prostu dostaje szału, kiedy imię Troya zostaje wypowiedziane głośno, ich pocałunki, czułe gesty, a także wszelkie przekomarzania, podczas których nieraz padnie ostrzejsze słowo, jednak po krótkim czasie atmosfera się rozluźnia. A przede wszystkim widac ogromną miłość, która ich łączy, nawet przez moment nie zwątpiłam w siłę tego uczucia. Nieźle się uśmiałam podczas tej całej walki o pizzę. Widać, jak bardzo do siebie pasują! Może i oboje są dojrzali emocjonalnie, w końcu to i owo w życiu przeszli, poza tym to naprawdę inteligentni młodzi ludzie, którzy mimo wszystko potrafią się zachowywać jak skończeni kretyni XD Ale to dobrze, bo dzięki temu, że stać ich na tak banalne i dziecinne rzeczy jak walka o żarcie czy smarowanie się nawzajem sosem świadczy o tym, że są ze sobą szczęśliwi. Zwłaszcza zachowanie Zuzki napawa mnie tutaj zadowoleniem, w końcu dziewczyna ma sporo na głowie, a jej przeszłość kolorowa nie jest, jednak potrafi się cały czas śmiać i czerpać przyjemność z prostych chwil. Aż m się autentycznie szkoda zrobiło, kiedy Oliwier musiał biec na trening, chociaż wizja jego gorączkowych przygotowań znowu mnie rozśmieszyła XD Końcówka sprawiła, że dosłownie zdębiałam. Czułam oczywiście, że to nie Lejkowicz po coś wrócił, a na progu stoi ktoś zupełnie inny, jednak i tak byłam zaskoczona, głównie dlatego, że rozdział urwał się w takim momencie XD Pomyślałam, że może Olka albo matka Zuzy dowiedziały się, gdzie teraz mieszka, ale słowa "obca sylwetka" sprawiły, że nie jestem tego taka pewna. Może to jakiś znajomy Oliwiera? Cóż, na pewno nieźle się zdziwił, kiedy zobaczył, kto mu otworzył, może nawet bardziej niż sama Orłowska.
    Cóż, ja roboczej wersji rozdziału już nie zobaczyłam, a szkoda, bo z komentarzy widzę, że to było ciekawe doświadczenie xd Niemniej bardzo przyjemnie się czytało i czekam oczywiście na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  8. znalazłam dzisiaj Blog i przeczytałam
    już cały
    mam nadzieję że dodacie szybko nn
    Blog jest BOSKI kocham go wręcz
    kocham <3 i czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  9. Wlasnie skonczylam czytac i jestem zachwycona! Mala bitwa w kuchni byla swietna haha ;)
    Ale od poczatku.
    Uwazam, ze Zuzka czasem powinna odetchnac i tak sie nie zameczac samymi zlymi myslami, ze cos im nie wyjdzie w zwiasku i tym podobne.. Bo zwiazek, bez klutni to nie zwiazek - taka prawda.. To by bylo tak za idealne, ze az meczace. Chocia.z z drugiej strony..
    nie!
    Oliwer czasami tez, nie jest idealny ale dalej dba o Orlowska i stara sie zeby bylo jej jak najlepiej - zeby takich facetow bylo wiecej..
    No wiec jestem strasznie ciekawa, kto dzwonil do dzwi i czemu Zuzka tak zareagowala. Wgl. zaczelam sie smias jak powiedziala ostatnie 2 zdania, bo juz przeczowalam, ze to nie jest Lejek xd Wiedzialam co sie swieci! Mam kilka podejrzen i jestem ciekawa bardzo kto postanowil odwiedziac Z.
    Tak wiec nie urywam jak zawsze rozdzial wspanialy!! Zycze weny i do piatku ;*
    Pozdrawiam! Nahajev.

    OdpowiedzUsuń
  10. ej noooo....konczenie w takim momencie powinno być zabronione xD
    ja musze wiedziec kto to....obstawiam...rodzicow...albo tate bo tam tylko przeciez jena osoba....hyyymm....

    OdpowiedzUsuń
  11. Już myślałam, że blogspot doprowadzi mnie za chwilę do takiej cholery, że stamtąd nie wyjdę, ale się ogarnął i chwała mu za to.
    Także wciąż ślęczę nad prezentacją maturalną ( więc tak mój komentarz będzie szybki i kompletnie bezsensu )
    Jednak chciałam wam powiedzieć, że dzisiejszy(piątkowy,lol) rozdział jest naprawdę przyjemny.
    Miło się czytało ich wszystkie urocze sprzeczki i sytuacje rodem z książki lub filmu romantycznego.
    Bardzo lubię ich relacje. To że Lejek jest tak zazdrosny, gdy bohaterka opowiada o jego koledze z zespołu. A także to jak Zuza reaguje na jego wszystkie zabawne (i mniej zabawne) pomysły.
    Teraz cholernie będę ciekawa, kto to pojawił się w drzwiach ich wspólnego domu. To bardzo fajnie, że cały pomysł zamieszkania razem, jak na razie kieruje ich w dobrym kierunku. Oby pozostało tak dalej, naprawdę o to proszę! :)x

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja miałam to szczęście/nieszczęście i mogłam przeczytać wersję roboczą. Pewnie się zastanawiacie, jak to możliwe. No bo ja przeczytałam już ten rozdział w piątek tyle że nie miałam jakoś weny, aby napisać komentarz, a jak już miałam wene to nie miałam czasu. I co zrobisz jak nic nie zrobisz :D
    Po pierwsze - spermokremy wygrały mi życie :D swoją drogą dobrze wiedzieć, że nie tylko ja mam tak zrytą banie :D
    Po drugie - miałam to już napisać ostatnio, ale pod wpływem emocji jakoś wyleciało mi z głowy. Za każdym razem, kiedy słucham Paluch "W każdej chwili" kojarzy mi się to z tą historią.
    Serio Oliwier? SERIO? „Dzień dobry, kocham cię”. Ta piosenka jest taka głupia, że aż trudno to wyrazić w słowach. Ja głównie słucham tylko rapu i hip-hopu, więc trudno jest mnie przekonać do innego rodzaju muzyki. Mimo wszystko ukatrupiłabym Lejka za to, że mnie obudził i to jeszcze w sobotę jakąś głupią piosenką. Sobota to nie dzień, to stan umysłu. ^^
    Podobno od seksu też można się uzależnić ;) już widzę Oliwiera, jak wyjedzie na kilka dni do Anglii albo do Szwecji :D to dopiero będzie cierpienie XD
    Lejek przypomina mi mnie. Wyobraźcie sobie, że jestem takim leniem, że czasami nie zjem śniadania, bo mi się nie chce go zrobić. Zdecydowanie wolę tą wersję, gdzie tata chodzi rano po świeże bułki :) Nieraz się zastanawiam, jak będzie wyglądało moje życie, gdy pójdę na studia. Ja chyba codziennie będę zamawiać sobie pizzę na śniadanie ;) i na obiad też.
    Jak Oliwier powiedział o tym dostawcy pizzy przypomniało mi się jaki numer odstawił mój tata w Zakopcu :D zadzwonił, zamówił tą pizzę, czekaliśmy chyba godzinę. Jak się później okazało tata podał mu zły numer. :D takie rzeczy tylko z nami :D
    Jeszcze wrócę do Troy'a. Naprawdę Oliwer nie masz być o co zazdrosny. Jakoś on mnie nie przekonuje. Jest przystojny, ale ja tam wolę Piotrka :D Rozumiecie to? Moją ukochaną i jedyną drużyną jest Start Gniezno, a podoba mi się żużlowiec z Leszna! To tak samo, jakbym była z Gorzowa i podobałby mi się Patryk Dudek. Ale wracając do naszych zakochańców, zazdrość Oliwiera jest urocza <3
    Nie no, chyba bym go zabiła jakby pobrudził mi szlafrok! I to jeszcze biały szlafrok! O Boże, jak mnie denerwują faceci! To są takie bezmózgie stworzenia... i już nawet nie chodzi o ten szlafrok. Po prostu, denerwują mnie.
    Musiałyście skończyć akurat w tym momencie? FOCH! Ale mam wizję tego kogoś. Obstawiam, że to będzie jakiś zupełnie obcy facet, który był ścigany przez policję i musiał się gdzieś szybko ukryć no i pobiegł do najbliższego domu i Zuza mu otworzyła. Ale znając życie pewnie nie trafiłam :( byle by tylko to nie był Trynkiewicz o_O hahaha :D ja już mam coś na tle tego Trynkiewicza :D Praktycznie za każdym razem, kiedy spotykamy takiego jednego chłopaka w szkole moja przyjaciółka krzyczy "Cześć Trynkiewicz!". Nawet kiedyś na przerwie podeszła do niego i zapytała mu się czy jest Trynkiewiczem :D
    Idę już spać, bo i tak nic sensownego więcej nie napiszę.
    Pozdrawiam wszystkich Polaków :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ciekawe kto to przyszedł, może ktoś z rodziny Lejka albo Zuzy, ciekawe:) hmm troszkę irytuje mnie zachowanie bohaterki, bo jest ona strasznie wrażliwa na ludzi, albo zbyt ważna by nawet raz nie robić problemu czy prowokować Lejka, nigdy niczego nie może przeobrazić w żart :D ale na tym polega ta historia, już się nie mogę doczekać następnego rozdziału :*

    OdpowiedzUsuń
  14. No proszę sielanki ciąg dalszy. Kto by się spodziewał, że znajomość tych dwojga tak się rozwinie. Wspólne mieszkanie po takim krótkim czasie od poznania, to ogromne ryzyko. Uczenie się drugiej osoby czasami okazuje się drogą przez mękę i jak najszybciej chce się z tego ewakuować. Na szczęście w tym przypadku jest inaczej. Zuza z Oliwerem uzupełniają się nawzajem i to pozwala im wspólnie funkcjonować. Może dobrotliwy wpływ ma też to, że spędzają ze sobą tylko kilka godzin dziennie, a nie całą dobę. Tym sposobem tak szybko się sobie nie znudzą. :)
    Cóż kto nie marzyłby o takim sobotnim poranku. :) Wątek Troy'a dodaje chyba temu związkowi odrobiny pikanterii. Zuza skutecznie potrafi wykorzystać "alergię" Oliwera na Batcha. W sumie to chyba kobiety tak potrafią. :) No ale tego ubrudzonego szlafroku, to bym mu nie podarowała. Wszystko, wszystkim, ale to takie dziecinne.
    Poza tym chyba Lejek sie trochę rozleniwił mając obok siebie dziewczynę. Pizza z samego rana do nie jest dobry objaw. Jako sportowiec powinien dbać o siebie. Chociaż, jak mawia trener mojego brata od czasu, do czasu można pozwolić sobie na odstąpienie od diety. Oczywiście byle nie za często.
    No i cóż zbliżamy się do zakończenia rozdziału. Chyba wybrałyście najgorszy moment na zakończenie tej części. Przez myśl mi przemknęło, że może rodzice Zuzy, bądź Oliwera złożyli niezapowiedzianą wizytę. A może Kuba doszedł do siebie i chce zemsty??? Na pewno będzie się działo.

    Pozdrawiam Was i obiecuję nie mieć już takich zaległości. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Oni mnie naprawdę powalają na łopatki;D Są niesamowici! A jakie zboczuchy! Ciągle by się tylko całowali i kochali xD Ale to z Oliwiera taki niewyżytek :D Zuza będzie się musiała nim dobrze zająć, bo jak na razie to spokoju jej nie daje;D oczywiście śmieję się cały czas, ale szczerze powiem, że świetnie mi się czyta te ich sceny. Widać, że darzą się ogromną miłością, są słodcy i nie potrafią wytrzymać bez swojej bliskości dłuższej chwili (krótszej też nie xD). Ogromnie się sobą cieszą, a ja czytając o tym - też się cieszę. Cieszą się wszyscy, więc wreszcie jest... pięknie!
    Aż dziwnie czytać o takiej szczęśliwe Zuzie. No i od dłuższego czasu nie odwaliła żadnej krzywej sceny. Jestem pod wrażeniem! Czyżby powoli zaczynała nad sobą panować? Czy bliskość Oliwiera działa tak kojąco na jej zwariowany, lekko popieprzony charakterek? Nie mniej, cieszy mnie strasznie, że jest między nimi tak jak powinno i jak na razie chyba nic nie wskazuje na to, żeby miało się to zmienić. Jedno mnie tylko lekko denerwuje - ta ciągłe złość Zuzki. Non stop wyzywa go od idiotów i złości o jakieś pierdoły. Nawet jeśli w żartach to mimo wszystko, za często. Ja rozumiem, że ze swoim chłopakiem można się droczyć, sama to robie i sama czasem powiem na niego "debil" czy coś w tym stylu, ale Zuzka chyba trochę tego nadużywa. Wszystko jest fajne i śmieszne, ale do czasu. Mogłaby dla odmiany czasem nazwać go "kochaniem" czy "skarbem" i to bez ironii, która jej często towarzyszy. Myślę, że Oliwierowi zrobiłoby się miło, a od takiej dawki słownej czułości korona jej z głowy nie spadnie.

    Jednak najistotniejsze w tym rozdziale wydaje mi się przyjście tego niespodziewanego gościa. Myślałam, ze może matka czy ojciec przyszli ją odwiedzić, ale wtedy chyba zareagowałaby troszkę inaczej. Jestem prawie pewna, że to ten damski bokser Kuba. I szczerze powiedziawszy ciary mnie przechodzą i mam już ochotę przerwać ten komentarz i iść czytać następny rozdział. I chyba tak zrobię, bo i tak już zbyt długo wytrzymałam! :D I chciałam Was jeszcze ostro zganić! Ja jestem w komfortowej sytuacji, bo mogę nacisnąć "Nowszy post", ale osoby, które były na bieżąco musiały chyba od zmysłów odchodzić, musząc czekać na rozdział. Ja bym zabiła! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głupota nie boli;] Popisałam się niezmiernie! Kuba? No to żem wymyśliła. "Czyjąś obcą sylwetkę".. nie ma to jak czytać ze zrozumieniem. COFAM TEGO KUBĘ! :D

      Usuń
  16. Okej, w końcu znalazłam czas na przeczytanie więcej niż jednego rozdziału, jestem z siebie dumna.
    Właściwie to nie mam za wiele do powiedzenia na temat tych dwóch rozdziałów - nie dlatego, że coś było z nimi nie tak, a wręcz przeciwnie, były jak najbardziej w porządku, napisane ładnie jak zawsze, szybciutko się przez nie przebrnęło, jak zawsze z resztą, po prostu niewiele się działo, ale to na pewno wiecie, no i mam nadzieję, że nie odbieracie tego, co tu wypisuję jako jakąś krytykę z mojej strony, bo zupełnie nie to mam na celu :)
    Co mi się podobało, to to, że całe te dwa rozdziały były bardzo romantyczne, choć oczywiście z dozą złośliwości właściwą Zuzie i Lejkowi, co by zbyt słodko nie było. I to mi się podobało - bardzo nie lubię, jak się za dużo romantyzmu leje z opowiadania, ale jeśli jest w jakiejś umiarkowanej ilości, to kupuję to w całości, a Wam bardzo ładnie udało się, moim zdaniem, zachować tę równowagę. Mordka aż sama się człowiekowi cieszy na te ich kłótnie, a dodatkowo naprawdę przekonuje mnie ich zachowanie - to, jak bardzo chcą się sobą nacieszyć, jak szukają swojej bliskości właściwie bez przerwy... Bo czy ktoś im się dziwi? Ja na pewno nie. Tyle czasu do siebie tęsknili i byli, właściwie, na dystans, więc to takie normalne i zwyczajnie ludzkie, że kiedy już zasmakowali większej bliskości, to tak okropnie do niej tęsknią. Boże święty, jestem taka retarded jak muszę pisać to, co chodzi mi po głowie - próbuję powiedzieć, że naprawdę kocham Lejka i Zuzę razem, szalenie mi się podoba jak przedstawiacie ich relację i należą Wam się za to wszelkie propsy. O, tyle chciałam rzec.
    Burżuj wskakujący Lejkowi na plecy i okładający go łapami w obronie Zuzy był gold i wygrał absolutnie wszystko w tym rozdziale XD
    A jak Zuza zawzięcie niczym lwica walczyła o pizzę, to aż rżałam do monitora XD
    Już sobie oczywiście zaspojlowałam następny rozdział, przynajmniej tak mi się zdaje, o ile dobrze odczytałam te strzępki informacji, jakie rzuciły mi się w oczy, to to matka Oliwiera przyszła na koniec tego rozdziału, prawda? No chyba, że rzeczywiście było tylko o niej wspomniane, a to nie była ona. No anyway, nie ważne, przeczytam, to się dowiem.
    Właściwie, to mam jeszcze do dodania tylko tyle, że bardzo mi się nie podoba ta ich sielanka. Znaczy, nie to, że mi się rozdziały nie podobają! Chodzi mi tylko o to, że dla mnie to taka cisza przed burzą - jestem niemal na milion procent pewna, że zaraz wydarzy się coś, co sprawy, że ta ich idylla runie na łeb, na szyję, i że zostaną sprowadzeni na ziemię bardzo dotkliwie. Mam nadzieję, że nie mam racji, ale czuję w kościach, że ta historia nie skończy się jakoś wybitnie dobrze... Jeszcze trzy rozdziały mi zostały, więc zobaczymy, za tydzień pewnie będę Wam już całość komentować.
    I w sumie w zeszłym tygodniu zapomniałam napisać, że wybieram się na te same studia, co Zuzka :D Znaczy się, składam papiery, bo w sumie wolę iść na międzywydziałowe, ale anyway. Bo dobrze pamiętam, że chciała na inżynierię biomedyczną?
    Okej, w tym tygodniu to chyba tyle ode mnie. Trochę krótko jak na mnie, ale to broń Boże nie znaczy, że mi się nie podobało. Za tydzień jak nic macie ode mnie esej na kilka stron, tego jestem pewna.
    I jeszcze chciałam zauważyć, że nie pisze się GENTELMAN, tylko GENTLEMAN. Taki mały czeski błąd Wam się wkradł :)
    No a przy okazji w wolnej chwili zapraszam do siebie na gud-med-oss na rozdział ósmy :)
    Pozdrawiam i standardowo wracam za tydzień :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziewczyny, przepraszam najmocniej, ale dziś się nie wyrobię z komentarzem. Myślę, że pojawię się jutro, a jeśli nie, to w piątek. Wybaczcie, że tak wyszło, ale praca i rekrutacja, a potem jeszcze nadrabianie jakichś innych zaległości zjadły mi tyle czasu, że dopiero teraz miałabym czas na przeczytanie czegoś u Was, a powiem szczerze, że tak mi się straszliwie chce spać, że nie zostawiłabym sensownego komentarza. A nie chcę zostawiać byle czego, bo ten tekst naprawdę jest na to zbyt dobry. Tak więc pojawię się jutro albo w piątek :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  17. A oto ja - spóźniona ja. Jednak przybywam, by dokończyć to co się zaczęło :D po prawie dwóch miesiącach, bo jakże by inaczej!
    Uwielbiam sprzeczki Oliwiera i Zuzki, śmieje się jak opętana czasami, czytając te ich bzdurki! :p
    Ten rozdział też sielankowy... a taka byłam wcześniej przekonana, że czymś mi tu dowalicie i utopię całą Polskę w łzach :(
    Zabawa pizza... no słodkie, okej, ale żeby aż tak marnować taki dobry kawał jedzenia?! I Oliwier serio mógł wziąć ten sos czosnkowy, bo ketchup z pizzerii smakuje jak... no dobra, nie będę obrzydzać!
    A Burżuj taki zazdrosny, że aż Oliwiera z Zuzki własnymi pazurami ściąga skubaniec! :D
    Jestem strasznie ciekawa kto zadzwonił do drzwi. Z pewnością nie jest to Oliwier, więc przez te jej końcowe teksty które wykrzykiwała, będzie palić buraka przed gościem :D
    Paczam dalej 8.8

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Rowindale