piątek, 1 listopada 2013

Caput V

Przez bardzo długi czas Zuza nie mogła zasnąć. Nie wiedziała, czy to pełnia księżyca tak na nią działała, czy może to ostatnie wydarzenia wypełniały jej umysł i nie pozwalały usnąć. Cały czas myślała o Oliwierze. Nie umiała zrozumieć, jak to się stało, że po tym feralnym poznaniu pod stadionem spotkała się z nim w zeszłym tygodniu jeszcze dwa razy! Musiała przyznać, że naprawdę go polubiła. Ponadto była w stanie rozmawiać z nim bez zwyczajnego dla niej sarkazmu. Przecież po tym wszystkim co przeszła, powinna być mądrzejsza i bardziej ostrożna!
Przez frapujące myśli wciąż przewracała się z boku na bok, raz po raz niechcący budząc zwierzęta, które spały razem z nią. Zmieniając co rusz pozycję, to spychała nogami Tinaldę, to kładła się na swojego psa – Burżuja. W końcu zmęczone zwierzaki postanowiły spędzić noc na podłodze, gdyż miały już serdecznie dość swojej właścicielki. To jednak wcale nie pomogło dziewczynie zasnąć. Raz było jej gorąco, po chwili znów marzła. Miała dość tej okropnej nocy. Chciała, aby jak najszybciej nastał ranek.
Udało jej się zasnąć dopiero około piątej nad ranem. Kiedy zamknęła oczy, przeniosła się do jakiegoś ogromnego, obcego i ciemnoczerwonego pokoju. Po chwili zobaczyła, że razem z nią przebywa tam Magda. Chciała jak najszybciej opuścić to pomieszczenie, jednak spostrzegła, że drzwi są zamknięte na klucz. Przez chwilę szarpała się z klamką. Bezskutecznie jednak. Dawna przyjaciółka zaczęła kierować się w jej stronę. Spanikowana Orłowska wychyliła się przez okno, za którym spostrzegła jakiegoś wysokiego mężczyznę z siekierą, który tylko czekał na jej ucieczkę. Nie wiedziała, co robić. Czuła się zagubiona, zastraszona. Była wręcz śmiertelnie przerażona. Oparła się o ścianę, oczekując najgorszego.
W końcu obudziła się zlana potem. Przecierając twarz, by zetrzeć z niej resztki snu, spojrzała na zegarek w telefonie.
– Kurwa…  – mruknęła spanikowana. Na wyświetlaczu dostrzegła godzinę 6:41. Oznaczało to, że lekcje zaczynają się za czterdzieści dziewięć minut, a jej autobus będzie na przystanku za niespełna trzydzieści. Szybko udała się do łazienki i umyła w pośpiechu. Odpuszczając sobie śniadanie – ubrała się, wyprowadziła psa, zostawiła jedzenie zwierzakom i wybiegła na przystanek autobusowy. Przebiegła przez czerwone światło, czym naraziła się na gniew kilku kierowców. Na szczęście zdążyła przed odjazdem autobusu. Całą drogę w myślach odtwarzała swój sen. Wprawiało ją to w nie lada zakłopotanie. Wciąż zastanawiała się, co  mógł oznaczać.
Kiedy dojechała do szkoły, najpierw udała się pod plan lekcji. Była tak roztrzęsiona, że nie potrafiła sobie przypomnieć, czym rozpoczynała zajęcia. Spojrzała na rozpiskę. No tak, informatyka. A oznacza to jedno: Zośka rozda sprawdziany. A raczej omówi je na tle całej klasy. Cudowny początek dnia… Blondynka spuściła wzrok i udała się pod salę niczym na ścięcie.
Kiedy uczniowie weszli do klasy i zajęli miejsca, nauczycielka z radością w głosie ogłosiła, że sprawdziła już prace. Omawiała je przez całą godzinę. Program Zuzy był ostatni i nie starczyło na niego czasu, więc Zośka postanowiła podać jej ocenę po przerwie (niestety, lekcje informatyki były dwie). Po dzwonku zaczęła się rzeź...
– Panna Zuzanna Orłowska! No i co ja mam powiedzieć? Ty nie rozumiesz tego, co robisz! Ty się uczysz na pamięć! Wszystko jest dobrze, ale w procedurze sprawdzania, czy dany wyraz jest palindromem nie wpisałaś „var” przed zmiennymi. A to bardzo dużo zmienia. Przecież to jest podstawa! Ocena -2 będzie prezentem… – powiedziała Zośka, kręcąc głową.
Zielonooka poczerwieniała ze złości. Jakim cudem Karolina, która w ogóle nie zrobiła procedury palindromu miała 3, a ona -2 ?! Już miała ochotę powiedzieć nauczycielce, co o niej myśli, jednak dobrze wiedziała, że takie działanie nie ma najmniejszego sensu. Zośka należała do belfrów, którzy są wobec siebie bezkrytyczni. Zwrócenie jej uwagi potraktowałaby jako obrazę i brak szacunku, nie zaś walkę o swoje. Zuzę jednak najbardziej bolało poczucie niesprawiedliwości. Jeśli miałaby być szczera, naprawdę nie irytowała jej własna dwója, ale trójka Karoliny, która była od niej o wiele bardziej leniwa i nie miała za grosz ambicji. Dlaczego miała niższą ocenę? Bo nauczycielka jej nie lubi? Nagle zza pleców usłyszała szyderczy głos Michała, klasowego prześmiewcy:
– Ej, Orłowska! Taki z ciebie orzeł, że trzeba okna zamykać, żebyś nie wyleciała na tej swojej mądrości.
Chłopak zaśmiał się w głos, a cała klasa zawtórowała mu. Dziewczyna marzyła o tym, żeby zapaść się pod ziemię. Nie mogła jednak nikomu tego ukazać. Jedyne, na co było ją stać wobec Michała, to pokazanie mu środkowego palca. Po tym geście chłopak zamilkł, by po chwili spojrzeć na nią z politowaniem.
Po lekcji Zuzka chciała jak najszybciej zadekować się gdzieś w samotności. Znów jednak usłyszała głos znajomego z klasy.
– Ej, Orzełku! Gdzie twoje skrzydła? – spytał z drwiną w głosie.
– Powinieneś wiedzieć, że czasem nieużywane organy zanikają. Moje skrzydła więc skończyły tak samo jak twój mózg… – rzuciła, odchodząc w swoją stronę.
Następną lekcją była chemia. Nauczyciel zrobił niezapowiedzianą kartkówkę. Często mu się to zdarzało. Tym razem jednak przeszedł sam siebie. Na sprawdzianie dał zadania z tematów, które zostaną przerobione dopiero na kolejnej lekcji. Taka mała niespodzianka dla uczniów. Irracjonalizm sytuacji dobił dziewczynę. Późniejsze dwie godziny matematyki i przerabianie maturalnych zadań z trygonometrii sprawiły, iż miała wrażenie, że jej mózg składa się z trocin, nie zaś z substancji białej i szarej. Na języku polskim kompletnie nie potrafiła się skupić. Siedziała przez dwie lekcje, bezmyślnie patrząc się w okno. Dzwonek był dla niej zbawieniem. Wyszła ze szkoły najszybciej jak tylko mogła. Chciała znaleźć się jak najdalej od tego miejsca i tych ludzi. Od razu jednak zauważyła przy bramie jakiegoś chłopaka w czarnej, skórzanej kurtce, opierającego się o mur. Wysiliła wzrok i przyjrzała mu się dokładniej. Oczywiście, Oliwier. Znowu…
Podeszła do  niego jak najszybciej.
– Po cholerę tu przylazłeś? – syknęła wściekła. Prawdopodobnie w innym dniu nawet ucieszyłaby się jego wizytą. Dziś jednak wszystko ją irytowało.
– Bo miałem ochotę…? – odpowiedział z cynicznym uśmiechem na ustach, czym jeszcze bardziej rozzłościł dziewczynę.
– To ty nie masz teraz treningu? – spytała zaskoczona. Była pewna, że właśnie o tej porze Lejkowicz powinien być na Olimpijskim.
– Słoneczko, nie potrzebuję treningu. Popatrz na te mięśnie! – powiedział i przyłożył rękę Orłowskiej do swojego brzucha. Zuza była bardzo skonfundowana całą sytuacją. Nie wiedziała, co ma robić. Wciąż jeszcze bowiem nie przyzwyczaiła się do otwartości żużlowca. – Myślisz, że taki kaloryfer zniknie jak się raz poobijam?
– Fakt, zapomniałam. Rozwój techniki sprawił, że dzisiaj nawet grzejniki robią płaskie… – Zaśmiała się sarkastycznie.
– Ej! Nie przeginaj! Myślisz, że jak cię lubię, to już ci wszystko wolno? Gadaj sobie co chcesz, a ja i tak wiem, że ci się podobam! – Mówił, udając że nie zwraca na nią uwagi. Dziewczyna zarumieniła się, co wywołało na twarzy Oliwiera uśmiech triumfu. Orłowska jednak nie zamierzała dać za wygraną.
– Dorośnij chłoptasiu… Jesteś wysoki, ale twoje ego naprawdę cię przerasta… – rzuciła i wybuchnęła śmiechem.
– To nie cieszysz się, że mnie widzisz? – spytał z miną tak uroczą, iż chyba u każdego wywołałaby szczery uśmiech.
– Taaa. Z tej radości aż chce mi się skakać. Z mostu. Pod pociąg – bąknęła pod nosem. Nie uszło to uwadze żużlowca.
– No to chodź! – rzucił, po czym złapał ją za rękę i pociągnął w stronę przeciwną do tej, w którą zamierzała się udać.
Przez całą drogę Orłowska zadręczała go monologiem dotyczącym tego, iż nie powinien odpuszczać sobie treningów. Nawet spodobała jej się jej obecna rola. Moralizatorskim tonem wygłaszała frazesy typu: „Przestaniesz trenować, to spadnie ci forma i znajdą kogoś na twoje miejsce”. Nie dopuszczała chłopaka do głosu. Ganiła go za nieodpowiedzialność i beztroskie podejście do swojej pracy. Po chwili jednak zamilkła. Zaczęła zastanawiać się, czy to przypadkiem nie jej wina. Powinna była zabronić mu się odwiedzać. Wtedy może zająłby się sportem na poważnie. Nagle zaczęły dręczyć ją natrętne myśli. Zastanawiała się, skąd chłopak miał tak wiele wolnego czasu. Tak wiele czasu dla niej... Nagle krew w Orłowskiej zawrzała. Czyżby znowu wszystko miało być jej winą? Nie! Nie tym razem. Nie pozwoli, żeby znów wyrzuty sumienia uniemożliwiły jej  normalne funkcjonowanie i zatruły życie.
Wtem jej rozmyślania przerwał Lejkowicz. Zauważył, że dziewczyna rzeczywiście bardzo przejęła się zaistniałą sytuacją. Postanowił więc uspokoić ją i wyjaśnił jej, że trening skończył się wcześniej, ponieważ pan Baron miał coś ważnego do załatwienia. Żużlowiec był pracoholikiem. Nie potrafiłby odpuścić sobie treningu, nie dałby rady. Prędzej czy później i tak zjawiłby się na stadionie.
Zuza uspokoiła się, jednak tylko pozornie. Znów zaczęła wściekać się na chłopaka. Tym razem jednak za to, iż stroił sobie z niej żarty i pozwalał wypluwać płuca w moralizatorskich wywodach. Była zła, gdyż zapewne chłopak wspaniale bawił się jej kosztem. Tego dnia wszystko ją denerwowało. Niechętnie przyznała się przed samą sobą, że czegokolwiek by nie zrobił, i tak byłaby niezadowolona. Jej zszargane nerwy miały już dość wszystkiego. Postanowiła więcej nie odzywać się. Sportowiec, widząc jej nietęgą minę, tylko uśmiechnął się i objął ją ramieniem. Również wolał milczeć. Nie chciał znów zostać ukaranym za dobre chęci. Obojgu ta cisza była potrzebna – jej, aby się uspokoić i jemu, by zrozumieć, czego dziewczyna tak naprawdę chciała i oczekiwała.
Po dość długim spacerze dotarli na miejsce. W końcu Oliwier odezwał się:
– Nie ma mostu, ale jest wiadukt. A tam w dole masz tory. Co prawda pociągi już nie jeżdżą, ale szyny zostały.  Zadowolona? – Uśmiechnął się cwaniacko. Miał nadzieję, że wreszcie udało mu się rozbawić blondynkę i poprawić jej humor. Niestety, skutek był odwrotny. Dziewczyna oparła się plecami o barierki i usiadła na chodniku. W jej oczach ukazały się łzy.
– Jeśli myślisz, że to było zabawne, to się grubo mylisz. To, co mówiłam, to był sarkazm. Nigdy nie skoczę z mostu. To żałosne. Jeśli kiedyś popełnię samobójstwo, to na pewno podetnę sobie żyły – mówiła łamiącym się głosem. Kątem oka spojrzała na swoje nadgarstki. Nabrała tchu i kontynuowała. – Dobrze tylko wiedzieć, że chciałbyś, żebym się zabiła. To bardzo miłe. A teraz już idź. Nie chcę na ciebie patrzeć!
Żużlowiec niewiele rozumiał z zaistniałej sytuacji. Jednego jednak był pewien. Wiedział, że teraz jej nie zostawi. Gdyby odszedł, wszystkie jego dotychczasowe starania poszłyby na marne, a przecież nie po to w barze zrobił z siebie kretyna. Próbował jej wtedy udowodnić, że jest inny niż reszta… Odchodząc, okazałby się taki sam jak wszyscy. Usiadł więc obok niej i chciał ją przytulić, jednak Orłowska szybkim i zdecydowanym ruchem odepchnęła go od siebie.Odsunął się, siłowanie się nie miało najmniejszego sensu.
– Idź sobie! – wrzasnęła, skrywając twarz w dłoniach.
– Ani myślę! Nie chciałem cię urazić, a jedynie rozbawić. Wiem, mam dziwne poczucie humoru. Ale założę się, że nigdy tu nie byłaś. Spójrz na drugą stronę. Nie sądzisz, że jest stąd uroczy widok? – spytał łagodnym tonem. Nawet nie silił się na żarty. Chciał jedynie odwrócić jej uwagę od natarczywych, depresyjnych myśli. Zuza, usłyszawszy jego słowa, podniosła głowę. Jej oczom ukazał się pejzaż wielkomiejski. Wysokie budynki rozdzielały ogromne, stare, nagie drzewa i kłębiaste, ciemne chmury. Efekt mógłby być nieco ponury i groźny, jednak gęsta mgła nadawała mu aurę tajemniczości. Kiedy dziewczyna mijała to miejsce między milionem ludzi, wydawało jej się ono zwyczajne i nieciekawe. Dopiero teraz, gdy spojrzała na nie z wiaduktu, dostrzegła jego wyjątkowość i magię. Urok Wrocławia potrafił wprawić ją w zachwyt. Dzięki niemu choć na chwilę udało jej się oderwać od bolesnej rzeczywistości. Piękno sprawiło, że zaczęła się uspokajać. Oliwier dopiął swego. Po raz kolejny.
– A teraz mów, co ci leży na sercu. Mnie nie oszukasz! Dobrze wiem, że to nie ja cię tak wkurzam, tylko, że coś musiało się stać.
Zuzka w końcu zrozumiała, że dalsze udawanie nie ma sensu. Im szybciej powie, tym szybciej będzie miała to za sobą. Była pewna, iż w przeciwnym wypadku chłopak nigdy nie da jej spokoju. Pomimo że był bardzo specyficzny, uparty, czasami natarczywy, lubiła go. Jeśli miała komuś się wyżalić, to właśnie jemu. Oparła więc głowę na jego ramieniu, objęła kolana dłońmi i zaczęła opowiadać.
– Miałam fatalny dzień. Nie mogłam zasnąć, potem śniły mi się koszmary, a potem prawie zaspałam. Dostałam dwóję z informatyki, jakiś imbecyl z klasy się ze mnie nabija. Koleś na chemii zrobił kartkówkę z tego, czego nawet w ogóle nie było! Ech… cały ten dzień jest beznadziejny… – Wzięła głęboki wdech. Teraz, kiedy zaczęła mówić, nie potrafiła już niczego ukryć. – Nienawidzę świata! Wszystko, co robię, nie ma sensu! Jestem beznadziejna, głupia i do niczego się nie nadaję! Ludzie są niesprawiedliwi. Co za różnica, ile czasu na coś poświęcę? I tak dobrze wiem, że wszystko pójdzie na marne! Nikt nie doceni mojego wysiłku. A szkoła to jedno wielkie gówno. Jeśli nauczyciel cię nie lubi, to i tak cię udupi. A mnie Zośka nienawidzi. Więc po co w ogóle mam się uczyć? Rzucam szkołę! Nie potrzebuję matury ani studiów! Po co mi ten cały trud i marnowanie energii? Żeby mi mogli napisać na nagrobku „Magister Inżynier Zuzanna Orłowska”?! Dziękuję bardzo, nie trzeba. W ogóle, nie róbcie mi pogrzebu. Jeżeli po śmierci nic nie ma, to nie potrzebuję tej całej szopki. A jeśli jest, to tym bardziej. Nie zamierzam patrzeć z jakiejś chmurki na bandę hipokrytów, która nagle po mnie płacze. I wszyscy muszą trupa dotknąć. Co oni sobie myślą? Że to przynosi szczęście? Zmarły też ma jakąś przestrzeń osobistą! Wrzućcie moje ciało do lasu albo spalcie i rozsypcie gdziekolwiek. Mam już dość tego życia!
Kiedy dziewczyna skończyła swój monolog, chłopak był bardzo zmieszany. Z jednej strony współczuł jej. Wiedział, jak ciężko jest żyć, gdy nikt cię nie docenia i gdy dla większości jesteś zerem. W końcu jego początki również były trudne. Z drugiej jednak strony, miał ogromny problem, aby pohamować śmiech. Kiedy Zuza wyładowywała swoje frustracje, mówiła bardzo wiele. Chyba jeszcze nigdy nie spotkał się z takim słowotokiem z jej strony. A monolog dotyczący pogrzebu był, w jego mniemaniu, naprawdę zabawny. Wiedział jednak, że Orłowska potrzebowała wsparcia. To, co mówiła, było jednocześnie tym, co czuła. Był pewien, że z jej ust nie padła ani odrobina fałszu. Podzieliła się z nim wszystkim, co tkwiło na dnie jej duszy. I za to był jej wdzięczny. Za szczerość. Bo szczerość zawsze idzie w parze z zaufaniem.
– Chodź tu do mnie… – powiedział i objął ją mocno w pasie. Przytulił ją i zaczął mówić. – Ludzie to są podłe gnidy. Chcą, żebyś nie dała rady. Chcą cię zgnębić. Mnie też kiedyś chcieli. Kiedy zaczynałem, z każdej strony słyszałem, że się nie nadaję, chociaż byłem najlepszy w całej szkółce. Na dłuższą metę tylko trener pokładał we mnie nadzieję. Powiedział mi coś, co ja powinienem powiedzieć tobie: „Jeśli nikt w ciebie nie wierzy, rób im wszystkim na złość!”. I tak właśnie zrobiłem. No i do czegoś doszedłem. Jeśli nauczyciele cię gnębią – ucz się jeszcze więcej i pokaż im, że masz głęboko w poważaniu to, co mówią. Udowodnij im, że wszystko, co robisz, robisz dla siebie. I pamiętaj, że ja zawsze będę w ciebie wierzył. A do matury i studiów i tak cię zmuszę. Choćby siłą!
Swoimi słowami udało mu się trafić do umysłu dziewczyny. Uśmiechnęła się. Teraz miała motywację do działania. „Żyj im na złość!”  – zaczęła powtarzać sobie w głowie.

19 komentarzy:

  1. O dziewczyno ten rozdzial jest zajebi*ty !! Strasznie wciagnely mnie twoje opowiadania; uwielbiam je! Dodaj szybko kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Em xD ponieważ zauważyłaś mój blog i podesłałaś linka, to tu weszłam, chociaż normalnie zapewne bym tego opowiadania nie znalazła. Przeczytałam teraz po kolei wszystkie rozdziały. Nie wiem, co masz na myśli pisząc, że ktoś jest postacią realna, nie wnikam. W każdym bądź razie podsumowując to, co do tej pory przeczytałam:

    - Zuza, wrażliwa dziewczyna, interesująca jako bohaterka. Ciekawa jestem, czy rodzicom i rodzinie tak kiedyś otwarcie powie, co ją gnębi. Ciekawa jestem, czy pokaże komuś z nich, że się samookalecza, albo choćby czy pokaże to Oliwierowi. Ciekawa jestem jak będzie wyglądać jej relacja z Kajetanem, zwłaszcza gdy kiedyś spotka ją z Oliwierem xd

    - Kajetan, widać, że mu zależy na Zuzie, chociaż ta go spławia. Tam w rozmowach wydawało mi się, że on nie tylko chce być zwykłym kolegą.. Ciekawe jak jego rola w tym opowiadaniu pójdzie dalej.

    - Oliwier.. cóż.. zabawny i inteligentny chłopak. Tacy, którzy tak nie odpuszczają i wręcz wiedzą jak się zachować w danej sytuacji, ciężko znaleźć . Ale i też jest interesujący

    - I jeszcze jedno.. jak czytam opowieści Jimmiego, to tylko chcę mi się śmiać xD Nieźle musi być ta postać za każdym razem pod wpływem, albo.. musi mieć niezłą wyobraźni

    Czekam na kolejne rozdziały.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny ten Olivier! :D I w dodatku mega inteligentny :D
    Mam nadzieję, że dziewczyna skorzysta z jego rady i pokaże wszystkim kto tu jest najlepszy :D
    Fajnie, że się przed nim otworzyła :D
    Jestem ciekawa jak rozwinie się ich znajomość :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam ;)
    Dziękuję, za pozostawienie u mnie jakże miłego komentarza.
    Dopiero przeczytałam pierwszy rozdział Twojego bloga, ale przyznam , że miałam ciarki na plecach i rękach. Doskonale rozumiem poczynania głownej bohaterki i z zaciekawieniem będę śledziła jej losy.
    Bylabym wdzieczna za infomowanie mnie o nowych notkach - osobiście dodałam Cię do linków, więc raczej nie zgubię ;p
    pozdrowienia, madeleine f

    OdpowiedzUsuń
  5. Po pierwsze, Genialne imię psa! <3
    Niby dziewiętnaście lat Michał ma ale teksty jak gówniarzeria.
    Cholera, nie dość, że dzień zapowiadał się dla Zuzy fatalnie, to w rzeczywistości okazał się jeszcze gorszy.
    Jeśli Zuza nie chce Oliwiera, ja chętnie go wezmę! Przystojny, inteligentny żużlowiec z poczuciem humoru. Czego chcieć więcej?
    Powiedziałabym, że nawet słodkie jest to ich przekomarzanie się.
    Szczerze mówiąc, imponuje mi wrażliwość Zuzy. W pewnym stopniu histeryczka, ale głęboki umysł. Tylko dlaczego tacy ludzie zawsze dostają po dupie pierwsi?

    Dodałam nowe rozdziały na the-first-life.blogspot.com i lie-to-love.blogspot.com. Zapraszam i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawe opowiadanie. Pierwszy raz spotykam się z opowiadaniem poświęconym żużlowcu. No, mi się podoba.
    Ten dzień w wykonaniu Zuzy był naprawdę pechowy, ale na jej miejscu skakałabym ze szczęścia, gdybym miała takiego przyjaciela, jakim stara się być dla niej Oliwier.:) Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudne *.* Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału. Pisz a ja czekam !
    Zapraszam także do mnie na nowy rozdział :
    http://for-you-louis-tomlinson.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej, kurde, podoba mi się ten blog. Pierwszy raz czytam o takiej tematyce i muszę przyznać, że jest to serio bardzo dobre opowiadanko! Rozdziały na poziomie, każdy trzyma fason, tylko czekać na kolejne. No i zaczęłaś czytać u mnie. Nie wiem czy wciąż jesteś zainteresowana, czy chciałaś tylko abym wpadła do ciebie, ale dodałam nn i liczę na szczerą opinie :)
    A oto mała zachęta:
    "- O tak – przyciszyłam ton – jest gorąco – przejechałam dłońmi po jego karku, robiąc zalotną minę – robimy rzeczy, o których nawet ci się nie śniło – przygryzłam dolną wargę, a on spłonął rumieńcem, gdyż muskałam jego rozgrzane poliki oraz szyję, opuszkami palców. Zmieszany Zayn, wyrwał mnie z „dręczenia” loczka, rzucając poduszką w naszą stronę."
    http://all-times-enclosed-inthis-one.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Dopiero co trafiłam na Twojego bloga i trochę nie wiem od czego zacząc, ale mam nadzieję, że mój komentarz będzie się trzymał kupy.

    Pierwsze moje wrażenie, gdy tutaj zawitałam - ależ melancholijnie. Ale to nie wada. Od tego bloga wieje pesymizmem i taką nutką marazmu, ale to jest jak najbardziej zaletą, co zauważyłam, gdy zaczęłam czytać. Twoja historia ma klimat, a ten szablon, cała ta otoczka, razem go współtworzy. Do tego mamy czas zwiedzania cmentarzy, jesień... Chyba w dobrym czasie tu trafiłam :)
    Myślę, że tworzenie specyficznego klimatu to Twoja najmocniejsza strona. Moją uwagę przyciągnęło również to, że Twoi bohaterowie mają polskie imiona i akcja nie dzieje się zagranicą, co w opowiadaniach blogowych zdarza się bardzo rzadko. W sumie to chyba nawet nigdy nie trafiłam na taki zabieg. Oryginalność jest jak najbardziej punktowana na plus :)
    Poza tym podoba mi się Twój styl. Nie nudzisz, ale nie piszesz jak jakaś nastolatka, której nudzi się przy odrabianiu pracy domowej. Zgaduję, że masz już duże doświadczenie w pisaniu i nie jest to Twoja pierwsza historia. No i poza stylem jesteś również doskonała technicznie - nie robisz żadnych błędów, a ja zwracam na to ogromną uwagę, więc zaplusowałaś u mnie od pierwszych linijek ;)

    Na pewno jeszcze tu wrócę. Pozdrawiam Cię ciepło i zapraszam do mnie xxx
    http://insomnia-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Oliwer zdecydowanie ma dobry wpływ na Zuzę. Dziewczyna wreszcie znalazła kogoś, komu ufa i zwierza się ze swoich problemów, a to na pewno bardzo jej pomoże. Dziwię się tylko, że tak szybko dopuściła do siebie tego chłopaka i zaczęła opowiadać mu o swoich prywatnych sprawach. Biorąc pod uwagę jej charakter i zachowanie w poprzednich rozdziałach, sądziłam, że dziewczyna jest o wiele bardziej zamknięta w sobie i minie o wiele więcej czasu, zanim zdoła komuś zaufać.
    A jeśli chodzi o oceny... No cóż, nauczyciele często są niesprawiedliwi, czasami wszystko zależy od ich nastroju albo od uprzedzeń co do konkretnych uczniów. Tak naprawdę nie można jednak z tym nic zrobić, bo wykłócanie się na pewno tylko wszystko pogarsza. Zuza nie powinna się jednak aż tak przejmować stopniami w szkole, bo mimo wszystko najbardziej liczy się to, jak wiele zdoła się nauczyć, a nie jakie cyfry pojawią się na świadectwie pod koniec roku.
    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie
    b-u-n-t

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękuję za Twój komentarz u mnie na blogu;) Zareklamowałaś się, Twoja reklama mnie zaciekawiła więc wpadłam. Z przyjemnością będę czytać Twoje kolejne rozdziały, więc informuj mnie o nich. Na razie nie skomentuję tego, ponieważ najpierw chciałabym przeczytać poprzednie, żeby wiedzieć o co chodzi w Twojej historii. Chyba rozumiesz:)

    Chciałam zapytać, czy Ty również masz ochotę czytać moje notki? Chciałabym, żeby to działało w obie strony. Zdaję sobie sprawę, że na moim blogu jest ponad 20 rozdziałów, ale 9 z nich jest streszczona (zakładka "Streszczenie" w "Menu"), reszta się pojawi. Jeśli nie chce Ci się czytać oryginałów, możesz z niej skorzystać.

    Czekam na Twoją odpowiedź u mnie na blogu:)

    Pozdrawiam;*

    PS. Dodałam Cię do linek:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Oliwer kolejny raz u mnie punktuje. Na prawdę chłopak ma cierpliwość i jest strasznie zawzięty. Taki wojownik. Pewni inny facet na jego miejscu odpuściłby sobie starania o dziewczynę, która pozornie nie jest nim zainteresowana. Coś mi się wydaje, że ta rozmowa na wiadukcie wprowadzi tych dwoje na kolejny stopień znajomości. Słowa, które powiedział tam żużlowiec mogą być swoistym mottem dla każdego, człowieka, który znajduje się w takim momencie życia, w jakim jest obecnie Zuza.

    P.S. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale w ostatnim czasie miałam tyle na głowie, że dopiero teraz na spokojnie mogę nadrobić zaległości. Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  13. No i wreszcie tutaj dotarłam :) Nie ukrywam, że Oliwier początkowo mnie denerwował... jest strasznie egocentryczny i ma dziwne poczucie humoru, jednak ostatecznie bardzo dobrze traktuje Zuzę i to się liczy. Dziewczyna potrzebuje wsparcia, a pozornie zwyczajne rzeczy, takie jak szkoła, naprawdę potrafią zamęczyć człowieka... niby każdy musi się z nimi zmierzyć, jednak jedni przeżywają to bardziej, drudzy mniej. Wypowiedź Oliwiera poprawiła humor także mi :) Nauczyciele, kiedy już się na kogoś uwezmą, nie mogą przestać. Całe szczęście,że głównej bohaterce pozostał tylko jeszcze rok szkoły. A potem studia xD
    Sen dziewczyny był dość przerażający. Zastanawia mnie, czy miał jakieś głębsze znaczenie.
    Pozdrawiam i czekam na nowość!:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Oliwer.. nie mam słów. Szczerze mówiąc na początku jakoś nie bardzo go lubiłam. Sama w sumie nie wiem dlaczego, ale nie przekonywał mnie do siebie. Natomiast teraz go nie poznaję. Zmienia się na lepsze i naprawdę można się przyzwyczaić do jego osobowości od tej strony. Bardzo podoba mi się fabuła opowiadania, dlatego czekam na kolejny rozdział. <3

    http://undead-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Zaczynam lubić tego Oliwera. Najpierw wydawał mi się taką gwiazdą. Myślałam, że robi wszystko dla tzw szpanu. Teraz widzę, że ma w sobie to coś. Chyba los zesłał go na drodze Zuzy. Kto wie może pomoże jej w trudnych chwilach?
    Już odliczam dni do piątku.
    W wolnej chwili zapraszam do mnie na nowość: http://www.photoblog.pl/batchelorowa/160716969/rozdzial-20.html

    OdpowiedzUsuń
  16. Imię psa świetne a jeszcze bardziej Oliwier który się o Zuzkę troszczy <3 Na prawdę czekam na next z niecierpliwością :) Zapraszam do mnie : aussielovestory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. W końcu się otworzyła i wszystko z siebie wyrzuciła. Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej, musi tak być! Oliwer jest cudowny, a to co powiedział dziewczynie, podniosłoby na duchu nawet osobą, która nie jest załamana :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Dziś krótko, bo jestem zmęczona niemożebnie, a i tylko jeden rozdział udało mi sie przeczytać D:
    Jeden, ale jaki dobry! Niby wiele się nie dzieje, ot - paskudny dzień w szkole i jedno spotkanie z Oliwierem, ale kurczę, jakie to prawdziwe... Mam na myśli, że chyba każdy z nas ma takie żałośnie beznadziejne dni, kiedy szkoła z każdą minutą odbiera chęci do życia i w ogóle wszystko się człowiekowi wali na łeb... Piszecie w ciekawy sposób o zwyczajnych problemach i mnie naprawdę się to podoba.
    Oliwier jest świetny, ten rozdział tylko mnie w tym utwierdził. Podobają mi się strasznie rozmówki między nim, a Zuzą - jest między nimi taki ogromny kontrast, który naprawdę nadaje ich znajomości charakteru. A jeszcze osobna kwestia, że muszę się w stu procentach zgodzić z tym, co Zuzce powiedział. "Żyj im na złość" - nie pierwszy raz tę frazę tu widzę, ale to jest jedna z mądrzejszych (i jakże prostych jednocześnie) rzeczy, jakie kiedykolwiek zasłyszałam.
    A cała ta wypowiedź Zuzy... Cóż, muszę powiedzieć, że sama mam nieraz takie momenty, że myślę w taki sposób. Właściwie, chyba każdy je miewa. Ale to tylko sprawia, że ten tekst staje się jeszcze bardziej przekonujący w odbiorze. Nie wiem, jak jest dalej, wiadomo, bo jeszcze nie czytałam, ale coś mi się widzi, że odwalicie tym tekstem kawał dobrej roboty.
    I muszę dodać, że musicie być świetnymi obserwatorkami, bo naprawdę wspaniale oddajecie różne charaktery, jednocześnie trzymając się ich, a dodatkowo (ale to już chyba mówiłam) bardzo przekonująco przedstawiacie przemyślenia i wypowiedzi postaci.
    Cóż rzec, ja jestem kupiona :)
    Wracam jutro, albo pojutrze, zależy jak mi czas pozwoli :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  19. Długo mnie nie było i muszę nadrobić te rozdziały,który nie czytałam. Jednak muszę zacząć czytanie od początku, bo nie do końca pamiętałam co było wcześniej, a po drugie za bardzo uwielbiam waszego bloga, więc chciałam sobie go powtórzyć.
    Piszecie genialnie, nie to co te moje wypociny.
    Oliwier jest moim mistrzem. Nie dość, że to żużlowiec - a ja jaram się żużlem od bardzo bardzo dawna - to jeszcze koleś jest genialnym facetem. Inny na jego miejscu machnąłby ręką na taką wariatkę jak Zuza, a on nie odpuszcza ito mi się w nim podoba.
    Zuzkę rozumiem, ale czasami - sama nie wiem czemu - drażni mnie jej zachowanie. Ja rozumiem problemy i tak dalej, ale kurcze, czas dopuścić do siebie drugiego człowieka. Zawsze jest wtedy łatwiej.
    Sytuacja w jej domu też nie jest zbyt różowa. Matka Orłowskiej i jej durna siostrzyczka przypominają mi to, co działo się kiedyś u mnie, ale mniejsza o to.
    Mnóstwa weny wam życzę dziewczyny. Nie przestawajcie pisać.
    Ja tymczasem lecę czytać dalej.
    Pozdrawiam
    Guardian Angel

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Rowindale