piątek, 22 listopada 2013

Caput VIII


Ostatnimi czasy Zuzka sporo myślała o Oliwierze. Mimo dziwnych i raczej nieprzyjemnych początków znajomości, naprawdę go polubiła. Biorąc pod uwagę jej podejście do zawierania nowych znajomości, było to dość dziwne. Po wszystkich bolesnych przejściach z Magdą i Adrianem, stroniła od ludzi o wiele bardziej niż kiedyś. Czas spędzała z innymi tylko wtedy, gdy musiała. Odpowiadało jej to. Zawsze była typem samotnika. Na spotkania z tym chłopakiem chodziła jednak naprawdę chętnie. Miała po nich zaskakująco dobry humor – o wiele lepiej znosiła obecność Oleńki i nastroje matki, a dzięki temu nie miała ostatnio żadnych stanów depresyjnych i nie myślała obsesyjnie o alkoholu czy żyletce. Ucieczka od monotonii i rutyny. Miła odmiana po tych czasach cierpienia.
W jej głowie jednak nieustannie – niczym satelita – krążyła obawa, że ta znajomość skończy się dla niej fatalnie. Wiele razy została zraniona przez ludzi. Teraz znów naiwnie zaczynała ufać drugiej osobie. Do tego nowopoznanej. Nie kontrolowała tego. Dotychczas każda taka znajomość szybko się kończyła, a dziewczyna za każdym razem znosiła rozstania coraz gorzej. Dlatego też na początku starała się zniechęcić do siebie Oliwiera. Szybko jednak zaczęła mu ulegać. Było w nim coś, co sprawiało, że mimo wszystko potrafiła mu zaufać. Wciąż jednak obawiała się, że to jej kolejny błąd…
Właśnie w ten sposób Zuza spędziła ostatnią lekcję – historię. Myśląc. Z drugiej strony i tak wykorzystała czas trwania tych zajęć lepiej niż inni. Nauczycielka tego przedmiotu była bardzo sympatyczną osobą, ale – niestety – nie miała talentu do prowadzenia lekcji. Dlatego też wszyscy spędzali jej zajęcia bawiąc się telefonami, esemesując, grając w karty, rysując albo po prostu rozmawiając. Kajetan natomiast najzwyczajniej w świecie położył się na ławce i zasnął. Jak zwykle zresztą. Miał szczęście, że nie chrapał. Inaczej mógłby łatwo wpakować się w kłopoty. Nawet najcierpliwszy nauczyciel miałby prawo stracić siły wobec  ucznia, który tak bardzo go ignorował.
Po lekcjach Zuza powoli skierowała się ku wyjściu. Nigdy się nie spieszyła – im później w domu, tym lepiej. Poza tym, nie znosiła tłoku na schodach. Dlatego wybrała te, które znajdowały się na samym końcu korytarza. Wolała nadłożyć drogi niż przeciskać się pośród tabunu śpieszących się ludzi. Nie lubiła iść za tłumem. Męczyło ją to. Nienawidziła dostosowywać się do zachowań ogółu. Zawsze pocieszała się, że po prostu jest indywidualistką i nie zamierza wtopić się w szarą masę.
Kiedy w końcu znalazła się na zewnątrz budynku, zatopiona w myślach, zmrużyła oczy i ruszyła przed siebie, przez co nie zauważyła dziewczyny idącej w jej kierunku. Dopiero gdy ta niespodziewanie zagrodziła jej drogę i o mały włos nie zderzyła z nią, Orłowska powróciła do rzeczywistości.
– Jesteś z siebie zadowolona, pierdolona suko? – Usłyszała z ust nieznajomej.
„Hmm, to może być zabawne…” – pomyślała Zuza, zanim odpowiedziała:
– Bynajmniej. Również miło cię widzieć, tylko chciałabym wiedzieć, kim ty, do kurwy nędzy, jesteś – odpowiedziała z lekkim uśmiechem, nieznacznie przechylając na bok głowę, starając się wyrazić zainteresowanie.
– Nie udawaj! Jestem dziewczyną Oliwiera – a raczej byłą dziewczyną. I to przez ciebie, szmato! Myślisz, że on cię kocha? Gówno prawda! On jest zwykłym erotomanem! Zostawi cię, gdy tylko znajdzie nową zabawkę – wrzasnęła ciemnowłosa, wymachując rękami jak opętana.
– Eee? To on ma dziewczynę…? – wykrztusiła zaskoczona maturzystka. Jej umysł zatrzymał się przy słowie: „kocha” i wciąż nie potrafił wrócić do stanu sprzed tego zdarzenia.
– Raczej miał. Ale to ty rozpierdoliłaś nasz związek! – krzyczała wściekła brunetka.
– Ja go do niczego nie zmuszałam. Nie przyszło ci do tego pustego łba, że może to ty jesteś winna temu, że cię rzucił? Tak odrobinę? – spytała złośliwie Zuza, splatając ręce na piersiach i przypatrując się jej badawczo.
– Dopóki się nie pojawiłaś – byliśmy szczęśliwi, kretynko! To wszystko twoja wina!!! – warknęła.
„Czego Oliwier jej naopowiadał? I co on sobie w ogóle wyobraża?” – spytała się w myślach Orłowska.
– Nie, Słoneczko. Tua culpa, tua culpa, tua maxima culpa… – powiedziała ze spokojem w głosie i cynicznym półuśmieszkiem na twarzy. Dobrze wiedziała, że najbardziej wartościowy jest sarkazm wypowiedziany z uśmiechem na ustach.
– Ty jebana dziwko! Tylko na tyle cię stać? Potrafisz mi jedynie grozić?! – wrzasnęła na cały głos.
Licealistka wykrzesała z siebie jedynie ironiczne i niedowierzające uniesienie brwi. „Skąd ta laska się wzięła? – pomyślała. – Bo w ziemskich warunkach naturalnie takie coś nie ma prawa bytu…”
– No i co się tak gapisz, szmato?! – krzyknęła jeszcze bardziej rozwścieczona ex Lejkowicza, zaciskając pięści jakby szykowała się do wymierzenia ciosu.
– Kiedy masz urodziny? – spytała spokojnie Zuza, nie zważając na dramat sytuacji i to, że brunetka naprawdę wyglądała, jakby za chwilę miała się na nią rzucić.
– Co cię to…? Co to w ogóle ma do rzeczy?! – spytała tak bardzo zaskoczona, iż zaczęła się jąkać.
– Nie, nic. Chciałam ci tylko kupić w prezencie książkę z najpopularniejszymi zwrotami po łacinie, bo jeszcze chwila i się okaże, że według ciebie „in vitro” to nazwa jakiejś rośliny… – rzuciła od niechcenia i mrugnęła do niej, czym jeszcze bardziej ją rozzłościła. Orłowska dobrze wiedziała, jak najłatwiej sprowokować ludzi tego pokroju.
Bezsensowna pyskówka niezmiernie szybko znudziła maturzystkę. Początkowo myślała, że będzie mogła się wyładować kosztem tej dziewczyny, jednak po chwili uznała, iż szkoda na to czasu – jej rozmówczyni była zbyt wściekła i niedorozwinięta, by dało się przeprowadzić z nią kłótnię na poziomie, a Zuza bynajmniej nie miała zamiaru bawić się w bezsensowne rzucanie obelg, gdyż po prostu jej to uwłaczało. Dlatego też – po ostatnich słowach – odwróciła się z nadzieją, że tamta da jej spokój. Myliła się.
– Dobrze wiem, że to takie dziecko! – krzyknęła za dziewiętnastolatką. Ta – na poły rozbawiona, na poły zdemotywowana i załamana – odwróciła się i ze spokojem odparła:
– Taa, powiedzmy… Ty pewnie też jesteś dzieckiem z probówki. Zrobili cię na próbę i zapomnieli utopić – powiedziała tonem tak bezczelnym, że jej rozmówczyni aż zaniemówiła.
Wiedziała, że to uciszy dziewczynę na wystarczająco długo, by mogła się oddalić. Dlatego ponownie odwróciła się i udała w stronę przystanku, w myślach dziękując Bogu, że wyszła ze szkoły jako jedna z ostatnich. Ostatnie czego potrzebowała, to nagłośnienie tej dziwnej sytuacji w jej klasie. Zwłaszcza, że sama nie wiedziała, co o tym myśleć.
Zuza uznała byłą dziewczynę żużlowca za najbardziej pustą idiotkę, jaką kiedykolwiek spotkała. Klasyczny przypadek różowej blondynki. „Ciekawe, jakiej farby używa – dobrze kryje. Bo to, że nie jest blondynką, jest niemożliwe…” – pomyślała.
Dziewiętnastolatkę zastanawiało również to, dlaczego – wobec tego wszystkiego –  chłopakowi tak bardzo zależało na relacji z nią. Przecież Orłowska nie należała do typu dziewczyn, jaki on najwyraźniej preferuje. Wręcz przeciwnie – była złośliwa, nieufna i wyalienowana. I on dobrze o tym wiedział. Dlaczego wobec tego, z uporem maniaka, tak bardzo się jej trzymał? „Czy to możliwe, że zerwał z nią dla mnie?” – zastanawiała się Zuza. Na samą myśl o tym dopadły ją wyrzuty sumienia. Tamta dziewczyna może i nie grzeszyła inteligencją, ale to nie oznacza, że zasłużyła na coś takiego. Potrząsnęła głową. Chciała jak najszybciej pozbyć się tej myśli. Przecież nie mogła znowu być wszystkiemu winna, to niemożliwe…
„Ponadto, co oznacza, że Oliwier zostawił ją dla mnie?” – zastanawia się dziewczyna. Sądziła, iż to mało prawdopodobne, żeby się w niej zakochał. Kto o zdrowych zmysłach chciałby z nią być? Licealistka od samego początku zachowywała się wobec niego uszczypliwie i złośliwie – taka po prostu  była. Tylko masochista mógłby chcieć stworzyć z nią jakąkolwiek bliższą relację. Albo samobójca, któremu brakowało siły na to, by faktycznie zakończyć swój marny żywot. Tak, dla kogoś takiego byłaby zbawieniem. Nikt zdrowy psychicznie nie potrafiłby spędzić z nią dwudziestu czterech godzin bez przerwy. Ponadto, jej filozofia życiowa, problemy z alkoholem i samookaleczaniem nie są czymś, czego chłopcy szukają w dziewczynach. Oni pragną prostej drogi na skróty, a nie czarnego szlaku z wyzwaniami.
Z jakiegoś dziwnego powodu te rozmyślania przygnębiły licealistkę. Od dawna wiedziała, jaka jest prawda. Pogodziła się z tym. W końcu nie chciała z nikim być. Wiedziała, że swoją postawą potrafi zranić każdego. Zawsze z uśmiechem mówiła o sobie – „Forever Alone”. Jednakże w tym momencie poczuła się fatalnie z myślą, że nikt jej nie potrzebuje. Nie. Z myślą, że Oliwier jej nie potrzebuje…
Racjonalna część niej od razu odrzuciła myśl, która przyszła jej do głowy. Przecież nie mogła się w nim zakochać. W końcu znała go zaledwie od dwóch tygodni. A przez większość czasu się z nim kłóciła! On zachowywał się tak dziecinnie! Bez przerwy wygłupiał się i naśmiewał z niej! Infantylny, ale przez to taki kochany… Nie! To po prostu nie ma sensu.
Zuza nie chciała się nad tym rozwodzić. Wróciła do głównego tematu jej rozmyślań. Może Lejkowicz zerwał ze swoją dziewczyną dlatego, że dopiero teraz dostrzegł, jaka była pusta? Może wcześniej nie zwracał na to uwagi? Może wykorzystał Zuzę  jako pretekst? Prawdopodobnie o to chodziło. Ale to również potwierdzało fakt, że właśnie przez nią rozstał się z tą dziewczyną… Trzecioklasistka znów posmutniała, nie potrafiąc uporać się z własnym umysłem i sumieniem…
Nie mogąc znieść tych ponurych myśli, wyjęła z kieszeni telefon i włączyła jedną z piosenek swojego ulubionego zespołu – Comy. Coma zawsze działa. Dziewczyna snuła się po przystanku, stawiając powoli stopę za stopą. Spuściła wzrok i z trudem wymijała pojawiających się znienacka przechodniów. Po dłuższej chwili przyjechał jej autobus.

***

Dzisiejszy trening był nużący, a Oliwier cały czas rozkojarzony. W dalszym ciągu myślał o sytuacji z Sarą. Poza tym, zadziwiająco sporo miejsca w jego umyśle zajmowała Zuza. Chciał się z nią spotkać, jednakże – z powodu szkoły  – ostatnio dziewczyna miała dla niego mniej czasu. Ponadto – żużlowiec bezustannie szukał wymówek, by nie iść z chłopakami do baru na piwo. Od pewnego czasu kończyło się to zawsze tym, że oni upijali się do nieprzytomności, a on musiał ich holować… Kiedyś było inaczej. Chlał razem z nimi. Dowodem na to jest „pamiątka” na jego plecach. Jednakże od śmierci przyjaciółki stał się rozsądniejszy i unikał imprez, po których następnego dnia pamięć wszystkich uczestników była w strzępkach.
Zaraz po zejściu z toru, Oliwier próbował dodzwonić się do Zuzy. Z jakiegoś powodu jednak dziewczyna błyskawicznie się rozłączyła. „Dziwne – pomyślał chłopak. – Czyżby była zajęta?”
Po wzięciu prysznica spróbował ponownie – nie odebrała. Potem zaś miała wyłączony telefon. Żużlowiec zaczynał się z lekka niepokoić. Niespodziewanie jego uwagę odwrócił Patryk.
– No dobra, stary. Idziesz z nami. Dzisiaj nie ma bata. Straciłeś swoją wymówkę – powiedział z satysfakcją w głosie chłopak.
– O czym ty pieprzysz? – spytał zdezorientowany Oliwier.
– Ty i Sara. Zerwaliście – powiedział Dolny z nutką triumfu w głosie.
– Skąd o tym wiesz? – dopytywał zaskoczony Lejkowicz.
– No wiesz… – zawahał się. – Była tutaj dzisiaj rano, gdy ciebie jeszcze nie było. Zachowywała się jak psychopatka. Wypytywała mnie, czy masz kogoś na boku, od jak dawna, itd. Serio, po tej akcji poważnie się zaczynam zastanawiać, jakim cudem z nią tak długo wytrzymałeś. Ja bym z taką nie wyrobił dłużej niż kilka minut. I to mimo, że jest niezłą dupą – powiedział ze śmiechem. – Inną kwestią jest to, że sam powinieneś był jej powiedzieć o Zuzie. Ale to nie moja sprawa… – Patryk opowiadał o wszystkim tak, jakby cała ta sytuacja była strasznie zabawna.
Oliwiera natomiast zmroziło. Sara ostatnio udowodniła, że jest niereformowalna. Jeśli Patryk opowiedział jej o Zuzie, mogło to tłumaczyć ignorowanie jego telefonów… Ale z drugiej strony, może w rzeczywistości nie było tak źle… Może tylko paranoizował? Od pewnego czasu miał do tego skłonności – zwłaszcza, gdy sprawa dotyczyła Orłowskiej.
– Ile jej powiedziałeś? – spytał, siląc się na spokój. Zacisnął dłonie w pięści, aby opanować nerwowe drżenie rąk.
– Hmm, kurde, no nie wiem… Nie pamiętam… Myślisz że notuję wszystkie rozmowy? A może nagrywam je na dyktafon? Czego ty ode mnie oczekujesz? – Dolny nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Przyjaciel natomiast miał wielką ochotę nim potrząsnąć. Jego odczucia musiały ujawnić się na twarzy, gdyż Patryk w końcu spoważniał. – No dobra – powiedziałem, jak się nazywa. Tyle. Wyluzuj, stary…
Jego słowa jednak wywołały przeciwny efekt. Oliwier wybiegł ze stadionu jakby ścigany przez samego szatana. Był niemal pewien, że jego obawy są prawdziwe. Jeżeli Sara poszła na stadion, to z całą pewnością nie zamierzała odpuścić Zuzie. To, jak się to na nim odbije, było oczywiste. W innych okolicznościach prawdopodobnie wcale by się tym nie przejął, ale tym razem naprawdę zaczął się martwić. Wiedział, że to, co jego była dziewczyna mogła opowiedzieć Orłowskiej, z całą pewnością ją do niego zrazi. Żużlowiec bardzo długo walczył o jej zaufanie i nie zamierzał przekreślać swoich szans  jednym nieporozumieniem…  „Ale szans na co?” – spytał sam siebie, gdy dotarł do niego sens  chaotycznych myśli, które kłębiły się w jego głowie. Nie potrafił jednak jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie…
Na szczęście znał adres dziewczyny. Kiedy ostatnio odwoził ją do domu podejrzał, do którego mieszkania weszła. Szybko zaparkował samochód pod klonem i pobiegł do budynku. Miał szczęście, że nie musiał nawet dzwonić do bramy, gdyż akurat ktoś ją opuszczał. Prędko znalazł mieszkanie Orłowskiej. „Oby nikogo poza nią nie było… – pomyślał. – Po tym, co mówiła o swojej rodzinie, może mieć kłopoty… Ale teraz to najmniej istotne.”
Podszedł do drzwi. Przyłożył dłoń do dzwonka i zawahał się. Nie miał jednak innego wyjścia. Delikatnie nacisnął przycisk. Dziewczyna powoli uchyliła drzwi. Wyglądała na zaskoczoną jego widokiem. Zdziwienie szybko jednak ustąpiło miejsca dystansowi i niechęci. Jego obawy prawdopodobnie się spędziły.
– Co ty tu robisz? I czego chcesz?! – spytała chłodno, wyraźnie odgradzając się od niego rękoma jakby chciała zachować swoją przestrzeń osobistą tylko dla siebie.
– Miłe powitanie… Chciałem cię wyciągnąć na spacer, czy coś… A ty nie odbierałaś, więc oto jestem – powiedział z uśmiechem, próbując zamaskować swoje zmartwienie i niepokój.
– A jakiego się po mnie spodziewałeś? Zresztą nieważne. Niepotrzebnie się trudziłeś. Dzisiaj nie jestem w nastroju na jakiekolwiek spotkania. Jeśli chodzi o telefony, to chyba nie masz się czym martwić. Jestem cała i zdrowa. Możesz więc już iść – rzuciła obojętnie, wzruszając ramionami.
– Ale…
Nie zdążył dokończyć, nim dziewczyna zatrzasnęła mu drzwi przed nosem. „Okay – pomyślał – taką metodą się nie uda.”
 Poszedł z powrotem do samochodu, mając w głowie pewien plan…

***       

Zuza widziała odjeżdżający samochód chłopaka. Była nieco zdziwiona tym, że tak szybko zrezygnował, lecz z całą pewnością nie zamierzała z tego powodu rozpaczać. Po chwili jednak ogarnęło ją uczucie utraty czegoś bardzo ważnego.
Nie miała ochoty dłużej się nad tym rozwodzić. Wzięła do ręki swój czytnik e-booków i zaczęła lekturę. Muzyka pozwalała jej na chwilowe wyciszenie i zebranie myśli, jednakże tym razem potrzebowała kompletnej izolacji od problemów i otaczającego ją świata.
Spokój trwał aż do powrotu Olki. Jej wejście permanentnie łączyło się z hałasem. Tym razem prócz tego był jeszcze śmiech. „Niech zgadnę – pomyślała Zuza – znowu naćpała się jakiegoś gówna albo upiła.”
– Z czego się tak lejesz? Lepiej się opanuj przed powrotem rodziców, bo jeszcze skończy się to tym, że to ja stanę się „córeczką mamusi” – powiedziała starsza z dziewczyn z ironią w głosie.
– Jakiś bezdomny buduje sobie dom pod naszym oknem – powiedziała Olka podchodząc do okna i bezustannie śmiejąc się w głos.
Zuza stanęła koło siostry i wyczuła zapach alkoholu. Już miała to skomentować, kiedy zobaczyła, kim jest ów „bezdomny” i co jest jego „domem”.
– To chyba jakiś żart – mruknęła pod nosem, po czym prędko włożyła buty, chwyciła sweter i wybiegła z domu, ignorując krzyki i pytania siostry.
W myślach tworzyła jedną wielką wiązankę przekleństw. Gdy tylko znalazła się w zasięgu wzroku „kloszarda”, zaczęła swój nieprzyjemny wywód.
– Czy ty naprawdę nie rozumiesz słowa „spadaj”? Nie dociera do ciebie, że chcę być sama?! Jesteś chyba największym idiotą, jakiego znam! Nie mam pojęcia, co ci odbiło, ale jeżeli myślisz, że pozwolę ci tak po prostu nocować w namiocie pod moim domem, to chyba cię popieprzyło! Nie dość, że naruszasz moją prywatność, to jeszcze zwalasz na mnie kłopoty! Czego ty ode mnie chcesz?! Jesteś jakimś psychicznym prześladowcą?! – krzyczała Zuza tak głośno, że zapewnie wszyscy sąsiedzi, a także jej siostra,  usłyszeli jej wrzaski. Była jednak zbyt rozemocjonowana, by się tym przejąć. Wciąż wymachiwała rękoma tak mocno, iż każdy z obserwatorów tej osobliwej sceny miał wrażenie, że za chwilę dojdzie między nimi do rękoczynów.
– Po prostu chcę z tobą porozmawiać. A jeśli nie pozwalasz mi tego zrobić w cywilizowany sposób, to załatwimy to w mniej zwyczajnie – powiedział usatysfakcjonowany Oliwier  z szerokim uśmiechem na ustach.
– Jeśli myślisz, że w ten sposób cokolwiek osiągniesz, to się mylisz! Zobaczymy, co będzie jutro. Po tym, jak spędzisz tutaj noc. Nadal będziesz taki uparty? – spytała złośliwie, odchodząc.
– Jasne, że będę! Nie doceniasz mnie, Słoneczko! – krzyknął Oliwier ze śmiechem, nonszalancko wsuwając ręce do kieszeni swoich szarych jeansów.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
UWAGA! Od dzisiaj prosimy o pozostawianie wszelkich reklam i informacji o nowych rozdziałach w zakładce "Spamownik".
Zachęcamy również do zapoznania się z innymi zakładkami :)

19 komentarzy:

  1. Zacznę od komplementu :) mówiłam już to chyba kilka razy, ale kolejny nie zaszkodzi :) Opowiadanie napisane jest świetnie, opis scen i dialogów na najwyższym poziomie. Czekam na piątek, właśnie ze względu na nowy rozdział tutaj :)
    Co do opowiadania, to tak myślałam, że Zuza w końcu powoli pęknie w środku, bo na zewnątrz nie daje nic po sobie poznać. Twarda sztuka.
    Jeśli chodzi o byłą dziewczynę Oliwiera... hm... chyba nie warto nic dodawać. Nie szmaty jedwabiu nie zrobisz.
    Dobrze, że Oliwier nie daje za wygraną! To mi się podoba :D ten jego upór :D Nikt by długo się nie opierał :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Miało być " ze szmaty jedwabiu nie zrobisz"
    Wybaczcie to z tych emocji ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny BOSKI rozdział <3 Mówiłam już, że uwielbiam twój styl pisania?
    Co do treści samego rozdziału to tak... Niech ta cała Sara odczepi się od Zuzy i Oliwiera!
    No, no widać, że Oliwier też nie jest obojętny dla Zuzki ;) Trzymam za nich kciuki ;D
    I jestem też bardzo ciekawa jak to będzie z tym nocowanie w namiocie ;)
    Podejrzewam, że jednak Zuza zgodzi się z Nim porozmawiać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie będę się podlizywać, ale nie da się nie docenić Twoich opisów. Nie dość, że jest mnóstwo detali to jeszcze mistrzowsko panujesz nad językiem.
    Być może dlatego tak bardzo lubię to opowiadanie. Być może też dlatego, że czuję się jakbym znała każdą pojedynczą osobę, którą wprowadzasz do opowiadania. Być może też dlatego, że potrafisz zaciekawić, zaintrygować, sprawić, że będzie się czekało na kolejny rozdział z niecierpliwością.

    Dobra, teraz o rozdziale. Ta była Lejkowicza jest tępa do potęgi. Podziwiam Zuzkę, że wytrwała w spokoju. Ale racja, ironia zadziała lepiej niż krzyk. Tekst o utopieniu dziecka z próbowki rozłożył mnie na łopatki. Podoba mi się ten jad połączony z humorem.
    Oliwier. <3 Ktoś tu zrozumiał, że Zuza nie jest zwykła dziewczyną i zwykłe sposoby na nią nie zadziałąją. Chłopak ma fantazję, a to dobry znak, dobrze rokuje chłopina. :) Zuzka nie wydaje się być obojętną w stosunku do niego, prędzej czy później to zrozumie, oby tylko nie zbyt późno.
    Dodam jeszcze... Dolny, kretynie. -,-

    Na koniec pozwolę sobię zareklamować swój nowy projekt, zapraszam. :)
    freedom-and-courage.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale cudne *.* Next ! Szubko ! Życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wybacz, że wcześniej nie komentowałam, ale najzwyczajniej w świecie miałam bardzo napięty terminarz i nie chciałam pisać bezsensownie komentarzy w stylu: "Wszystko super i świetne", bo przecież doskonale wiesz, że tak jest i nic nowego by to nie wniosło ;) Ale! Wszystkie poprzednie notki czytałam na bieżąco, co prawda może nie za jednym zamachem, ale wiedz, że jestem tu obecna cały czas i wszystko pochłaniam :)

    Co do samego rozdziału - Oliwier jest moją ulubioną postacią, dlatego tylko czekałam, aż się tu pojawi, no i doczekałam się, ale tego, że spotkamy go jeszcze pod domem Zuzy to już się nie spodziewałam ^^ A co do niej - niby jest na niego cięta, ale przecież wszyscy doskonale wiemy, że mu wybaczy, między nimi tak fajnie iskrzy, opisujesz to w tak subtelny i wyrafinowany sposób, że czytanie tego to czysta przyjemność.
    Pisz dalej, jestem ciekawa czy biedny chłopaczyna zostanie przegoniony na cztery wiatry, będzie koczował w zimnym namiocie czy może jednak ktoś wpuści go do domu... ;)

    Pozdrawiam ciepło, trzymaj się :) xxx
    http://insomnia-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahaha z tego Oliwirra niezly cwaniaczek ;D Czekam na next ! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Pojawienie się Sary w szkole Zuzki totalnie mnie zaskoczyło, chociaż w sumie nie powinno. Sądząc po wcześniejszym zachowaniu tej pierwszej mogłam się spodziewać, że zrobi wszystko, żeby jakoś się zemścić za to, że została porzucona, ale chyba nie pomyślałam, że Sarze tak szybko uda się dociec, gdzie znajduje się główny powód, dla którego Oliwier zdecydował się zakończyć z nią związek. Oczywiście od razu wiadomo, że Lejkowicz rzuciłby taką dziewczyną w cholerę tak czy siak, bo kto zniósłby dłuższe towarzystwo kogoś tak pustego jak ona, jednakże obecność Zuzy zdecydowanie przyspieszyła tę decyzję. "Rozmowa" między Zuzką a Sarą to zdecydowanie moja ulubiona scena z tego rozdziału. Znakomicie podkreślona przepaść intelektualna między tymi dwiema dziewczynami xd
    Serio, Patryk chyba jest niewyobrażalnie tępy, skoro za każdym razem kompletnie nie rozumie, co się stało. Teraz też jak gdyby nigdy nic opowiedział kumplowi, jak Sara zjawiła się na stadionie, a on, dobry duszek, opowiedział jej o Zuzie. Co za kretyn! Niepotrzebnie tak się rozgadał, mógł po prostu odprawić ją z kwitkiem. Mam nadzieję, że się w końcu zorientuje, gdzie popełnił błąd. No ale zgodnie z przewidywaniami Oliwier od razu popędził do swojej... przyjaciółki? To tak z braku lepszego słowa, ponieważ to oczywiste, że między tym dwojgiem rodzi się zdecydowanie silniejsze, głębsze uczucie. Też byłam zawiedziona, że tak szybko się poddał, ale jak widać wrócił z doskonale opracowanym planem i jestem przekonana, że Zuzanna prędzej czy później ulegnie :D
    Świetny rozdział, dopracowany w każdym calu. Czytało się jak zawsze bardzo przyjemnie.
    Czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Notka jak zawsze świetna. Wbaczcie że nie pisałam, wcześniej, ale nie miałam jak. Ale wracajac do notki. Jest niezła, czytało sie ją świetnie, a ta kłótnia? Aż sobie to wyobraziłam! Dawać dalej, czekam z niecierpliwością na nową notkę.

    madeleine f.

    OdpowiedzUsuń
  10. Na początku przepraszam za to, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału. Przeczytałam go, ale jakoś brakowało mi czasu, żeby napisać chociaż kilka zdań.
    Z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej lubię Oliwiera. Chłopak jest naprawdę inteligentny i sympatyczny. Dziwię się, że do tej pory miał dziewczyny, do których nie żywił żadnych głębszych uczuć. Ciekawe dlaczego - czyżby nie wierzył w prawdziwą miłość albo bał się, że zostanie zraniony? Na szczęście Zuzka ma duży wpływ na tego chłopaka i cieszę się, że wreszcie zrozumiał, że nie tak powinny wyglądać związki.
    Ten pomysł z namiotem... no cóż bardzo oryginalny i z pewnością przyniesie zamierzony efekt, bo Zuza już zwróciła uwagę na Lejkowicza, więc może już niedługo będzie skłonna go wysłuchać. Ona sama pewnie nie zdaje sobie z tego sprawy, ale ma naprawdę wielkie szczęście, że spotkała na swojej drodze takie faceta. Rzadko się zdarza,żeby chłopakowi zależało aż w takim stopniu, by był skłonny do ogromnego poświęcenia, a nawet spania na czyimś podwórku w namiocie :)
    Tych dwoje na pewno w końcu będzie ze sobą. Trzymam mocno kciuki i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie
    b-u-n-t

    OdpowiedzUsuń
  11. Nominuję cię do "Libster Blog Awards"

    http://for-you-louis-tomlinson.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Dzisiaj raczej krótko odpisze. Znowu zachwycił mnie twój rozdział i naturalność jaką w nim pokazujesz... Fajne zakończenie.. Takie lekko zabawne. :3 Ciekawe kiedy Zuzka wymięknie i sama go do siebie przygarnie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak myślałam, że Sara tak łatwo nie odejdzie. Nie wiem co ona chce osiągnąć tym, że będzie nachodziła Zuzę. Przecież dziewczyna nie miała nawet pojęcia, że chłopak z kimś jest. Głupie zachowanie, głupiej blondynki. I co ma może teraz nadzieję, że Oliwer do niej wróci? No chyba nie, musiałaby być skończonym kretynem i idiotą. Takie osoby jak szanowna Sara powinni izolować. Widmo końca lansowania przeraża.
    Domyślałam się, że Zuza w głębi serca żużlowiec nie jest jej obojętny, Zgrywanie twardej w niczym jej nie pomoże. Czasem właśnie ktoś taki nieznajomy może pomóc przezwyciężyć dotychczasowe trudności i problemy. Przecież nie można całe życie chować się za jakąś maską i nie dopuszczać do siebie ludzi. Na pewno sprawy nie ułatwiła Sara, która swoją głupotą zaburzyła spokój Zuzy. Na pewno relacja Orłowskiej i Oliwera na tym ucierpi.
    Teraz wszystko w rękach chłopaka. Tylko on może naprawić to co zostało zniszczone. Znając jego upór i cierpliwość z czasem może mu się to udać. Oczywiście będę za to trzymała kciuki. Może rozbijanie namiotu pod domem dziewczyny nie jest najlepszym pomysłem, w sensie zdrowotnym, ale może to jedyny sposób na upartą Zuzę?
    Rozdział jak zwykle genialny. :) Życzę weny i już odliczam dni do piątku :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam nadzieję, że komentowanie co drugiego rozdziału nie wejdzie mi w nawyk, to tak na wstępie xD
    Kocham Zuzę, naprawdę! Jest mi jej trochę żal, ze względu na to, co dzieje się w jej domu i na to, że sobie z tym nie radzi, współczuję jej tego, że powoli zaczyna się odgradzać od świata, ale jako miłośniczka czytania o konfliktach wszelakich po prostu nie mogłam wytrzymać, czytając o tym, jak kłóciła się Zuzia z cudowną byłą Oliwiera. Orłowska, która zwróciła się do Sary łacińskim zwrotem i dziewczyna reagująca pytaniem o groźby rozbawiła mnie do łez xd
    Wcześniejsza sytuacja nie była jednak na tyle zabawna - Oliwier zrywający z Sarą wcale nie sprawiał, że chciało mi się śmiać. Mimo tego, że dziewczyna jest naprawdę pusta i mam wrażenie, że wcale nie warta wysiłku - to nie była przyjemna sytuacja dla żadnej osoby z tej dwójki. Myślę, że jednak lepiej, że to zostało zakończone. Olo jeszcze nie wie, ale się zakochał.
    Swoją drogą, pomysł z koczowaniem w namiocie jest niegłupi, w każdym razie mnie z pewnością niemal od razu zmusiłby do rozmowy. Zresztą - ja to ja, niczym w tym kabarecie "A POROZMAWIAĆ?!"...

    Pozdrawiam serdecznie i życzę mnóstwa weny <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Podziwiam Oliwiera że był z tą całą dziewczyną, która do inteligentnych nie należy...mam nadzieję, że wkrótce odczepi się od Zuzy... Co do chłopaka, niezły pomysł z tym namiotem, mam nadzieję, że Zuza porozmawia z nim i wszystko sobie wyjaśnią.

    OdpowiedzUsuń
  16. Sara... to serio blondynka z krwi i kości. Jak ktoś tak inteligentny jak Oliwier mógł z nią wytrzymać?! To się w głowie nie mieści, naprawdę. No ale cóż, przeciwieństwa się przyciągają. Swoją drogą zachowanie chłopaka uległo zmianie. Widać, że żużlowiec nie szuka już tylko taniej rozrywki. Przestał chodzić na imprezy, upijać się do nieprzytomności... w końcu wykonywanie takich czynności jest autodestrukcyjne. Niby ma rozwiązać problemy, lecz powoduje kolejne.
    A Zuza to naprawdę dobra dziewczyna. Zagubiona w życiu, ale dobra. Jejku... ona jest taka smutna, że aż mam ochotę ją przytulić i pocieszyć *.* Świetnie wykreowałaś tę postać. Choć bohaterka nie przepada za sobą, uważam, że powinna poznać własną wartość. Mam nadzieję, że Oliwier jej w tym pomoże. I póki co zdaje mi się, że czuje do niego coś więcej niż tylko zwykłą przyjaźń.
    Scena kłótni Zuzy z Sarą była komiczna. Widać ex dziewczyna żużlowca nie błyszczy inteligencją, a główna bohaterka "zgasiła" ją bez najmniejszego problemu ^^ Ponadto nocowanie Oliwiera w namiocie (swoją drogą zastanawiam się, skąd wziął ten namiot xd) przed domem Zuzy było przeurocze. To niesamowite, jak chłopak się troszczy o swoją przyjaciółkę.
    Rozdział jak dla mnie był niezwykły, pełen emocji. Począwszy od radości, skończywszy na złości, smutku i rozczarowaniu. Niesamowite, że potrafisz w jednym fragmencie tekstu zmieścić prawdziwą osobę, taką z krwi i kości :)
    P.S. Czytałam "problematykę" i sądząc po liczbie mnogiej... czy mam do czynienia z dwoma autorkami czy tylko jedną?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz do czynienia z dwoma autorkami - stąd ten oryginalny nick "Whatever and Whoever". W najbliższym czasie postaramy się uzupełnić nasz profil, by nikt więcej nie miał wątpliwości :)

      Usuń
  17. Odpowiedzi

    1. Ale się zaczytałam! Miałam dzisiaj w planach nadrobić połowę Twojego opowiadania, przeczytałam 4 rozdziały, zostawiłam komentarz i chciałam wyłączyć stronę. Ale mówię sobie, jeszcze jeden rozdział, jeszcze jeden. I poszłooo! Przeczytałam wszystko i jestem pod sporym wrażeniem.
      Po pierwsze cholernie się cieszę, że rzucił wreszcie tego tępego babsztyla. Może nie zrobił tego tak jak powinien, ale najwyraźniej nie dało się z nią rozmawiać w inny sposób. Swoją drogą, Patryk to dupa nie kumpel. Jak mógł wygadać Sarze o istnieniu Zuzy? Tak się chyba nie robi... Powinna być miedzy nimi jakaś męska solidarność, a nie... Na miejscu Oliwiera bym go chyba zabiła;D

      Miałam taką cichą nadzieję, że stosunki Zuzy z Oliwierem będą trochę hm.. mniej oschłe? Normalniejsze? Chłopak się stara, a ona ciągle go olewa... Mam nadzieję, że wymyśli coś, żeby zmienić jej nastawienie.

      Strasznie spodobało mi się Twoje opowiadanie! Jeszcze raz przepraszam, że tyle musiałaś czekać. Na szczęście już jestem na bieżąco. Jeszcze raz dziękuję za Twoje komentarze i czekam na kolejną notkę;)

      Ściskam;*

      Nie wiemy, jak to się stało, że ten komentarz zniknął z naszego bloga, dlatego postanowiłyśmy go wstawić niejako od nas... Bardzo przepraszamy!

      Usuń

Szablon by Rowindale