Właśnie
trwał sparing Sparty ze Stalą Gorzów. Wrocławski klub po siódmym biegu
przegrywał już sześcioma „oczkami”. W największym stopniu przyczynił się do
tego fakt, iż jeden z jej najlepszych zawodników miał tego dnia poważne
problemy z koncentracją i w każdym swoim biegu przyjeżdżał na ostatniej pozycji.
Przyczyną jego niedyspozycji nie był jednak sprzęt, ale roztargnienie żużlowca,
który albo w rażący sposób przegrał start, albo – przez najprostsze błędy –
szybko stracił punktowaną pozycję na rzecz przeciwników. Po kolejnej nieudanej
gonitwie Oliwier siedział w parku maszyn ze swoim najlepszym przyjacielem –
Patrykiem. W innych okolicznościach zapewne zajmowałby się – tak samo
jak on – swoim motocyklem, lecz tego dnia wolał go nie dotykać, by czegoś
przypadkiem nie uszkodzić, w związku z czym powierzył swój sprzęt
mechanikom.
Powodem jego
dekoncentracji było to, iż cały czas dręczyło go nieuzasadnione niczym poczucie
winy… Otóż od trzech miesięcy spotykał się z pewną dziewczyną – Sarą. Ostatnio
jednak zaniedbywał ten związek na rzecz znajomości z Zuzą. Od dłuższego czasu
czuł się winny, jednak po ostatnim spotkaniu z Orłowską zaczęły męczyć go
poważne wyrzuty sumienia. Ciągle nie mógł pozbyć się dręczących myśli, które
zakotwiczyły się w jego podświadomości, gdy dziewczyna była w jego ramionach po
ich feralnej przejażdżce motocyklem… Na samo wspomnienie owych chwil odczuwał
coś, czego nie umiał ubrać w adekwatne słowa. Nie potrafił się od tego uwolnić.
Mimo, iż starał się myśleć o innych, przyziemnych rzeczach, tamto wspomnienie
wracało do niego niczym bumerang, gdy tylko tracił na chwilę czujność. Przez to
nieustannie miał wrażenie, że zdradzał Sarę, choć przecież ostatecznie nie
zrobił niczego złego! W pewnym momencie poczuł, że naprawdę powinien się komuś
zwierzyć. Nienawidził tego, jednak cała ta sytuacja zwyczajnie go przerosła.
Miał wielką nadzieję, że Patryk – jako jego przyjaciel – stanie na wysokości
zadania i w jakikolwiek sposób postara się mu pomóc. Liczył, że rozmowa z nim
uciszy natarczywy głos jego sumienia, a jego stan powróci do normalności.
– Ej, stary!
Ja tak dłużej nie wyrobię… – odezwał się Lejkowicz, siadając w boksie
przyjaciela. Mógł sobie pozwolić na chwilę rozmowy, gdyż po przerwie miał akurat
dwa biegi na odpoczynek. Patryk również miał teraz wolną chwilę, gdyż właśnie
odbywało się równanie toru. Czekając na odpowiedź, Oliwier oparł głowę na
dłoniach i spuścił wzrok na swoje buty.
– Ale, że
co? Kontuzja jakaś ci się odnowiła, czy jak? – spytał Patryk, majstrując przy
swoim motocyklu. „W sumie to by wiele wyjaśniło…” – pomyślał junior.
– Nie,
psychicznie zaraz nie wyrobię… Jeszcze chwila i zejdę – odpowiedział Oliwier
zmęczonym tonem, omiatając beznamiętnym spojrzeniem bałagan w boksie kolegi. Nie
miał pojęcia, że w skrzynce z narzędziami może zmieścić się tyle narzędzi i
przyborów, by pokryć niemal całą powierzchnię boksu.
– Aaa… –
Patryk zdawał się nie słuchać przyjaciela. Tamten jednak, zamyślony, nie
zauważył nawet jego nieuwagi.
– Mam cholerne
wyrzuty sumienia… Ja! Rozumiesz?! Chociaż przecież nic nie zrobiłem… – szepnął
do siebie, chowając twarz w dłoniach. Wszystko, co działo się wokół niego i
Zuzki okazało się dla niego potwornie skomplikowane, a przez to i męczące.
– Aha… – powiedział
nieobecny Dolny. – Kurna, gdzie ten śrubokręt?! – krzyknął po chwili,
rozglądając się wokół siebie.
– Patryk! Ja
jej nie mogę dłużej oszukiwać! Mam jej dość! – gdy spostrzegł, że przyjaciel go
nie słucha, Oliwier podniósł ton. Miał nadzieję, że może w ten sposób uda mu
się dotrzeć do kolegi.
– Nooo… –
powiedział Patryk nieprzytomnie, dłubiąc przy swoim sprzęcie znalezionym
dopiero co narzędziem. – Ale zaraz, kogo? – spytał po chwili, gdy dotarł do
niego sens słów Lejkowicza.
– Mojej
matki, kurwa… – mruknął wściekły żużlowiec, krzyżując ręce na piersiach. Bezsensowna
wymiana zdań zaczynała go drażnić, gdyż po prawdzie równie dobrze mógłby rozmawiać
ze swoim kaskiem.
– A co?
Szlaban ci dała?! Ej, ona się o ciebie martwi… – junior był tak zajęty własnym
sprawami, iż nie dostrzegł ani krztyny ironii w głosie przyjaciela.
– Tu się
jebnij, kretynie! Nie o matkę mi chodzi! – warknął w odpowiedzi Oliwier. Przez
myśl przebiegł mu pomysł rzucenia w Dolnego którymś ze znajdujących się tu
narzędzi. Pozbył się go jednak, energicznie potrząsając głową, przez co jego
włosy splotły się w artystycznym nieładzie.
– Aaa,
spoko… Ej, Tomek! Widziałeś gdzieś moje gogle?! – żużlowiec znowu odciął się od
słów przyjaciela. Jego obojętność stawała się coraz bardziej frustrująca dla
starszego kolegi.
– Niech mnie
ktoś zabierze od mojej popapranej głowy… Czy ja naprawdę jestem aż takim
dupkiem? – spytał Lejkowicz na poły drugiego żużlowca, na poły samego siebie.
– Ty, nie
gadaj dzisiaj z żadnymi dziennikarzami, bo na nas naślą kontrolę antydopingową.
A propos… co brałeś? – zażartował chłopak w odpowiedzi.
– Ty jesteś
tak ograniczony, czy tylko udajesz?! – nieudany żart wyprowadził Oliwiera z
równowagi. Poszedł do przyjaciela licząc na pomoc z jego strony, nie zaś na
głupawe, wręcz żałosne dowcipy.
– Jeeezuuu,
ale marudzisz. To przestań ją oszukiwać, wytrzeźwiej, idź do spowiedzi, czy
coś… Po prostu… ogarnij się! – Patryka również zaczęła męczyć ta dziwna parodia
rozmowy. Nie wiedział nawet, o czym tak naprawdę opowiadał mu kolega z drużyny.
Instynkt samozachowawczy Dolnego podpowiadał mu jednak, aby nie zadawał żadnych
pytań, gdyż podświadomie czuł, że na pewno skończyłoby się to dla niego źle.
– Nie wiem
nawet, o którą z nich mi chodzi… Jestem bardziej nie fair wobec niej czy Zuzki?
Co ta małolata ze mną wyrabia? Przecież ja nic nie zrobiłem… – Oliwier zaczął głośno
myśleć, targając swoje jasne włosy silnymi dłońmi, na których rysowały się
wyraźne zarysy grubych żył. Uznał, że sam poradzi sobie równie dobrze, jeśli
nie lepiej. Wypowiadanie problemów na głos czasem pomagało mu zrozumieć, w czym
tak naprawdę tkwił sęk. Tym razem jednak w niczym nie pomogło. Kiedy uświadomił
sobie własną niemoc, ogarnęło go bolesne poczucie bezsilności. Ponownie ukrył
twarz w dłoniach.
– To one się
znają? – spytał w odpowiedzi młodszy żużlowiec. – Cholera, chyba trzeba zmienić
przełożenia…
– Tego by
tylko brakowało… – odpowiedział cicho Lejkowicz, nadal przebywając w świecie
swoich myśli. Zsunął leniwie jedną rękę wzdłuż twarzy i zaczął nerwowo stukać
palcami po powierzchni kasku, wygrywając ledwie słyszalny rytm.
– To co? Mam
nie zmieniać zębatek? – Patryk kompletnie wyłączył się z rozmowy, skupiając się
ponownie na meczu i swoim sprzęcie.
–
Brakowałoby, żeby się poznały! Ty nie rozumiesz?! Ona chce ze mną zamieszkać, a
ja już nie mogę na nią patrzeć! – Oliwiera ponownie poniosły emocje. Ignorancja
Dolnego była naprawdę nie na miejscu. Jego przyjaciel potrzebował pomocy!
– To powiedz
jej, że jesteś dorosły. W tym wieku nie musisz mieszkać z matką. Chociaż masz
taki duży dom, że nie wiem, czemu ci to przeszkadza. Miałby ci kto sprzątać… –
powiedział niewiele myśląc dwudziestolatek.
– Ty mnie w
ogóle nie słuchasz!!! Jak masz mnie tak traktować, to lepiej już jedź… Tylko
nie zapomnij przedtem wyregulować hamulców, imbecylu! – krzyknął wściekły
Lejkowicz, po czym, gotując się w sobie, podszedł do swojego motocykla. Owa
dyskusja wyłącznie pogorszyła jego i tak już kiepskie samopoczucie. Nie dość,
że wciąż czuł się rozdarty wewnętrznie, teraz na dodatek był rozwścieczony. W
tym stanie jeździł jeszcze gorzej niż wcześniej, choć zdawało się to niemożliwe.
Był niemiłosiernie roztrzęsiony. Jego dłonie drżały niczym struny gitary
targanej w dłoniach rozjuszonego muzyka. To, że ani razu nie spowodował
wypadku, było cudem. Ten sparing był jednym z jego najgorszych popisów
żużlowych odkąd skończył szkółkę żużlową… Jedyną pocieszającą go myślą było to,
że sezon na szczęście jeszcze się nie rozpoczął, a sparing przez wszystkich był
traktowany jak trening, nie zaś normalny mecz.
***
Oliwier,
zaraz po opuszczeniu stadionu, wsiadł prędko do samochodu i wyjechał na
spotkanie z Sarą. Bogiem a prawdą, w ogóle nie miał na to ochoty. Znowu.
Ostatnio randki niemiłosiernie go męczyły. Przebywanie z dziewczyną stało się
dla niego wręcz nieznośne. Na każde spotkanie szedł niczym do szkoły –
niechętnie, tylko z poczucia obowiązku. Chłopak nie potrafił porozmawiać z nią
sensownie, czy też na jakikolwiek poważny temat. Oczywiście, nigdy wcześniej mu
to nie przeszkadzało. Spotkania z Sarą miały na celu zupełnie co innego.
Zwykła, fizyczna zależność oparta na czystej atrakcyjności i pożądaniu. Brak
jakiejkolwiek więzi emocjonalnej czy wspólnych tematów do konwersacji. Teraz
jednak na każdym ze spotkań czuł jakąś dziwną pustkę. Powoli wykańczała go ta
frustrująca, męcząca cisza między nimi. Jałowość ich relacji spowodowała, iż
chłopak nie miał nawet ochoty korzystać z tego, co było podstawą ich „związku”.
Zaczął się z
nią widywać, ponieważ tak było mu najwygodniej. Sara stała się dla niego zwykłą
rozrywką, oderwaniem od rutyny treningów i meczy. Tak samo jak każda poprzednia
partnerka – kolejna zdobycz do kolekcji. Dopiero teraz to, co mu się w niej
podobało i pociągało – wygląd, pewność siebie i śmiałość w stosunku do niego –
zaczęło go irytować. W końcu poczuł, że od życia oczekiwał czegoś więcej
aniżeli pusta, plastikowa panienka, której jedyną zaletą był ładny wygląd i
wieczna ochota na seks.
Przez ostatnie
kilka dni robił wszystko, by jej unikać, lecz dzisiaj – po kuriozalnej rozmowie
z przyjacielem – postanowił w końcu oficjalnie zakończyć ich znajomość.
Przecież nie mógł tej bezsensownej sytuacji przeciągać w nieskończoność. Nie
powinien również się do niczego zmuszać. Takie postępowanie było
niesprawiedliwe zarówno wobec niego samego, jak i wobec dziewczyny. O ile w tej
sytuacji można było mówić o jakiejkolwiek formie uczciwości.
Ponadto
ostatnio również zauważył, że niepokojąco dużo miejsca w jego myślach zajmowała
Zuza. Nie miał pojęcia, dlaczego tak się nią przejmował, co w niej tak bardzo przykuwało
jego uwagę. Nie wiedział, jaka część jej osobowości sprawiała, że chciał się
nią opiekować, martwił się o nią i
troszczył, cieszył go każdy jej niewinny uśmiech, każde spojrzenie... Czyżby
dlatego, iż dziewczyna przypominała mu dawną znajomą? Nie, to chyba nie to… Byłby
hipokrytą, chcąc udawać, iż Zuza była mu obojętną. Trudno bowiem nie zauważyć,
że z niecierpliwością czekał na następne spotkania z Orłowską, że przy niej
czuł się rozluźniony, weselszy. A przede wszystkim, że po spotkaniach z nią zdawał
się… bardziej zadowolony z życia niż przed nimi. Przy niej nigdy nie udawał kogoś,
kim w rzeczywistości nie był. Był Oliwierem, który lubi się wygłupiać, a nie
osobą publiczną zważającą na każdy krok. Poza tym – z jakiegoś niezrozumiałego
dla niego powodu – przy każdym spotkaniu z blondynką miał wrażenie, że zdradzał
swoją dziewczynę, co przecież nie miało absolutnie żadnego sensu! Nie robił
niczego, co mogłoby spowodować zazdrość Sary, czy też co można by uznać za
sprzeczne z moralnością! Bez przerwy gubił się w swoich irracjonalnych
odczuciach.
„Chyba mi
zaczyna odbijać…” – podsumował, kiedy zaparkował samochód pod małym pubem, w
którym umówił się z dziewczyną.
Swoje
szybkie i stanowcze kroki skierował prosto do baru. Bez chwili wahania zamówił
dwie setki czystej – na odwagę, na rozluźnienie. To zabawne, że ktoś, kto wiecznie
ryzykuje swoje życie, bał się porozmawiać z własną dziewczyną.
Żużlowiec
rozejrzał się po restauracji. Przy jednym ze stolików siedziała śliczna
szatynka o śniadej cerze i ciemnych oczach. Sara – życiowa pomyłka. Chłopak
wziął głęboki wdech i udał się w jej stronę. „Teraz albo nigdy!” pomyślał stanowczo.
Kiedy dziewczyna zauważyła go, od razu zaczęła machać do niego niczym
nakręcony, dziecięcy pajacyk lub kolorowy clown zmęczony swoją pracą. Żużlowiec
niechętnie podszedł do niej bliżej. Wstała, aby się z nim przywitać. Próbowała
go objąć i pocałować, lecz od razu delikatnie, acz stanowczo Oliwier
nieznacznie odepchnął ją od siebie.
– Co jest,
kotku? – spytała słodko i – ignorując protesty – oplotła jego szyję ramionami.
– Musimy
porozmawiać… – zaczął powoli.
– A nie
możemy kiedy indziej? Może pojedziemy do ciebie? Długo się nie widzieliśmy.
Stęskniłam się… – szepnęła mu do ucha uwodzicielsko. – A potem pojedziemy do
galerii. Widziałam taką śliczną sukienkę – na pewno ci się w niej spodobam.
– Usiądź! –
powiedział chłopak z niecierpliwością w głosie, ponownie kładąc dłonie na jej
biodrach i odsuwając ją zdecydowanie od siebie. Dziewczyna tym razem nie
zaprotestowała. Przy ich stoliku pojawił się barman. Postawił przed Oliwierem
dwa kieliszki, które żużlowiec szybko opróżnił. Kiedy alkohol rozlał się po
jego wargach, poczuł nieprzyjemny dreszcz. „Trzeba było wziąć whiskey…” –
pomyślał.
– Widzę, że
mój dawny Oli wrócił. Nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę. Brakowało mi
mojego imprezowego tygryska – szczebiotała dziewczyna. Jej słowotok doprowadzał
chłopaka do szewskiej pasji, jednakże ten starał się trzymać nerwy na wodzy. Szatynka
zaś, nie zważając na jego zmieszanie, oparła się łokciami o blat stolika i
wbiła w Lejkowicza kokieteryjne spojrzenie.
– Przez
chwilę mnie posłuchaj – poprosił dziewczynę. Od razu wiedziała, że ta rozmowa
nie doprowadzi do niczego dobrego. Jego ton niepokoił ją jednak najbardziej. –
Odpowiedz mi na jedno pytanie: czym według ciebie jest związek dwojga ludzi?
– To
oczywiste – obruszyła się, przywdziewając minę profesora, którego autorytet
ktoś śmiał podważyć. – Związek jest wtedy, gdy chłopak i dziewczyna chodzą ze
sobą – tak jak ty ze mną. I spędzają sobie miło czas. – uśmiechnęła się
zalotnie i dotknęła ręki chłopaka. Oliwier ze zrezygnowaniem pokręcił głową i
ponownie się odsunął. Dziewczyna spojrzała na niego z wyrzutem i zdziwieniem.
– Sara!
Związek to nie tylko seks! To jest jakaś emocjonalna więź, miłość. A my? My nie
mamy nawet o czym porozmawiać! – mimowolnie podniósł głos w ostatnim zdaniu.
– Do czego
pijesz? – spytała z udawanym zaskoczeniem, przywierając plecami do oparcia
krzesła. Chociaż domyśliła się, co było celem chłopaka, nie zamierzała tak
łatwo z niego zrezygnować.
– Naprawdę
tego nie widzisz? My do siebie nie pasujemy. Między nami tkwi pustka, a nasze
spotkania to wieczna, krępująca cisza… – tłumaczył, przyglądając się badawczo jej
twarzy.
– Jakoś
nigdy ci to nie przeszkadzało – syknęła ze złością, splatając ręce na
piersiach.
– Może się
zmieniłem? Może dojrzałem? – teoretyzował. Sam przed sobą nie potrafił
odpowiedzieć na postawione pytania.
– Ty? –
zaśmiała się. – Błagam! Ty jesteś na etapie emocjonalnego rozwoju
piętnastolatka! Wyrośnięty dzieciak – nic więcej! Może znalazłeś sobie jakąś
nową dupę? Ma większe cycki ode mnie czy jest lepsza w łóżku? – z każdą chwilą
mówiła coraz głośniej, wręcz zabijając go wzrokiem.
– Widzisz?
Tak właśnie to wygląda… Co to jest? Komedia, a nie związek. Kłótnia zamiast
szczerej rozmowy. Ja już postanowiłem – z nami koniec – powiedział cichym, lecz
stanowczym tonem. Dziewczyna jednak nie zamierzała się tak szybko poddać. Chcąc
stać się ofiarą w oczach zgromadzonych, zaczęła krzyczeć w niebogłosy.
– Ty gnoju!
Wykorzystałeś mnie! – wrzaskiem udało jej się osiągnąć cel i zwrócić na nich
uwagę większości klientów. Swoim zachowaniem przepełnionym obłudą, wyprowadziła
Oliwiera z równowagi. Umawiając się z nią na spotkanie, chciał zakończyć ich
znajomość kulturalnie i łagodnie, jednak dziewczyna skutecznie mu to
uniemożliwiała. Postanowił więc raz na zawsze przestać liczyć się ze słowami i
zakończyć feralne spotkanie jak najszybciej. Delikatnie mrużąc oczy, pochylił
się nad stolikiem i szepnął:
– Masz rację,
wykorzystałem i jakoś mi z tym dobrze. Sądzę jednak, że to była transakcja
wiązana. No wiesz, mógłbym kazać ci zwrócić wszystkie prezenty, jakie ode mnie
dostałaś, ale takim chamem nie będę – powiedział, spoglądając znacząco na złoty
wisiorek pięknie skrzący się nad sporym wcięciem jej sukienki i unosząc lekko
brew. Mówiąc, silił się na spokojny ton. Nie potrafił jednak pozbyć się
cynicznego uśmiechu, który wylewał się na jego ostrą od gniewu twarz.
– Ty
pierdolony dupku! Za kogo ty mnie masz? Myślisz, że byłam z tobą tylko dla
kasy? – spytała drżącym głosem, zalewając się sztucznymi łzami.
– Nie,
skądże znowu. – zaśmiał się ironicznie i napiął mięśnie jak gdyby szukając się
do walki. W każdej sekundzie starał się przygotować na to, co
właśnie miał zamiar powiedzieć. – Nie można zapominać o imprezkach i sławie.
Fajnie było jak dziennikarze za tobą latali, nie? Takim jak ty to pasuje,
prawda? A poza tym – nie możesz powiedzieć, że było ci ze mną źle – w to nie
uwierzę – mówił z dozą satysfakcji w głosie. – Żadna jeszcze nie narzekała.
– Jesteś
podły – syknęła ze łzami w oczach. – Powiedz mi to prosto w oczy. Nie kochasz
mnie już?
– Nie –
odpowiedział spokojnie. Spojrzał w jej ogromne, ciemne oczy. Udawany smutek w
nich błyskawicznie zniknął. Zamiast niego jednak pojawiła się złość. Mimo
wszystko, chciał chociaż raz być z nią szczery. Miła odmiana po tak długim
okresie kłamstw. – Nie kocham, nie kochałem i na pewno nigdy nie pokocham –
dodał dobitnie. – Właśnie dlatego nie powinniśmy być razem – to nie ma sensu.
– Ty
zakłamana, parszywa mendo! – wrzasnęła i uderzyła pięścią w stół. Tym razem o
ich obecności dowiedział się każdy klient pubu.
– Uspokój
się… – powiedział chłopak cicho, lecz dosadnie. Marzył, by to wszystko wreszcie
się skończyło. Sara rozejrzała się wokół. Wpatrzone w nich dziesiątki par oczu niespodziewanie
zaczęły krępować również ją.
– Powiedz mi
tylko jedno: dlaczego w takim razie ze mną byłeś? – spytała cicho.
Oliwier
odsunął się od stolika i oparł na krześle.
– Szczerze?
To było dla mnie po prostu wygodne. Rozumiesz chyba, co mam na myśli, nie?
Dobrze wiesz, jaki byłem – jak żyłem i czego potrzebowałem do szczęścia. To
wszystko – powiedział, wzruszając ramionami. Jego głos był beznamiętny, wręcz
znudzony, jednakże w środku karcił się za te okrutne słowa. Nie chciał nikogo
ranić, jednak wiedział, że inaczej nie da się skończyć tej znajomości. Znał
dziewczyny pokroju Sary – żadna nie potrafiła zrozumieć, że „koniec” oznacza
rozstanie, a nie negocjacje. Poza tym, nie chciał jej znowu oszukiwać.
Wiedział, że musi powiedzieć prawdę – po tym wszystkim, był jej chociaż tyle
winien.
Sara nie
wytrzymała. Sama jednak nie była pewna, co bardziej ją zdenerwowało – rozstanie
z chłopakiem czy sposób, w jaki ją potraktował. Niestety, chyba jednak to
pierwsze. Nikt nie miał prawa odbierać jej tego, co ją uszczęśliwiało. Właśnie
w tym momencie poprzysięgła sobie w duszy zemstę. Już niedługo chłopak dowie
się, na co ją stać. Szybko wstała od stolika, niemal przewracając krzesło.
–
Skurwiel!!! – wrzasnęła, jak najgłośniej mogła i szybkim, płynnym ruchem wylała
na chłopaka zawartość swojej szklanki, po czym wybiegła z pubu,
ostentacyjnie trzaskając drzwiami.
Sportowiec
nie był tym zaskoczony – przygotował się na taką reakcję. To nie pierwszy raz, gdy
zawiedziona dziewczyna potraktowała go tak bezwzględnie. Kiedy do jego umysłu
dotarła wiadomość o rozstaniu, nareszcie poczuł się wolny. Z jego serca spadł
jakiś ogromny ciężar, który do tej pory bezustannie go przytłaczał.
Oliwier uśmiechnął się sam do siebie.
Po chwili
rozejrzał się wokół. Dostrzegł na sobie wiele spojrzeń. Żadne z nich nie
wyrażało jednak sympatii. Dla wszystkich świadków tego wydarzenia był
skończonym egoistą i człowiekiem bez zasad. Żużlowiec poruszył się na krześle
niespokojnie pod naporem ich wrogich spojrzeń.
„Chyba dziś
wrócę do domu na piechotę…” – pomyślał, wstając z krzesła. Po chwili jednak
rozmyślił się i usiadł na nim z powrotem. – „To może jednak chwilę zaczekać.”
Zamówił
kolejnego drinka, żeby świętować wywalczoną przed chwilą wolność i
niezależność. Na jego twarzy ponownie wykwitł uśmiech satysfakcji.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzisiaj troszkę inaczej. Dałyśmy Zuzie odpocząć, a zajęłyśmy się Waszym ukochanym Oliwierem :)
Z góry przepraszamy za najbliższe trzy rozdziały. Jesteśmy świadome ich beznadziejności względem poprzednich, jednakże ich treść ma znaczący wpływ na dalszy rozwój akcji. Z góry obiecujemy poprawę :) Wytrzymajcie do rozdziału jedenastego.
Dziękujemy Wam za wszystkie miłe komentarze, lecz nie bójcie się wyrażać szczerych opinii o naszym opowiadaniu. Chętnie przyjmujemy krytykę, gdyż nasz blog został stworzony po to, by wzbudzać skrajne emocje. Nie zamierzamy usuwać absolutnie żadnego komentarza – bez względu na jego treść. A propos – serdeczne pozdrowienia dla Maggic :)
Fajne opowiadanie ^^
OdpowiedzUsuńZapraszam także do siebie ^^
misa-axel.blogspot.com
Rozmowa z Dolnym mnie rozwaliła, sama miałam ochotę go walnąć, co za brak zrozumienia!
OdpowiedzUsuńFajnie, że zakończył ten chory układ, bo ciężko nazwać to związkiem. Czuję, że to nie koniec. Sara jeszcze pokaże "pazurki" i obawiam się, że najboleśniej odczuje to Zuza.
Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy :)
Haha dobre ;)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać nexta !
Pisz szybko !!
Patryk rozwalił system...nie wiem czy na miejscu Oliwera powstrzymałabym się od przemocy ;) Dobrze, że chłopak zakończył ten chory związek... Mam tylko nadzieję, że ta cała Sara nie będzie aż tak groźna i jej zemsta nie będzie okrutna... Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy
OdpowiedzUsuńhttp://rytm-jego-slow.blogspot.com - zapraszam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńPS. Przepraszam, że właściwie olałam komentarz u mnie, ale jestem strasznie ostatnio zakręcona. Co prawda nie przepadam za tematyką żużlową i w ogóle za tym sportem, to postaram się przeczytać zamieszczone dotąd rozdziały i wyrazić swoją opinię :)
No i proszę, półtorej godziny i przeczytałam wszystkie zamieszczone dotąd rozdziały :) Przyznam bez bicia, że do czytania przystąpiłam niechętnie ze względu na tematykę żużlową, ale ten wątek tak fajnie wplótł się pomiędzy inne, że zupełnie mi to nie przeszkadzało, a wprost przeciwnie - polubiłam ten motyw. Niemniej strasznie mnie denerwuje główna bohaterka. Nie zrozumcie mnie źle, Zuza sama w sobie jest wykreowana bardzo dokładnie i realistycznie, ale irytują mnie jej ciągłe zmiany nastroju, wybuchy złości bez powodu czy kapryśna postawa, którą od czasu do czasu ujawnia. Ale tłumaczę to sobie tym, że dziewczyna ma trudną sytuację w domu, w końcu jej siostrunia to, jak widzę, typowa gimbusiara, zaś matka zupełnie nie interesuje się potrzebami własnej córki. Chyba każdy sfiksowałby w takiej rodzinie.
OdpowiedzUsuńJeśli zaś chodzi o Oliwiera, to jest naprawdę uroczy. Zabawny, kochany, ciepły... Taki ideał faceta, prawdę mówiąc, chciałabym kiedyś poznać kogoś takiego. Chociaż Zuza na początku tak oschle się do niego odnosiła, dobrze, że nie dał za wygraną, tylko uparcie nalegał na spotkania. Teraz, a tak przynajmniej mi się wydaje, spotkania z Oliwierem są dla bohaterki jednym z nielicznych powodów, dla których chce jej się żyć. A i on zaczyna coraz bardziej się do niej przywiązywać.
Na początku byłam dosyć rozczarowana kiedy się okazało, że Oliwier ma dziewczynę i nawet było mi jej żal, ponieważ gołym okiem widać, co kroi się między nim a Zuzką, ale po bliższym poznaniu Sary przestałam jej współczuć. To zwykła, pusta idiotka, dziwię się, że Oliwier w ogóle zaczął być z kimś takim. Dobrze, że wreszcie przejrzał na oczy.
Tak czy siak opowiadanie bardzo mi się spodobało, zwłaszcza opisy przypadły mi do gustu :) Będę tutaj zaglądała, nie mogę się doczekać ciągu dalszego.
Pozdrawiam <3
Hey znowu. Nie komentowałam poprzednio, bo takie ciągłe chwalenie nie leży w mej naturze. Po prostu uważam to za zwykłe kadzenie. A jednak każdy rozdział jak na razie mi się podoba. I ten ma w sobie to coś.. znaczy ma fajny nastrój. Współczuję Oliwierowi przyjaciela i w sumie, ja chyba na miejscu bohatera użyłabym owej przemocy w stosunku do kumpla, a ten ładnie się pohamował. W końcu Patryk bez wątpienia zachował się egoistycznie i w ogóle go nie słuchał..No ale powstrzymanie i odejście w ładnym stylu.. Później to zerwanie - też idealnie opisane, tak naturalnie, bo w końcu facetom się tak zdarza, zwłaszcza gdy mają do czynienia z dziewczyną, która nie rozumie słów: "to koniec". I nie uważam w tej sytuacji Oliwiera za chama - w końcu wszelkie okoliczności i przyczyny tej sytuacji zostały pokazane ;3. Mam tylko nadzieję, że tej "lasce" nie uda się zemścić bardzo dobitnie, a raczej że zemsta obróci się przeciw niej.. To tyle.. Będę włazić i czekać na kolejny i pozdrawiam.. ~Aven
OdpowiedzUsuńPrzepraszam Cię na wstępie za to, że tak zaniedbałam Twojego bloga. Po prostu nie wyrabiam z czasem i, choć bardzo chciałabym wszystko przeczytać od razu, nie zdążam.
OdpowiedzUsuńOliwier najwyraźniej zakochał się w Zuzie na dobre, choć nawet nie ma zamiaru się do tego przyznawać. Poświęca jej każdą wolną chwilę. I nic dziwnego, że woli ją od tej lalusi Sary. Całe szczęście dojrzał do tego, by to zrozumieć. Aż trudno mi uwierzyć, że kiedyś był tak głupi i zależało mu jedynie na fizycznym okazywaniu miłości.
Ach ten Patryk xD Oliwier chciał mu się zwierzyć, a on tak po prostu przestał go słuchać. Na miejscu przyjaciela Zuzy również byłabym niesamowicie zirytowana. W końcu każdy, nawet facet, czasem musi się komuś wygadać.
Zerwanie z Sarą było dość dziwne. Dziewczyna zareagowała naturalnie, jak na taką lalusię przystało. Całe szczęście Oliwier odpowiednio przygotował się na jej reakcję.
Co do poprzedniego rozdziału...
Relacja Zuzy i Oliwera jest urzekająca. Oboje droczą się ze sobą, śmieją, rozmawiają. Są tacy beztroscy. Widać, że zarówno on, jak i ona mają na siebie duży wpływ, zmieniają się dzięki wspólnym spotkaniom.
Czekam na kolejny rozdział! Te były naprawdę świetne. Liczę na to, że wkrótce wyswatasz dwójkę głównych bohaterów :)
Cudny rozdział! Przepraszam, że mnie nie było, ale nie miałam zbyt wiele czasu. Po prostu KOCHAM <3 PATRYK, MÓJ MISTRZU! (dziś pokrótce xd)
OdpowiedzUsuńZanim o samej treści rozdziału to o ty co jest napisane pod nim. Każdy rozdział jest lepszy od poprzedniego i nie wiem dlaczego uważacie, że kolejne trzy będą beznadziejne. Strasznie spodobała mi się ta perspektywa Oliwera i mam nadzieję, że kiedyś jeszcze się pojawi. :)
OdpowiedzUsuńOliwer zachował się jak dorosły facet. Po co miał dalej oszukiwać Sarę, skoro nic do niej nie czół. Ma rację, że związek nie polega tylko na fizyczności, ale przede wszystkim na miłości i bliskości emocjonalnej. Tutaj niestety tego zabrakło. Ona lansowała się będąc ze znanym sportowcem, a on miał kogoś i tyle. Nie rozumiem oburzenia Sary, bo chyba w gruncie rzeczy też nic do żużlowca nie czuła. No ale mocno zabolało, to, że właśnie kończy się wygodne życie, na koszt chłopaka. I boję się, że jeszcze panna się zemści na Oliwerze, bo zabrał coś co było dla niej ważne.
A już totalnie rozbroił mnie Patryk. Kompletnie nie odnalazł się w problemach przyjaciela. Rozumiem, że zawody do ważna sprawa, ale kilka minut poświęcone kumplowi można wygospodarować. Zawsze może to wyjść z korzyścią dla drużyny. No ale pewnie będzie miał okazję do zrehabilitowania się. :)
Teraz czekam na to jak swoje sprawy ogarnie Oliwer. Skoro pożegnał się z obecną dziewczyną, to może chce zrobić miejsce w sercu dla Zuzy? A może ona już je tam ma? :)
Teraz zostaje mi czekać do kolejnego rozdziału. :) Przepraszam, ze dopiero teraz komentuję, ale jak to ja ogarniam z poślizgiem czasowym. :)
Na serio, beznadziejne? Beznadziejne to są rozdziały, które ja umieszczam na swoim blogu (w ogóle dziwię się, że ktoś chce to czytać), ale mniejsza o to.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całe 7 rozdziałów i po prostu kopara mi opadła :D
Czasami miałam wrażenie jakbyś pisała o mnie... Co prawda ja się nie podcinam żyletkami, ale nie raz myślałam o tym, żeby się zabić...To opowiadanie jest jak gdyby odzwierciedleniem mojej duszy...
Dobrze, że Oliwier zerwał z tą dziewczyną. Boję się tylko, że jeśli Ona dowie się, że chłopak spędza tak dużo czasu z Zuzą, która jak widać nie jest Mu obojętna może się na Niej zemścić (czego oczywiście nie chcę; dziewczyna ma wystarczająco swoich problemów, nie potrzeba jej jeszcze zdesperowanej byłej dziewczyny Oliwiera).
Co do Patryka, to mógł chociaż na chwilę zostawić swój motor mechanikom i poświęcić te kilka minut koledze. Zapewne Oliwierowi byłoby lepiej gdyby się komuś wygadał.
No nic to wszystko... Czekam na kolejny rozdział. Jestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy Zuzy i Oliwiera. Na pewno będę czytać :)
Zapraszam do siebie na nowy rozdział :)
http://fear-hope-life.blogspot.com/2013/11/rozdzia-vii.html