piątek, 28 lutego 2014

Caput XXII

Dzisiejszej nocy Zuza prawie wcale nie zmrużyła oka. Dręczące ją bez przerwy ponure myśli, krążąc bezustannie wokół wydarzeń wczorajszego dnia, nie pozwoliły jej odpłynąć w objęcia Morfeusza. Z tego powodu kolejny dzień w szkole był dla niej istną męczarnią. Katastrofalnie nużące, a zarazem męczące lekcje sprawiły, że ponownie nie umiała znaleźć ani jednej rzeczy, na której mogłaby choć na ułamek sekundy skupić myśli, by uwolnić się… od samej siebie i własnego umysłu, który nie zamierzał dać jej ani chwili wytchnienia. Po dwóch lekcjach była tak bardzo przygnębiona, iż potrafiła jedynie rzucać zamyślone spojrzenie w czeluść rzeczywistości, z którą nie miała żadnego kontaktu. Zastanowiła się, jakie zajęcia jeszcze ją czekają. Dwie godziny rosyjskiego, WOS i matematyka. Wiedziała, że przy takim planie nie wytrzyma w murach tego budynku ani chwili dłużej. Wobec tego postanowiła opuścić szkołę.  
Jednakże – przypominając sobie poprzedni dzień – nie chciała wychodzić ze szkoły sama. Nie zamierzała spędzać samotnie kolejnego popołudnia. Desperacko i z uporem maniaka pragnęła udowodnić Oliwierowi, że ma własne życie i sama doskonale sobie radzi, że nie jest od niego zależna. Rozejrzała się po klasie badawczo. Jej wzrok niemal od razu padł na Kajetana. W końcu chłopak był jej dawnym przyjacielem cierpiącym na poważny zanik asertywności. Była pewna, że przekonanie go do ucieczki z zajęć nie będzie dla niej żadnym wyzwaniem.
Przed realizacją zamierzenia powstrzymywało ją jednak pewne nurtujące pytanie – co będą robić? Pójdą na piwo? Zuza – choć bardzo się starała – nie potrafiła wyobrazić  sobie Kajetana z kuflem w ręku. I to mimo, że chłopak był pełnoletni od ponad roku.
Pójdą się przejść, żeby porozmawiać? Niestety, z nim już od dawna nie miała wspólnych tematów. Orłowska żyła w swoim świecie, w zupełnie innej rzeczywistości, której nie potrafiła dzielić z dawnym przyjacielem. Ta myśl sprawiła, że poczuła delikatne ukłucie w sercu. Może było to poczucie straty, a może tylko wyrzuty sumienia… Ostatnie lata spędziła na unikaniu kolegi oraz kształtowaniu technik delikatnego zazwyczaj pozbywania się go, ponieważ czasem nawet sam jego głos wystarczał, aby wyssać z niej całą chęć do życia. Nie ma to jak planować wyjście na cały dzień z osobistym wampirem energetycznym. Najbardziej przykry w tej sytuacji był jednak fakt, że poza nim Zuza nie miała w szkole absolutnie nikogo. Tylko dziwacy byli odporni na jej działania, mające na celu odepchnięcie od siebie… cóż, wszystkich. Klasyczny impas spleciony z okrutną ironią losu. Osoba, która dawno odepchnęła od siebie wszystkich znajomych, desperacko szukała kogokolwiek, kto pomógłby jej udowodnić światu, że potrafi spędzać czas z innymi zupełnie normalnie, jak wszyscy wokół. Gdyby nie tragizm owej sytuacji, można by nawet uznać ją za śmieszną.
Wtedy dziewczyna doznała nagłego olśnienia. Dokąd ludzie często chodzą w grupach, a jednocześnie rzadko wymieniają chociażby jedno zdanie? Do kina! W tej sytuacji to chyba najlepsze, a zarazem jedyne wyjście. Chłopak bowiem, kiedy zapada niezręczna cisza, zaczyna nudzić słuchaczy powtarzającymi się niczym zacięta płyta nużącymi opowieściami o rzeczach, które w rzeczywistości nikogo nie interesują. Potrafi mówić nawet przez dwie godziny, doprowadzając potencjalnego odbiorcę do stanu, w którym to myśl o permanentnej utracie słuchu wydaje się być wyjątkowo atrakcyjna i kusząca. Niektórzy potrafili bez problemu wyjść z takiej sytuacji, swobodnie lawirując między tematami, lecz Zuza nie zaliczała się do tego grona. Niestety.
Dlatego właśnie pomysł z kinem był dla niej tak zbawienny. Dziewczyna uznała bowiem, że po wyjściu z seansu z całą pewnością poradzi sobie z prowadzeniem o nim rozmowy, a nawet jeśli nie, to spędzenie z Kajetanem trzech godzin będzie dla niej wystarczająco satysfakcjonujące, by móc spokojnie i bez wyrzutów sumienia wrócić do domu. „I to się nazywa Szatan Plan!” – pomyślała.
– Cześć, Kajetanie! – zawołała do niego ze sztucznym uśmiechem po zakończeniu lekcji.
– Emm, czeeeść…? – odpowiedział powoli niepewnym głosem. „Jak to możliwe, że dwie osoby w ciągu zaledwie dwóch dni są w szoku, że w ogóle się do nich odezwałam?! A do tego obie uważają mnie za swoją przyjaciółkę?!” – pomyślała sfrustrowana dziewczyna, pilnując by negatywne emocje nie znalazły ujścia na jej twarzy.
– Mam dla ciebie pewną propozycję nie do odrzucenia… – powiedziała wciąż tym samym radosnym tonem i wysiliła się na delikatny uśmiech.
– To znaczy…? – spytał ostrożnie chłopak. Zuza od lat miewała dziwne pomysły i często prosiła go, by brał w nich udział. Nie chciał znowu nadstawiać karku dla czyjegoś widzimisię.
– Wiesz, dzisiejsze lekcje są wyjątkowo niedorzeczne. Dlatego też postanowiłam odpuścić je sobie. Jednakże biorąc pod uwagę to, że już jest końcówka roku szkolnego, a do tego niedługo będzie matura, uznałam, że nie wrócę do domu, lecz trochę się wyluzuję. Ale głupio jest być samemu, więc może dołączyłbyś do mnie? – w swojej wypowiedzi wytoczyła wszystkie argumenty, którymi na ten moment dysponowała. Wyraz twarzy znajomego wyraźnie mówił, że chłopak połknął przynętę. Mimo, iż była pewna tego, co zamierzała zrobić – sumienie znów zaczęło ją dręczyć, podszeptując bolesną prawdę. „Zaczynam zachowywać się jak własna matka… – pomyślała. – Wykorzystuję ludzi do własnych celów, traktuję jak zabawki!” Orłowska naprawdę nienawidziła swojego wewnętrznego głosu! Zawsze bowiem odbierał jej radość, ukazując rzeczywistość obnażoną z obłudy.
– A w jaki sposób chcesz się „luzować”? – spytał Kajetan niepewnym tonem, głośno przełykając ślinę. Odkąd trzy lata temu Zuza zabrała go na dach jakiegoś zniszczonego budynku – co było dla niego traumatyczne, gdyż ma lęk wysokości –stał się o wiele bardziej ostrożny wobec niej i jej spontanicznych pomysłów.
– Myślałam o kinie… – odparła dziewczyna zachęcająco i lekko uniosła brew. To znacznie uspokoiło chłopaka. W końcu co ona mogłaby wymyślić w kinie?
– Jasne, pewnie, czemu nie? – odpowiedział z nieskrywaną ulgą i odetchnął ciężko.
„No to już nie ma odwrotu…” – pomyślała Orłowska, gdy razem z Kajetanem wychodziła ze szkoły. Z jej twarzy zniknął uśmiech. Po raz kolejny ogarnęły ją wątpliwości.

***

Pół godziny później byli już w Arkadach Wrocławskich i stali pod listą z repertuarem, przyglądając mu się bacznie. Zuzka od razu odnalazła tytuł filmu, który ją zainteresował.
– Co ty na to, żebyśmy poszli na „Mamę”? Już od dłuższego czasu chciałam go obejrzeć, a za kilka dni już w ogóle nie będą go wyświetlać. Poza tym seans zaczyna się za piętnaście minut, więc godzinowo pasuje nam jak najbardziej. Proooszę – przekonywała dziewczyna, robiąc przy tym minę zbitego szczeniaczka. Wiedziała, że Kajetan nie ogląda tego typu filmów, więc musiała się nieco postarać, by go przekonać.
– A o czym to jest? – spytał chłopak. Rzadko chodził do kina, więc nie oglądał zwiastunów ani nie interesował się repertuarem. Uważał, że ma o wiele ciekawsze zajęcia, na przykład tworzenie dziwnych gier w Pascalu. Orłowska natomiast spojrzała tęsknie na ścianę, walcząc z ochotą, by z jej pomocą pozbyć się odrobiny frustracji spowodowanej pytaniem Kajetana. Chęć uderzenia głową o twardą powierzchnię była zaskakująco silna.
– Zobaczysz – powiedziała tajemniczo dziewiętnastolatka, ponownie patrząc na znajomego i uśmiechając się szeroko.
– Hmm… skoro tak ci na tym zależy, to okay… – odparł Kajetan zrezygnowanym tonem, wzruszając ramionami.
– Dzięki! – odpowiedziała  radośnie dziewczyna, po czym mocno go objęła. Skierowała się po bilety, jednakże zauważyła, że jej kolega wciąż stał w tym samym miejscu. Drapiąc się po brodzie, wpatrywał się w plakat reklamowy filmu, który za chwilę mieli obejrzeć. Orłowska westchnęła głośno, złapała chłopaka za rękę i pociągnęła za sobą w stronę kasy.
***

Pomysł na film był naprawdę dobry. Z realizacją było odrobinę gorzej, aczkolwiek Zuzka z całą pewnością nie żałowała, że zdecydowała się go obejrzeć. Jednakże patrząc na Kajetana, poczuła lekkie wyrzuty sumienia – chłopak nie obejrzał nawet połowy  filmu. Jak to się stało? Zasnął smacznie około piętnastu minut po rozpoczęciu seansu, chociaż niewykluczone, że jeszcze wcześniej. Zuza zauważyła stan znajomego dopiero wtedy, gdy nagle poczuła ciężar jego głowy spoczywający na jej ramieniu. Miała ogromną ochotę go wystraszyć, ale w końcu zrezygnowała. Sumienie gryzło ją już wystarczająco mocno. Szarpnęła delikatnie ręką, co obudziło go, lecz po chwili chłopak znowu usnął –tym razem jednak kładąc głowę na oparciu fotela. Zuzka niezdecydowana patrzyła na niego przez blisko pół minuty, jednak postanowiła dać mu chwilę wytchnienia i pozwolić odpłynąć w spokoju. Stwierdziła, że budzenie go nie miało najmniejszego sensu, ponieważ przez cały film musiałaby pilnować, by jej znajomy pozostał przytomny. Znała go zaś na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie było to łatwe zadanie.
Gdy na ekranie pojawiły się napisy końcowe, delikatnie szturchnęła chłopaka łokciem, prosząc aby albo wstał, albo chociaż ją przepuścił, gdyż koniecznie musiała iść do łazienki. Kajetan przetarł oczy i natychmiast powrócił ze swej sennej wędrówki, by po krótkiej chwili razem z dziewczyną opuścić salę kinową.
– To jak ci się spodobał seans? – spytała go, kiedy już wychodzili z centrum handlowego. Zrobiła to na poły złośliwie, a na poły po to, by odezwać się przed nim i narzucić jakiś sensowny temat. Poza tym, była bardzo ciekawa jego odpowiedzi. Przyzna się, że go przespał? Mało prawdopodobne. Powie lakonicznie, że mu się podobał? To już bardziej możliwe. Wtedy dziewczyna mogłaby poznęcać się nad nim, zmuszając go pytaniami do improwizowania w kwestii jego fabuły. „Całkiem miła perspektywa spędzenia z nim czasu” – pomyślała ze złośliwym uśmiechem. Czasem potrafiła być niezmiernie złośliwa.
– Bardzo. Cieszę się, że wujek tych dziewczynek wygrał sprawę sądową o opiekę nad nimi – odpowiedział, myśląc, że film zwyczajnym dramatem psychologicznym o walce o opiekę nad dwiema dziewczynkami, a potem wychowaniu ich na zdrowe psychicznie osoby. – Chociaż naprawdę nie rozumiem, o co chodziło ich ojcu. Oraz tego, co się z nim stało… – dodał lekko zmieszany. Miał nadzieję, że jego słowa były choć odrobinę zbieżne z treścią filmu.
Orłowska musiała walczyć ze sobą, by nie zacząć śmiać się z jego teorii. Jedyne, co tak naprawdę zrobił to streścił pierwszych dziesięć minut ekranizacji z nadzieją, że to właśnie był jego główny wątek. Niestety, nadzieja matką głupich.
– Tak, cóż… Mama była naprawdę brutalna – podsumowała, ciekawa jego riposty.
– To była ich matka!? Ale przecież to nie ma sensu! Przecież gdyby ona wychowywała te dziewczynki w tamtej chacie, to one by tak nie zdziczały. Poza tym jej wcale w tym filmie nie widziałem!
Tym razem Zuza już nie zapanowała nad sobą. Odrzuciła głowę do tyłu i zaczęła śmiać się jak obłąkana.
– Co w tym takiego śmiesznego? – zapytał z lekka urażony Kajetan.
– Wiesz co? Naprawdę nieźle starasz się zatuszować to, że przespałeś prawie cały film, naprawdę! Jednakże to, co powiedziałeś, jest totalną bzdurą! – znów się zaśmiała.
Kajetan przez chwilę nie wiedział, co powiedzieć. Nic sensownego nie przychodziło mu do głowy. Zacisnął usta.
– Skoro wiedziałaś, że spałem, to czemu się znęcałaś? – spytał z wyraźną pretensją w głosie. W jego oczach błyszczały iskierki wściekłości.
– Po prostu byłam ciekawa, co powiesz. W końcu wiesz, jak bardzo interesuje mnie psychologia, z ludzkimi reakcjami na różne sytuacje włącznie – powiedziała z lekką skruchą w głosie, wzruszając ramionami. – Poza tym to było zabawne – dodała z krzywym uśmiechem.
Po krótkiej wymianie zmian, rozmowa ustąpiła pola krępującej ciszy. Żadne z nich nie wiedziało, co powiedzieć. Orłowska nie miała zamiaru starać się zapełnić głuchej pustki, a Kajetan czuł się okrutnie niezręcznie. Dobrze wiedział, że skompromitował się i nie miał pojęcia, jak z tego wybrnąć. Po kilku minutach bolesnego wręcz milczenia, blondynka powiedziała chłopakowi, że niedługo powinna być w domu. Miała już dosyć frustrującej ciszy, jednakże nie chciała do niczego zmuszać ani siebie, ani jego. I bez tego gryzły ją ogromne wyrzuty sumienia, gdyż wciągnęła chłopaka w swoje idiotyczne fanaberie. Nie zasłużył na to. Nie zasłużył, by traktować go jak substytut Oliwiera… „Mogłam zadzwonić do Jimmy’ego…” – wyrzuciła sobie w myślach.
Nie przerywając milczenia, chłopak kiwnął głową, niemo wyrażając zgodę i zrozumienie. Dziewczyna odprowadziła więc Kajetana na przystanek. Gdy przyjechał jego tramwaj, przytuliła go krótko na pożegnanie, po czym powoli i niechętnie skierowała się w stronę swojego domu. Gdy stała na światłach uznała, że nie ma ochoty tak szybko wracać. Nie czuła się na siłach, by znów kłócić się z matką i siostrą, więc postanowiła opóźnić moment powrotu tak bardzo, jak tylko było to możliwe. Dlatego też zdecydowała się najzwyczajniej w świecie przejść. Zawsze wolała wracać pieszo, to dawało jej dodatkową chwilę samotności. Mogła wtedy oczyścić umysł, przemyśleć w spokoju wiele rzeczy i pobyć chwilę tylko ze sobą. To działało na nią niesamowicie oczyszczająco. Swoiste katharsis.
Wsunąwszy dłonie do kieszeni, szła powoli przed siebie. Nie zważała na kierunek, na czas, na otoczenie. Odpłynęła w miejsce, które zamieszkiwały wszystkie jej wspomnienia. Od wczoraj dużo myślała o rozmowie z Oliwierem. „Nie wmówisz mi, że masz jakieś plany” – te słowa wciąż brzmiały jej w uszach niczym kościelny dzwon i nadal okrutnie bolały. Za każdym razem, gdy jej pamięć odtwarzała to zdanie, na jej sercu pojawiała się kolejna, drobna rana. Ale to nie o tym myślała przez całą noc i cały dzień w szkole. Przecież nie mogła mieć do nikogo pretensji o to, że Lejkowicz tak dobrze ją znał. Miała prawo co najwyżej czuć do niego żal, gdyż nie zachował tych przemyśleń dla siebie… Bardziej jednak skupiła się na tym, co spłynęło z jej ust. „Przykro mi, ale nie jestem tak bardzo zależna od ciebie jak ci się zdawało”. Cały czas zbierała myśli. Zastanawiała się, ile prawdy było w tych słowach. Czy nie były wyłącznie pustym, nic nieznaczącym frazesem, który miał uspokoić jej umysł? Wystarczy pomyśleć o jej życiu, zanim poznała żużlowca. Nie miała właściwie nikogo.
W jej życiu pojawiały się jakieś pojedyncze osoby – Magda, Adrian, pewna Ania z podstawówki… Wszyscy sądzili, że dobrze ją znają, ale w rzeczywistości tak nie było. Miała wielu znajomych, lecz ani jednego prawdziwego przyjaciela. Nikomu nigdy nie pozwoliła się do siebie zbliżyć, wobec nikogo nie była do końca szczera. Wszelkie cienie na jej psychice trzymała przy sobie, nie dopuszczając nikogo do swego wnętrza. Żaden człowiek nie był w stanie przedrzeć się przez barierę, którą odseparowała się od świata. Wszelkie załamania psychiczne przechodziła sama, ponieważ nikomu nie chciała się narzucać. Jej problemy były wyłącznie jej sprawą. Uważała, że ludzie są zbyt zajęci, by obarczać ich jeszcze swoimi troskami. Od dzieciństwa zaciskała zęby i szła przed siebie. Odpychała wszystkich, udając silną. Ile razy, gdy słyszała pytanie: „Co się dzieje?”, odpowiadała ze sztucznym uśmiechem: „Wszystko w porządku, nie przejmuj się mną”? Ile razy jej „przyjaciele” udawali, że dają wiarę jej słowom, po czym zostawiali ją samą uznając, że właśnie tego wtedy potrzebowała? A może tak naprawdę było im to na rękę, ponieważ w głębi dobrze wiedzieli, że nie potrafią jej pomóc? Może byli świadomi, że ich pomoc już na starcie okazywała się skazana na porażkę?
Samotność nie była z nią od zawsze. To tak jak z niewidomym dzieckiem. Jeśli nigdy nie zaznało piękna świata, nie tęskniło za nieznanym. Doskonale czuło się w świecie zapachów, faktur, smaków. Człowiek, który stracił wzrok w późniejszym wieku już zawsze będzie pragnął znów ujrzeć barwy i kształty. Przyzwyczaił się do wszechobecnej czerni, jednak nigdy jej nie pokocha. Orłowska utraciła swoje wewnętrzne spojrzenie, gdy ludziom wielokrotnie udało się ją zranić. Wtedy właśnie coś w jej życiu zmieniło się na zawsze. Coś w niej pękło. A kiedy udało jej się zreperować własną duszę, nie chciała po raz kolejny narażać jej na ból. Wszystkie uczucia zamknęła w szczelnej formie okrytej maską niechęci, pogardy i złośliwości.
A potem pojawił się on. Zobaczył ją zapłakaną przy stadionie i – chociaż jej nie znał – podszedł do niej. Gdy próbowała się go pozbyć, nie odpuścił, został przy niej. Potem umiejętnie odwrócił jej uwagę od wspomnień i problemów. Jakby wyczuł, że to, co ją wtedy dręczyło, nie było do rozwiązania, a jedynym, co mogło jej pomóc, było skłonienie jej do myślenia o czymś innym. I udało mu się. Obcy człowiek w jeden dzień osiągnął więcej, niż jej tak zwani przyjaciele przez całe lata!
A co było potem? Zawsze, gdy była w gorszym stanie, potrafił sobie z tym poradzić. Czy to pocieszając ją, czy robiąc z siebie błazna. Jakimś cudem, w każdej sytuacji wiedział, co robić. Jego obecność była niczym balsam na jej ranną duszę. I był przy niej zawsze, kiedy tylko go potrzebowała. Dlatego też, odkąd zostali parą ani razu nie czuła potrzeby, by pójść na strych. Zanim poznała Oliwiera, odwiedzała to miejsce nawet kilka razy w tygodniu. Robiła to, bo musiała.  Nie potrafiła znaleźć innego rozwiązania. Jedynie ból potrafił ją wyleczyć, a wyłącznie ogień skupiał jej rozbiegane myśli. Dzięki Lejkowi nie musi się niszczyć. Uratował ją. Pomógł jej wrócić do rzeczywistości. Czy to nie wystarczający dowód na to, że Zuzka jednak potrzebowała go niczym tlenu?
Gdy tylko zadała sobie to pytanie,  próbowała wyobrazić sobie, co stałoby się, gdyby Lejkowicz zniknął. Jedyne obrazy, jakie wyobraźnia postawiła jej przed oczami to ogień, żyletka i czerń… Pustka… Wizja ta wywołała u niej krótki i nerwowy chichot, który z radością miał niewiele wspólnego. Dziewczyna już wcześniej doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że bez żużlowca wróci do swojego dawnego życia. Życia przepełnionego bólem i cierpieniem. Dotychczas nie dopuszczała do siebie tej myśli, gdyż ta idea ukazywała jej psychiczną słabość. Udowadniała, że jej marzenie o niezależności było po prostu zwykłą mrzonką, niczym więcej. Teraz jednak prawda uderzyła w nią ze zdwojoną siłą.
Przystanęła na chwilę i rozejrzała się dokoła, próbując zorientować się, dokąd dotarła. Tak bardzo odpłynęła w krainę wspomnień i rozważań, że nawet nie zwróciła uwagi na to, w którą stronę kierowała swoje kroki. Gdy spostrzegła, gdzie poniósł ją ślepy traf, zaczęła śmiać się z ironii losu jak opętana, czym ściągnęła na siebie zaciekawione spojrzenia przechodniów. „No jasne – pomyślała. – Olimpico... Tu, gdzie to wszystko się zaczęło.”
– I co się stało z moją cholerną, wymarzoną niezależnością?! – krzyknęła w stronę drzew, po czym opadła bez sił na ziemię i opierając się o twardą korę jednego z nich, schowała twarz w dłoniach, a między jej palcami spłynęły niczym krople letniego deszczu, krystaliczne łzy.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak? Przeżyłyście kolejny Caput bez Oliwiera? Tęsknicie, prawda? No to mamy informację: Lejek jest już w samolocie! Będzie gotów na następny rozdział!

Gwoli ścisłości:
Choć Kajetan jest naszym znajomym, to zaistniała sytuacja NIGDY nie miała miejsca. Jedną z nas podczas powstawania tego rozdziału z lekka poniosła wyobraźnia. Zachowania bohatera są mocno przejaskrawione [bo mimo wszystko chłopak był początkowo naszą inspiracją…], by ukazać jak bardzo Zuza była zdesperowana. Jeśli to czytasz: PRZEPRASZAMY, Kajo!

Chciałyśmy także podziękować Naomi za zwiastun. Mamy nadzieję, że Wam również przypadł do gustu :) 

16 komentarzy:

  1. Ja jak oglądałam ten film w kinie, to się chichrałam z każdej sceny i chcieli mnie wyprowadzić. Co śmieszne byłam tam sama bo z reguły z ludźmi nigdzie nie wychodzę i jakoś mi to nie przeszkadza ;-; w pewnym sensie utożsamiam się z Zuzalcem, ale trochę wkurza mnie to, że potrzebuje kogoś by dobrze się bawić... albo że musi udowadniać coś Oliwierowi, nawet jeśli nie będzie tego świadkiem ;--;
    Rozdział bardzo skupiony na rozterkach nad przeszłością Zuzalca. Dziwnie mi się to czytało. W pewnym sensie było o takiej starej mnie. Też chowałam się po kątach i przyjaźniłam się z żyletką *może nie powinnam tego gadać ale któż mi coś zrobi? Jestem w internetach!* Chociaż nie z tych samych powodów co Zuzajc.
    w każdym razie rozdział naprawdę wywarł na mnie ogromne wrażenie psychiczne ;-; wkurza mnie Zuzka, bo jestem.. byłam, jak ona. Nieee no, jak będzie więcej takich rozdziałów o tym smutnym temacie starych rupieci, to chyba wymięknę ;-; zdecydowanie mój ulubiony rozdział. Jestem jak najbardziej na tak, bo poruszył mnie dogłębnie. Może nie ma tu jakiejś większej akcji i niektórych może dopaść zmora, która ugryzła Kajka na filmie ale co tam :D mnie się naprawdę podoba!
    O, a teraz powinien pojawić się Oliwier i historia zatoczyłaby krąg.
    Nie rozwodzę się dalej, bo mnie rozsypie :p genialna robota, opis uczuć rozwalił mnie na łopatki i zmusił do myślenia.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. I co ja mam napisać? Rozdział, jak zawsze, jest świetny. Cholernie Wam tego zazdroszczę...

    OdpowiedzUsuń
  3. Magią tego rozdziału są nie tyle wydarzenia, co same rozważania i opisy. Na główny plan wysuwa się to, co bohaterka ma w głowie, co myśli i co czuję. Szczerze mówiąc chyba nawet bardziej lubię te rozdziały pozornie o niczym niż te spektakularne z masą wydarzeń. O ile oczywiście są dobrze napisane, bo nie sztuką jest zainteresować czytelnika czymś szokującym, a właśnie zwyczajnym, codziennym, opisanym w ciekawy sposób. W tym przypadku tak jest. I tak, tęsknię za Oliwierem, nie ukrywam! :D

    Pozdrawiam ciepło :) xx
    http://insomnia-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Tym razem zacznę od końca ;) Zwiastun bardzo mi się podoba, co do Lejka, to jasne, że tęsknimy, dobrze, że już do nas leci ;) Co do rozdziału, to świetnie została pokazana psychika Zuzy, myśli, które pojawiają się w jej głowie, sumienie, które ją "gryzie" wszystko dokładnie opisane, aż można wczuć się w sytuację bohaterki. Dobrze, że Zuza przemyślała sobie niektóre sprawy, zobaczyła, że dzięki Lejkowi w pewnym sensie porzuciła dawną cząstkę siebie, tą która ją niszczyła... Co do zakończenia to teraz powinien pojawić się Lejek, to byłoby takie ukoronowanie myśli dziewczyny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Brak słów, rozdział jak zwykle GENIALNY.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zakochałam się i to o wiele bardziej niż w poprzednich. Wiem co czuje Zuza, doskonale ja rozumiem... I tak tęsknimy za Lejkiem! Niech on już wraca! Wiem, że znowu wracam do jej przemyśleń, ale no nie mogę. Są tak rzeczywiste, jakbyście same przeżyły, czuły to co ona. Wiem, że po części tak jest.
    Pozdrawiam. ;*
    P.S. U mnie rozdział pojawi się za jakieś dwa dni, muszę ogarnąć z rozdziałami iż wersje robocze już się skończyły i muszę napisać coś nowego ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam was za tak wielkie zaległości... nie wyrabiam z komentowaniem, nie mówiąc już o samym pisaniu, dlatego, choć będę starała się poprawić, nie wiem, czy dam radę wystawiać swoją opinię regularnie. Mam nadzieję, że mi wybaczycie ;*
    Zacznę od poprzedniego rozdziału: najbardziej spodobał mi się monolog Zuzki na temat dręczycieli zwierząt. Przypominał mi rozmowę z moją przyjaciółką, która potrafi czasem wyrazić swoje emocje w ten sam, brutalny sposób xD
    Może to dobrze, że dziewczyna ma pewną motywację, by wyjść do ludzi. Choć wątpię, że Oliwier zrobił to specjalnie, całkiem prawdopodobne, iż ostatecznie jego słowa wyprowadzą dziewczynę z jej własnego odosobnionego świata. Ada to świetna postać. Bardzo ją lubię. Jest taka dobra, skromna, pocieszna ^^ Cieszę się, że poznała Zuzę. Obie mogą się wzajemnie wspierać.
    Swoją drogą główna bohaterka jest niesamowicie wrażliwą osobą. Przejmuje się każdym słowem, każdą opinią... a wiadomo, że niektóre słowa działają destrukcyjnie, dlatego trzeba znać własną wartość.
    Spodobał mi się również ostatni akapit. Ja też często miewam podobne egzystencjalne problemy xD I mam na to mega dziwne lekarstwo - naukę ^^ a potem wszyscy mają mnie za kujona xD
    Czaczacza teraz przejdę do kolejnego rozdziału:
    Byłam na tym filmie! Uwielbiam odmóżdżające horrory i komedie. A przede wszystkim uwielbiam producenta"Mamy" (głównie za "Labirynt Fauna"), więc nie mogłam ominąć tej ekranizacji.
    Sytuacja z Kajetanem była zabawna. Choć Zuza go wykorzystała, przynajmniej zerwał się z lekcji. I sobie pospał. A fotel kinowy jest lepszym "łóżkiem" niż szkolna ławka ^^
    Końcówka jest zdecydowanie najlepszą częścią tego posta. Uwielbiam rozbudowane opisy i porównania - jak na przykład to do niewidomego - było piękne, po prostu piękne, aż brak mi słów!
    Świetnie przedstawiłaś to, jak wiele Oliwier znaczy dla Zuzki. To on wyrwał ją z krainy rozpaczy, pokazał jej, że świat mimo wszystko jest piękny. Dlatego mam nadzieję, że podobne sprzeczki nie zakończą ich związku, ponieważ to zakończyłoby również życie głównej bohaterki.
    Obejrzałam także zwiastun waszego opowiadania - bardzo lubię tę piosenkę Evanscence ;) Uważam też, że Alex Pettyfer świetnie obrazuje postać Oliwiera :D Ogólnie wszystko jest ładne i zgrabnie dobrane.
    Jeszcze raz przepraszam za te zaległości, pozdrawiam was serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć :)
    Więc tak, natknęłam się na tego bloga i postanowiłam, że zacznę czytać od początku i nie powiem, zjadło mi to trochę czasu, ale było warto. Najbardziej urzekają mnie twoje opisy, bohaterowie, cały zamysł na opowiadanie. Ja mam niestety małą główkę, która nie wymyśla nic kreatywnego. Uwielbiam ten rozdział, przyjemnie się go czytało. Pozostaje mi życzyć weny i czekać na następny :)
    Zapraszam też do mnie. Na 1 rozdział kryminalnego ff o Harrym (nie wiem czy czytasz o 1D, ale zaryzykuję). Na razie nic się nie dzieje, ale mam nadzieję że dasz znać co sądzisz w komentarzu. Dopiero zaczynam :) http://devil-fan-fiction.blogspot.com/
    Pozdrawiam, Z xo

    OdpowiedzUsuń
  9. Często, jak czytam rozdziały tutaj, to zaczynam tęsknić za atmosferą liceum. Teraz też tak było. Aż nabrałam ochoty na takie porządne, prawdziwe wagary :D
    Muszę powiedzieć, że postać Kajetana w gruncie rzeczy podbiła moje serce. Owszem, nieco zbyt naiwna, cicha, ale przez to naprawdę urocza. Ucieszyłam się, kiedy zgodził się pójść z Zuzką do kina. Od razu wydał mi się kimś z niesamowicie wielkim, wrażliwym sercem; w końcu gdyby było inaczej, odrzuciłby propozycję koleżanki, zwłaszcza, że wcześniej ona sama wiele razy go od siebie odtrącała. Co prawda najlepszym kompanem do rozmowy nie jest, przespał też cały film, próbując się z tego później wykręcić (aż mi się żal zrobiło, kiedy Zuza tak go "torturowała"), ale to dobry chłopak. Może tylko nieco zbyt wycofany i nieśmiały jak na dzisiejszy świat.
    Najbardziej podobała mi się dalsza część rozdziału, a mianowicie kiedy Zuza wracała spacerkiem do domu, rozmyślając o Oliwerze i sobie samej. Naprawdę świetnie zostały przedstawione jej uczucia względem Lejkowicza, a także wszelkie refleksje, które przewinęły się przez jej głowę. Dzięki czemuś takiemu można być bliżej bohaterki, dlatego dobra robota :)
    Skoro w następnym rozdziale ma być Oliwer, czekam na niego jeszcze bardziej niecierpliwie :D
    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak zawsze ŚWIETNIE :) Tylko chcę już Lejka :3
    Pozdro :p

    OdpowiedzUsuń
  11. Rzeczywiście, zachowanie Zuzy jest po prostu głupie. Co innego, gdyby chciała wyjść gdzieś z Kajetanem dla samej przyjemności przebywania z nim. Ale ona potrzebowała pójść z nim do kina tylko po to, żeby udowodnić Oliwierowi, że się mylił (chociaż tak naprawdę rzeczywiście miał rację). Przecież jej nie zależy na odnowieniu znajomości, zapobiegnięciu utraty kogoś, z kim wcześniej się przyjaźniła. Traktuje to bardziej jako obowiązek i to bardzo nieprzyjemny, skoro szukała jakiegoś miejsca, gdzie w ogóle nie będą musieli ze sobą rozmawiać. Przecież ją irytuje każde zdanie, jakie wypowiedział ten chłopak!
    A i tak w ogóle to ta wypowiedź Zuzy do Kajetana, kiedy pyta go o zerwanie się z lekcji, jest trochę... nierzeczywista. To znaczy nie znam chyba żadnej osoby, która by używała w normalnej rozmowie "jednakże", "lecz" itd. tylko "swoją drogą", "ale". Takie ładne słowa sprawdzają się doskonale w narracji, ale nie w wypowiedziach, bo przez to postaci tracą na wiarygodności. No chyba, że Zuza jest jakąś zapaloną humanistką i uwielbia w taki sposób konstruować zdania :))
    Naśmiewanie się z Kajetana było już dużym przegięciem. Nie dość, że ten chłopak poszedł z Zuzą do kina, a wcale nie musiał, skoro dziewczyna od dawna go unikała, to jeszcze główna bohaterka okropnie go potraktowała. Nie rozumiem, po co było jej to wszystko.
    I rzeczywiście Zuza ma rację - Oliwier uzależnił ją od siebie i tak naprawdę jest jedyną ważną dla niej osobą. Ale to wcale nie jego wina. Nikt nie zabronił Zuzie mieć znajomych, zresztą na dobre by jej to wyszło, ale ona zamiast tego woli wszystkich od siebie odpychać, bo Oliwier jej wystarczy. No właśnie - ale co będzie, jeśli on z jakiegoś powodu zniknie z jej życia? Nie można ograniczać swoich znajomości do jeden osoby.
    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie
    b-u-n-t

    OdpowiedzUsuń
  12. Jednak życie bez Oliwera nie jest łatwe. Chłopak wypełnił życie Zuzy i dzięki niemu choć przez chwilę mogła przestać myśleć o problemach. W jego towarzystwie nie liczyły się konflikty z rodziną, bolesne wspomnienia, brak akceptacji. Teraz kiedy Orłowska w pewien sposób go odrzuciła wszystko powróciło do stanu sprzed kilku miesięcy. Ponownie jest sama ze swoimi sprawami, otoczenie jest dla niej obce. Zmartwiły mnie wspomnienia o świecach i żyletce. Przez chwilę przestraszyłam się, że Zuza wróci do tego rytuału.
    Ten spacer okazał się swoistym rozliczeniem całego życia Zuzy. Niestety wynik jest dość przygnębiający. Osoby w wieku Orłowskiej tryskają energią, cieszą się każdą chwilą, mają masę przyjaciół. Zuzka jest sama. Może jakieś wydarzenia z przeszłości spowodowały takie, a nie inne zachowanie. Nie łatwo jest od nowa zacząć żyć normalnie, kiedy we własnej skorupie jest "bezpiecznie". Chyba czasami warto zaryzykować i dać szansę innym. Oliwer swoją upartością dotarł do wnętrza dziewczyny. Poświęcił jej swój czas zainteresowanie, mimo, że w ogóle nie musiał. Wygląda na to, że się opłaciło, bo żużlowiec zyskał wspaniałą partnerkę, która różni się od jego poprzednich "panienek". Niestety kilka niefortunnych słów i lawina ruszyła.
    Niewinną ofiarą, wewnętrznych rozgrywek Zuzy, stał się Kajetan. Biedny nie miał świadomości, w co tak na prawdę został wmieszany. Z pozoru "banalne" wagary okazały się próbą udowodnienia przed samą sobą, że potrafię sama zorganizować sobie czas, że nie jestem taka za jaką uważa mnie otoczenie. Niestety wypad do kona okazał się niewypałem. Chyba ani jedno, ani drugie nie bawiło się dobrze. Z resztą to było widać tuż po zakończeniu seansu. Chwila rozmowy o nic nie znaczących sprawach, a potem dawni przyjaciele stają się obcymi osobami. Tak chyba nie powinno być...
    Czyżby koło się zamknęło? W trudnych chwilach Zuza zawędrowała w okolice stadionu i teraz również się tam pojawiła. Gdyby pojawił się teraz Oliwer to byłoby już szczytem marzeń. Chyba nie do końca ujęłam to tak jak chciałam.

    Wybaczcie jeśli komentarz jest zbyt chaotyczny i bez sensu.

    A zapomniałabym. Zwiastun jest zajebisty. :)
    Pozdrawiam. :)
    Dziękuję, dobranoc.

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej, hej. Mam cholernie ogromniaste zaległości, ale pozbędę się ich pod jutrzejszym rozdziałem, na który czekam :) Będzie czytanie pod rząd!!!! *jara się!*

    PS: chciałam zaprosić na rozdział pierwszy. Liczę na szczere opinie :)
    http://zawsze-celuj-w-ksiezyc.blogspot.com/
    "- Piątek – westchnął ciężko – piątek, „Sassy Girl”, a teraz won – burknął wskazując na drzwi wyjściowe. Pragnął samotności, bo i tak znosił tych błaznów wystarczająco długo."

    OdpowiedzUsuń
  14. Ależ mi szczęka opadła gdy przeczytałam, ze Zuza sama z siebie podeszła do Kajetana i zaprosiła do kina! Chociaż cieszę się z tego powodu. Może to, że chce udowodnić Oliwierowi, że nie jest samotna pomoże jej w znalezieniu przyjaciół? Widać, że ta niezależność zaczyna jej przeszkadzać, a pustka, którą czuje w sercu coraz bardziej ją boli. Wydawało mi się, że ona naprawdę nie chce nikogo do siebie dopuszczać, że jest typowym outsiderem, ale teraz widzę, że to tylko pozory. Ona bardzo, ale to bardzo potrzebuje towarzystwa, ale jest po prostu ostrożna- boi się, że spotka na swojej drodze kogoś nieszczerego. Ale cieszę się, że widzi jak wiele zrobił dla niej Oliwier. On ją wyciągnął z dołka i pokazał, że jej życie może wyglądać inaczej niż do tej pory. I słowa, że Zuza nie ma przyjaciół są nie prawdą. Oliwier jest jej przyjacielem! I to jest piękne, gdy mężczyzna, z którym się jest może być również najlepszym spowiernikiem.
    To niesamowite jaką metamorfozę przechodzi Zuza. Powoli zmienia swój tok rozumowania i mam nadzieję, że w końcu zacznie dopuszczać do siebie innych ludzi.

    Ściskam;*

    OdpowiedzUsuń
  15. No proszę do czego może doprowadzić desperacja. A może to nie desperacja.. tylko tęsknota i walka z tym co czuje a tym co mówi i robi.
    Poraz kolejny udowodniła sama sobie, że przed uczuciami nie uda jej się uciec, nawet jeśli bardzo się o to stara ;)

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Rowindale